Don't ya wish your girlfriend woz hot like...
"...czyżbyś była aniołem?"
"Niestety, tylko kobietą."
"Anioły nie powinny kłamać."
"Cóż, są wyjątki."
Poranna zmiana w pracy. Przespane 5godzin. Mogłobyć mniej, gdybym została w hotelu na "drinka". Nie wiem jak się zwlekłam z łóżka, doczołgałam do łazienki i przedewszystkim, jak się umalowałam. Dopiero mocna, czarna kawa postawiła mnie na nogi. Do pracy weszłam już świerza, uśmiechnięta... i jak się potem dowiedziałam, piękna. Tak jak wczorajszy dzień był tragiczny i pod koniec chciało mi się już płakać... dzisiaj wszystko się wyjaśniło, dzisiaj wszystko było... wspaniałe. I jak tu nie być optymistką? Poranek jak każdy inny. Oprócz pewnych wypadków, wszystko ciągnęło się wolno, spokojnie... Jedna para weszła, dostała herbatę i kawę, zjadła śniadanie wyszła. Druga para, znowu, herbata, kawka, jedzenie i poszło. Lecz kiedy ja pracuję, zawsze coś musi się wydażyć. Podnoszę wzrok, przedemną 4młodych facetów. Uśmiech na ciemno-różowych ustach, nieopanowany, zalotny. Aż się chciało zagryść wargę. Jeden z nich był prawie, że równy mojemu ideałowi. Spojrzał mi w oczy, uśmiechnął się. Jego kumple od początku nie odrywali ode mnie wzroku. Caren pod nosem przeklęła i też się uśmiechnęła.
"Chłopaki, chyba właśnie dzisiaj spotkaliśmy dwie najpiękniejsze dziewczyny w tym mieście". Tani podryw, pokiwałam głową jak na małe dziecko. Uśmiechnęłam się jak do małego chłopca. Caren uciekła do kuchni. Ja taka nie jestem. Nie spłoszycie mnie chłopcy. Dwóch o kruczoczarnych włosach, jeden blondynek i jeden wysoki, nie za piękny, ale też nie brzydki, taki nijaki... z całej 4najmniej pociągający. Czyżbym was zaskoczyła mówiąć, że on najwięcej gadał? Wzięłam do ręki czerwony długopis, przyzwyczajona do tego typu spojrzeń.
Kelnereczka: can i have your room number please?
On: OO7, babe.
Kolejny poblażliwy uśmiech. Ich śmiech i komentarze szkoda, że wczoraj do nas nie wpadłaś. Prawie, że idealny facet przeprosił za kolegów. Nieśmiały, wychwany? Kolejny cwany facet. Poleciałam na to. Kolejne podrywy, pytanie kawy czy herbaty? i odp tylko jeśli z tobą piękna. Już dawno nie mieliśmy takich klientów. Podałam herbatę, komplementy, pytanie czy się do nich dołączę. A potem Facet Prawie, że Idealny spojrzał na mnie swoimi pięknymi niebieskimi oczami. Dla niego mogłabym być aniołem. Dla niego, mogłabym wiele. Spojrzenia, gdy ich mijałam, jaki ona ma piękny uśmiech. Karcenie samej siebie, przestań się do nich uśmiechać, przestań odpowiadać na zalotne spojrzenia. Wbijanie paznokci w dłoń by nie uśmiechnąć się gdy ideał zaczął śpiewać "Don't Ya wish your girlfriends woz hot jst like her". Czekali by się ze mną pożegnać. Don't Cha tuż nad uchem. W końcu poszli, zaczął się ruch, a ja już nie miałam okazji by się uśmiechnąć. Scysja z babą z recepcji, która jest tylko recepcjonistką, a ważni się jakby była menagerką hotelą. :\ Z mgłą przed oczami leciałam bo ta się darła, że klienci czekają w wejściu. Stanęłam tuż przed nimi. Wrócili po szklaneczkę wody. Wysoki bajerant i Pan Prawie, że Idealny. Dwie? Niech będą dwie. Obiecali, że przyjdą się pożegnać za nim wyjadą.
Bajerant: Gdzie się wczoraj bawiłaś wieczorem?
Kelnereczka: Pracowałam.
Bajerant: A więc byłaś grzeczna. Ja byłem bardzo niegrzeczny.
Kelnereczka: Bad Boy...
Pan Prawie, że Idealny: Byłem gorszy. Diabeł i Anioł...
