porcelanowa laleczka znowu połyka łzy......
Odchodzi... Niby słucha, niby jest po drugiej stronie kabla... niby mu zależy... nie, jemu zależy... kiedyś powiedział, ze mnie kocha... ja jego też... to dlaczego? Dlaczego mi to robi? Dlaczego robi to mnie i swojej byłej dziewczynie? Rodzicom, przyjaciołom... mnie... Nie rozmawialiśmy z moim skarbem od dawna... tylko strzałki, znak, że jeszcze żyje, że jeszcze nie jest tak tragicznie, skoro ma kredyt. Znak, że nie jest na ulicy... Połykałam łzy, rozmawiając z nim... Znaki na ekranie wciąż mi się rozmywają... ciągle rozmawiamy, ale ta rozmowa prowadzi do nikąd... Bo ja wiem, że mu nie pomogę. Jest po drugiej stronie szyby, przez którą nikt nie potrafi się przebić. On wie... że to źle, żę to nie tak... że tak nie powinien, tak nie można... Ale nie potrafi skończyć... Spada... on ciagle spada, a ja nie mogę mu pomóc... nie potrafie... Mam nadzieję, że mnie matka nie zobaczy w tym stanie... Wiem co powie. Pamiętam co mówiła, gdy płakałam ostatnim razem... Nie, on taki nie jest... ona go nie zna. To wspaniały chłopak... i pewnie tego i tak nie przeczyta. Miałam nadzieje i ciągle je mam, że kiedyś się spotkamy. Spojrze mu w te zielone oczy i mocno przytule. Kiedyś wierzyłam... że może los nas złąnczył, może byliśmy sobie przeznaczeni. Że może to moja druga połówka jabłka, ta na kiedyś, na poważnie, na zawsze. Że to ten, który zrozumiem, iż jest tym, kiedy nadejdzie czas, po wielu nie udanych związkach. A może przyjaciel... taki na zawsze. Co potrafi słuchać i pocieszać... Kiedyś mi madelle powiedziała, że kiedy dojdzie do punktu w którym on znajduje się teraz, powinnam zakończyć tą znajomość. Ale jaki to ma sens? Od przyjaciół nie odwraca się dlatego, że biorą... dlatego, że na haju się pocieli i wylądowali w szpitalu... dlatego, że ciągle biorą i nie wiedzą jak przestać... dlatego, że on bierze... tydzień bez drugów, a potem znowu przychodzi ból... i kolejna dawka... Już nie płaczę... ale zaraz znowu będę... bo jest mi źle... Dlaczego ja jestem szczęśliwa? Dlaczego dla mie świat jest taki piękny? A dlaniego nigdy nie był... nigdy tak pięknie jak dla mnie... nigdy nie widział czerwieni i pomarańczy na niebie, a szczęścia doświadczył krótko trwale. Był przy mnie, kiedy potrzebowałam go najbardziej... Kiedy bolały słowa Noela, innych ludzi... kiedy było mi źle... i ja przy nim byłam kiedy mnie potrzebował. Zawsze i o każdej porze... Zawsze dla niego... teraz też jestem... i boję się, że go stracę. Tak strasznie, panicznie się boję... Może jest nadzieja... w jego byłej... zerwali ze sobą, bo on nie chciał już dłużej jej ranić. Dałam mu kolejną radę, która może go uratuje... może ruszy to koło, może wreszcie podniesie się na nogi... Ja go kocham... tak strasznie go kocham i boję się... że przyjdzie czas, gdy będę kochać... ciało pod zimnym jak lód nagrobkiem...
Dodaj komentarz