nite of luv n tragedy...
Możę zacznę od piątkowego wieczoru... Są chwile w których wyklinam siebie, po co wtedy tam jechałam.. po co mi to było... Jednak dostałam to czego chciałam, tylko nie czuję szczęścia... Opowieść czas zacząć...
Byłam przez jakiś czas sama... Lee się spóźniał, Keara, była Oisina a moja dobra kumpela, też się spóźniała. Zaczęłam iść przed siebie. Z kim los złączył nasze drogi? Z Oisinem i paczką. Powiatanie i zmieszane uśmiechy. Ois najpierw udawał, że mnie nie widzi, gadając z pewną panienką. Spojrzał na mnie i wiedziałam, że coś pcha mu się na usta. Lecz owa pannica szybko go odciągnęła ode mnie. Tara nigdy mnie nie lubiła, pewnie skakała do nieba kiedy się dowiedziała, że mnie rzucił. Mathew pomógł mi odnaleść Lee i obiecał, że pogada z Oisinem... Chyba wszyscy widzieli, że przydałaby się nam rozmowa.
Pocałunek na przywitanie z Lee. Hug z Shanem. Co teraz?
"Załatwiłem alco tak jak prosiliście... teraz trzeba odnaleść Oisina i resztę"
Eh.. Można i tak spróbować. Może Ois będzie się zachowywał normalnie? Może Lee miał racje.. Odnaleźliśmy ich, udawałam, że nic się nie stało. Udawał zimnego, próbowaliśmy nie zwracać na siebie uwagę. Rozmawialiśmy z wszystkimi, ale nie ze sobą. Długo tak nie wytrzymaliśmy, w pewnym momencie za nim się zorientowaliśmy dyskutowaliśmy tylko my. Oboje od początku tej dyskusji wiedzieliśmy, że tylko my się zrozumiemy. Niestety nadal łączy nas więcej niż podejżewaliśmy... zawsze będzie nas łączyć... Przeraziło go to.. Do tego Lee ramie wokół mojej tali nie pomagało. Lee też czuł się niezręcznie... Nie wiedział jak się zachowywać w okół Ois... W końcu to jego przyjaciel... A tu stoi on, z jego byłą... Poszliśmy kupić coś do wymieszania z wódką, ja Lee i Shane. Ois z daleka zaczął na migi zadawać mi pytania. Więc spowrotem do bycia skończonym chamem... Trójkącik z Shanem i Lee? Wróciłam do sklepu, oczy zaczęły mi się szklić... Lee to zauważył. "Zignoruj... jest zazdrosny". Lecz robiło się co raz gorzej... "Pogadam z nim." Nie pozwoliłam mu... wiedziałam, jak to się skończy... Ois go prowokował, poprzez ranienie mnie. Poszliśmy się napić. W to samo miejsce w którym byliśmy ostatnio, Ja, Ois, Lee, Shane i Pauric.. W którym mnie i Ois poniosło.. Gdzie spędziliśmy wspaniały wieczór... w tydzień przed zerwaniem.
De ja vu... Znowu byliśmy tylko ja, Lee, Ois, Shane i jakiś inny gościu. Wiedziałam, że będę musiała się napić. Ois walił jakieś teksty, udawałam, że nie słyszę. Śmiałam się, żartowałam. Też jestem dobrą aktorką... tak jak ty udawałeś, że mnie kochasz. Ja mogę udawać, że jesteś dla mnie nikim... że już od dawna nie kocham ciebie. Wstał i powiedział, że idzie. Kilka kroków, obrót... cofnął się. Wszyscy spojrzeli po sobie zdziwieni. Idzie czy nie? Przysunęłam się do Lee i wtuliłam się w niego. Chciałam go pocałować "Nie przy nim...". Wkurwiłam się, ale nie chciałam by Ois zauważył, że jestem zła na Lee. Ois spojrzał na mnie. Jakby ode mnie zależało czy pójdzie czy zostanie. To spojrzenie mnie przeraziło... Ta nagła zmiana. To... ciepło w oczach. To coś.. "Idziesz czy nie?!". Zniknęło... poszedł. Odsunęłam się od Lee. "Nie gniewaj się". Gniewałam się. Próbował całować po szyji, ale się odsunęłam. Zaczął lekko kąsąć ucho... niesprawiedliwa zagrywka. Wiedział, że uwielbiam kiedy tak robi... Poddałam się, nawet jeśli nadal miałam mu to za złe.. To, że przy Ois nie zachowywał się jak mój chłopak tylko... nie wiem co. Powiedziałam mu to... Przepraszał... tłumaczył się. Rozumiem go.. Ale prawda jest taka, że Lee zawsze jest taki wporządku w stosunku do niego.. a Ois.. cóż, ostatnio nie traktował go jak przyjaciela.
Wieczór był na swój sposób szalony. Bo przy Lee i Shanie nie potrafię się nie śmiać. Lecz w sercu była drzazga która nie chciała wyjść. Głupia byłam myśląc, że Ois już nie kocham... Spacerując z przystanku do domu, napisałam do niego smsa... Odpisał od razu. Przepraszał... Mówił, że nie chciał.. że żałuje... że nienawidzi się za każde słowo... Pogodziliśmy się. Jeden kamyczek poruszył całą lawinę pytań... Nagle ten czas który był bez niego, kiedy nie chciałam wiedzieć co robił... Ta czysta karta, zapełniła się informacjami... Jedna dziewczyna... na jeden wieczór. Lekka zazdrość... Zaczęłam rozumieć co on czuł, kiedy słyszał o co raz to innym... O swoim przyjacielu. Ból nie do określenia. Rozmowy intymne... Wrócił do mojego życia.. Powinnam być szczęśliwa, prawda? Tego chciałam... Jednak wczorajszy dzień był przepełniony melancholią... Nagle wróciły wszystkie myśli, uczucia, które odsuwałam... Których nie było, bo i on dla mnie nie był. Przygniotło mnie to... Mam ochotę schować głowę pod poduszkę, jak struś głowę w piasek... niestety wiem, że to nie podziała. Tylko czas tu pomoże..
Ale jeśli nadal kochasz Ois, nie powinniście chodzić na wspólne imprezy... właśnie dlatego, ze powinnaś o nim zapomnieć. A nie zapomnisz, widząc co co sobotę. Chcesz go widywać, ale wiesz, że nie wychodzi Ci to na dobre... Sama musisz dojść do stosownych wniosków... ;) 3m się ;*
Dodaj komentarz