my bones n ur bones... ur skin on my skin......
Pojechał... dziwne uczucie we mnie siedzi. Smutek, choć przecież nie ma go tylko od kilkunastu minut... To pewnie świadomość, że nie będę go widzieć do piątku.
Wczorajsza sobota, po raz drugi z rzędu nie taka jaka być powinna. Mikuś stała się nie miła i się głupio obraziła, bo była sama... Z przyjaciółmi, ale bez niego. Dlaczego? Bo on był z przyjaciółmi, ale daaaleko... choć obiecał, że wrócą wcześniej, że się spotkamy, że dostanę całusa na dobranoc... Żałuję, że nie poszłam wczoraj prosto do domu i do łóżka. Za dużo zostało powiedziene z mojej strony, namieszałam lekko próbując mu pokazać swoje myśli. Ale moje myśli to jeden wielki chaos, więc tylko wywołałam mini chaos, gdyż on szybko się zgubił podczas naszej dłuuuugiej rozmowy telefonicznej.
...tak apropo to żeby się z tobą zobaczyć muszę naprawdę się nagimnastykować i ciężko postarać i uwielbiam to robić, bo wtedy mam szanse cię zobaczyć ale ty sobie chyba z tego nie zdajesz sprawy...
Zdaję :( Oboję się musimy nagimnystykować, nastarać.. Jest trudno, ale jakoś nam się udaję. Razem wydaję się to takie łatwe, nawet jeśli naprawdę nie jest.
Zniszczyłam mu wieczór... po cholere? Tylko dlatego, że mój wieczór był spierdolony? Bo Lisa miała atak, Domnick złapał doła, a potem siedziałam pomiędzy parami i czułam się... samotna.
Prawda jest taka, że żyjemy w dwóch światach. Jednym, naszym, gdzie istniejemy tylko my i nie liczy się nic i nikt... i w świecie w którym jestem ja, school girl; i on, student i jego koledzy studenci. Nic na to nie poradzę ani ja, ani on nic zrobić nie może.. Wiedziałam, że tak będzie, to co się dziwię? Czemu taka dziwna czasem jestem :/ Żałuję tych kilka drinków, mojego gniewu. Żałuję, że w ogóle co kolwiek do niego powiedziałam na ten temat.
I niby wszystko już jest dobrze i mam się już nie przejmować, bo to było wczoraj, to był inny sen, a dziś zaczął się nowy. I całował dokładnie tak samo jak całował w piątek. Tulił i patrzył w oczy i nie chciał iść... Usiadł na łóżku, a ja go objęłam w pasie od tyłu wtulając się w jego ciepłe, umięśnione plecy. Pocałowałam między łopatkami (ma tam największe łaskotki xD)
"proszę cię... nie idź.."
Nie poszedł... Dopiero telefon od Adriana 10minut potem przypomniał nam, że on czeka na niego od 15minut, z waliską na mrozie. Paniczne szukanie jego koszulki, kurtki (rzuconej gdzieś w kąt). Pocałunek na dowidzenia... za krótki, gdyż on nigdy nie jest dość długi. Brakuje mi go... już mi go kurna brakuje...
Dodaj komentarz