Mikia jest w ciąży... z panem Noelem!!!!...
Zaczęło się niewinnie. Szłyśmy za nimi z moim kumpelami, w wystarczającej odległości by nie słyszeli co mówimy. I robiłam sobie jaja, jak to ja go kocham i jak on mnie strasznie kocha, bo się ciągle ogląda. Nawijałam co mi ślina na język przyniosła. No i padło pytanie, czy już mu o ciąży powiedziałam. No to ja w krzyk, że jeszcze nie i dzisiaj muszę to zrobić. I tak doszło do tego, że zanim się zorientowałam co robię, wręczyłam Hannie komórkę i kazałam jej napisać smska o ciąży. Bo ona ułożyła świetny tekst. Wysłałam po wejściu do szkoły. Byłam pewna, że od razu się skapnie iż to ja i będziemy sobie jaja robić. Albo się pokłócimy i rozejdzie się po kościach. A tu szok... zrobiło się z tego coś poważnego, a ja nie miałam zamiaru tego kończyć. Jestem mądrą, sprytną i przedewszystkim okropnie złośliwą dziewczynką i biedny Noel jest zdenerwowany. Bzyknął jakąś laskę podczas Św. Patryka, na tyle samochodu. Byliśmy oboje pijani i ja pamiętam przebłyski, a on nic. Nie dowierzał, ale zdziwił mnie. JAkby nie on. Zmartwiony, podejrzliwy i przede wszystkim... miły? Delikatny? A zarazem zimny... Jedno trzeba przyznać, opanowany, nie zwyzywał mnie od ostatnich dziwek ani nic. Wręcz przeciwnie. W końcu nie wytrzymał, kiedy mu nie chciałam powiedzieć kim jestem i spławiałam tekstami "jak możesz nie pamiętać? bzyknąłeś mnie i nie pamiętasz?". Wtedy się wkurzył, poleciało kilka słówek, ale nadal... nic strasznego. Tym razem to ja się "niby" wkurzyłam i napisałam, że skoro takie ma do tego wszystkie podejście, to już nie jestem pewna, czy chcę by miał cokolwiek do czynienia z tym dzieckiem i że damy sobi sami radę, nie potrzebujemy go. Smsowaliśmy jeszcze trochę, on, że wcale mi nie wierzy i że nie potrafię kłamać, ale co raz mniej pewny siebie. Wtedy się opanował i napisał coś takiego, co mnie powaliło na nogi...
"To be hones i want to be a part of it but i need to know if your tellin da tuth so tell me your name...?"
Żadnych przekleństw! Ostrych słówe! Dziwek i suk! I żadnych skrótów! Przejął się! A właśnie ten sms po polski brzmi mniej więcej tak
"Jeśli mam być szczery, to chcę być częścią tego wszystkiego, ale najpierw muszę wiedzieć czy mówisz prawdę więc podaj mi swoje imię...?" te trzy kropeczki i znak pytania udawadniają, że to on pisał tego smsa, zawsze je tak zakańcza. O ja cie... ale z niego łatwowierny dupek. Ale z drugiej strony, jestem dobrą aktorką a i smski były mądre i dojrzałe. Napisałam mu wcześniej, że jest strasznym dzieciakiem i że żałuje iż w ogóle mu o tym powiedziałam. I tekst który go powalił "byłeś wystarczająco dorosły by się ze mną pieprzyć, ale kiedy przychodzi do bycia ojcem jesteś zwykłym pierdolonym dzieciakiem!". To chyba tak na niego podziałało, że tak spokojnie do mnie odpisał. Potem mu napisałam, że nie wiem czy chcę by taki dziecinny dupek był ojcem mojego dziecka i że dam sobie radę sama. Odpisał, czy mogę my przynajmniej powiedzieć skąd jestem i gdzie w samochodzie się bzykaliśmy, bo może mu to coś przypomni. Odpisałam mu kilka minut temu, po skonsulotwaniu tego z Hanną i czy to jest wiarygodne. Jest, a on i tak jest za głupi by cokolwiek skojarzyć. Jak np. styl smsów i w ogóle... a więc odpisałam
"Falcarragh jedyne co pamiętam z tamego wieczora to to, że bzykałam się z jakimś gościem na tyle samochodu i moje kumpele mówią, że to z tobą. Zadowolony?"
Heh... nie odpisał jeszcze. Napisałam Hannie, że może się skapnął, że to ja, ale gdyby tak było to by już zadzwonił i mnie zjechał. On się poważnie zastanawia czy to możliwe... i teraz planuje smska obrażonej i zranionej nastoletniej matki. "nie wierzysz mi? to w chuj z tobą, teraz widzę, że w ogóle się nie nadajesz na ojca! nawet nie pamiętasz, że mnie bzyknąłeś!". Jak myślicie? Co powinnam mu teraz napisać? Bo on coś nie odpisuje... i jeśli nie odpisze? Dawajcie pomysły godne złośliwych Słowianek! Z Hanną mamy nadzieję, iż będzie to się ciągnęło przez cały tydzień. Może doprowadzę Noela do wrzodów. "Bedę tatusiem!" i będzie miał małego Mc Brida... oj ten pierwszy sms był genialny! Ubaw po pachy... ale z niego naiwny dupek ;)
Ale tak szczerze... to czuje sentyment do tego nieistniejącego dziecka. Gdybym naprawdę była w ciąży, to kochałabym to dziecko strasznie, nawet gdyby ojcem był taki niedojrzały dupek jak Noel. Chodź... przejął się i to bardzo i kiedy mu powiedziałam, że zatrzymuje to dziecko nie upierał się byśmy je usunęli... "Byśmy", hehe, o ja cie... ale mi się śmiać chce...
p.s. a co do kremu to jest świetny! już dawno takich gładkich i miękkich rączek nie miałam ;) chyba mu przy okazji podziękuje i za dziecko i za krem ;) hehe
Dodaj komentarz