o nie... chyba poroniłam =]
Dochodzę do wniosku, że ten pomysł wcale nie był taki genialny. Gandzia zniszyła całą zabawę, ale ma trochę racji... zresztą, to wszystko zaszło za daleko. Zrobiło się za poważnie. On na serio się przejął i w kurwił. Tak kochani, puściły mu nerwy. Bawiło mnie to strasznie, dopóki Gandzia mi nie uświadomiła, że jeśli on się dowie, że to ja, to on i jego kumple będą głęboko przekonani, że jestem głupia zakochana dziewuszka która za wszelką cenę chce zwrócić na siebie uwagę. Chodź Hanna twierdzi, że on jest za głupi by się skapnąć, że to ja. No bo kiedy my ostatnio gadaliśmy? On nie ma zielonego pojęcia, że ja potrafię tak grać, że jestem taka okropna kłamczucha i, że potrafię go aż tak długo wodzić za nos.
Nom... ale na czym to ja skończyłam w poprzedniej notce... a już wiem. Więc, po opisanym smsie, napisałam mu, żeby zapomniał o tej rozmowie, bo z niego jest dzieciak i nie wiem jak mogłam bzyknąć takiego chuja jak on, musiałam być naprawdę zalana i, że z z dzieckiem sama sobie dam radę. No to wtedy mu nerwy puściły, użył tylu oryginalnych wyzwisk i w ogóle, talent chłopak ma. "kobieto ty masz niepokolei w głowie!", albo moje ulubione, poprostu cacużko "u r a mental tormentated bitch"-czegoś takiego jeszcze nigdy nie słyszałam. I, że jak on mi ma niby wierzyć, skoro ja mu nawet nie napisze jak mam na imię? Nadal, sms trzymał się ładu i składu i widać, że na serio się zmartwił, że to może być prawda. Swoją drogą... gdybym była nim też bym się zmartwiła, bo ja mam talent do męczenia ludzi. To mu odpisałam, że mam na imię Lisa, i że nie przeszkadzało mu to, że jestem-jak wyżej wymienioną- suką kiedy mnie bzykał. Heh... to na serio zaszło za daleko. To on do mnie... co on do mnie napisał? A, że nie zna żadnej Lisy i pamiętałby gdyby mnie bzyknął. Itd. itd. To mu odpisałam, żeby zapomniał o tej rozmowie, bo ta cała rozmowa to wielki błąd, z dzieckiem dam sobie sama rade skoro on nawet nie pamięta, że mnie bzyknął. I koniec. Nie odpisywał długo. Teraz pisząc tą notkę byłam pewna, że mój sms był ostatni. A tu niespodzianka. Przed sekundką mi odpisał. Długo mu to zajeło... prawie, że ponad godzine. Już mnie to znudziło... Odpisał (zdenerwowany, ale nie ostry, raczej... spanikowany)
"should nev start dis conversation wil u shut up i don no who ya r lisa i no fuckin heaps of lisa's! so t b honest wot else my expect t do only tnk ya's bulshitn"
"Nigdy nie powinnaś jej zaczynać! Przymkniesz się wreszcie nie mam zielonego pojęcia kim jesteś Lisa! Nie znam żadnych Lis"-to akurat napisane w bardziej skomplikowany, Noel'owski sposób- " A więc, co ty oczekujesz, że zrobię? zresztą myślę, że robisz mnie w konia".
I dobrze myśli. Piękna się znudziła i doszła do wniosku, iż on nigdy nie dojdzie kim ja jestem. Głęboko jest przekonany, że to jakaś Lisa z falcarragh(czyt. Filcara) i niech se myśli. Widać, że się łamie, gdybym wpadła na jakiś idealny pomysł to go bym pewnie przekonała, ale nie chce mi się już. Niech się męczy "a co jeśli...?". A może on prawiczek jest i dlatego taki przekonany jest, że jeszcze zachował swoją cnotę? Cóż, wiem jedno, święty to on nie jest ;) Dziękuje wam za te komenty pod zdjęciami, i ten komentarz, że on dla mnie jest za brzydki... wiele mi pomógł, naprawdę. Znajdę sobie kogoś, kto jest wystarczająco dla mnie śliczny. Zmuszona jestem na lookanie na jego zdjątko za każdym razem kiedy wchodzę na bloga i szczerze... też nie wiem co ja w nim widziałam. Ciałko ma niezłe, ale twarz... nic nadzwyczajnego. I usta... jakieś takie... krzywe? Pozdro 4all
Post Scriptum: umieścić pijanego Noela? ojca Helgi? mojej małej dziewczynki... chlip, aż mi się łezka w oczku zakręciła... bo Helga... ja poroniłam!
Byłoby mi Noela szkoda, gdybym osuadała jeszcze jakieś ludzkie uczucia.
Od początku pan Cz. mi się nie podobał, a ty twierdziłas, że jest piękny. I co? Obcych ludzi się słucha,a własnej beste freund nie? Ładnie to tak?
Dodaj komentarz