jasnousłyszenie...
Problem pana Jasona jeszcze nie zniknął. Nie do końca. Wiecie, w moich planach była terapia odkochująca na którą miałam mieć kilka miesięcy czasu. Głupia powinnam się była spodziewać, że na Wielkanoc wróci do domu. Nie, jeszcze na siebie nie wpadliśmy. Nie dosłownie, ale pewnie tak się stanie. To Dungloe jest za małe dla nas obu :D Wczoraj były u mnie dziewoje moje, znane jako Gang of Merry Mates. Czyli Hanna i Fiona, Joanne nie zaszczyciła nas swoją obecnością z nieznanych nam powodów. Ten dzień można nazwać tylko jednym, szaleństwem. Fiona zaatakowała mój komputer, naściągała mi tooooonę piosenek, z Hanna gadały z chłopakami na moim msn (ostrzegłam ich wczoraj wieczorem). Hanna wspomniała coś o Jasonie, wyśmiałyśmy wszystkie plotkary które ciągle mnie i jego męczą (bo wiecie, my się bzykaliśmy na tylnym siedzeniu jego samochodu, gdzie i kiedy, nie mam zielonego pojęcia). Ale potem nie czułam potrzeby by o nim gadać. Było tyle innych tematów, że nie myślałam o nim nawet przez chwilę. Do czasu... do czasu kiedy minął nas w samochodzie i machnął. Jest inaczej. Dopiero teraz to zrozumiałam. Nie czuję motylków, podekscytowania, żadnych symptomów zauroczenia. Jednak i tak tęsknie. Zwracam uwagę kiedy w filmie któryś z charatkerów ma na imie Jason (ostatnio strasznie wiele! nie wierzę, że to czysty przypadek, Bóg sobie ze mnie najnormalniej w świecie robi jaja).
Heh... a w niedziele parada. I w tyle głowy mam nadzieję, iż na niego wpadnę.
Faceci...heh... chyba zostanę lesbijką, jakieś chętne?
A jesli o te chętne, to ja zawsze;D! hehe
Dodaj komentarz