zapach papryki i cynamonu...
Nie będę już fcukować, bo na prawdę jebie mnie to, że kocham nie tego, co trzeba. Nie, kocham to za mocne słowo. Czuję miętę (albo bazylie, bo mięta oznacza miłość) do Aarona. Nie jestem już tamtą małą dziewczynką, która myślała, że kocha, co raz to innego chłopaka. Nie jestem już tą dziewczynką, która ślepo się zakochała w Noelie. Może nie pozwalam sobie, stracić głowy? Tak całkowicie i stu procentowo? Wolę zostać przy zdrowych zmysłach i tylko czuć zapach zielonego liścia, rozcieranego pomiędzy dłońmi. Nie popełniać głupich błędów, nie narzucać się. Nie okazywać tego, że na widok jego szaro-niebieskich oczu, czuję pojedynczego motylka, który zastanawia się nad wyrwaniem z pępka. Początek żywota motylków? Może… Zależy czy sobie pozwolę na kolejną hodowlę. Ostatnia zakończyła się tragedią, zamrożeniem ich wszystkich… zamrożeniem serca.
Wiem, wiele razy mi odbijało, Alan i wielu innych… Bosh ilu ich już było? Nie przeczę, że i tym razem może to być po prostu fascynacja. Nie przeczę, bo wiem doskonale, że to jeszcze nie jest coś głębokiego. Od co, taki mały motylek. Jeden, ale jakiś taki inny… Poważny, dojrzały. Z tym facetem mogłabym być. Tym razem na poważnie. Nie jest to powiedzenie „każda jego dziewczyna jest brzydka, bo ja przecież byłabym najpiękniejsza”. Tym razem, nie chodzi tu o inne. Pewnie wiele innych też by do niego pasowało. I tak naprawdę nie wiem, czemu myślę, że z nim byłabym szczęśliwa. Nie myślę, ja wolę to czuć. Przy nim, po raz pierwszy czuję się tak jak czuje. Bezpieczna, doceniana… i co najdziwniejsze, nie musiał mnie podrywać w żaden sposób, bym to poczuła. Nie tak jak Alan, który puszcza do mnie oczka, uśmiecha się i zabawia tekstami. To jest Alan, bad boy, nie pasowalibyśmy jednak do siebie.
Na razie poznaję Aarona. Co raz bardziej. Poznaję wersję „bez Niki’ową”, czyli Aaron bez swojego najlepszego przyjaciela. Podoba mi się ta wersja. Podoba mi się cholernie. I nie jest to tylko oparte na mijaniu się w pracy i w szkole, na krótkich rozmowach 3minutowych, kiedy oboje mamy przerwę. Jest to oparte na kilku długich rozmowach. Ja zawsze pijąca wtedy Bacardiego z Colą lub 7up’em, on jakieś piwo. Wczoraj, rozluźniłam się do granic możliwości. Po pracy oczywiście. Corina wyjeżdża na studia, tak samo Imer i Orla. Moje najlepsze kumpele z pracy. Chłopaki postawili mi drinka (vodka + cola, nie to samo co polska vodka, ale i to dobre). Dziewczyny ryczały z Shoną w kiblu (ta to ma problemy… dlatego cieszę się, że jestem optymistką, przynajmniej nie grozi mi depresja dlatego, że mój były chodzi z największą dziwką w mieście). Ja prowadziłam ciekawe rozmowy z chłopakami. Potem z dziewczynami siadłyśmy przy barze, ja, Imer i ORLA. Imer szczotkowała zęby, CAŁA IMER. Ojciec przyjechał i o dziwo, postawił mi drinka (bacardi z 7upem) i poszedł posiedzieć z chłopakami. Aaron przyłączył się do mnie i do Imer, on także trafił do mojej menowej gablotki, robiąc minę a la prawdziwy ŚWIR. I zadziwiający mnie fakt. Wszystko w nim uwielbiam. Ruairi ma triki nerwowe (ciągle musi coś robić łapami, nie umie usiedzieć na miejscu), to mnie czasem doprowadza do szału. Za to Aaron… u niego ciągły ruch rąk jest wywołany nagłym przypływem chęci zagrania na gitarze. Normalnie jest spokojny, żadnych zaskakujących ruchów. Wczoraj za to chodził i wybijał w skomplikowany i szybki sposób rytm jakiejś piosenki. Kolejna rzecz którą w nim uwielbiam… to, że żyje muzyką. Potem, mijając mnie robił to także po to, żeby mnie wkurzyć. Ja nie potrafię tak szybko i rytmicznie! On tylko się uśmiechał, nie… nie jak Adam. Kiedyś wydawało mi się, że tak samo jak on… Ale w jego uśmiechu jest coś więcej niż zaczepka i przyjaźń… jest coś, czego nie potrafię rozszyfrować. Pociąga mnie też fakt, że on nie jest mój. Dobrzy kumple, szturchnięcie na pożegnanie by zaakcentować „c ya” i przyłączyć się tym do krzyków „jeszcze nie idź!”