Dramat który w mych oczach, zamienił się...
Dzisiaj szkoła, specjalnie dla mnie, odegrała przedstawienie. Przedstawienie, którego głównym punktem kuliminacyjnym była reakcja mojej osoby, a aktorami wszyscy ci, którzy w jakiś sposób podkreślili to, że wiedzą iż ja chodzę z Ruairim. Miałam z tego ubaw, Ruairi też. Nawet planowaliśmy, w jaki sposób publicznie ze sobą zerwiemy. Co do aktorów, to muszę powiedzieć, ze zawielu dobrych aktorów, to my w szkole nie mamy.
Noel zagrał smutnego pajacyka. Gdy tylko na niego spojrzałam, przed oczami miałam pajacyka o bladej cerze, i czarnych rozmazanych od łez kreskach. Pionowych, wzdłuż oczu aż do jego idealnych kości policzkowych. Ale nie oszukał mnie. Łzy były sztuczne, makijaż nie dopracowany. I cały akt przez niego rozegrany, tak nie prawdziwy, że aż śmieszny. Dlatego pajac. Ciągle mnie rozśmiesza. Nawet kiedy udaje, ze płacze. Ale tego oczekiwała od niego publiczność. Zdawało mu się, że tego oczekiwałam ja. Cóż, cały efekt popsuła pani pajacowa, która za często i za bardzo nagminnie, głaskała go po głowie. Panna Gemma Murray. Tak, następnym razem, przed przedstawieniem, dam mu radę. Jeśli chce oszukać Królową, twierdząć, że skrzywdziła go jej zdrada, niech nie szuka pomocy u aktorki, która aktorką jest gorszą, niż baletnica bez rąbku u spódnicy.
Szepty... ach te szepty. I te pytania, na które odpowiedź była oczywista. Nie. I tyle.
I tylko jedno mnie bolało, że Alan mógł w to uwierzyć. I, że te przypadkowe spojrzenia, mogą się skończyć. A jeśli one się skończą, to mi już nic nie pozostanie... i nie będzie nadziei, że kiedyś... kiedyś tak po prostu się w tule w te jego duże ramiona i poczuję się bezpieczna. I on mnie wtedy pocałuje. I będzięmy szczęśliwi. Paolo Coehlo powiedział, że kiedy się czegoś pragnie, to cały świat jest po twojej stronie i działa tak, by ci pomóc. Nie pamiętam dokładnych słów, których użył. Ale znaczenie pozostaje to samo. I chyba świat znowu zaczął pracować po mojej stronie. Tak jak kiedyś z Noelem, teraz pomaga mi z Alanem. We wtorek, zostałam poproszona by zająć się egzaminatorem. A raczej zostać jego tzw. asystentką. Zrobić mu herbatę, podać coś gdy będzie potrzebował, powiedzieć coś, jeśli o odpowiedź zapyta i jeśli coś się stanie, pobiec po nauczycielkę. A asystentką będe, kiedy grupa Alana będzie miała egzamin z gotowania... I czyż to nie jest delikatnie pchnięcie losu? Noela na mnie los ciągle pcha, ale chyba tylko dlatego, że on tego pragnia. Bo ja mu uciekam... co raz częściej. I wpadam... na Alana. Chciałabym... chciałabym by tym razem to była odwzajemniona miłość. I żeby nie było tak jak z Noelem... by Alan nie zaczał coś do mnie czuć, kiedy ja się pogodzę z faktem, że być razem nie możemy... bo to jest za wielki test dla mojego serca. Mam nadzieję, że już nigdy więcej, nie będe musiała przez niego przejść...
Dodaj komentarz