• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Good Girls Don't

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
25 26 27 28 29 30 01
02 03 04 05 06 07 08
09 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30 31 01 02 03 04 05

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Styczeń 2009
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004

Archiwum maj 2005


< 1 2 3 >

param pam pam, Mikia głośno śmieje się......

Skrzynke MSN mam zawaloną, już nie nadążam jej czyścić, faceci z tej randki piszą jak powaleni... Napisał do mnie jeden francuz, 25lat, ale co tam i tak się nigdy nie spotkamy, a podciągnąć francuski by się przydało. Właśnie zagadał na Msn, zobaczymy co z tego będzie.

DZisiaj odbył się wcześniejszy dzień dziecka, rodzice wrócili z zakupów i wręczyli mi prezent. W ślicznej czarnej torebce prezentowej, perfumy które nałogowo ciągle wącham... Już ja się nimi jutro wypsikam do szkoły, a jak! Chciałam Lacoste Różowe, ale mama mówi, że po wcześniejszych zakupach dla mnie już nie było ją stać na nie, i zresztą nie podobał się jej ten zapach (pewnie to był główny powód... zresztą, teraz wydatki na umeblowanie nowego domu). Nie ważne, ile kosztowały (też dużo, jak to perfumy). A więc są do perfumiki Morgana pt. Love. Pachnął tak słodko, tak kobieco, tak lekko i tak pięknie!!! Do tego śliczny zielony pasek (może założę go do tej mini która tak z utesknięniem czeka na piątek 17nastego?) i cień do powiek Elisabeth Arden, odcień którego szukałam wszędzie! Od wieków! Nie powtarzalny, nie do opisania, odcień brzoskwini który tak wygląda tak pięknie, niewinnie i delikatnie na moich powiekach. Jak płatki brzoskwiniowej róży! Cóż za śliczne prezenty...

Wczoraj w tym miejscu było zdjęcie Alana... z przed roku, nie wyraźne, czarno białe. Zdjęcie które się tu już nie pojawi, bo wygląda na nim... jak nie Alan. A ja chcę, żebyście go poznały jako tego, mojego... pięknego. Kiedyś znajdzie się tu jego zdjęcie, obiecuje. Zresztą, nie chcę byście go oceniały... Bo ja wiem, że on nie jest doskonały i za to go kocham... O ja cie, przecież ja go nie kocham, czemu ja to słowo rzucam tak na prawo i lewo. Podoba mi się i tyle.

Jutro szkoła, po co to, na co to, po co to, tak? Na jeden dzień? I w czwartek znowu wolne? Po cholere? Jutro będę musiała prasować mundurek, tylko po to, by go ostatni raz założyć w tym roku. Bezsens. Ale co u nas w szkole ma sens? Totalny bezsens... i tyle ;)

Słucham sobie teraz "Talkin to you" Jacoba Sveistrup'a, szkoda tylko, że to teledysk i muszę słuchać podłąnczona do neta. Ma może ktoś samą piosenką? Nie teledysk? Jak tak to słać na mikia2@op.pl Nie mam Kaazy a matula zabroniła mi ją instalować bo wraz z plikami na Kaazie idą wirusy... Jakby ktoś miał to ploseeeee, przyślijscie mi tą piosenkę, zakochałam się w niej totalkie, kompletnie i bez końca! (Jak zawsze zresztą).

Moje włosy padły ofiarą fryzjera, znanego jako "To wielkie oślepiające coś na niebie". I znowu będą pytania u kogo byłam, i kiedy sobie włosy wybieliłam, i jakie one śliczne. Oczywiście, nikt nie będzie wierzył, że mi przez 5dni aż tak pojaśniały od upalnego słońca. Nie... w numer z pasemkami też nie wierzyły. Trudno... Przynajmniej nic płacić nie musiałam, a włoski są jak przenicze, jasne złoto. "I właśnie o to chodzi..."

Tak z innej beczki, Daniela nie zobaczę już... dłuuuugo! Mają już wakacje, juuuupi. A w szkole tylko my i 5klasiści, chciałoby się powiedzieć nuuudy. Tylko, że nud nie będzie. W szczególności, że coś czuję, że jeśli będę w sali z męskimi 5klasistami podczas egzaminu (tak często robią podczas egzaminów) to będzie tam jeden z tych debili. Co ja w Danielu widziałam? O przepraszam zapomniałam, tak jak Char padłam ofiarą wirusa ślepoty. Ale już się wyleczyłyśmy ;)  Nie pozwólcie by i was dopadła, patrzcie na świat przez kolorowe okulary!!!!

I tak w ogóle jestem w świetnym humorku, chodź przez ostatnie 5dni nie wykułam nawet 1/4 tego co planowałam wykuć... dlatego komputerek zostanie wyłąnczony przez od czwartku aż do... nie wiem kiedy. Końca egzaminów. Po jutrze, zniknę na te kilkanaście dnie. I tak pewnie nikt nie będzie tęsknił za paplaniną jakieś powalonęj panienki, która nic poza facetami nie widzi... Całuje wszystkich tych którzy mnie lubią i pozdrawiam wszystkich tych, którzy najchętniej przyłożyliby mi kijem w łeb i zakopali żywcem. Ich pozdrawiam najserdeczniej, =* Całuje wszystkich w czółko (jak to mawia nasza madelle, Neila, lub moja myszka).

31 maja 2005   Komentarze (4)

Kastracja zarośli, przyjaciela głównego...

