mogłabym umrzeć z miłości...
Od pierwszego grudnia chciałam się trzymać z daleka. Poranna gastroskopia przerażała mnie strasznie. Zapewnienia matki, Hanny i nawet Marka, że wszystko będzie wporządku, że to nie boli i że wyniki na pewno będą pozytywne nie poprawiało mi humoru. Ale cóż pojechałam, narkozy odmówiłam bo po cholere mam siedzieć w szpitalu przez 2godziny kiedy mogę wyjść po 10minutach? Lekarz w lekkim zdziwieniu, bo irlandzczycy to kraj histeryków, nie to co ja silna polka. Rachu ciachu i po krzyku. Tutaj, to nie co w polsce. Gastroskopie robi się w szpitalu, po zabiegu wiozą się na łóżku na salę i tam leżysz aż oprzytomniejesz. Mnie zawiózł seksowny pielęgniarz :D mówię wam, chodząca boskość. Dał szklankę wody bo było mi słabo. Podobno norma, w końcu odruchy wymiotne miałam cały czas, ale nie miałam czym wymiotować, organizm sam siebie powoli wykańczał. Łyk wody i do łazienki... teraz już miałam czym :P Nie zdążyłam spowrotem do łóżka i ziuuum... nogi mi się ugieły. Pan chodzące cudo chwycił mnie w pasie i pomógł się położyć. Po 10minutach wszystko było wporzo. Poleżałam, pogadaliśmy o różnych sprawach i pojechałyśmy z mamą zjęść prawdziwe, irlandzie śniadanie które od razu postawiło mnie na nogi :D
Godziny zakupów, praca... ale dopiero wieczórem sprawił, że zasypiałam z szerokim uśmiechem na ustach... Mark odebrał mnie po pracy, tak jak obiecał. Jeździliśmy samochodem po mięście i rozmawialiśmy słuchając Stair way 2heaven i innych piosenek wypalonych na składance wykonanej przez jego samego. Naprawdę bardzo dobrze nam się gadało, jak zawsze, ale przez ostatni tydzień nic nie robiliśmy tylko gadaliśmy, teraz miałam ochotę na coś zupełnie innego.
"Jest jakieś ciche miejsce, gdzie moglibyśmy pojechać?"
Załapał od razu. Pojechaliśmy za miasto, nad jezioro. Gdzieś, gdzie nie byłam nigdy i nawet nie wiedziałam, że takie miejsce istnieje. My... woda... gwiazdy.. Tylko, że mało z tego widziałam. Od razu zaproponowałam tylne siedzenie. Nie, grzeczną dziewczynką nie jestem. Za bardzo się stękniłam za jego dotykiem, za jego ciałem. Po raz pierwszy byliśmy zupełnie sami, w ciepłym miejscu, tylko my, ukryci przed całym światem. I on mnie do niczego nie namawiał, nie zmuszał, niczego nie insynuował. Wręcz przeciwnie, był nie pewny na ile powinien, na ile wypada i czy go źle nie zrozumiem. To ja insunowałam, namawiałam... to ja położyłam mu dłoń na udzie i pozwoliłam by zaszalał. Dziewuchy uwirzcie mi, tak dobrze mi nie było chyba z nikim. Pod względem emocjonalnym i fizycznym. Nie potrafię tego opisać, słów mi brakuje... Heh, ale nie martwcie się, dziewicą nadal jestem i raczej przez jakiś czas zostanę. Nawet jeśli wiem, że jestem gotowa i są chwilę, tak jak wczoraj, że tylko resztkami umysłu się powstrzymywałam (silne są te resztki umysłu, strasznie) to i tak dziewicą przez jakiś czas zostanę. Tak jak sobie obiecałam, przynajmniej 4-6 miesięcy związku, do mojej 17. No i przedewszystkim do póki nie będę na pigułce, bo przez nerwy "ciąża nie ciąża" przechodzić nie chcę. Za dużo się nauczyłam na przykładzie Joanne.
Rodzice świrują. Matka na zakupach cały dzień gadała tylko o Marku i o tym jak to on jest za stary. Wczoraj miało być pół godziny, matka pozwoliła ma na godzine. 11.30to odpowiednia pora dla młodej pannicy. Rozumiem ich, ale z drugiej strony... wykańcza mnie to. To tylko 4lata, dla nich to strasznie dużo. Bo ja mam TE CHOLERNE 16LAT. Nie patrzą na to, że 16 i pół, że wedłóg psychologów mentalnie mam 19. Dla tego nie potrafię sobie znaleść faceta w swoim wieku, dlatego jestem jaka jestem. Matka to wie i rozumie, ale nie mam 19lat... Ja się normalnie w świecie przez nich wykończe...
I przy zmysłach trzyma mnie tylko myśl, że wieczorem się z nim zobaczę. Pojedziemy do kina, potem coś zjęść i będzie piknie :D I prawdopodobnie znowu dłonie będą mi szaleć, będzie prośba o cichy zakamarek, a potem zaparowane szyby. Odcisk dłoni (zabawmy się w Titanic) a potem "M+M = <3" napisane przez niego na szybie... i jak go tu nie kochać?
Dodaj komentarz