Am I driking enough, am i smokin enough......
Choć w ramionach Lee czuję się szczęśliwa i bezpieczna to brakuje mi tego czegoś... Unoszenia się w powietrzu. Uśmiechu na ustach z byle powodu. Tej lekkości i tego szczęścia... Energi do wszystkiego. Brakuje mi miłości. Zakochania. Brakuje mi smsów długich i słodkich jak wata cukrowa... Wiem... Lee jest inny. On nie potrafi tak się obnosić z uczuciami. Choć w naszym 'związku' on więcej o nich mówi niż ja. Brakuje mi jednak tego czegoś... Wiem, to pewnie moja wina. Nie potrafię się odnaleść w tej sytuacji. Czuję coś do niego, ale nie ma tego wybuchu który łączył mnie i Oisina... Może to nas właśnie zniszczyło. Wszystko było za szybko. A jednak... byłam wtedy szczęśliwa. W 100%szczęśliwa. I nawet w domu było łatwiej. I o niczym nie zapominałam i nie byłam taka rozstrzepana...
Rodzice też widzą, że się zmieniłam. Powracam do stanu w którym byłam przed poznaniem Oisina. Kiedy nic mi się nie chciało, czas przelatywał mi przez palce. Doły łapałam z byle powodu i w domu nic nie robiłam. Rodzice prosili, zostawiali zadania, proste... takie jak znajdź bilety na necie, wyprasuj pranie, zrób obiad... Obiadu pewnie też bym nie robiła, gdybym sama siebie nakarmić nie musiała. Choć gdyby nie jęczący brat sama bym nic nie jadła (tak było podczas festiwalu, brata nie miałam na głowie, to sama jakoś czasu jeść nie miałam). Zamykam się w pokoju i rysuję... słuchając muzyki. Albo siędzę przy tym wykańczającym oczy monitorze i nie wiem po cholere... Już nic tak naprawdę nie wiem. Tylko przy Lee wszystko staje się jasne... on daje mi tą odrobinę szczęścia której tak strasznie potrzebuje. A jednak gram z nim w gry, o których sam nawet nie wie. Idiotyczne "nie napiszę do niego, niech zatęskni" i kończy się na tym, że do niego sama pisze. Gram z nim, a tak naprawdę sama ze sobą. Jak to zrobić, by się nie zakochać, kiedy właśnie tego zakochania mi brakuje. Czysty bezsens. Wykańczam się sama psychicznie...
A przecież w Lee znajduję to wszystko czego mi brakowało w Oisinie... Oisin to taka pierdoła była życiowa, bez pracy, bez nawet myśli o samochodzie. Zresztą on z bogatej rodziny. Matka mu kasę da, matka go zawiezie. Lee ciężko pracuje, żeby potem mieć ubaw. Ale nareszcie ktoś za mnie płaci na karuzeli, ktoś kupuje mi kredy bo tęskni za moimi smsami. NIe spotykamy się tak często jak ja i Oisin... ale mówi, że już nie długo. Cztery koła z Mathew kupują, wtedy obiecał, że będziemy widywali się częściej. W naszym związku brakuje jednego... stabilności. I nie wiem czy po nią nie sięgnę... Szalony pomysł. Ładować się w kolejny związek. W tej chwili mam straszną ochotę to zrobić... ale wiem, że jutro będę tego żałowała... Dlatego przemyślę to... prześpie się z tym. I w cholere, dam sobie trochę czasu... Jeszcze trochę...
... bo o Oisinie jeszcze niestety, nie przestałam myśleć. Nawet jeśli te myśli są już zupełnie inne niż kiedyś...
1. albo daj się ponieść uczuciu i nie analizuj tyle - a z tym mi bylo tak a z tamtym inaczej, a to ejst szczęście a to prawie szczęście...
2. albo nie zagłuszaj w sobie miłości do kogoś innego mimo to, że z nim nie będizesz i nie oszukuj sama siebie i jeszcze dodatkowo lee, może musisz sie z tym jeszcze oswoić troche pożyc a dopiero później zacząć \'od nowa\'
3. i pozdrawiam :)
A co do Lee i związku z nim... ,,Lepiej żałować czegoś, co się zrobiło, niż żałować, że nie zrobiło się nic\" ;)
Buziaki =P
Dodaj komentarz