Nie ma to jak wypuścić rodziców z domu, poświęcić się i zostać z braciakem w domu. Jestem przekochaną córunią, mogłam zrobić awanturę i powiedzieć, że też chcę iść na imprezę pożegnalną Adama(jednej z kucharzy) w hotelu. Ale jakoś mi się nie chciało nigdzie iść. Błąd! Moich rodziców z domu nie można wypuszczać. No już napewno ojca! A jak już, to nie pozwolić mu pić! O to opowieść mojej mamy, co sie działo wczoraj:

Po kilku piwach, tatko zaczał szaleć (jak zawszze). Przychodzi do niego Niki, także po kilku piwach i się pyta, kiedy ja przyjdę na imprezę i czy w ogólę się wybieram. Bo chłopaki się nastawili na kilka "bliższych" tańców ze mną. Ojciec załapał tylko, że chcieli ze mną zatańczyć, a matula była tak dobra i nie tłumaczyła mu już podtekstów. A co on powiedział? No co ten cholernik powiedział? Ja nie przyjdę bo ŚPIĘ!!!!!!! JA NIE SPAŁAM DO 3!!!! Ja Babysittowałam!!!! Co za obciach... Śpie! Już ja mu dałam po łbie, i sam mi dumny o tym rano powiedział! Cóż... żeby to koniec był... Katie się wyrwała

Katie:Ale ona woli wyżych Niki... i starszych!
Corina: no jasne, naprzykład tego jej chłopaka! - idiotki się znowu zalały
Pan Wielki Groźny Ojciec: jaki kurwa chłopak?!!!
Corina: Ten, no, Mc Bride!!!
Pan Wielki Groźny Ojciec: Jaki kurwa Mc Bride??!!!

Oczywiście posługiwał się tłumaczem. Nagadały mu jakichś pierdół, że mnie ostatnio z nim widziały, i w ogóle... Co za suki! Kochane, ale ludu, mój ojciec mało zawału nie dostał! I jak to Pan Wielki Groźny Ojciec, obiecał, delikatnie mówiąć, ze go wykastruje, a mniej delikatnie, żemu jaja pourywa i usmaży na girllu, czy może najpierw usmaży a potem pourywa... Już nie pamiętał (tak tak, sam mi mówił). Potem wypił jeszcze więcej i już ledwo co pamięta (np. to jak znowu zdjął z siebie koszulę i wjechał na wózku z jedzeniem na salę). Właśnie, przeprowadziliśmy ciekawą rozmowę rano. Po tym jak odespał kaca(nie, kacem to nie było, ojciec żadko kiedy na kasa) przyszedł do mnie do pokoju, usiadł na łóżku (w momencie kiedy siedziałam i czytałam książkę i płakałam bo to był taki wzruszający moment) i zaczął, tą strasznie ciekawą rozmowę

Pan Już Nie Taki Groźny Ojciec:jak tam twój chłopak?
Niewinna Córeczka: Przecież nie mam chłopaka.
P.J.N.T.G.O.:Masz masz, jak ma na imię?
N.C.: Nie mam. (Próbująca czytać książkę)
P.J.N.T.G.O. Czekaj czekaj, on się nazywa... Mc Bride.
N.C.:Kto ci tak powiedział?

Wiecie, spodziewałam się tego samego tekstu co zawsze, Jak tam Malcolm, Brian czy jakiś tam Heniek czy Ziutek.

J.N.T.G.O.: twoje koleżanki z pracy. Ile on ma lat?
N.C.: Jest na 5roku. Nie jest moim chłopakiem.
J.N.T.G.O.: Za stary dla ciebie... - on by chciał pewnie bym się umawiała z dzieciakami które jeszcze nie wiedzą co to seks.
(N.C. chciała powiedzieć, że z młodszymi też próbowała, ale ugryzła się w język, zamiast tego powiedziała:)
N.C.: To skończony dupek. On by pewnie coś tam chciał, ale chcieć to on sobie może wiele.
J.N.T.G.O.: To dobrze. Już współczuje twojemu chłopakowi... 

A co ja takiego powiedziałam? Mówi, że mój chłopak ze mna nie wytrzyma psychicznie. Wszystko dlatego, że kiedyś powiedziałam iż obiad to on(mój mąż)sobie sam będzie robił, i już napewno śniadania mu Irlandzkiego nie będę podawać! 

****

Upał straszny, aż dziw! Przecież to IRlandia! Więc Mikia ruszając na poszukiwanie prezentu urodzinowego dla Ash, ubrała obcisłą bluzeczkę na ramiączkach (cholernie obcisłą) i sportowe biodrówki 3/4 nike. I tak było mi cholernie gorąco. Idę sobie, sącze Milkshake'a miętowego (Dzięki ci Bogu! mało się nie roztopiłam) i jedzie sobie śliczna bryczka. Białe cudo. Ten upał spowolnił myślenie, szłam rozmarzona i myślałam o plaży, przystojnych facetach w bokserkach... Lookam nie przytomnie na kierowcę w tym cudzie jadącego w moją stronę. Ja cie... Jakie on miał oczy, jaki usmiech na gębie! Jeszcze nigdy nie widziałam Benniego tak zachwyconego... Napalonego. A ja miałam na sobie tylko obcisłą bluzeczkę, oddłonięty brzuszek i nózki od kolana w dół. Nic wielkiego, ale wiecie... w mundurku atutów nie widać. Samochód załadowany, Donal, Owen i ktoś jeszcze na tylnych siedzeniach. Ale żaden nie miał takiej miny jak on. Bosh, już dawno żaden facet tak na mnie nie spojrzał. Normalnie takiego Szczezozębu dostał, że myślałam iż mu te biały zęby(kolejny co nałogowo wybiela) wyjdą i zatańczą kankana na idealnie białej masce samochodu. Idę sobie dalej ulicą, zadowolona z siebie, jedzie samochodzik, skądś go znam... To Duffego nowy! Wiem, bo Duffy zagwizdał przez otwarte okno, i dostał od Noela łokciem. Ten się uśmiechnął (już dawno stracił kontrolę nad swoim szczezozębem), ale zgrywał twardziela i wpatrywał się w komórkę. A Duffy co? Zatrzymał się samochodem na środku ulicy, i Damian jadący z naprzeciwka też się zatrzymał. Dopiero wtedy skojarzyłam, że jest pora lunchu! Sean siedział u Damiana na przednim samochodzie, gdy mnie zauważył to odrazu się zerwał i próbując nie okazywać tego za bardzo, machał na Noela, że sobie idę spacerkiem. Bawiłam się słomką i spojrzałam na Seana. Uśmiechnął się zawadiacko i sobie poszłam. Noela nie potraktowałam spojrzeniem. Seanowi jednak ładnie w khaki, ale niktn ie pobije Benniego... Kurwa, na serio go shiftne dla tego samochodu!!! Szkoda tylko, że Alana nie spotkałam... heh. Ale już w środę ;)

Spotkałam Char z dziewczynami, ale zaraz potem gdzieś mi zniknęły, co po wczorajszym humorku jeszcze bardziej mnie zdołowało... Ale potem, po spotkanku samochodowym z "Dawcami Organów" jak mówi mój tatulek, Char mnie dorwała. Olała swoje kumpele i stałyśmy i gadałyśmy. One poszły do kosmetycznego (Emma nie za bardzo mnie trawi, kiedyś na serio mnie nienawidziła, ). Opowiedziałam Char o mojej rozmowie z ojcem. "Jak Noela spotkam to mu powiem!". Hehe, gosciu już nie żyje. Gdybym była nim, to bym się bała. Już nie mogę się doczekać dyscko, plan jest taki, że gwałcimy wszystko co się rusza i jest płci męskiej, a potem obliczamy która sziftnęła więcej chłopaków. Tak robią faceci (nawet jeśli sie do tego nie przyznają). Tak... Ruszamy na łowy! Hehe. Idę lepiej się kuć =*

30 maja 2005   Komentarze (4)

czasem tak bywa... że jest źle, że czasem...

