sweet dreams...
Wywrzeszczałam i wypiszczałam za wszystkie czasy. NIe ma to jak gigantyczne wesołe miasteczko i kofany tatuś trzymający za rączkę kiedy wchodzicie do parku dinozarów. Bosh, jak ja się bałam! Rodzinny wypad, tego mi było trzeba. Teraz tulę do policzka szarego zająca (pluszaka) wygranego przez mojego braciaka, dla mnie oczywiście :] Już zazdroszcze pannie która mi go ukradnie :P
I oczewiście, na kogo wpadłam po zejści z karuzeli? Pierwsze kroki, rozmazany obraz, wirujący świat i nagły stop... Jakby ktoś pociągnął za rączkę od hamluca w pociągu. Stop, wielkie oczy (pewnie wyglądające na pijane) jego spojrzenie, uśmiech którego nigdy nie potrafił powstrzymać. Uśmiech taki dla mnie, a taki dla czegoś za mną. Jak zawsze. Oj jak dobrze ja cię znam, panie chamsko przystojny debilowaty ch.... Oj moja przesłodka czekoladko, po której chce mi się rzygać.Wiecie jak to jest, kiedy po odkochaniu się, zaczynacie się zastanawiać co wy w nim widziałyście? W ten sposób zapominamy. Mówimy sobie, przecież on brzydki, głupi, mnie nie warty! I nagle wszystko co w nim kochałyście, nie rozumiecie jak mogłyście kochać. Cóż, ja przez to przeszłam i tak stojąc kilka kroków przed wielkim panem Mc Bridem, wiedziałam co w nim kochałam. Kochałam go za tą chamską urodę, za ten pewny siebie uśmiech, za te ciemne oczy, za ten sposób z jakim się nosił (jeśli samego siebie da się nosić :P). Tylko do cholery, jakim cudem nie przeszkadzały mi te pryszcze? Facet jak facet, starzeje się, więc i rośnie (bosh, czy da się przerosnąć drzewo?), dojrzewa jak wino. On też odrobinkę się zmienił, ale tylko na zewnątrz. We wnątrz to ciągle ten debil którego kochała naiwna, mała dziewczynka. Odszedł kilka kroków od Chrisa (oczywiście z komórką w ręku), odwrócił się (ode mnie, bo on przecież mnie nie zauważył), a kiedy ja, olewając go i ten jego wielki akt "wisi mi wszystko i wszyscy" przeszłam obok, uśmiechnął się. Tak jak za dawnych czasów. Sam do siebie. Uśmiech którego nigdy nie potrafił powstrzymać. Oj, nie którze rzeczy się nigdy nie zmieniają.
Kolejna rzecz która mnie zadziwiła tego wieczoru, to to, jak świetną pamięć mają dzieci. Nawet na tak wielkim wesołym miasteczku, jasne było, że jeszcze wpadne na Chrisa, jego starszą siostrę, jej faceta, ich młodszą siostrę i (niestety) Noela. I nagle słyszę głośny śmiech dziecka i jakaś dziewczynka woła "Michaela" i ja się odwracam, a ten mały brzdąc do mnie macha łapkami. "Hello princess". Odmachanie i puszczenie oczka do tego cudownego cukiereczka. Obyś moja droga nie odziedziczyła chamstwa po bracie ciotecznym. Obyś zawsze została taką niewinną, słodką dziewczyną. Keep dreamin pet, tak sama sobie powiem. Skąd ten brzdąc mnie pamięta, nie wiem, kiedyś razem się bawiłyśmy na placu zabaw obok hotelu, kiedyś na plaży. Świat jest mały, a dzieci cudowne. Nie wiem jak można ich nie kochać :] Idę ucałować mojego małego brzdąca (lat 9 i 8miesięcy), niech śpi słodko. I wy wszyscy też. Dobranoc moi drodzy :]
Słoneczniku (przecudowny nick, taki słoneczny,, :]) oczywiście, że się nie pogniewam jeśli dodasz mnie do linków. Ja sama muszę znaleść chwilę i zrobić porządek z moim blogiem. Tylko kiedy ja tą chwilę znajdę? :* 4all
Dodaj komentarz