to się nazywa pech...
Powiem wam jedno, szczęścia to ja nie mam. Przynajmniej nie w tym miesiącu. Na Patryka miały być imprezy, igraszki, alkohol i szaleństwo. Mark ma wolną chałupe, a my tygryski wiemy co to znaczy ;) Cóż... Mikuś ma okres. Gdyby już działał według pigułek kończył by mi się już wczoraj. Że jeszcze tak nie jest, zaczął mi się wczoraj. Więc żadnych tam zabaw poważniejszych nie było w umowie. No ale to jeszcze tam można przeżyć. Dwa tygodnie rozłąki, ale co tam, jak się kocha to się poczeka. Tylko, że drugi dzień okresu, czyli dzisiaj, to była czysta tragedia. Cały dzień był tragedią. Słabo mi było, mdliło mnie cały dzień i w ogóle wszystko bolało. Na przeciwbólowych od rana, ale nie ma mowy o łóżku! Letterkenny i parada i drobne zakupy z rodziną, które tak naprwdę miałam w d.... Chciałam już tylko wracać do domu. Mieliśmy imprezować, nie imprezowaliśmy. Głównie dlatego, że ja cierpiąca. Wieczór spędziliśmy u mnie. Zrobiło się gorąco i poszło źle... Jestem beznadziejna tyle wam powiem. Nie potrafię zaspokoić własnego chłopaka... Nie podziałało, zrobiło się chłodno i sztywno. Po raz kolejny, moja wina. Odsunęłam się od niego, próbując powstrzymać łzy. Zagryzając wargę, wkurzając się jeszcze bardziej na siebie za te łzy, za te przewrażliwienie, za to, że mi nigdy nie wychodzi... Chciałam dobrze, wyszło tragicznie... Może po prostu jestem chodzący antytalent? Bo czy to naprawdę, można wytłumaczyć brakiem doświadczenia? A nawet jeśli, to w tym momencie wkrada się w myśli "ze starszymi pewnie było mu lepiej.." i nie ważne, że powiedział, że z innymi mu nigdy nie było lepiej, że nigdy nie był tak szczęśliwy.
Źle mi... A fakt, że nie przytulił i nie powiedział, nie martw się i nie pocałował tylko pogorszył sprawę. Bo zaczęłam się trząść, potem kiedy już wtuliłam się w jego plecy, kiedy siedział na brzegu łóżka (udając) czytając wiersz napisany na plakacie narysowanym przezemnie. Winił siebie, choć niepowinien... Żadne z nas nic nie powiedziało. Teraz żałuje, że milczałam... Tymbardziej zbiera mi się na łzy...
Heh...
Dodaj komentarz