i'm about to break..
Tylę się wczoraj wydażyło, że nawet nie wiem od czego zacząć. Na początku było świetnie. Z Lisą szalałyśmy w autobusie, co tam się nie działo :] W dyskotece byłyśmy na chwilę. Potem wypad na zewnątrz by pogadać z kimś tam kogo znała Lisa. Potem odnalazłyśmy Lee i chłopaków. Potem była tecila, bardzo mocna tecila. Hmm... byłam lekko wstawiona. Hugi były ze wszystkimi... tego wieczóru chyba wyściskałam wszystkich :D Chodziłam pod rękę z Lee i z Mathew lub Jamesem, ubaw po pachy. Do póty nie poszliśmy kupić coś do jedzenia... heh. Wszystko było fajnie, dopóki Paul nie zwrócił mojej uwagi. Kolejny Hug, i on do mnie "mam więcej alco, Mark mi kupił!" Patrzę w stronę Marka, a tam kto? Jason. Mark się ze mną przywitał, uściskałabym go pewnie, gdyby nie to, że stał obok niego Jason. A on? Olał mnie. Stał do mnie tyłem i wiedział, że stoję nie daleko. W końcu Mark się wydarł "Mikia, co tam?". Byłam zalana... Wskazałam w stronę Jasona, Paul do mnie "Don't even go there...". Za późno, tylko mnie jeszcze bardziej nakręcił. "Ten cham rozpowiada, że z nim spałam! A teraz nawet się słowem nie odezwie? Taki to on wielki jest, co?". Pewnie by doszło do rękoczynów, gdyby Lee mnie nie objął silnie ramieniem i nie powiedział, że nie warto. Wyszłam wkurwiona i chłopaki od razu wiedzieli, że nie chcę wracać do dyskoteki. Poszliśmy na dłuuugi spacer. Ja, Lee, Mathew, James, Steven, Pauric, Keara i jej turecka przyjaciółka. Już dawno tak się nie śmiałam... chyba od ostatniego wypadu do kina. Było dobrze... wiecie? Było naprawdę fajnie. Zapomniałam o Jasonie i jego zachowaniu. Wróciłismy na dyskoteke. Pewien młodzieniec dobierał się do mnie od tyłu, raz popełniłam ten błąd... Odskoczyłam od niego i zarzuciłam Jamesowi ramiona na szyję. Zrozumiał, że nie ma czego szukać. Próbował jeszcze kilka razy, ale za każdym razem któryś z chłopaków był w pobliżu i dawał mu do zrozumienia, żeby nawet nie próbował. Powinien już dawno zrozumieć, że to co było to był błąd. Do tego, teraz mam chłopaka!!! Bosh...
I cóż... wszystko było piknie, dopóki nie zobaczyłam Nikiego z rozwaloną wargą. Krzyk "normalnie tak mu przypierdole, że się z ziemi nie podniesie". Heh... bójki niczego nie rozwiązują. Tłum ludzi, my biegnące w ich stronę. Złapałam Lee'go za rękaw. "Nie warto...". Spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął. Bałam się. O niego, o Paula, o Nikiego. Zgubiłam Leego w tłumie. Dorwałam Paula z rozciętym łukiem brwiowym. Adam go trzymał i... płakał. Jeden jego przyjaciel przybity do ściany, drugi już i tak poobijamy, cały w krwi (naszczęście nie swojej), chcę się znowu rzucić w całą tą bójkę. Nikt go nie mógł uspokoić. Char płakała, Ash płakała. Nie słuchał ich. Odepchnął Char od siebie. Wiedziałam, że mnie nie odepchnie. Tego wieczoru, po tym jak się upił, uświadomiłam sobie, że on coś do mnie nadal ma. Wtuliłam się w niego mocno, lekko się uspokoił. "Paul, zostaw... zrób to dla mnie i zostaw". Nawet nie wiecie co szept i dłoń na policzku potrafi zrobić. Przestał się wyrywać. Wszystkie płakały, ja nie potrafiłam. A w czym to pomoże? Paul się uspokoił. Stałam wtulona w niego jeszcze długo, potem odciągnęłam go od tłumu. Bójka się skończyła. Przyjechała policja. Dopierko kiedy Mark przyjechał po Paula i zabrał go do domu, coś we mnie pękło. Niki cały we krwi... tak samo ten drugi. Lee spojrzał na mnie "to ty mnie odciągnęłaś? heh... przepraszam, ale inaczej się nie dało". Nie posłuchał... naszczęście mu się nie dostało, bo z jednego wielkiego bałaganu, zrobił się pojedynek tylko jeden na jednego. Nawet nie zauważyłam jak się trzęsę. Lee objął mnie ramieniem i mnie uspokoił. Spieprzony humorek... A kiedy się okazało, że autobusy odjechały gdy tylko rozpętała się bójka już kompletnie się załamałam. Steven, Lee i James jak zwykle znaleźli sposób by mnie rozśmieszyć. Kofane chłopaki... Hanny tata po nas przyjechał, ale dopiero po jakiejś godzinie. Do domu wróciłam grubo po 3.
Gdyby nie chłopaki, nie wiem jakbym wczoraj dała radę... Nie daję sobie rady z samotnością. Bawiło mnie, jak Lee i Paul wynajdowali sposóby bym ich przytuliła. Z Lee ciągle znajdowaliśmy jakiś powód. Kiedy Oisin wróci, już tak nie będzie. Będę miała mojego króliczka, który będzie mnie ogrzewał i do którego będę mogła się przytulić. Ale przyjemnie jest wiedzieć, że nie jemu jedynemy na świecie na mnie zależy :)
Cały wieczór z siebie wyrzucony... już mi lepiej :)
5dni... już nie mogę się doczekać.
Dodaj komentarz