Źle mi jakoś... rodzice na imprezie, braciak już śpi, a na gg nikogo... Akurat teraz kiedy potrzebuje by z kimś pogadać. Samotność... to boli. Heh... uświadomiłam sobie, po raz kolejny, że ja nie mam tutaj nikogo bliskiego. Z Hanną potrafię rozmawiać o wszystkim, tylko nie o mnie. Nie o prawdziwej mnie... o tej mikii której podoba się Alan. Tej mikii która lubi Chrisa, nawet jeśli to debil (czasami). Ona nie do końca mnie rozumie... czuję się opuszczona i samotna... Mam tyle koleżanek, ale nikogo bliskiego... Internet zastępuje mi prawdziwą przyjaciółkę... Nie źle napisałam. Internet pozwala mi rozmawiać z przyjaciółkami które mam w polsce, ale to nie to samo... Kto przytuli kiedy jest źle? Wakacje... jedyny okres kiedy jestem z ludźmi z którymi rozumiem się bez słów...

Teraz jest Adrian... na gg... jak na wołanie o pomoc... on zawsze jest, kiedy go potrzebuje... Jakby wyczuwał moje myśli... nie puszczałam do niego strzałek, niczego nie pisałam... Po prostu się pojawił. Teraz to ja jemu pomagam... co on by bezemnie zrobił? Mam nadzieję, że zrobi wreszcie to o co go proszę od dawna... Wystarczy, że ją poprosi o pomoc, że jej powie, że ją kocha... Ona mu pomoże... tego jestem pewna.

Co do Alana, to macie rację... to zachcianka. To nie miłość. Jego kocha dziewczynka w mojej głowie, siedząca w kąncie pokoju. Takich dziewczynek jest wiele, przychodzą, odchodzą... a nie które okazują się echem mnie. Ta chyba nie jest... a może będzie? Zauroczenie... i tyle. Faza, która pewnie kiedyś minie. A może to cień? Cień tamtej dziewczynki która kochała Noela? Nie... ona wydoroślała, i stała się mną...

Dowartościowywałam się przez ostatnie dwa dni. Na czaterii rozmawiając z róznymi chłopakami. Zostawało wysyłane zdjątko, a faceci miękli... jeden po drugi chciał numer gg, nie dawał mi odejść od komputera. Cholerni wzrokowcy. Jest jeden, z którym może jeszcze w przyszłości pogadam. Jest jeden, który mi się cholernie spodbał (kamerka, też ze mnei cholerny wzrokowca). Fajnie się gadało, ale podczas drugiej rozmowy poczułam, jakbym mu się narzucała. Trudno... skoro tak, to naraska. Oczywiście zaprzeczał, ale zamknęłam okno. Już mu nie zależało by znowu napisać. Mi pewnie też by nie zależało... Jedno jest wiadome, jego strata ;) Ładny był, ale ładnych facetów na tym świecie wiele.

Wykułam dzisiaj trochę historii, ale coś ciężko będzie. Nie wykuje wszystkiego przed egzaminami. Zresztą, gdyby nie rodzice to pewnie wisiałyby mi wyniki. Byle dostać B. Ale nie, mamusia chciałaby A'sy. Nie żeby jakaś presja była, ale wiecie... później pewnie będą komentarze w stylu "mogło być lepiej". Heh... Humorek co raz bardziej się jebie, cieszę się tylko, że Adiemu pomogłam. Zadzwonił do niej... i teraz powinno być lepiej... Kocham was wszystkich, chodź was coraz mniej. Dziękuje, że jesteście ze mną. =*

30 maja 2005   Komentarze (3)

Usta różowe, wlosy jak kłos, tylko ciebie...

Jest gorzej niż myślałam, myślę o nim 24/7. Kiedyś śnie w nocy, budzę się rano, kiedy pada deszcz, kiedy oglądam film o zakochanej parze, kiedy się uczę, kiedy kładę się spać, kiedy śnie w nocy, budzę się rano... Jest dużo gorzej niż myślałam... To trwa już trzy dni... Umalowałam się dla niego, uczesałam się dla niego, ubrałam się dla niego... dla niego zgodziłam się pójść i zrobić zakupy, a nóż go spotkam. Dla niego to wszystko... a jego brak. Za miast jego uśmiechu, uśmiech Benniego, zamiast jego spojrzenia, spojrzenie Owena, zamiast jego Yes Michaela, przywitanie Gbórka... Już ich nie chcę, oni są nie ważni. Ja chcę jego... na stałe, tylko dla siebie... Zaraz idę do pracy, a kąciku umysłu siedzi mała dziewczynka, naiwna i pewnej nadzieji, że może jakiś cudem go dzisiaj jeszcze spotka... w pracy... co jest zupełnie nie możliwe, ale jej to powiedzcie, to ona się chyba zakochała, a nie ja...

 

28 maja 2005   Komentarze (9)

u entered my garden withour any permision......

