obym się tylko teraz, nie zakochała...
Do sali od H.Ecu. weszłam spokojnie, trochę wkurzona na Gemmę. Ale to nie ważne. Weszłam do klasy i miałam do wyboru, usiąść w pierwszej ławce z Keviną, albo w drugiej z Alanem. Usiadłam z Keviną. Dlaczego? Siobhain jakoś dziwnie się na mnie spojrzała, a potem na Alana i jak już opowiadałam Gandzi, ostatnio coś dziwnego się dzieje. Usłyszałam ułamek rozmowy między nią i Debbie "Alan wtedy.... szmer... a Michaela..." i ja w tym momencie się zapytałam, "a ja co?" i ta zamiast coś zmyślić powiedziała "sory, przejęzyczyłam się, chciałam powiedzieć Maria". Jasne, ale obie wlepiały we mnie oczka, strasznie podekscytowane. Ale to olałam. Tylko, że tego samego dnia, kiedy stałam pod byłą salą od w-f, wraz z Hanną, Alan stał oparty o zamknięty sklepik i gadał z .... Noelem! A musicie wiedzieć, że on ostatnio się rzadko z nimi gdzie kolwiek pokazuje. Ale to nie bylo najdziwniejsze, dziwne było to, że najpierw Alan coś nawijał i Noel na mnie lookał, potem Noel coś nawił i Alan na mnie lookał, a potem oboje coś nawijali i na mnie lookali. Więc postanowiłam, że nie będe wlewać oliwy do ognia i usiądę obok Keviny. Może sobie coś wymyśliłam, a może to ja jemu się podobam i Siobhain się skapnęła i dlatego powiedziała o tym jego byłej (bo Debbie ciąglę męczą wyrzuty sumienia i próbuje mu kogoś znaleść), ale ja nie chcę by cała szkoła trąbiła, że się w nim bujnęłam. Plotek mam już powyżej uszu. A pozory narazie trzeba zachować.
Wracając do tematu, siedziałam obok Keviny, ale oddaliłam się od mojego stolika, opierając się plecami o stolik Alana i podpierając nogi o stolik przedemną. Wszelkie notatki pisałam na kolanie. Chciałam choć troszeczkę się przybliżyć do Alana. Spojrzałam na niego i szeptem zapytałam "rozdała już zadania?" bo dzisiaj dostaliśmy nasze Task'i, czyli co będziemu musieli ugotować na egzaminie praktycznym. On na to "nie i zabroniła nam gadać pamiętasz?" ja na to "i nasz Alan się tym przejmuje?" "szczerze, to za gadanie z tobą..." i nie dokończył, bo babka nas zjechała. Dzisiaj miała być kompletna cisza... heh, szkoda, że nie dokończył ='( Kontynując moją niekończącą się opowieść, mój bidulek był chory. Nie miał humoru na dzienne wygłupy, więc w klasie na serio było cicho. Bawił się moim warkoczem (kłosem, wielbionym przez wszystkich od rana) i na serio, nie mógł się na niczym skupić. Trochę udawał, ale trochę też coś było nie tak. Po losowaniu naszych Tasków, powiedział babce po raz kolejny, że na serio źle się czuje. Ta, trochę mu nie ufajac, powiedziała by usiadł pod oknem, czyli zaraz obok mnie. Kevina była w łazience już od 5minut, i nie miała zamiaru powrócić do klasy, przez następne 10, więc ja sobie trochę z Alankiem pogadałam. "Na serio tak źle się czujesz?" tylko machnął głową i wziął łyka wody, wyglądał okropnie. "Na szczęście od tego się nie umiera" próbowałam go rozweselić, on, resztkami nie kończącego się poczucia humoru "nigdy nie wiadomo, może już jutro będziesz kupowała czarne ciuchy", spojrzałam na niego najcieplejszym wzrokiem na jaki mnie stać, i zaskakując samą siebie powiedziałam "płakalabym gdybyś umarł", na serio!! Ja tak powiedziałam! JA! On na to "nie płakałabyś, nikt stąd by za mną nie płakał" powiedział smutno, ale próbując dodać do tego odrobinę humoru. Miałam ochotę podejść i go przytulić, wyszeptać, iż z moich łez, moglo by się uzbierać całe jezioro ale... sami znacie na to odpowiedź. Kevina wróciła do klasy, pacnęła go w głowe trochę niedowierzając, że na serio jest chory. Ale ja go już widziałam udającego, teraz na serio, nie był sobą. Kolory zaczęły mu wracać po tej zimnej wodzie i powietrzu z okna. Kevina do niego, mazgrząc coś w zeszycie powiedziała "ur luv sick, aren't ya?" czyli, chorujesz z miłości, co nie? Uśmiechnął się "a żebyś wiedziała". "Oj zagoi się, zapomnisz o niej." Może mi się zdawało, ale w tym momencie spojrzał na mnie. Przez palce opatulające jego policzki. Pewnie jak zwykle, coś obie ubzdórałam.
