brak tytułu
Moja czytalność spada... :/ Piszę za długo, za często i w ogóle, tak, że się mało komu podoba. Cóż... mówi się trudno i idzie się dalej :]
Kolejny miły dzionek... może nie w 100% bo była mała awanturka, Fiona mało nie rozszarpała Aliego i oboje się na siebie darli, a ja nie chciałam się w to mieszać :/ więc uciekłam do biblioteki (jestem asystetką bibliotekarki, o tym potem :P). Podobno ominęła mnie największa kłótnia stulecia i dziękuje Bogu, że mnie tam nie było. Bo pewne było, iż któreś z nich mnie w nią wciągnie. Przyznaję Fionie rację, że Ali kręci... ale Ali też ma trochę racji. Oboje mi się skarżyli na siebie i jęczeli na siebie, a ja biedna co? Musiałam ich pogodzić :/ Cel osiągnęłam, ale wiele trzeba było by to osiągnąć. Fiona zdążyła się na mnie obrazić, potem mi oświadczyła, że tylko żartowała. Ta kobieta nie długo mnie wykończy! Ważne jednak jest to, że się dogadujemy, raz lepiej, raz gorzej, ale przynajmniej jak kumpele, a nie dwie suki :P I czasem naprawdę potrafimy pogadać jak przyjaciółki.
Teraz temacik facetów :] Posuwam się do przodu, troszkę nieświadomie, troszkę świadomie. Jak zwykle drażniłam się z Alim w szkole, jak zwykle go łaskotałam. Działo się to co zawsze. A potem zaproponował bym mu położyła nóżki na kolanka, a on mi zrobi masażyk stópek :] Do masażyku nie doszło bo zaczełam się kłócić z Ruairim (przeskrobał chłopaczyna), albo raczej go karcić :P ale nóżki leżały na Aliego kolankach. Kiedy położył mi dłoń na kolanie gdy się wychylał, i potem tak już zostawił, przez chwilę pomyślałam, że ten odruch był taki trochę... jakbym była jego dziewczyną :P Miło było, bardzo miło... mogłabym tak częściej :]
Coś chyba we mnie pękło, coś się skończyło... a coś nowego narodziło. I to właśnie teraz... tak nagle. I mówiąc teraz, nie mówię, że w tej chwili, że może właśnie dzisiaj... bo może to zaczęło się dużo wcześniej, a dopiero teraz to widzę? Do tej pory, tylko do chłopaków w pracy podchodziłam kompletnie na luzie. Potem do wszystkich młodych facetów, szturchanie w bok, uśmiechy itp. to norma. W szkole też zaczęłam... tak z moimi kumplami. A dzisiaj... może wczoraj... coś się mnie złamało... efekt tego był taki, że zagadałam do Davida i przegadaliśmy kilka przemiłych chwil, szturchnęłam Aarona. Nie wiem po co. Stał przedemną z tą jego nową fryzurką, która w ogóle mu nie pasuje, a ja bawiąć się lizaczkiem (po przemiłym lunchu z Alim) tak po prostu go dźgnęłam, delikatnie!, wbok. Spojrzał na mnie zaskoczony i się uśmiechnął. Niech se myśli co chce, mnie to naprawdę nie rusza! Już się nie boję, co on sobie pomyśli. Za dużo sobie nie może myśleć, po tym jak z Ciarinem się łaskotaliśmy (oczywiście ja tą bitwę wygrałam) i słodki rudzielec wpadł na Węgielka. Ubaw był po pachy (straszne dzikusy jesteśmy), bo potem chłopaki zaczęli się pryskać męskmi deorantami i mnie całą opryskali! Więc ja wyciągnęłam moją jagodową wodę do ciała i wypryskałam Nikiego i Paula! :]
A co do asystetki bibliotekarki, to nasza biblioteka to taka mała klasa z książkami :P a bibliotekarką jest babka od anglika która bywa tam raz na dwa tygodnie i rządzę tam... ja :] bo bywam w niej najczęściej :P z naszej 3asystentów... No i najbardziej jestem skomputeryzowana :P więc to ja wprowadzam książki do kompa. A po co to robię? Denne by było napisać dla papierka :/ ale taka jest prawda.Biorę udziął w projekcie i tam trzeba spędzić ileś tam godzin pomagając środowisku. A więc ja pomagam (za darmochę) naszej bibliotece szkolnej :] I na koniec babka mi podpisze papierek, że się udzielałam i mam tą część projektu w kieszeni :]
Dla tych którzy jeszcze mnie czytają BIG FAT KISS!!! :*
...:-( ja też przecież czytam, no co?
ale czytam...
Dodaj komentarz