Bo czasem tak bywa, że obraz przed oczami...
... ale przerażająco, nie mnie i nie dzisiaj. Dzisiaj moi kochani, dziwnie trzeźwo myślę. I dziwnie łatwo mi przychodzi pogodzenie się z tym, że Ruairi lizał się z Ashley która jest dwa roczniki niżej. Przerażająco po głowie chodzi mi myśl "prześliczna dziewczyna", bo czy jestem biseksualna, nie wiem, może i jestem, a może po prosty jako artystka, widzę to piękno w ludziach. Ashley jest ładna, Ruairiemu się nie dziwię. Może i byłam wqrwiona, jak kocha, to czemu inne bajeruje a mnie nie. Ja niestety potrzebuje takiego bajerowania i takiego wielbienia i takich podchodów. Bo mi potrzebny jest seks i zwierzęcy instynkt. Dotyk na ramieniu, potem na udzie. Spojrzenia na ustach i ten ogień w oczach. Bo gdy ja go widzę, to nogi mi się uginają, ziemia ucieka, świat wiruje. I gdy taki facet, sięga po mnie, to choć jeszcze o tym nie wie, gdy tylko na mnie spojrzał pragnącym, wielbiącym spojrzeniem, ja już jestem jego. Aż chciałoby się napisać, ja już jestem TWOJA. Lekkie ukłucia, no może, nie powiem, że nie. Że to mnie nie ruszyło, że nie poczułam się zagrożona. Że nadal coś tam nie kłuje, kiedy mu dokuczam na jej temat. Bo on dla mnie powinien wszystko, ale przecież ja dla niego nic... Bo on to zrobił żebym była zazdrosna, taki odwet, za wszystkie szaleństwa jakie zrobiłam w ostatnim czasie. Za to o czym wie, nie wie i o czym wszyscy plotkują, ale czy prawdą jest? Nie wie nikt oprócz mnie.
I aż dziw, że tak łatwo przyszło mi pogodzenie się z faktem, że Aaron zabujał się w Orli. Aż dziw, że kiedy przestało mi zależeć, zaczęłam ciągle na niego wpadać. I aż dziw, że już nic, że tak łatwo odsunęłam uczucia. Aż dziw, że zachowanie Davida mnie nie wkurza. Że mnie bawi i wydaje mi się słodkie. Ten jego nie pochanowamy uśmiech kiedy mnie mija. To jego niezdecydowanie, zawstydzenie. To pytanie wypisane na twarzy, czy udawać, że się nie znamy, czy może powiedzieć Hi? I ja, ta okurtna, niedobra, króta go męczy kręcąc się pod nosem, szturchając się i łaskocząc z Johnnym tuż pod jego nosem, kiedy próbuje z Johnnego wyciągnąc jakieś tam informacje. Te zdezorientowane spojrzenie na twarzy, to zagubienie kiedy Johnnego ręka upada na moje udo, to samo udo które tak pieścił tamtego wieczora. I aż dziw, jak do tego wszystkiego na luzie podchodzę. Jak odsuwam serce, a pozwalam prowadzić sobą, ciało.
I aż dziw jak zaczynam pragnąć starszego faceta, nie angażując serca. Przerażam sama siebie, to co się ze mnie zrobiło, to co we mnie się obudziło. Po co myśleć o czym kolwiek na poważnie? Po co planować, szukać sobie kogoś na stałe? Trzeba żyć chwilą i nie myśleć o jutrze. Nie myśleć czy ludzie będą gadać, czy następnego dnia będziecie siebie unikać w szkole. I nie chcę już angażować serca, kombinować. Oddaje się w ich ręce. W męskie ręce. I może od czasu do czasu pomoge, coś podpowiem, na uszko wyszepcze. Nóżką dotknę, uśmiechnę się pięknie.
I aż dziw, jak mózg się wyłacza w włącza instyknt. Jak patrząc się na takiego Arka, dostaje szału. Homorny buzują. I on patrzy się na mnie, tak jak powinno się zabronić facetom patrzeć na kobiety. Patrzy i pyta "co tam maleńka?" a ja już nie mam siły odpowiedzieć, nie jestem mała... Bo całe powietrze mi ucieka i zostaje tylko żądza. Żądza by tak olać wszystkich(ludzi) i wszystko(kamery) i rzucić się na moją ofiarę. Ale nie mogę, bo jakby to wyglądało... Więc tylko kokietuję, jak to na kokietke przystało. Żuję gumę bawiąc się języczkiem widząc jak go to kręci, widząc jak próbuje się skupić słuchając Łukasza, ale oczka nie mogą przestać patrzeć na mnie. Patrząc się mu w oczy popijając sprita(noc bez % bo szkolna, choć wczęsniej mi to nie przeskadzało). Patrząc się i zlizyją kropelki z ust, kropelki ze szklanki, wytworzone przez topiący się lód. Nierealne, bo ojciec pilnuje. Ale dajcie mi jeszcze 2lata... Wtedy już nic nie będzie nierealne.
W piątek wypad na kręgle, z tą samą paczkąco pojechaliśmy do kina.. Ludziska z mojego roku i Johnny z roku niżej. I może być, że coś się stanie, bo ja już nie panuje nad ciałem. Nie panuje także nad myślami, jakby to było całować te usta(za każdym razem inne), jakby to było, gdyby dotykały te ręce. I próbuję się opanować, ale kiedy się wie, że wiele rzeczy moze się zdarzyć...
Szał... już nie obsesja...
Także się o siebie boję i o ciebie też. Nie wiem o którą bardziej, bo wiem, że żadnej nie potrafię kontrolować. Teraz się uspokojam, wyciszam... ale na jak długo? Do następnego wyjścia ze znajomymi? Do następnego dnia w pracy? Do następnej imprezy? Jak długo...
heh, kofam cię :* pamiętaj
a tak całkiem serio to uwazam że lekko podkolorowujesz reakcje facetów. fakt że patrzy się jak na zwierzynę nie oznacza że traci głowę. Mylisz, moja najukochańsza, pożądanie z miłością. Zapach cynamonu i papryki? Nie, to tylko zastygła sperma w gaciach...
Boję się czasami o Ciebie. Boję się o siebie równiez, bo mam czasami bardzo podobne sytuacje. Przeszkody przestają istnieć, bariery znikają... ale przecież one są nam na swój sposób potrzebne, czyz nie?
Jestem po twojej stronie.
Dodaj komentarz