sny, tym razem nie o nim...
Śniłam dziś po raz kolejny. I pierwszy raz od dawna, nie był on o Noelie. A sen wyglądał o tak (nie pytajcie się, jakim cudem je pamiętam, bo sama nie wiem... chyba to przez to, że nie pozwalam temu przyjemnemu uczuciu odejść, trzymam go jak najdłużej się da)
Byłam na lotnisku, wszystko jak to w snach było porąbane. Szedł za mną Alan i zadawał głupie pytania, w stylu dlaczego pani zajmuje tyle miejsc itp. Bo ja zajmowałam komuś pięć krzeseł. Ja sarkastycznie odpowiadałam, aż w końcu odwróciłam się i powiedziałam "po co się o to wszystko pytasz Alan?". On się spiął, bo nie spodziewał się, że się skapnę, że to on. Potem kilka razy obok mnie przechodził z torbami, jak gdybyśmy się nie znali. W końcu kiedy obojętnym wzrokiem patrzyłam na wielkie okno, ukucnął obok mnie, tak by mógł mi spojrzeć w oczy i się przywitał. Już nie pamiętam co mówiliśmy, o czymś długo rozmawialiśmy. Tak nieśmiale, bojąc się okazać co na prawdę czujemy. Potem siedzieliśmy razem, nie wiem czy ciągle na lotnisku, czy już w samolocie. Obejmował mnie czule ramieniem, a ja się wtulałam w jego ciepłe i potężne ciało i czułam się taka bezpieczna, było nam razem tak dobrze. On zanurzał się w moich włosach tak, że czułam powiewy jego ciepłego oddechu. Cieszyłam się, że podczas startowaniu będzie ze mną, bo wiedziałam, że będzie bolało(zawsze mnie bolą uszy podczas startowania). I choć było mi trochę smutno, że nie leci ze mną na Ibizę, tylko rozstaniemy się w Glasgow, w którym przesiądę się do innego samoloty, a on tam zostanie, to byłam szczęśliwa. Czule słożył pocałunek na moich złotych włosach, a ja się poczułam... jak mała dziewczynka która nie musi się o nic martwić. On był przy mnie, obejmował mnie władczym ramieniem i wiedziałam, że od teraz wszystko będzie dobrze. Było mi tak dobrze... już dawno się tak dobrze nie czułam. Chciałabym by mogło być tak naprawdę... A w szkole echo tego snu, cały dzień mnie męczyło i żałowałam, że tak jak Noel rano(o tym potem) nie pożerał mnie wzrokiem. Chciałabym by on był tym, który się stara o moje spojrzenie... heh. A podczas H.Ecu nie mieliśmy czasu na spojrzenia, na uśmiechu lub pogawędkę, bo mieliśmy próbne z H.Ecu.
Wiecie czego ja się obawiam, że ja się zakocham i się okażę, że on do mnie nic nie czuje. Boję się odrzucenia, boję się tego tak strasznie... tak okropnie, że boję się zakochać, w kim kolwiek...
Dodaj komentarz