Na matmie nie mogłam usiedzieć w miejscu. Miałam ochotę, pod pretekstem pójścia do kibla, pójść pogadać z Alankiem, bo on zamiast iść na matme, postanowił usiąść na głównym korytarzu. Babka gdy zobaczyła w jakim jest stanie, nawet nie protestowała. Kiedyś... kiedyś nie ruszałabym się z klasy, tylko dlatego, że nie chciałam przegapić Noela wracającego z nowej sali gimnastycznej. Teraz wisiało mi to. Po za tym, zazwyczaj nie wychodzę do łazienki podczas matmy, bo na to nie ma czasu. Jest to lekcja podczas której nie da się siedzieć i rozmyślać "a co gdyby tak teraz pójść do kibla i podmalować usta..." bo on nawija non stop i to bardzo interesujący sposób. Ale ja nie mogłam się skupić nawet na jego przemowie. Podniosłam rękę kiedy kazał nam zrobić zadanie na tablicy i poszłam do łazienki. On tylko machnął głową, przecież taka uczennica jak ja nie idzie zapalić. Poszłam i udając także przed Alanem, że idę do kibla, spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam. Machnął główką i odpowiedział uśmiechem. No to się go zapytałam "ty to jesteś chory, czy udajesz?" on na to "po trochu z każdego" "czyli nie umrzesz? bo ja już myślałam o ślicznej czarnej sukience którą widziałam ostatno w Internationale..." On tylko się roześmiał. Poprawiłam mu humorek. W tym momencie usłyszałam pisk i spojrzałam w lewą stronę. Marion do mnie machała "kope lat!". Cholera, gdyby to nie była matma, tylko kolejny Irlandzki, znowu poszłabym na wagary. No i zaczęłyśmy gadać, zaraz doleciała do nas Kelly. Nie ćwiczyły na w-f i łaziły sobie po szkole. I Kelly patrzy na Alana "a temu pięknisiowi co znowu?" i poszła z nim gadać. My z Marion pokładałyśmy się ze śmiechu, a potem poszłyśmy do nich. Kelly wciskała mu kit, że umie prowadzić i ma samochód. Uwierzył jej! I ona zaoferowała, że go weźmie do domu. Bo to już ostatnia lekcja była i ostatnie 10minut. Alan chwycił za torbę i poszedł w kierunku drzwi ale spojrzał na mnie "Kelly... dlaczego one tak na mnie dziwnie patrzą!" zaczęłam się śmiać "Alan, ona by was obu zabiła w jej niewidzialnym samochodzie!". Pogadaliśmy razem trochę i zmuszona zostałam by wrócić do klasy. Bo Burne może by nie zauważył, że mnie nie ma. Ale Chris albo Sean, którzy doskonale wiedziali kto tam siedzi, krzykneli by "gdzieś ty była tak długo!". Zawsze tak robią, show of'y jedne! Heh... obym się tylko teraz nie zakochała...
Dodaj komentarz