chealederka byłaby ze mnie niezła...
Mieliśmy dzisiaj wolny francuski i ja siadłam sama w ostaniej ławce w środkowym rzędzie. Wisiało mi to, że nikt obok mnie nie siedzi, zresztą, jedna lekcja bez nikogo to jeszcze nic wielkiego. Znudzona nie słuchałam co ta baba na zastępstwie pierdoli, czytałam podpisy na stolku których było nie wiele. W końcu nie przytomnie zaczęłam w kółko czytać ten sam podpis. "Debbie pismo" pomyślałam, ziewając(ziewałam co kilka sekund). I po chwili przeczytałam go bardziej przytomnie "Patrick Duffy is a ride", uśmiechnęłam się i roześmiałabym się, gdyby nie ta głucha cisza w klasie. A to tak, Debbie nam się bujnęła w Duffym... nie no ślicznie. No i znowu odpłynęłam i znowu bezmyślnie zaczęłam gapić się na ten podpis skrobiąc ręką coś w zeszycie kiedy przyszło mi do głowy hasło, po prostu genialne! Szkoda, że nie było wtedy nikogo komu mogłabym je przekazać.
"Patrick Duffy is a ride, we all love him, don't deny!!!"
Czyż nie świetne? Ale kurcze, nie miałam go już komu przekazać, bo ani Gemmy nie było, ani Catriny pod ręką(kłóciła się z Chrisem przez całą matmę-ostanią lekcje), ani AnneMarion. Heh szkoda, bo nikt inny nie zrozumiałby kawału. Szkoda...
Dodaj komentarz