Sweet Cherry...
...nie jesteś dla mnie tymianek ni róża, ani też czuła pod miesiącem chwila... lecz ciemny wiatr... lecz biały mróz...
Nie kochać... potraficie?
Nie czuć, potraficie?
Nie myśleć, potraficie?
Bo ja nie... nie kiedy nazywa mnie Sweet Cherry.. nie kiedy piszemy o obiecanych pocałunkach....
Przymykam oczy... myślę realnie. Trzeźwo... próbuje. Przez lekką czerwoną i słodką mgiełke zauroczenia. I zadziwienie mnie obezwładnia. Już dawno tak mi nie zależało... Już dawno tak mnie nikt nie obchodził. Niech myśli co chce. Nie wyjdzie? Jebać go, najwyżej nie jest mnie wart. Lecz kiedy widzę blondynkę o długich lokach, w obcisłej czarnej sukience, na wysokich czarnych szpilkach z odważnym makijażem, przychodzi mi jedno do głowy... "ta dwudziestolatka mogłaby być jego dziewczyną...". I ta cała pewność siebie idzie w bok. Bo już tak bardzo nie pragnęłam duszy i serca. Tak naprawdę... Wiem, że jeśli się postaram to mi przejdzie. To uczucie spłonie i się spopieli, tak samo szybko jak wybuchło.
Tylko pytanie brzmi... ile można?
Ktoś próbuje się we mnie nie zakochać... życzę szczęścia. Wierze, że mu się uda...
A życie? Przyjemnie płynie... naprawde dobrze. Uśmiech nie znika z ust. Bo mogłoby być gorzej prawda?
...jest skwar... co ciała kochanków spopiela... jest śmierć co oczy kochanków rozszerza... jest taka śmierć... o to na rośnych polanach wesela, z kości słoniowej unosi się wieża, czysta jak skwar, gładka jak śmierć...
Dodaj komentarz