 

Drugie ciasto już się kończy piec w piekarniku. Po domu roznosi się zapach ciasta, a ja ciągle myślę o nim. Stawiając stopy po zimnych kafelkash, na kuchennej posadzce, próbowalam nie myśleć. Włąnczylam głośno Blue Cafe i zabroniłam sobie myśleć... o nim. Śpiewałam głośno, zagłuszając myśli, chodź od początku wiedziałam, że to nie możliwe. Kolejna faza. "Na Alana". Kiedy to minie? A kiedy znowu wróci? Czy może nie minie, a więc nie będzie musiało wracać? Mam ochotę założyć kurtkę i wyjść. Nie wyjdę, bo wiem, gdzie poniosą mnie moje nogi. Nie postawie stopy na chłodnym chodniku, bo każdy chodnik, prowadzi do niego. Pewnie pracuje... ale po co ja bym tam miała iść? Usiąść, zamówić kawe za 3,50 i wpatrywać się w niego? Sama? Nie... To on ma mnie zdobywać, już o tym zapomniałam... A co jeśli to moje urojenie? Pewnie tak, jak zawsze. Jak kiedyś. Miłość Noela, która istniała tylko w mojej głowie. "On za tobą od początku szalał" tak jak wtedy nie wierzyłam Catrinie, tak i teraz nie wierzę Colmowi i własnemu sercu.

To tak apropo, zdjęcie plaży na Maghary o zachodzie słońca w grudniu... Robione po raz kolejny przez Moi. Pierwszy raz udało mi się uchwycić te śliczne ptaki w ruchu...

Wczoraj byłam na spacerze... w domu zostawiłam komórkę. Ostatnio gdy wzięłam ją na spacer i oglądałam zachód słońca, pod wpływem chwili zrobiłam coś bardzo głupiego. Nie ważne co napisałam i do kogo, ważne, że już nigdy więcej czegoś takiego nie zrobię. Tym razem nie było zachodu słońca, bo niebo było szare. I było pięknie... Powietrze było suche, cisza... cisza przed burzą. Wiatr był spokojny, delikatny. Ziemia błagała o deszcz. Swymi cichymi krzykami, próbowała wywołać łzy smutku, nieba. Lecz ja wiedziałam... wiedziałam, że jeszcze długo zajmie, za nim niebo zacznie płakać. Siadłam na długim molu i patrzyłam na górę, obsadzoną białymi, malutkim domkami, jak diamentami. Na wyspę, gdzieś tam w dali, taką malutką. I na choryzont... Jak pięknie wyglądała woda w zatoce podczas przypływu, przed burzą... taka spokojna, cicha... Obserwowałam kaczki, a potem przeniosłam się na kamienie i oglądałam łabędzie w rogu zatoki... Jakie one są piękne, co roku przylatują w to samo miejsce. Zawsze razem, samiec i samica. Potem postanowiłąm wrócić do domu okrężną drogą. Przez miasto. Stanęłam na mostku, tuż przy zatoce... Odzielający świat natury, od wielkiego parkingu, na którym zresztą żadko kto o tej porze roku parkuje. Podczas festiwalu jest tu wesołe miasteczko, potem cyrk... Teraz było spokojnie. Nie było tam nikogo. Znowu się zamyśliłam, wpatrując się w potok, mały wodospad. W tym miejscu Daniel planował nasze spotkanie. W tym miejscu wyobrażałam sobie, siebie i Alana... Szum wody, lekki powiew wiatru i zapach białych kwiatów na krzakach. I on... jego ciepło, zapach delikatnie kłujących nos perfum, jego duże dłonie i ciało obejmującą mnie... Cała ja i cały on... Oboje dla siebie... Razem. Czy tak kiedyś będzie? Już dawno tak nie myslałam o żadnym facecie... nie pozwalałam sobie marzyć. Bo ścieżka marzeń szybko wkracza na ścieżkę miłości. A ja boję się zakochać... boję się zakochać po raz kolejny, bez wzajemności... Już raz przeszłam przez to piekło, już nigdy więcej...

 

27 maja 2005   Komentarze (9)

Spódnica...

Teraz bardziej składnie. Tamta notka była pisana pod wpływem impulsu i tego czegoś, co czuje do Alana. Teraz bardziej na poważnie, dojrzalej. Ostatnio miałam dużo czasu by poobserwować facetów. Tak... znowu temat facetów. Ale dzisiaj, myśląc o Alanie, palnęłam się w głowę. "Czym ja się przejmuję" pomyślałam, przecież jemu, jak każdemy zależy tylko na moim ciele. Oni jak się chwalą innym kumplom, to na pytanie "niezła była?" nie odpowiadają, tak miałą piękne oczy, mogliśmy pogadać na każdy temat. Odpowiadają, że miała niezły tyłek i inne walory. Albo ich brak, ale za to było za co ją złapać (ach te użyteczne damskie pośladki). Przecież ci wszyscy faceci którym się podobam, w ogóle mnie nie znają, no oprócz Ruairiego. I uwierzcie mi, o tych walorach to wiem z pierwszej ręki. Bo ostatnio kiedy na Irlandzkim siedziałam obok Conora (Debbie, mojej kumpeli chłopaka) a on gadał ze Steven który siedział z Tarą(tą lalą) to obie podnosiłyśmy oczy ku niebu. Gadali o panienkach które shiftnęli przez festiwal. A ta to brzydka była, ale tyłek niezły miała, a ta piersi, a ta nogi. I kilka innych przypadków... My kobiety za bardzo się przejmujemy, im zależy na jednym, a my myśleniem tylko im wszystko utrudniamy. I tak na koniec zostaniemy zapamiętane, jako te łatwe, lub te trudne, z niezłym tyłkiem, nogami lub cyckami. Dlaczego my nie potrafimy tak traktować facetów? Od razu się angażujemy, kiedy oni nie robią tego dla uczucia, tylko, najczęściej, dlatego, że laska ich pociąga i podnieca. Faceci to zwierzę o instynkcie który myśli za nich. I tyle.

Madelle zastanawiała się, kiedy w końcu ktoś spojrzy na jej duszę. Też się nad tym zastanawiam. Oczywiście nad tym, kiedy ktoś spojrzy na moją duszę, bo na Madelle dusze nie da się nie patrzeć, jest za piękna. Komentarze w stylu, "look at dat ass" stały się codziennością. Nie są to komplementy... już nikt mi od dawna nie mówił, że mam piękne oczy... piękną duszę. Że pieknie mówię i piszę. Jestem piękna pod tyloma względami, zewnętrznymi.

