• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Good Girls Don't

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
26 27 28 29 30 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 01 02 03 04 05 06

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Styczeń 2009
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004

Archiwum październik 2005


< 1 2 >

Wino i zapach faceta... tego mi trzeba :]...

Słońce za oknem bawi się w chowanego ze słońcem, Hide and seak... Uśmiecham się sama od siebie, do swojego odbica w lustrze, do kryształowego kieliszka wypełnionego do połowy winem Rose. Wino rozpływa się po jezyku, przyjemnie pieści zmysły. Jestem szczęśliwa. W tym momencie, w tej chwili, w tej sekundzie. I cóż, brakuje mi kogoś kto weźmie za rękę, kto delikatnie pocałuje w usta, kto nachyli się i wyszepcze do ucha kilka słów. Brakuje mi JEGO, tego który gdzieś tam stąpa stopami po ścieżkach życia i jeszcze nie wie, że kiedyś wpadniemy na siebie.

"Don't let it go away, this feeling has got 2stay..."

Wczorajszy dzień był... przemiły. Praca i zapierdalanie jak głupia, bo pewna panienka o imieniu Paula Green nie przyszła do pracy, nie zadzwoniła nawet by powiedzieć, dlaczego nie może przyjść. Nic. Nawet jednego "przepraszam". I co? Mikuś zamiast układać kwiaty w wazonach i stroić salę, ganiała jako kelnerka na bar foodzie. Ale co tam, nic nie było wstanie zniszczyć mi humorku. I było miło... a pokaz sukień wieczorowych i ślubnych, jeszcze milszy. Już dla samego przymieżania kiecek było warto. Po raz kolejny poczułam się jak księżniczka. I ten wzrok, to westchnienie na ustach mężczyzn kiedy wyszłam na wybieg w ciemnobordowej sukni ze sznurowanym gorsetem, z rozpuszczonymi włosamii i szalem na ramionach. I co raz to inny przystojny facet biorący mnie pod rękę i prowadzący mnie po schodkach. Co raz to inny grający role mojego partnera, pana młodego, chłopaka... mojego mężczyzny. Marcin, Kris, Ciarin... Oj, było cudownie. Potem wysokiki kieliszek w dłoni i różowy szampan, kolejny kieliszek i pomarańczowy szampan z mini kanapeczką w ręku, z truskawką oblaną w białej czekoladzie (mniam). I na koniec drink postawiony przez Krisa, bacardi z 7upem (mmmm... im luvin it).

"..if you were ment to be my lover..."

I te oczy na zakonczenie wieczoru, te ciemne oczy zasłonięte szkłami okularów. "Wolę go w okularach, wygląda tak... doroślej". Szkoda, że się nie zgadzam z Orlą. Zasłonił te ciemne dwa węgielki, zasłaniając moje zauroczenie. Cóż już go nie ma. "On woli starsze dziewczyny, co nie?". Tak mamo. Jak to jest, że matki tak strasznie często mają rację? McBride był przystojny, ale jakoś tak chamsko przystojny (ie. był chamem i był przystojny), Aaron jest taki... niewinnie przystojny, ale leci na starsze laski? Tak mamo. Aż mnie dziwi, że na nie zwróciłam uwagę. Nie jest on facetem na którego uwagę zwróciłaby Mikuś. Nie jest on facetem z którym bym flirtowała nie po to by mieć ubaw, tylko po to by go zdobyć. A jednak, przez jakiś czas tak strasznie chciałam by był mój. Cóż... jeszcze wielu takich facetów będzie. Taki los biednej Czarnej Róży...

A paznokcie u nóg, pomalowane na mleczny kolor świecą się ślicznie. Wino smakuje bosko, a na zewnątrz widok obdrapanego drzewa doprowadza mnie do szału. [Uśmiecha się złowieszczo] Kupie strzelbę i odstrzele łeb następnemu jeleniowi który będzie sobie czyścił rogi na moim drzewie!!! Na moim, małym, młodziutkim, biednym drzewku...

