"nobody dies a virgin, life screws us all..."-prawda,...
Przecież już sami wiecie, że u mikii albo cały dzień jest nudno, albo wszystko się dzieje na raz. A więc na matmie weszłam do klasy spóźniona jak zawsze a tu Forester (drugi nauczyciel od matmy, fajny ale surowy facet, uczy tych najmniej inteligentnych na naszym roku). Mina surowa. Wiedziałam o co chodzi. Wczoraj na matmie, Burne jak zwykle dawał nam notatki, a Sibhain wzięła Conora kome i wysłała smsa do Chrissego(tego z którym siedze na wych.), bo myślała, że on w domu jest. A on siedział na matmie u Forestera z włąnczoną komórką. Dostał smsa, Forester(tak apropo to mąż mafii) zabrał mu komórkę (takie są zasady w szkole) i zobaczył od kogo wiadomość. Od Conora, który od pierwszego roku ma z nim na pieńku. Heh... no i Forester wszedł do nas do klasy wczoraj i zabrał Conora na pogawędke. A dzisiaj znowu się pojawił, no więc pomyślałam, że to w sprawie Siobhain, że ktoś się wygadał. WIęc wyobraźcie sobie, jaki przeżyłam szok, kiedy rozejrzał się po klasie, wystawił rękę i jak Hilter wskazał po koleji na nas: Debbie, na zewnątrz, Maria, Charmain, Yvonne... Michaela... Catriona... i... Fiona. Wyszłyśmy w szoku, normalnie jak na ścięcie. Facet jak się wkurzy to ma taki głos, że włosy stają. Więc wyszłyśmy przestraszone, wszyscy się na nas gapili, co się dzieje. Forester został jeszcze w klasie, zamknął drzwi od klasy. A my jedna przez drugą zaczęłyśmy się pytać "co się dzieje? po cholere nas wyciągnął?". Po chwili wyszła z klasy Siobhain, ale z takim opuźnieniem... nie nikt na nią nie mógł nakablować. No i wyszedł w końcu Forrester, my podenerwowane po napięcie w powietrzu było czuć jakby prąd raził nas wszystkie. I ten walnął tekst "Conor twierdzi, że jedna z was używała jego komy by wysłać smsa do Christophera, która to?" Siobhain od razu powiedziała, że to ona. Inna dziewka nic by nie powiedziała, ale ona jest na prawdę wporządku. Przyznała się, bo wiedziała, że żadna z nas na nią nie nakabluje, a nie chciała także nas wciągać w kłopoty. Biedna... tak ją zjechał, że się mało nie popłakała kiedy wróciła do klasy. A mną ciągle telepało, normalnie się tak nie denerwuje, żaden belfer mnie nie rusza. Ale on jedyny, jego spojrzenie potrafi być na prawdę miłe... ale kiedy się wkurzy, to gorsze od kary śmierci. Biedna Siobhain, na prawdę mi jej szkoda...
Dodaj komentarz