"Golfista" znowu mi nie daje spokoju...
Znacie już moje życie i wiecie doskonale, że kiedy u mnie nic się nie dzieje przez cały dzień, to coś się stanie na jego koniec i to z podwójną siłą. Tak także było dzisiaj. Niestety... Nie dziwiło mnie to, że nie doszło do żadnych śmiesznych, peszących lub dziwnych sytuacji z Alanem lub Noelem, lub innym chłopakiem, z którymi ostatnio mi się to często zdarza. DZionek był przemiły, jak często ostatnio. Z Ruarim przegadałam ostatnie kilka lekcji. Bo Ruari wczoraj zaczął z Kiaranem pisać piosenkę i ją wczoraj wieczorem skończył. Obiecał mi, że ją pokarzę. I pokazał. Piosenka jest tak prosta, tak głupia, tak... nie wiem co, dziwna, że aż Genialna!!! Na serio, mówię wam! Jest ona o krześle i o misiu. A ja, hehe, jestem wtajemniczona i wiem kim jest miś, miś jest przyjacielem super misia, który jest najlepszym przyjacielem Paddego po kilku %, uwielbiają ze sobą wtedy rozmawiać. Nikt go nie widział, oprócz Paddego który kiedyś nawet po pijanemu go narysował. A więc wiadomo, miś jest znajomym super misia. Hehe. Po szkółce miałam zamiar zostać w sali od Artu. Ale po skończeniu lekcji miałam 20minut do dodatkowego ARtu. Tak samo ci ze study, tylko, że to fajne ludziska, więc nie spodziewałam się, żadnych numerów. JAk się okazało chłopaki mieli próbe swoich rockowych zespołowów przed koncerten charytatywnym w przyszłą środę. Ja stałam sobie na zewnątrz byłej sali od w-f, gdzie była próba i nawijałam z Fioną i Joanne. Catriona stała niedaleko i gadała z Duffym, kiedy się wydarła "a wy co tu kurwa robicie?" odpowiedź "jak to co? zostajemy w sali od metalu". Moja reakcja, zimny dreszcz po plecach, ten głos rozpoznałabym wszędzie. Odwróciłam się powoli. A któż by inny, jak nie Noel i jego kumple. Czego ja się kurwa spodziewałam? Jednego spokojnego dnia? O nie, aż taką szczęściarą nie jestem. Ale olałam, bo w końcu mam swoich kumpli. Kiedy Fiona i Joanne postanowiły iść do miasta, ja zostałam w szkole. Po cichu się wślizgnęłam do sali, najpierw sprawdzająć przez Noela ramię(który zawalał drzwi) czy nie ma tam nauczyciela. Ubaw był po pachy. Mówię wam, ale kiedy ci robili sobie przerwy ja wychodziłam z sali. Wtedy gadałam z Marion i robiłam sobie z niej jaja z jej kumpelami ze study. My tak zawsze ;) Nom i woła mnie Catriona, która stała obok Noela i reszty, którzy podpierali karolyfery(tak żeby się nie odkleiły od ściany, wiecie czym by to groziło! =P). Krzyczy coś na temat artu, machnęłam głową, że tak, że idę. Ale ta do mnie "chodź tu". No więc poszłam. Noel na mnie looknał, olałam. Catriona do mnie "zostajesz na Artcie?". Nie, jasne, że nie. Zostałam by się pogapić na Noela, hehe. Ten cham ciągle na mnie lookał. Catriona coś zaczęłą kombinować, zaczęła się gubić, nie pamiętała co chciała powiedzieć. Wygdakała "a nic, po prostu chciałam się zapytać" Spojrzałam na nią podejrzliwie "przecież już się dzisiaj dwa razy pytałaś". Ta nie wytrzymała "przykro mi kochany. Noel kazał mi ciebie zawołać. " Na sam dźwięk tego zdania, jego znaczenia, odwróciłam się na pięcie i wściekła odeszłam. Kurwa, kurwa, kurwa. Dać się tak zrobić, przecieć to było jasne! Poszłam spowrotem do sali, Catriona wpadła po chwili. "Oj na serio kazał mi ciebie zawołać. On szaleje za tobą! Stracił dla ciebie głowę!" spojrzałam na nią pobłażliwie "ile raz mi już to mówiłaś?". Ona mnie zapewniała, że to on. Że mu się jadaczka na mój temat nie zamyka. JAk mnie nie obgaduje to gada jakie to ja mam ciałko. "Głowę dla