i think everythin' is goin to change... change...
Wysłałam jej smsa w dzień. Odpisała o 20... zawsze miała wolny refleks, ale tym razem to nie był refleks... nie wiedziała jak to ująć w słowa. Sms był dziwny, napisała, że o nie których rzeczach lepiej nie rozmawiać, ale lepiej mi powie... ostatnio się czuła jak "outsider", tak jak gdybym ją odsunęła na bok. Moja reakcja? Walnęłam komórkę na łóżko i pobiegłam do telefonu, oczywiście wcześniej kazałam się mamie odłąnczyć od neta. Ona wie o wszystkim, o tym co się dzieje między mną i Gemmą. Usiadłam u nich w sypialni i zadzwoniłam. Od razu odebrała. Nasza pierwsza rozmowa wyglądała tak, że ja jako mikia, nigdy nie myśląca o sobie, kazałam jej wytłumaczyć o co jej chodziło w tym smssie. Zaczęła mówić, ale tak na serio, krążyła w okół jednego tematu, który nie był wcale cetrum problemu. Chciałam się z nią jeszcze dzisiaj spotkać. Powiedziała, że musi to wszystko przemyśleć, to co powiedziała... bolało mnie to. Nie obraziła mnie, ale przecież nie ona jedyna poczuła się odrzucona? A co ja mam powiedzieć? Ale jej tego nie powiedziałam... zakończyłyśmy rozmowę. Powiedziała, że zadzwoni kiedy to przemyśli. Usiadłam na schodach i powiedziałam mamie o rozmowie. I... się popłakałam. Ja nie płaczę z błachych powodów, ale tutaj mi się przyjaźń rozpada, a ja nawet nie potrafię się z nią dogadać. Zamknęła się w sobie i... i koniec. Mama powiedziała, że mam jeszcze raz do niej zadzwonić, w szczególności, że jestem w takim stanie. Nawet się popłakać do słuchawki i jej powiedzieć, co ja czuję. A nie zawsze co ty czujesz, i obwiniać siebie. Heh, zrobiłam tak... Zadzwoniłam ponownie, głos miałam mokry, a i łzy płynęły co jakiś czas. Powiedziałam jej, jak ja się czułam przez ostatnie dwa tygodnie. Powiedziałam, jej wszystko co leżało mi na sercu. I... Gemma się otworzyła. Nie ważne co mi powiedziała, nie ma sensu tego rozgrzebywać, ale teraz wiem, żę będzie lepiej. Ja byłam tą co płakała, choć ona była tą która czuła się bardziej skrzywdzona. Nie przezemnie... przyznała się, żę to był system ochronny. Bała się, że nastąpiło deja vu. Tracey zaprzyjaźniła się z Patricią, każdy lunch spędzały razem, kiedy Gemma jechała do domu. Zaczęły jeździć na dyskoteki i... Tracey ją zostawiła. Pierwszego dnia szkoły, kiedy Gemma powiedziała "siema" Tracey się do niej odwróciła tyłem i odeszła i nigdy się już więcej nie odezwała. Wytłumaczyłam jej, że ja taka nie jestem. Że z Hanną nigdy się tak nie zaprzyjaźnię jak z nią... bo ona jedyna rozumie mnie bez słów... Zeszłyśmy do tego, że jutro, ale po jutrze się spotkamy. Będziemu musiały bo żadna z nas nie chce by ta przyjaźń się rozpadła. Ona myślała, że ja na nią leje. Użyła bardziej dobranych słów, ale tak właśnie myślała... że tak jak Tracey, zostawię ją samą. Ale ja taka nie jestem... do jasnej cholery! NIE JESTEM!!! Powiedziałam jej to, chyba z sześć razy. Teraz musi być lepiej... musi... po prostu musi... już nic innego nie mogę zrobić. Czekam na jej telefon albo smsa, że chce się spotkać. I pewnie jak wierny piesek będę czekać, bo już taka jestem... Nie pozwolę by taka jedna głupota zniszczyła wszystko... nie pozwolę...
Dodaj komentarz