life is good...
Poszłam sobie dzisiaj do miasta na spacer i kupić gazetkę. Spotkałam Briana, to się nazywa "zbieg okoliczności" ;) Nom i zaczęliśmy gadać i on do mnie "słyszałem, że zaproponowali ci, byś pracowała na stałe w hotelu". - bo ja wam jeszcze nie pisałam. Chcą bym na stałe pracowała podczas weekendów, nie tylko podczas imprez i wesel kiedy potrzebują ludzi, ale także jako kelnerka na stałe, nawet jeśli nic wielkiego się nie dzieje, oprócz normalnego niedzielnego obiadku. Zgodziłam się, a Brian jak się okazało, strasznie się tym ucieszył. No i tak gadamy, że teraz będę go częściej widywała po pracy pijanego ;P On oczywiście, zapierał sie, że już nie pije (ostatnio jak zaszaleli podczas imprezy to sie z kumplem obudzili godzine stąd =P). Powiedzmy, że mu wierzę. I on nagle wyjechał z tekstem "fuck, gdyby nie ten delikatny, ledwo słyszalny akcent i twoja uroda, to w życiu bym nie powiedział, że nie jesteś irlandką". Ciągle mi powtarza i jak to on nie może uwierzyć, że ja tak nawijam po angielsku, jak irlandka. Nawet podobno nabieram Donegalskiego akcentu ;) Prześmieszny gościu jest. Heh, dlaczego każdy fajny chłopak musi być draniem? On na kumpla idaelnie się nadaje, ale na chłopaka... zabiłabym go najpierw. On jest wspaniałym kumplem, ale to jego czar. Oczarowuje panienki, te idą na jego słodkie oczęta, ciepły głos, poczucie humory i komplementy... a później budzą się obok niego rano(chłopak ma dopiero 16lat). Chodzi z dziewczynami przez... tydzień? Dwa to już rekord. Potem je zostawia i obgaduje. Że ta to dobrze opciąga, a z tą to dobrze od tyłu... On chodził z Shoną, strasznie fajna dziewczyna i porządna. Byli tylko razem na Promie, nadal się przyjaźnią, ale ja pamiętam jak mówił do jednego z kucharzy(on już nie pracuje, ale też polak), że Shona dobrze obciąga. Tak się wtedy na niego wkurwiłam... Ale od tamtej pory już rzadziej wyjeżdża z takimi tekstami, a jak już, to nie przy mnie. Mnie szanuje, bo wiecie... gdyby tylko nie szanował, to by najpierw ode mnie dostał w ryja, a zaraz potem od mojego ojca. Do tego już nigdy by się nie pokazał w pracy, ojciec by go tasakiem zarąbał. A kiedyś nie rozumiałam, o co ta cała afera, że ja z nim flirtuje. Ojciec tak mnie ochrzanił... teraz rozumiem. Z nim można się wygłupiać, ale nic na poważnie. Cóż, choć drań, to tak jak mówiłam, fajny kumpel. I jeśli chce się z nim być tylko kumplami, to jest na serio wporządku. Dlatego, ja nie mam zamiaru tego posuwać do przodu. A jeśli go spotkam w piątek, może kilka tańców i tyle. Żadnego lizania sie, a ni nic. Nie chcę być kolejną laską, którą wyrwie po pijanemu. Choć on by się chyba jednak nie odważył... zna mojego ojca, a na serio, gościu jak się wkurwi... na serio, potrafi zabić. W szczególności kiedy chodzi o jego małą córeczkę ;)
Swoją drogą, tak się zastanawiam, jak to jest, że Charmain ma takiego wspaniałego chłopaka, a ja nawet nie mam jakiegoś porządnego adoratora? W końcu to ciągle gadała, że to za mną się oglądają faceci... CHyba jedyna szczęściara na naszym roku. Ale... ona go nie kocha... beznadzieja... napiszę wam w następnego notce.
Dodaj komentarz