już dawno się nie kłóciliśmy
Długo mnie nie było, oj długo...
Niby jest jak w niebie, idealnie itp. itd ale... Właśnie, zawsze jest jakieś ale. Wkurza mnie... Czasami mnie wkurza i dostaję szału, łzy napływają do oczu i już sobie w głowie wyobrażam tą rozmowę, jak ona się potoczy, jak ja mu powiem.. jak się pokłócimy i zacznie się "ale to.. ale tamto..ale co miałem zrobić". Podświadomie to ja wywołuję kłótnie do których...nie dochodzi. Nauczył się już myśleć chyba wprzód, wyczuwać moje zdenerwowanie, bo wie jak wszystko w dwie sekundy załagodzić. Uświadomiłam sobie dzisiaj, że jestem straszna. Bo on się stara, kombinuje i w ogóle, a ja i tak zachowuję się jak przewrażliwiona baba. Przecież to tylko facet. A jednak często się na nich wkurzamy bez powodu. Wydaję nam się, że jest powód ale tak naprawdę go nie ma. Bo po co o głupotę się kłócić?
A jednak... Chyba to wszystko spowodowane myślą która wdarła się pomiędzy moje chmury myślowe kilka dni temu... już dawno się nie kłóciliśmy. Beznadziejna jestem xD
Czasu brak, czasu brak... jeszcze się nie zmęczyłam tym życiem ale coś czuję, że nie długo cały ten stres, brak snu, czasu na odpoczynek i gonitwa za wynikami mnie wykończy... Leaving Cert się zbliża i chciałabym oby to było jak najdalej. Ale z drugiej strony gonię... gonię za wyjazdem na studia, kolejną gonitwą, ale wolnością i...dorosłością? Może nie powinnam... może naiwnie i głupio. Ale gonię za przyszłością z nim, za snem o wiecznym byciu razem, choć kiedy się budzę karcę się w duchu. Potem karcę się za karcenie i pesymizm i czekanie na koniec. Zamknięte koło, masochistka duchowa jestem i tyle!
Tutaj macie link mojej sukienki na Prom, podoba się?
Dodaj komentarz