Po za tym to jestem szcześliwa, tylko ta chmurka tak nachalnie zasłania moje słońce. Cieszę się jak głupia, bo waga zwariowała i sama zgaduje swoją wagę. Według moich długich i skomplikowanych obliczeń, ważę wciął 63kilogramy, przy 1.79metra, to idealna waga. Lustro chodź nie zwariowało (o dziw, tak często się w nie patrzę i jeszcze nie pękło!) pokazuje płaski brzuszek. Akurat do bikini...

A Alan właśnie skończył prace w Super Value w tamtejszej cafee... lepiej, żebym nie wiedziala bo jeszcze zrobię coś głupiego i tam pójdę... Alan pracuje jako kelner, gustujemy w tym samym fachu ;) I znowu o nim pisze...

***     

Dzieło pt. "Spódnica".

"Spódnica wisi i czeka na ciebie. Czeka, aż jej pani będzie mogła ją na siebie włożyć. Czeka aż będziesz ją podziwiał. I jej dwie przyjaciółki, które przytula, chodź jest taka mała i króciutka. Czeka z wytęsknieniem, aż ją pogładzisz po kieszonkach, tak jak gładzisz ją wzrokiem... To już nie długo, dlatego czeka i się delikatnie gnie, by nie stracić zmysłów... A inne ubrania szepczą po kontach szafy. "Wariatka". One nigdy nie były w miejscu, gdzie światłem są tylko kolorwe lampy, w powietrzu unosi się zapach erotyzmu, alkoholu, papierosów i drogich narkotyków. One nie znają świata, w którym ich ukochana pani, moczy swe zmysły. Bo są rzeczy o których nie wiedzą długie swetry, garsonki i wytarte jeansy. Wie o nich tylko beżowa, zawsze lekko pogięta z utesknięta mini..."

26 maja 2005   Komentarze (8)

this time you'l hav to show me the way...

Jak widzicie, już nawet na bloga nie mam czasu. Teraz do wtorku mamy wolne. Wolne! Ha! Chyba tylko tak to nazwali, by dobrze to wyglądało. Tyle mam kucia, że płakać się chce. Więcej na przymus, niż dobrowolnie. Gorman, facet od anglika, zaszalał i tak jutro pewnie spędze te cholerne 5godzin pisząc kopie próbnego z anglika. Najgorsze jest to, że większość z tego już wcześniej robiliśmy. Heh... Ale mamy esseye napisać jeszcze raz, dokłądnie te same pytania na temat wiersza, jeszcze raz. A przecież w cholere wiadomo, że te pytania nie będą na egzaminie, bo to co jest w próbnym na 100%już nie będzie w J.Cercie!

Wiele się dzieje, ale mnie już to znudziło. Raczej zachowanie Noela. Na początku mnie bawiło, teraz widzę, że to prosty dupek, który po prostu robi dużo szumy wokół siebie. Skończyły mi się już kawały, bo już nawet z Hanną z niego pedzia zrobiłyśmy i na serio, już nie mam jak sobie z niego jaj robić. Znudził mi się kompletnie. Za to Donalowi i Ash lubię dokuczać. Sean(Gbórek) i Alan z Noela sobie jaja robią, a on za każdym razem udaje, że nie widzi.

Heh... Alan... Gdy tylko o nim myślę, serce zalewa fala ciepła. Zerwali ze sobą z Marią. Znaczy się... Nie zerwali. Bo to nie było tak "zrywam z tobą bo...". PRzestali gadać, Maria coraz częściej obrazała się z byle powodu i pewnego dnia, gdy ktoś się jej zapytał czy oni nadal ze sobą Maria odpowiedziała "nie wiem". I proszę... następnego dnia, już było jasne, że oni ze sobą nie chodzą. Zresztą Maria sama powiedziała, że to była tylko faza. Była sama, on jej się spodobał a potem nagle zrobiło się poważnie. Nie ważne... Ważne, że Alan jest wolny. Ważne, że znowu się dzisiaj na mnie ukradkiem wpatrywał. Ale mnie to śmieszyło, bo on dobry jest w tym. Jakbyśmy prowadzili gre, które więcej razy przyłapie to drugie na spojrzeniu, tak by to drugie się nie dowiedziało, że je przyłapałeś. Nadal nie jestem pewna, czy on to robi z nudów czy jak... A potem staliśmy obok siebie w okienku sklepika, ściśnięci jak zawsze, kiedy przy okienku (a raczej oknie) stoi 3chłopów i jedna panienka(czyli ja). I w pewnym momencie Colm, stojący za nami w kolejce, się drze

"ty, Alan, to ty się w Michaeli bujasz, co nie?"

Alan się odwrócił "tak, tylko nikomu nie mów"

Colm na to "no przecież obiecałem! będę milczał jak grób!".

Odwróciłam się. Śmiałam się pod nosem, miło, rozbawiona ich żartem. Alan na mnie spojrzał jakoś tak dziwnie. Uśmiechnęłam się do niego, on mnie kocha... jasne. Nie potraktowałam tego do końca poważnie... Ale teraz sama nie wiem. Za każdym razem kiedy mnie widział, darł się "Yes Michaela", czego nigdy do tąd nie robił. Chyba, że chciał zwrócić na siebie czyjąś uwagę. Albo raz na jakiś czas, kiedy mu odbiło. A dzisiaj za każdym razem. A potem na Artcie, Tara (ta laleczka z którą nawet nawet się dogaduję na irlandzkim) odciągnęła mnie od Adama i reszty, bo podobno musiała się mnie o coś ważnego zapytać. O ile pytanie, kiedy idę na dyscko, i dlaczego nie wcześniej niż przed końcem egzaminów, jest ważne. Powiedziałam jej, że wcześniej nie mogę. Ona na to, dlaczego. To jej powiedziałam, że pracuje. Ona na to, ale czy moi rodzice by mnie puścili. Puścili by, ale mam te wieczory zajęte. Acha... Zapytałam się dlaczego pyta. Ona, że po prostu, chciała wiedzieć... Tak nagle, coś mi tu śmierdzi. Ona się przyjaźni z Alanem, ona, Maeve, Rosin i Danielle. A one ciągle kogoś swatają. Chyba zaczynam miec już paranoje... A moze to dlatego, ze chciałabym by coś między nami było. Ostatnio coraz bardziej. Heh... może dzisiaj były to przypadki bez połąnczenia. Może to ja buduje całość z nicości. Ale Alan nie ciągnął by tego... On doskonale wie, że ze mnie sobie jaj nie można robić. Więc, zabawy ze mną nie ma, bo ja jestem podejżliwa. Nie uwierzę mu tak po prostu, że stracił dla mnie głowę, bo jego kumpel wykrzyczał to w kolejce do sklepiku. To już nie te czasy, nie ta Mikia. To nie zmienia faktu, że on mi się podoba... Strasznie mi się podoba... Tak jak nikt dotąd, od bardzo bardzo dawna...

