no i się schrzaniło...
Może i tylko na krótko, ale dzień przecierpiany. Nie wiem co się stało, nadal nie rozumiem, ale już odpuściłam...
Cały wczorajszy wierzór był dziwny. Sms co dwie godziny... dwie godziny to dużo jak na nas. Baaardzo dużo. Zimne, krótkie smsy. Do tego na bebo zostawił mi komenta i serducho, ale za nim przeczytałam usunąl. Unikał odpowiedzi dlaczego. Rozmowa do 1nad ranem...
To nic, nic ważnego...
Gdyby nie nic, to by tak nie przeżywał. Podejżewam, iż to dlatego, że gadałam z Jasonem na bebo. Dzisiaj oznajmił, że nie jest to nic czym powinnam się martwić ani nic co powinno w jaki kolwiek sposób wpływać na nasz związek. Tia... łatwo mówić. Jak się nie wie co się dzieje, to się martwi. Wpadam w paranoje... Jutro rok razem, a mnie w głowie nagle "tia... no to masz babo placek. Rok razem i na roku się skończyło". PARANOJA! Obiecał, że sam sobie z tym szybko poradzi, że to jakaś głupota i, że za dużo myśli. Kiedy dotarłam do domu prawie płakałam... Nienawidzę, kiedy nie wiem co się dzieje. Control freak ze mnie straszny.
Położyłam się spać.
Po przebudzeniu, czekały na mnie dwa przesłodkie smsy. Od tamtej pory już norma. Żeby tak zostało.
W sobote kolacja i kino...Choć tak naprawdę, to nie mogę się doczekać jutra...Tych kilku minut przed snem, długiego pocałunku i tego ciepłego uczucia które sprawia, że ledwo potrafię powstrzymać łzy...Dopiero wtedy czuję, jak naprawdę strasznie tęskniłam...
Dodaj komentarz