Kelnereczka: Keep Dreamin'...
Gdybyśmy byli na barze i byłby wieczór, któregoś ramię już dawno oplatałoby mnie w pasie. To właśnie taki typ facetów. Typ który mnie cholernie pociąga. Znowu zapieprz, kolejna scysja z tą głupią babą. W końcu sobie poszła, ludzie się wynieśli. Oparłam się o stojak z winami, wzięłam głęboki wdech. Wrzody naprawdę kiedyś mnie wykończą...
Excuse Me...
Podniosłam głowę, podniosłam powieki i dmuchnięciem pozbyłam się kosmka włosów z przed oczu. Spóźniony klient. Uśmiechnęłam się ładnie, tak jak trzeba, sprawdziłam czy jedzenie jeszcze ciepłe, zrobiłam herbaty. Niby mam przerwę, niby 15minut temu przestaliśmy wydawać śniadania, ale co tam. Miły był, wychowany, przystojny. Facet pod 30. Akcent z Północnej Irlandii, przed nim pewnie kilka godzin jazdy samochodem. Krótka, kulturalna rozmowa. Na temat wczorajszej imprezy, alkoholu i jego braku (była mała afera, bo w Irlandzkim barze Guinessa zabrakło :P). Na temat wypadku w Belfaście i ślicznej pogody na dworze. Dobrze od czasu do czasu porozmawiać z kulturalną osobą. Wróciłam z mlekiem. Uśmiech który już tyle razy dzisiaj widziałam. Widzę, że już poznałeś naszą ślicznotkę. Przepiękna jest co nie? Obiecał, że wróci i wrócił. Siedział rozparty w krześle, przy stoliku. A więc to także jego kumpel. Trochę starszy od nich... Szkoda tylko, że bajerant, nie Ideał.
Kulturalny facet( kolejny cwaniak, który mnie podszedł): Dasz mi swój numer?
Kelnereczka: Przykro mi, ale nie.
Bajerant: a mnie dasz?
Kelnereczka (czemu by się nie zabawić): może...
Bajerant: Usiądziesz z nami?
Kelnereczka: Teraz jestem w pracy, ale może po pracy.
Bajerant: I taka mi się podobasz jeszcze bardziej.
Prawda jest taka, że wszystkie miałyśmy przerwę, a Caren właśnie w tej chwili przygotowywała tosty dla nas, byśmy i my mogły zjeść brekfasta. Spokojnie mogłam z nimi usiąść, ale wolałam grać trudną do zdobycia. Grać... ja taka jestem. :] Udawałam, że coś robię. Jego uśmiech i głośne komentarze. Potem przyszedł on, oparty o duże okno z głową lekko opuszczoną. Delikatny, piękny uśmiech. "Don't Cha...". Krótka rozmowa z nimi wszystkimi. Potem problem i prośba pomocy. Który z nich najlepiej się ubiera. Pan Ideał oczywiście. Luźne jeansowe bojówki, superowa bluzka która oplatała jego cholernie seksowne mięśnie. Pożegnanie, wyciągnięta w moją stronę komórka. I błąd... czemu nie dałam mu swojego numeru? Nawet jeśli to Bajerant zapytał, bo żaden inny się nie odważył. Caren mnie skarciła... Jestem za porządna. Nie powinno się dawać numeru klientom... to nie etycznę "głupia, było olać etykę". Smak grejfruta w ustach i wysłanie całusa w ich stronę gdy odjeżdżali samochodem. Obiecali, że wrócą... nie wiem dlaczego, ale im wierzę. Następnym razem rzeczywiście, oleję etykę. Bo aż szkoda... heh... jestem za porządna. Lecz niedługo ktoś mnie złamie... Wystarczy jeden wybryk i ta dziecięca mądrość odejdzie. A wtedy... bosh...
Don't Cha...
Potem pytania, czemu nie przyszłam wczoraj wieczorem, czemu się z nimi nie napiłam. Może dlatego, że moje oczy nie chciały patrzeć jak Orla wisi na Aaronie, jak wpycha mu język w usta, po pijaku. Może dlatego, że 2godziny snu to za mało. 5to już i tak malutko. Może dlatego, że Arusia nie było i nie miałabym kogo kokietować? Może właśnie dlatego, że wszyscy byli by sparowani... a ja sama? I tylko sms "wszystkiego najlepszego doll". Na tyle mnie stać. Odsunęłam się od Orli... cóż, zdaża się.
Don't Cha...!
Dodaj komentarz