Środa popielcowa
"Z prochu powstałeś i w proch się obrucisz".
Za to co się dzisiaj w kościele działo, w piekle cała nasa klasa będzie się wypalać do końca naszych dni. Jako najlepiej wychowana i inteligentna klasa na naszym roku (ta jasne) i w ogóle, niby tacy świetni jesteśmy, zostaliśmy posadzeni w pierwszych ławkach naprzeciwko ołtarza. Nie no, tak nie można. Zawsze siadają tam piąto klasiści, ale nie. Na naszą klasę zostawili nam dwie malutkie ławeczki (im dalej w tył, tym są szersze) więc siedzieliśmy w takim ścisku, że ruszyć się nie dało. Ci szczęściarze chichotali kiedy nas obserwowali, jak siadamy i ten strach w naszych oczach... był na pewno widoczny. Nom i tak sobie siedzimy, po cichu, jak to w kościele, kiedy przychodi kolej na Chrisa by przeczytał jednen z Listów do Korytian(czy któryś z tych listów), bo go wrobiłyśmy dzisiaj podczas religii. Żadna z nas nie chciała czytać, więc powiedziałyśmy, że on pewnie by chciał, zamiast dziewczyny i chłopaka, pójdzie dwóch chłopaków bo jemu nawet makijaż nie potrzebny (Seana słowa =p) no i tak Chris, który uwielbia kiedy wszyscy się na niego gapią, zaczął czytać. A ja szepnęłam do Fiony "tak niewyraźnie gada, że przydałyby się napisy pod spodem, to jakiś nowy język czy jak?", Sean który siedział przedmną pochwycił i powiedział "To Walshowy język dla świętoszków" i całe dwie ławki, moja i jego przed nami, telepała się od śmiechu, ale oczywiście, w kościele nie można, więc nic nie było słuchać, tylko my wyglądaliśmy jakgdybyśmy padaczki dostali. I w ogóle, nie wiedzieliśmy kiedy już klękać, a kiedy jeszcze nie, kiedy wstawać(był moment, że wszyscy stali a my siedzieliśmy) i w ogóle obciach na całego. No ale przynajmniej śmiesznie było. Potem jak wszyscy wracali z komuni mijali mnie(wylądowałam na końcu ławki po komuni, z samego środka!!!) i zauważyłam(już wczęśniej, kiedy ksiądz palcem umoczonym w olejku i popiele mazał nam krzyż na czole), że Noela nie ma. Dziwne... bardzo dziwne... nom i najpierw minął mnie Dunal i się jakoś tak dziwnie na mnie spojrzał, potem Oven to samo, i tak reszta. Noel nadal coś im o mnie gada, bo oni tak ciągle. I wiecie co się okazało po mszy? Noel robił za prefekta!!! Jeden z nich się rozchorował i brakowało im jednej osoby która by pilnowała pożadku w kościele, to Paddy zaproponował Noela. Jego? ale miałam polewkę po mszy =P Z chrisa też sobie robiliśmy jaja, gapił się cały czas na Catrione która wystawiała mu język. Zakochani świata poza sobą nie widzą...
ppppp.s. mam prośbę, czy każda osoba która czyta mojego blogaska, mogłaby zostawić po sobie malusieński ślad? uśmieszek nawet, chciałabym wiedzieć ile z was czyta irytujące skrobanie pióra mikii...
Dodaj komentarz