31 października 2005   Komentarze (4)

"U hold me like u should so i'll jst keep...

Wczorajszy wieczór? Genialny. Genialna noc, powinnam powiedzieć. Wszystkie obawy, dołujące myśli... wszystko minęło kiedy idąc w dół ulicy nagle ktoś krzyknął "O My God!" podbiegł do mnie i wyściskał mnie mocno. I tak się zaczęło, witanie z wszystkimi dziewczynami z mojego roku. Głośny śmiech i tekst który usłyszałam jeszcze wiele razy tego wieczoru "przefarbowałaś się?! OMG!". Nie moi drodzy, to tylko perułka. Wyściskanie kumpli, Ruairiego jako ELVISA i robienie mu tysiąca zdjęć (z czego tylko dwa wyszły), Ciarina jako Ciarina i Johnnego jako jego własną wersje Johnnego świrusa. Poznałam przyjaciółkę Fiony która przyjechała na weekend i od razu zrozumiałyśmy, że nadajemy na tej samej fali. Niestety większość wieczoru spędziła na zewnątrz z naszym starym kolegą Paurickiem (który wrócił na przerwę halloweenową ze szkoły z internatem!!!). Już w autobusie mieliśmy niezły ubaw (nie licząc młodszych pijanych panienek zabawiających się z kumplami z mojego roku). Na dyskotece bawili się wszyscy ze wszystkimi, ja sama z co raz to inną dziewczyną wędrowałam do łazienki (ach te plotki, człowiek nie umie bez nich żyć), by potańczyć z dala od jej byłego. Przyjemnie jest bawić się ze znajomymi :] I była wpadka, tańczyłyśmy z Marie Louis (Fiony psiapsiółą) i Joanne kiedy moje oczy zarejestrowały Conora Kelliegeo w tłumie, Debbie chłopaka. To spojrzenie przypomniało mi o naszej przygodzie rok temu, kiedy pewnego wieczora objął mnie w pasie i wyszeptał na ucho, że ma straszną na mnie ochotę i już dłużej tego nie wytrzyma, owego wieczoru dałam mu kosza, dzisiejszego wieczoru, gdyby nie miał dziewczyny, kto wie. Odgoniłam te myśli i bawiłam się dalej, kiedy właśnie Conor do mnie podszedł i spojrzeniem zaprosił mnie do tańca. A czemu by nie. Że jest pijany skapnęłam się dopiero kiedy zaczął wędrować po moich pośladkach i kiedy dopasował swoje ciało idealnie do mojego. Wystarczyło jedno spojrzenie, uśmiech "Conor", przestał i się odsunął "masz rację, ona mnie zabije". Debbie stała dalej w tłumie, fcuk... Cóż, wiedziała, że mnie nie musi się obawiać. Deb zniknęła w tłumie, po pięciu minutach ucieczki przed nim dotarła do mnie, myślałam, że zrobi mi awanturę, ona tylko chwyciła moje dłonie i zaczęłyśmy tańczyć i się wydurniać. Wiedziałam, że coś jest nie tak, więc zaciągnęłam ją na kanapy (które jeszcze, dzięki Bogu nie były zapełnione parami).

Mikuś: Deb jesteś na mnie zła?
Deb: Nie, ufam ci.
Mikuś: a jemu?
Deb: nie kiedy jest pijany, nienawidzę kiedy pije...