ciebie stracił!". Tak mam nadzieję, że jej po drodze nie zgubi, cóż by to była za strata!!! Ale czy to koniec? Nie. Lookał na mnie non stop. Boże, ile mi się zdań na język pchało, prawie, że każde zaczynąło się od "powiedz mu...". Ale ich nie powiedziałam. Na koniec, po jakichś dwóch godzinach się jej zapytałam poraz drugi "co on ci o mnie gadał?". Myślałam, że mi powie, że wyjaśni te wszystkie spojrzenia w szkole jego kumpli. Nie wyjaśniła. Opowiedziała mi po raz kolejny, jak było. Jak to gadała sama do siebie "o jest Michaela, pewnie zostaje w sali od Artu... ta... mówiła mi przecież... tak pewnie tak...". I Noel podobno na dźwięk mojego imienia zareagował jak pies na gwizdek. Od razu poweidział "weś ją zawołaj". Ona uwielbia takie numery, jeszcze jej chyba nie przeszło by nas zeswatać. Wkurwiłam się po raz drugi kiedy mi to opowiadała powiedziałam (chyba za głośno, ale przecież nikogo nie było! Szkołą świeciła pustkami!) "następnym razem karz mu iść w cholere, mam już dość tego skończonego...". Powiedziałam jej o tym, jak się na mnie gapi w szkole i jak mnie już zaczyna wkurwiać. Doszłyśmy do głównego wyjścia i wtedy zaczęły się wylewać ludziska ze study i kilku z Metalu. Słyszę jak Bennie pyta się "napakowanego gbórka" (który wcale nie jest gbórem, hehe) "Ty gdzie jest Mc Bride?". Ten na to "chodzi i szuka Michaeli". Zauważył mnie i się do mnie uśmiechnął w taki... chamski sposób. Słynne machnięcie główką "Yes Michaela! Pewnie cię nie znalazł co? Biedny". Odpowiedziałam gardzącym uśmiechem i wyszłam. W cholere byłam pewna, że mama na mnie czeka na zewnątrz. Podobny samochód ale czyjść inny. Dziewczyny już polazły. A ja stałam i czekałam. Słyszę jak gbórek mnie woła "mala, Bennie chce twój numer?" "po cholere mu mój numer?"-ja. gbórek: "pewnie chce ci wysłać smska". Bennie w śmiech i do mnie mrugnął. O nie kochany, jeśli Noel wykasował mój numer, to tak łatwo go nie dostanie! A Benie niech spierdala, ma dziewczynę to niech od innych się trzyma z daleka. Gbórek nawijał o mnie jak najęty, słyszałam. Bennie się śmiał. To tak! Dzwoniłam do matki, oby się kurwa pospierzyła. Kiedy zobaczyłam gówniano niebieski samochód skręcający w stronę naszej szkoły, wpadłam w panikę. Kurwa, on na serio mnie szuka! Z Duffy w samochodzie. W tym momencie z drugiej strony przyjechała moja matka. Gbórek zawiedziony zagwizdał "biedny Mc Bride, a tak mu zależało by z nią się "pobawić"". Minęłyśmy ich samochód, a Duffy trąbnął. Mamka na mnie spojrzała, powiedziałam tylko tyle "cholerny Golfista". O więcej już nie pytała. Cholerny skurwysyn... niech tylko zacznie mnie znowu męczyć w szkole! Chuj mnie obchodzi czy stracił dla mnie głowę! Catriona mówi, że to wielkie wydarzenie "kochana, nie znam jeszcze żadnej 3klasistki która usidliła by 5roczniaka na tak długo! respect!" przybiłyśmy piąstki, ale serio? Dumna z siebie jestem, jeśli kocha, to teraz on się nacierpi, nastara. Ja palcem w jego stronę nie ruszę, chyba, że środkowym. W chuja... odechciewa mi się iść jutro do szkoły. Pewnie panikuje, nic się nie zacznie. Jedno nudne popołudnie. Ale dlaczego Gbórek zaczął mnie męczyć? Gbórek wcześniej się do mnie słowem nie odzywał, nigdy się w to wszystko nie mieszał, a tu proszę. Bo co? Bo Gbórka często widuje, bo pracuje w Copie? Nie to nie to... coś w tym jest. Gbórek by się w to wszystko nie mieszał, gdyby temu skurwysynowi na serio coś nie odbiło... na łeb mu już padło! heh... na serio, z moim życiem, nie da się nudzić...
Dodaj komentarz