Wiem jedno, coś się dzieje. I pierwszy raz, beze mnie stawiającej pierwszy krok. Dobrze mi z tym. Od tej pory tak będzie, jeśli on ma jakieś plany, to niech on się męczy, niech on kombinuje. Nie będę niczego ułatwiać, ani utrudniać. To by też tłumaczyło te dokuczanie Noelowi, dokuczanie mnie, bym go zapewniała, że ja do Noela nic nie mam, że to skończony debil. Heh... znowu mi odbija na jego punkcie... Co ten Alan ze mną robi. Przecięż z twarzy nie jest taki cholernie przystojny, a jednak, coś takiego ma co przyciąga... heh...

Gemma kiedyś powiedziała, że nie ma teraz czasu na facetów. Przyznam wam, podczas egzaminów na pewno go miec nie będę. Przez następne 2tygodnie... nie sądze. Teraz czeka mnie 5dni kucia, 2dni godzinnych sesji w szkole, i kolejne 5dni kucia w domu. A potem z powrotem prosto na egzaminy. Uświadomiłam sobie dzisiaj jedno, to już tylko dwa tygodnie i Gbórek, Noel, Paddy, Owen, Donal... oni wszyscy pójdą w cholere (a dokładniej albo pić, albo na studia) i szczerze? Nic nie czuję. Będzie może spokojniej, chodź znając moje życie, pewnie nie.

"A po głowie ciągle chodzisz mi ty... krążysz ściezkami, które jak wszystkie inne prowadzą do Rzymu. Rzymu którym jest moje serce... Obyś tylko nie okazał się zjawą która odejdzie wraz z przebłyskiem świadomości, powrotem rozumu... Zostań w mej głowie na zawsze..." takie cóś napisane przez Mikie vel. czarną różę.

26 maja 2005   Komentarze (4)

kilka słów...

Napisałam długą notke o czwartku, ale gdzieś zniknęła...  Napisałam o łzach w oczach po lekcji H.Ecu... Uzależnienie od narkotyków, jak pomóc takiej osobie? Jedno z 60pytań z pracy domowej. Odpowiedź spisana słowo w słowo z książki była taka naiwna, wyprana z realności. To wszystko tak na prawdę nie jest takie proste... Rozmawiałam z nauczycielką, ona sama nie wie, jaka ta rozmowa dla mnie była ważna. Pytania "a co jeśli? a co by było gdyby". Na koniec powiedziała zrezygnowana "nie wiem, ale trzeba próbować, do skutku...". Udałam, że jestem znudzona odczytywaniem pracy domowej, schowałam głowę między ramionami na stoliku i udałam, że odpoczywam. Tak naprawdę kryłam błyszczące się oczy... I nawet kumple mi nie pomogli. Nawet Alan który próbował mnie rozśmieszyć mówiąc "piło się, to się teraz chce spać, ja też pije i mi zęby wypadają" i pokazał dziurę między zębami, gdzie jeszcze w piątek był jego ząb. Wyrwał go sobie otwierając zębem Bacardiego. Heh... nawet on nie pomógł. Lecz to był czwartek, dzień podczas którego przeszłam przez to piekło i już jest mi lepiej. Bo ja będąc tak daleko już nic nie potrafię zrobić... tylko żyć dalej, tak jak mu obiecałam. A duszą być wraz z nim i wierzyć, że będzie dobrze.

Przedchwilą odbyłam rozmowę przez telefon z dwoma braciakami ciotecznymi z Polski i moją ciocią. Najukochańszą ciocią na świecie, która jest trochę jak moja babcia... Zawsze piekła moje ulubione ciasio i ciasteczka. Ponieważ mieszka na wsi, razem chodziłyśmy na grzyby, robiłyśmy obiad, doiłyśmy i ganiałyśmy krowy... Jak ja kiedyś kochałam tą wieś... i nadal kocham, ale to już nie jest to. Od kąd do niej wprowadził się jej syn z żoną (której szczerze nie trawię), to już nie jest domek Cioci Janki. Nie ma tego starego telewizora, kanapy która przyjemnie trzeszczała, foteli które śmiesznie się bujały w tył, obruza który pachniał tak jakoś... kurzem i... wsią. Wszystko było takie... jak u cioci na wsi. A teraz... wszystko nowe, wszystko takie jak nie u cioci. I ciocię też to męczy, ale nie chce się kłócić. Nie mogę się doczekać wakacji na wsi. I ogłoszę wam przykrą wiadomość. A raczej madelle i Nacie... nie będzie mnie w tym roku w Siedlcach. Chciałabym, strasznie bym chciała, ale to tylko 2tygodnie w polsce i kupa spraw do załatwienia. Nie da rady... może się spotkamy w Wa-wie? Co madelle?

Wracając do tematu, zadzwoniłam do Krzyśka, mego braciaka ciotecznego. Propozycja pracy w Szwecji na miesiąc. Nie gadałam z nim od lat... ja nawet nie pamiętam jak on wygląda. Ostatni raz widziałam go... 9lat temu? Ale szok przeżył kiedy mu powiedziałam, że to ja. Jest na 3roku na studiach, samych starych gości mam w tej rodzinie. Wszyscy studiują, a ja ciągle w szkole średniej siedzę. =] CZasami fajnie tak pogadać z rodzinką... już nie mogę się doczegkać wyjazdu do Polski.

p.s. to co, mam sporządzić tą liste? bo jak widać, coś strasznie namieszałam. Albo raczej przeciążyłam linie informacjami =]

p.s.2. madry ptoku, dlaczego miałabym cię gniewać. Toż to komplement =]

21 maja 2005   Komentarze (8)

kobieta próżną jest... przynajmniej mikia...

