Ironia losu... i moje spieprzone serce...
Los nam płata figle, wiecie? To złośliwa świnia... Smsy z Allim (z tych chłopem co raz gorzej... depreche nie długo złapie heh) "mam nadzieję, że twój wieczór będzie lepszy niż mój... że twoje serce nie cierpi tak jak moje, że potrafisz zapomnieć...". Śmieszne... bo nie potrafii. Bo cierpi... bo wieczór był tragiczny... Spotkałam Oisina i jego paczkę. Rozmawiało nam się świetnie, uwielbiam tych ludzi... te dziewczyny. Oisin... był wspaniały. Ja zachowywałam się jak idiotka. Chciałam zagłuszyć myśli i uczucia... Udawałam, że już nic do niego nie mam. Rozmawialiśmy... normalnie. Jak przyjaciele. Potem z Lisą spotkałyśmy Shana, poszliśmy się przejść po alko.... ale nic nie kupiliśmy. Wracając trzymałyśmy go za ręce, za nim się zorientowałam Lisa zostawiła nas samych. Kiedy przechodziliśmy obok Oisina, spuścił wzrok. Nie chciał na to patrzeć. Zaczęliśmy się z Shanem przytulać... (nie martwcie się, z dala od Oisina). NIe miałam ochoty. Stał przedemną boski facet, laski patrzyły na mnie zazdrosne jak cholera... a ja nie chciałam. Kiedy zapytał się, czy się z nim prześpie (wolna chata) wyśmiałam go... Był pijany, gadał głupoty. "Przynajmniej zrób mi loda". Powiedziałam, żeby się odwalił. Przepraszał... powiedział, że mnie tylko sprawdzał. Wcale mnei nie zna... usłyszał krótkie spierdalaj. Wróciłam do moich ludzi, moich kumpelek z roku. NIe mogłam na to patrzeć... płakały, kłóciły się... Paula złamała serce Paulowi... Jakiś debil zaczął się do mnie dobierać... wyszłam z dyskoteki. MIałam tego wszystkiego dość... Wróciłam do Oisina i reszty. Spojrzał na mnie zmartwiony i zapytał czy wszystko wporządku. Czy chcę pogadać... Jedna z jego przyjaciółek wiedziała, że nadal coś do niego mam... Poradziła bym mu po prostu powiedziała... Nie potrafiłam... bo po co? Było mi zimno... smutno... trzęsłam się strasznie. Spojrzał na mnie tymi swoimi dużymi ciemnymi oczami "dobrze się czujesz?"... "przytul mnie...". Przytulił i czułam się jak najszczęśliwsza osoba na ziemi. Tulił długo, mocno... ciepło. Oderwałam się od niego... byłam przerażona. Tym co się działo.. na co sobie pozwalałam. Serce mi topniało... Kez odciągnęła mnie na bok. "Powiedz mu... albo po prostu mi się wypłacz". Nie chciałam płakać... Kiedy wróciłyśmy znowu mnie przytulił... i tulił długo... Nie chciał bym od niego odchodziła. W końcu musiałam... autobus czekał... a ja miałam taką straszną nadzieję, że mnie pocałuje....
Owen usiadł obok mnie w autobusie. Przytulił, ogrzał... o nic nie pytał. Zachował się jak przyjaciel. Wiedziałam, że chciał bym go pocałowała... ale nie byłam wstanie. Zrozumiał... Napisałam Oisinowi smsa... "Wiem, że nie muszę ci tego mówić... ale chcę... Nie jestem łatwa, tak jak mówią. To wszystko kłamstwa... Pomiędzy mną i Shanem do niczego nie doszło... głównie dlatego, że ciągle cię kocham.... nie byłam wstanie...". Potem sobie uświadomiłam co zrobiłam... drugi sms "zapomnij o tym... idiotka ze mnie, nie powinnam była ci tego mówić... nie teraz kiedy tak dobrze nam idzie bycie przyjaciółmi...". Zadzwonił do mnie z komórki Kez... "nie mam kredytu, a to koma Kez, więc nie mogę za długo gadać... zadzwonię do ciebie jak zdobędę kasę... wtedy o tym pogadamy dobrze? i nie martw się... zawsze będziemy przyjaciółmi..." nie byłam wstanie nic powiedzieć, bałam się, że się popłaczę... a ja nigdy nie płaczę... "wszystko wporządku? zadzwonie do ciebie... obiecuję...". Heh... gdyby nie Owen, rozkleiłabym się kompletnie... Nie wiem co to wszystko oznacza... nie wiem co się wydaży... co nas czeka. Wiem jedno... nawet jeśli on mi powie, że kocha mnie tylko jak przyjaciółkę, nie chcę innych facetów. Czułam to przez tydzień... od ostatniej soboty... i nie chcę nikogo. Chcę być sama... Chyba tego właśnie mi potrzeba... i po raz pierwszy, na prawdę nie mam ochoty na męski dotyk. Koniec... na jakiś czas.
Ja to mam spierdolone serce...
Dodaj komentarz