. Ściskanie dziewczyn i łzy w oczach. Wsiadanie do samochodu, nieobecność umysłowa kiedy ojciec coś do mnie mówi. Tylko wspomnienie dotykanie jego łańcuszka na jego szyi. Zdjął go… dla mnie. Coś, czego z Adamem obiecali nigdy już nie robić (łańcuszki zostają kradzione przez dziewczyny i wracają po tygodniu). Coś było w tej rozmowie sam na sam, co mnie poruszyło. Nie… to nie ten facet, którego podrywa się tekstem „za lekcje gitary zapłacę ci w naturze”. Jemu to nie imponuje, to lekki żart, bez podtekstów. Zastanawiam się, czy by go naprawdę nie poprosić o lekcje gitary… kiedyś :] Po lekcjach gitary w szkole, żeby nie zrobić z siebie skończonej idiotki. Kiedy opieram się o jego ramię i oglądam wraz z nim zdjęcia w komie Imer, nie czuję napięcia… może to źle odbierze? Jest luz… i chęć zdjęcia okularów. Tamtego wieczoru, za długo nosił soczewki… oppse daisy! Moje biedaczysko… Heh… Uczucie we mnie, jest inne niż do jakiegokolwiek faceta wcześniej. Nie zależy mi na szybkim shiftnięciu, lizaniu się jak brutalnie mówi madelle. Zależy mi na nim. Nawet, jeśli musiałabym zostać tylko jego przyjaciółką… Hanna powtarza „go for it”, zapytaj się go najpierw czy mu się podobasz, potem czy cię shiftnie. Ja chcę czegoś więcej… Wtedy, kiedy była tutaj Nata, miałam ochotę na chłopaka, który byłam pewna, że nie powie nie. Nie znałam go wtedy… nie znałam go wcale. Gentelmen, który na pewno da ci swoją kurtkę, który nie myśli o dziewczynach tylko jak o obiektach do lizania. Dlatego, nie miał ich tak wielu… Ja chcę czegoś więcej… nie chcę zabawy… chcę jego… i przede wszystkim jego duszę :] Heh… Wylałam chyba już z siebie wszystko co czuję.
A jutro książka od francuskiego, przez rok pieszczona jego rękoma. I nie trzeba będzie wyrzucić w błoto 2dych. O ile potem oddam ją Joshowi (najmłodszemu Rodgersowi), mogę ją sobie wziąć. O ile znowu jej nie zostawi na łóżku (szczęściara… na jego pościeli…). I wiem, że to głupie, ale czuję jakby wszystko działało tak, by między nami coś było. Jakbyśmy byli sobie przeznaczeni… Do cholery, nawet Lidka mnie lubi… I w żartach, po % się śmieje, że mnie by zaakceptowała jako synową. Ona nie akceptuje żadnej dziewczyny, jeśli jest ona dziewczyną jednego z jej synów… Myślę, że kiedyś… kiedyś może coś być.
Pozostaje jedna nadzieja, mylę się, że Ruairi coś do mnie ma. Mylę się i myli się wiele osób. Tym mnie pociesza Hanna. Do póki nie powie nic wprost, nie przejmuj się. Masz czas… Mam… i nie przejmuje się niczym. Jestem szczęśliwa.
BE HAPPY! - i jak idiotka uśmiecham się do jego miny na zdjęciu...
ale co ja tam będę mowic..przeciez sama znasz ich , i wiesz który byłby lepszy...zatem działaj i jeszcze raz działaj z A..;)Powodzenia i czekam z niecierpliwością na nastepne notki...aaa..i dawaj duzooooo zdjęc bo ja uwielbiam;)***
Po pierwsze: PRZEPRASZAM. Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Rzeczywiście mogłaś mnei źle zrozumeieć. A teraz nawet bym tak nei zażartowała. To mogło być... no, niezbyt miłe. A teraz cię wiecej rozumiem. Z doświadczenia :P
Po drugie: jak żyje muzyką, to dobrze. Zaczynam ci zazdroscić :P ale może mi brat przywiezie gitarę, jak wróci z Lublina, to sie wezmę za ćwiczenie.
Po trzecie: Murem stoję za Mojżeszem.
Po czwarte: Szczęścia życze. Nie tylko z nim :D
Dodaj komentarz