bitch fight
Dni mi jakoś tak przepływają przez palcę, nawet nie wiem kiedy już się kończą. Dzisiaj na angliku dostaliśmy zadanie by napisać wypracowanie na temat "Life is good"(życie jest piękne). Treść do wolna, oby była jak kolwiek związana z tytułem. Moje wypracowanie jest o pięknej dziewczynie, której matka umarła na raka, gdy miała 6lat. Prześladowana w szkole, bita, poniżana, za swoje piękno. Za to, że faceci się za nią oglądają. Opisuje ona swoją historie, nauczycielce od angielskiego, jedynej bratniej duszy, która kazała im napisać wypracowanie "Life is good". Tego samego dnia, kiedy pisała to wypracowanie, miała zamiar popełnić samobójstwo, ale na koniec znalazła zdjęcie swojej matki i doszła do wniosku, że może jednak warto żyć... że może jednak... życie jest piękne... ;) Na trzy strony A4 powinien być zadowolny ;)
A w szkółce, nawet ciekawie. Cały dzień oczywiście, żyłam tym wypacowaniem bo wiedziałam co dokładnie napisać. Tak mnie natchnęło, że starałam się by nie zapomnieć. I w ogóle, usiedzieć na miejscu cały dzień nie mogłam. I wiecie co? Przegapiłam bójkę suk. Moja kumpela z klasy, Lisa biła się z Paulą (młodszą siostrą Amandy, dwie dziwki, należało jej się), tak ją stłukła, że dziewczyna cała w błocie ledwo się docząłgała do szkoły. I ja to przegapiłam! Nie no tragedia. Ale potem na Science, nie mogłam usiedzieć i poszłam do kibelka. I przechodzę obok Noela klasy, która czekała na swojego belfra od Chemii. I Noelowi coś się nie spodobało i się rzucił na gościa przed nim. Normalnie siłą go Oven od tego gościa odciągał. Noel jest na serio silny... już raz widziałam jak się bił, uwierzcie mi, istny diabeł. A ja stałam z oczami jak spodki, Michelle do mnie "cholera, będą się lali, jak nie dzisiaj to jutro!". Nie no znowu... to już nudne. Brutenport przeciwko Luchaniur, ile można... już rok temu podali sobie ręce i się pogodzili. I znowu zaczną się chece z chodzeniem tylko po jednej stronie ulicy podczas lunchu(w moim przypadku po stronie chłopaków Brutenportu, bo z tamtąd jest większość moich kumpli z klasy, albo z okolic.) Cóż, muszę przyznać, Noel jest cholernie pociągający kiedy mu się tak oczka świecą. Istny szatan. Choć największe muskuły ma Alan, ostatnio mi pokazywał, szczęka mi opadła. I rzucił palenie! Dla piłki nożnej, Gorman powiedział, że rzuca albo wylatuje z drużyny. Tak samo Duffy, dlatego od niego nie śmierdziało petami, kiedy na niego dzisiaj wpadłam... ładnie pachniał...
W piątek dzień bez mudurka, ciekawie będzie. ;) Zobaczymy w co się mikia ubierze, zobaczymy...
p.s. zdjątka wyśle jutro, Asiu podaj mi swojego e-maila.