makin' in makin out... falin in falin out......
Napisałam długą notkę pełną filozoficznych przemyśleń, wcisnęłam zły przecisk i wszystko szlak mi trafił... ayyyyyy.... *wali głową o ścianę*
Mniej poetycznie, mniej pięknie... no ale spróbujemy jeszcze 'az'! :]
Kolejna rozmowa z Oisinem... Po raz kolejny posłuchałam kogoś innego, za nim wysłuchałam jego... "skoro jesteśmy przyjaciółmi, dlaczego najpierw nie zapytałaś mnie jak było? chyba powinniśmy sobie bardziej ufać... co?" prawda... On nawet nie wiedział o planach Steva... Stev gadał tylko z Lee, on odpowiedział za nich obu. Mam już tego faceta dość.
nie ten ty, nie ta ja... i kelner też nie ten sam... tylko łuk triumfalny ciągle stał tak jak stał... widzieć tak miało być, drugi raz nie będzie nas...
I wiem, że Oisin nie chciał mnie zranić. Że on taki po prostu jest... Keara twierdzi, że nie do końca jeszcze się pozbierał po naszym rozstaniu... lub bardziej po tym jak bardzo szybko ja się pozbierałam... jak szybko stracił szansę by cofnąć to co zrobił... Może... wolę nad tym nie rozmyślać. Zamknęlam ten rozdział w życiu. Ale jednak boli mnie, kiedy mówi "zerwaliśmy dwa miesiące temu, nie obchodzi mnie z kim chodzisz i gdzie..." (apropo promu). To brzmi tak, jakbym nie obchodziła go ja... A jednak chcę by miał o mnie dobre zdanie... by wiedział, że nie spałam z Lee.. że jesteśmy tylko przyjaciółmi ze Stevenem... że nie jestem łatwa jak nie którzy jego zazdrośni 'koledzy' ze szkoły mówią (którzy tak w ogóle ale to ale mnie nie znają). Po co ja się tak nim przejmuję? :(
dyin' little every day... wen i kiss you like a luvr... you'r a diament i'm a heart livin' in this house of cards...
Mark: 2godzinne wykłady... znowu jutro będę przysypiał z nudów!
Moi: Myśl o mnie, już nie będzie tak nudno
Mark: hehe tak... myśli o tobie zawsze są interesujące
sms "net wysiadł... pewnie od tej burzy, a miałem nadzieję, że pogadam z taką piękną dziewczyną, ach ta natura ;) "
I nic na to nie poradzę... uzależniam się od niego... co raz bardziej, z każdym dniem... Myślę o nim co raz częściej... heh
I'v got to have you...
Nowa znajomość, nowy adorator... napoczątku rozmowa się nie kleiła. Potem wystarczyło, że powiedziałam Michelle, że on mi się podoba... Sean, brat cioteczny jej chłopaka. Ta szepnęła słówka swojemu mężczyźnie, który wprosił się do mojej rozmowy z Seanem, rozkręcił swojego braciaka i poszło... Heh.. szkoda, że mieszka aż w Derry. Półtora godziny stąd... Fajny, zwariowany chłopak... Tacy faceci jak on tchnęli we mnie nadzieję, że kiedy wyjadę na studia znajdę sobie kogoś... kogoś lepszego. Innego...
hippies!!!
Pod koniec dzisiejszego lunchu wszyscy mieli niewidzialne łzy w oczach... Gdyż dzisiaj na chwilę, przenieśliśmy się do zeszłego roku... Kiedy wszystko było takie lekkie... takie łatwe. Czysta zabawa. ta bliskość dusz... Pożyczona gitara. Zasiedlim na ziemi, na samym środku korytarza i zaczelim śpiewać. Nauczyciele tylko uśmiechali się na nasze wariactwa, przymykali oko na sprośne piosenki (ach ta słynna piosenka "Birth Control"). Na koniec "Time of ourlife" i to uczucie bliskości... Nasz rok jest jednym z najwspanialszych jakie kiedykolwiek postawiły nogę w naszej szkole... Sami nauczyciele nie mogą się nadziwić... Kocham tych ludzi :****
Dodaj komentarz