Zacznijmy tą o to notkę, od takiego, proszę ja ciebie, zdania : Chciałabym umieć gwizdać tak jak Gbórek... I ja, jak Boga kocham, nie żartuje. On ma taki gwizd, że na całą szkołę go słychać, a tobie się wydaje, że on ci tuż obok uda batem trzasnął. Takiego gwizdu już dawno nie słyszałam. Przyznam, głośność jego gwizdu, nie za bardzo była mi na rękę, po nie dość, że powtórzył go 3 razy, to ja potem musiałam w klasie znieść komentarze pewnych dwóch 5klasistek, które siedziały z nami na H.Ecu (nie ważne dlaczego). Tak... Gemma Murrey i Lisa. Nasze kontakty znowu są takie jak kiedyś, czyli jak jedna mówi coś śmiesznego, to druga śmieje się wraz z resztą i nie ma docinek. Zresztą, dlaczego miałyby być, skoro ja Rossa ostatni raz widziałam wieki temu i już nie jestem dla niej zagrożeniem (nigdy nie byłam, ale cóż). Ich komenty były śmieszne, ale na serio... po co to było? W ogólę, Gbórek jest walnięty. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, Noela nie ma w szkole, bo jest na golfie, Gbórek stoi z tym gościem który się chyba zwie James, może Steven... nie pamietam i wprasza się w moją konwersacje z Hanną. Wyszeptałam jej coś, a głośno dodałam "więc jak widzisz, to tłumaczy wszystko". Akurat przechodziliśmy obok siebie i on nagle, po tygodniu, lub nawet wiecej, żadnych tekstów, mówi "o tak, tłumaczy wszyściusieńko" a potem głośny gwizd i tekst "ale laska". Moja reakcja: wielkie zaskoczenie i przejście obok niego bez słowa. A potem głośne zdanie "wat de hell was dat al about?". Hanna w śmiech... mam nadzieję, że nie usłyszał tego co wcześniej do Hanny wyszeptałam. Tak... a potem znowu musiałam obok nich przejść, Gbórka nie było (co za ulga). Ale Gbórek zaraz się napatoczył, w tej jego polo w odcieniu khaki którą widać na kilometr. Myślę sobie, zaszalał to da mi spokój. Nie... mijaliśmy się, zmieżył mnie wzrokiem i gapiąc się na moje uda zagwizdał. Głośno, cholernie głośno. JAk batem tuż obok uda. Jak każda kobieta, lubię być adorowana, ale jedno pozostało mi w głowie... Chciałabym umieć gwizdać tak jak on, bo mój to cieniutki... Zawsze chciałam umieć tak gwizdać, ale najwyraźniej, z tym trza się urodzić.

Mój rok świecił pustkami. Wszyscy pojechali oglądać bagna, albo na golfa. Ja ani na jedno, ani na drugie nie chciałam jechać. Carney(babka od geogry i zagorzała fanka golfa) męczy mnie, bym dołąnczyła do reprezantacji szkolnej. A kij jej w oko (może być golfowy, znając mój talent do tego sportu). Co ona chce, żeby Chris i Noel i Boyler i Charlez i... i reszta, poumierali ze śmiechu? Oni grają od... Noel przynajmniej o 9lat. Chris od 5-6. Reszta podobnie do Chrisa. A ja? 6tygodni lekcji i koniec. Ta... bo dziewczyny dostają więcej punktów. To niech Noelowi da kopa w dupe i niech znowu zacznie grać jak na Noela przystało, a nie nawet 3miejsca nie zdobyć... Wstyd! Gdzie pan golfiarz z pierwszego roku? Gdzie pierwsze miejsce? Gdzie podciagnięcie drużyny na 3! Nie, pan golfiarz woli budować łodzie.

Nom a inni pojechali oglądać bagna. Ludzie... co za atrakcja! Ja też jadę oglądać bagna, z tymi osobami które nie pojachały na tą wycieczkę (dlaczego potem wyjaśnię). 10minut od Ruairiego domu, są bagna. Na polu które należy do jego dziadka. Ta... Błoto, kija i mogiła. I jeszcze płacić 10dych, tylko po to by się wytrzęść 3godziny w autobusie? Phi, już wolałam siedizeć w szkole. Pojechała Science klasa belferki Cannan, z naszej klasy 2, z drugiej klasy Dopiego (mojego naucz. od Science) 1, a z ostatniej klasy panienki GHalahar, pojechały także 2. I u niej też nikt nie chciał jechać. A więc z naszej klasy, pojechała Gemma i Yvonne. Chodź z Gemmą powinnam chyba jechać ja... albo Daira. Ale kiedy facet powiedział, że pojadą te osoby które dostały najwyższy wynik z próbnego, wszyscy wyszli z klasy (bo to było po dzwonku). Wszyscy, oprócz Gemmy i Yvonne. Z innych klas też pojechały same kujony. I niech się cieszą, większy ubaw był w szkole. Pustki w klasie i luzik. Niech cześciej jeżdżą oglądać błoto i komary ludorzercy.

Wczoraj było wesele. Na nim miał być Noel, Gbórek, Owen, Chris, Paddy, Sean, Colm... i długa długa lista. Stałam i patrzylam jak ludzie wpływają na salę. Zauważyłam łeb Paddego, szedł w moją stronę. O dziwo, serce nie było szybciej, nic z tych rzeczy. Usiadł w mojej sekcji, tej dla bliższej rodziny. Z całej tej długiej listy, na weselu był tylko Paddy i Sean(z mojej klasy). Z rodzicami. Oj, jacy oni są inni kiedy bez kumpli. Paddy to miły, dobrze wychowany chłopak którzy szanuje dziewczyny, tylko przy kumplach się tak z tym nie obnosi. Sean, to niestety, jeszcze szczeniak. Przystojny... pewnie nie jedna dziewczyna przeklinała mnie rok temu, za to, że o innej nie chciał gadać, z inną nie chciał tańczyć... się całować. A ja mu tak po prostu odmawiałam. Nie chciałam by robił sobie nadzieji... Ja jednak wolę starszych facetów. Do takiego wniosku doszłam, kiedy patrzyłam na niego i na Paddego. Paddy nawet nie chcąc, ma coś takiego co przyciąga. Męski głos, dojrzały wygląd... Zresztą, ja nigdy nie gustowałam w chłopakach w moim wieku. Z moim wzrostem...

Po rozmowie w szkole, z Adamem, i z jego starszym bratem w pracy, dochodzę do wniosku, że oni są do siebie cholernie podobni. Tego tak na pierwszy rzut oka nie widać. Wręcz przeciwnie, z charakteru i wyglądu wydają się zupełnym przeciwieństwem. Nic bardziej mylnego... kiedy wpadłam w okrzyk "Boże, Adam powiedziałby zupełnie tak samo!" on dodał "w końcu uczy się ode mnie". Gadaliśmy trochę, i doszliśmy do wnisoku, że gdybym jakimś cudem chodziła z Adamem i go nie zabiła po pierwszej randce, to nasze matki przeżyłyby szok ich życia. Fajny jest ten Aren... po pracy siedzieliśmy trochę w barze. Ja, Niki, Aren i Liam(taki jeden) no i Łukasz, polak. DZiewczyny twierdzą że "Lucas" się we mnie buja. Nie! Na pewno nie. Niby się ciągle na mnie gapi i przyznam, te jego zainteresowanie jest podejrzane, ale on ma swoje lata. FAceci powyżej 20są nie dla mnie. Po raz kolejny pytam... dlaczego zawsze podobam się tym, którzy nie podobają się mnie? Przyjaźń, nic więcej. A w szkole znowu zaczęły sie pytania "czy bym nie shiftnęła Ruairiego". Nie, nie shiftnęłabym. I niech się odwalą. Między nami nie ma niczego oprócz przyjaźni! Gdybym miała chłopaka, to by było inaczej. Oczywiste, że to tylko przyjaźń. A że nie mam... z kazdym chłopakiem z którym gadam, musi mnie coś łąnczyć. Zwariować można...

I kolejna notka o facetach... Bosh co się ze mną dzieje... Powiedzcie mi dziewczyny, czy ja na moim starym blogu też tak dużo o nich pisałam? Jeśli jeszcze ktoś pamięta. Heh... wy już się pogubiliście jak widzę. Jak chcecie to umieszczę notkę z wszystkimi imionami i kto jest kim. Możę to jakoś wam pomorze ;)

21 maja 2005   Komentarze (4)

"Informacje drobne"- dzień w skrócie (ale...

Nie mam czasu pisać długiej notki, więc opisze to co miałam zamiar opisać w skrócie...

*Adrian mieszka w polsce. Znamy się przez neta... nigdy nie spotkaliśmy się na żywca, chodź tak wiele razy wzdychaliśmy, jakby to było... nie potrafię mu już pomóc... mam nadzieję, że wczoraj pomogłam. Że posłuchał, że zrobił to o co go prosiłam. Bo wtedy spokojnie oddam go w ręde jego byłej. O ile... o ile ona mu pomoże.

*Chłopcy... jak zawsze, wyciągnęli mnie z tego smutnego stanu. Wetchnęli we mnie nadzieje i... humor? Szalałam, po jakimś czasie... Chyba w momencie kiedy Ruairi udał, że liże Ciarana powrócił mi humor. Obu dałam po łbach... heh... moi chłopcy.

*Noel o dziwo pojawił się w szkole. Po 4lekcji go zauważyłam, bo dopiero po breaku pojawił się w szkole. Niestety, przez ostatni tydzień naszego nie widzenia się w szkole, nie leżał w szpitalu. Ani nie miał całego połamanego ciała, ani popoarzonego, ani nawet obandażowanego (a więc chyba nie będę mogła odegrać roli pocieszającęj pielęgniarki w "Irlandzkim Pacjencie"), nawet lekkiego kataru nie miał... Nie, bo to w końcu panicz Mc Bride! On musiał pojechać na konkurs z tą swoją boską drewnianą, łodzią i oczywiście, musiał dostać pierwszą nagrodę i dwa wyróżnienia. Bo to w końcu Noel, a my jesteśmy ulepieni z tej samej gliny. Jak już gdzieś jechać, to wracać z pierwszą nagrodą, albo w ogóle nie wracać (tylko skoczyć z mostu). I przez cały dzień biegały za mną dwa spojrzenia... dwa zalotne usmiechy. Tylko, że Noel patrzy na mnie znowu inaczej... Teraz a la "jak tam laska?". I znowu mnie do siebie przywiązuje... spojrzeniami, ech i achami.

*Wykrzyczałam Donalowi (bo szli za nami jakiś kawałek dalej), że Ash się w nim buja. Dopiero po chwili załapali do kogo gadam, o kim i co. Zawsze mówiłam, że są wolni... Próbowała się zemścić, Hanna jej pomogła. Kartka z przodu minubusu który stał za wielkim autobsem, w którym, na tylnym siedzeniach, jak zawsze, siedzial Noel, Paddy i ktoś tam jeszcze. Odwrócili sie, ale mówiłam, że on ślepy i nie przeczta. Próbował... a szkoda, że nie przeczytał Michaela loves Noel + Owen. Bo ja ich... ach... kocham nad życie.

*Noel, może uważać, że mam chłopaka. On i jego kumple... Bo założyłam Ryana (znany jako O'Dea) łancuszek (krótki, srebrny, gruby, śliczny). Ostatnio taka moda. Kraść chłopakom ich łancuchy i samej nosić. Jakiś czas temu był to znak "przynależności" do twojego chłopaka, ale my z dziewczynami zrobiłyśmy z tego coś wręcz przeciwnego. Znak wolności. Codziennie inny łancuch. A więc jutro Adama, bo jego jest prześliczny. Jeszcze łądniejszy niż Ryana. Bo Adama łancuch zakupiła CHar kiedy jeszcze ze sobą chodzili. ;) A O'Dea jest cholernie fajny, siedziałam dzisiaj z nim na matmie, spoko gościu. Aż dziw, że czułam jakieś uprzedzenie do niego na początku. Przecież to inteligentny chłopak, z poczuciem humoru który jest nie do podrobienia! I ten jego śmieszny akcent... Navan... mówi samo za siebie (gdybyście mieszkali w IE wiedzielibyście o czym mówię). Lecę, ktoś do mnie dzwoni z zablokowanego numeru i się nie odzywa? Czyżby jeden z moich wielu chłopaków?

18 maja 2005   Komentarze (9)
< 1 2 3 >
Czarna-roza | Blogi