Moja biedna mała Debbie... Śliczna blondynka o drobnym ciele, dużym biuście. Dla kogoś kto jej nie zna, wygląda wyzywająco, znając ją tylko z plotek, można by ją wziąść za panienkę lekkich obyczajów. Ale to nie Deb. W środku to mała, wrażliwa dziewczynka która potrzebuje by ktoś się nią zaopiekował, która tak strasznie boi się, że ktoś ją zrani i zostawi samą. Pokłóciła się z Conorem, bo się upił (a on zazwyczaj nie pije). Powiedziałam jej to co zawsze, że mnie może ufać i, że Conora nie ruszę, a jakby on coś do mnie, to w morde dostanie. Jak to jest, że faceci do mnie zarywają dopiero kiedy już mają laski? Z Deb są już... bosh... od 2lat. 2lata, z przerwami. Piękna miłość. Wystarczył jeden sms kiedy będąc w łazience, Deb poprawiała makijaż i kiedy wychodziłyśmy z łazienki on już na nią czekał. Uśmiechnęłam się, piękna miłość... Zostawiłam ich sobie samych, przez resztę wieczoru dla niego istniała już tylko ona. A te złapanie za prawą dłoń i muśnięcie po plecach potraktowałam jako czyste podziękowanie. Chciałabym by jakiś facet patrzył na mnie, tak jak on na Deb. Heh...

Ach ci faceci... wszyscy porządni, zajęci. Lecz ja poczekam, jeszcze jakiś się kiedyś trafi... facet tylko dla mnie... prawda?

Dobry humorek begins... tańczyłyście kiedyś z Elvisem i Śmiercią? A ja tak! I jak zwykle, najlepsze są powroty mini busem tylko z ludźmi ze swojego roku! Bez pijanych panienek puszczających się z byle kim. Deb i Conor, jak zwykle siedzący z samego tyłu, jak to kiedyś powiedziała nasza nauczycielka "badający swoje migdałki". Marie Louis i Paurick, którzy NARESZCIE publicznie okazali swoją miłość i też BADALI SWOJE MIGDAŁKI. I ja z Ruairim, NIE badający swoje migdałki tylko rozmawiający jak przyjaciele. Położyłam mu głowę na ramieniu (po tym jak Ciarin brutalnie ściągnął mi perułkę bo tylko on może być rudy w tym autobusie) i nie zwracałam uwagi na komentarze "jak oni słodko wyglądają". Była 3nad ranem, a ja byłam padnięta. Po raz kolejny udowodniliśmy, że ubaw można mieć bez alkoholu. Przemiły wieczór...

 

29 października 2005   Komentarze (5)

Felieton by my mother :] famous Katarzyna...

Eureka, znalazłam! Nie jest on, jak się okazało na temat halloween, tylko balu przebierańców podczas karnawału. Ważne jednak jest to, że jest o przebieraniu się i jest genialny (jak wszystkie felietony mojej matki). Zresztą przeczytajcie sami, a jak będziecie chcieli, to od czasu do czasu umieszczę odrobinę geniusza by my mother :]

Bal karnawałowy to nie zawsze musi być droga impreza na 100 par z nieśmiertelnym tatarem, flakami i kotletem z pieczarkami. Grupa przyjaciół może wspólnie wynająć salę lub jej część, zorganizować sobie ulubioną muzyczkę (w tym dopomoże starsza latorośl) i ustalić co kto przygotowuje do jedzenia. Koszty naprawdę nie muszą być kosmiczne. Wiem, bo sama nie raz w czymś takim uczestniczyłam, ostatnio na krótko przed urodzeniem mojego syna. Ustaliliśmy, że będzie to zwariowany bal przebierańców. To dopiero było wyzwanie. Ze mną była sprawa prosta, w dziewiątym miesiącu ciąży mogłam przebrać się jedynie za bałwana , ale co wymyślić dla męża? Razem z dwoma koleżankami wybrałyśmy się do teatru (było to w Koszalinie), do Pana Kazimierza w łaskę, żeby nas poratował. Nie zawiódł , po godzinie przeszukiwania kostiumów znalazł coś odpowiedniego. Sprawa była o tyle skomplikowana, że nasi mężowie są słusznej postury, a aktorzy w teatrze w znacznej większości albo niżsi, albo szczuplejsi. Do dyspozycji miałyśmy kostium mnicha i księdza, dla koleżanki sukienka księżniczki. Cóż było robić, wzięłyśmy. Rysiu ( mój mąż) postanowił, że mnicha przerobi na Araba  i jakoś to będzie. Poczernił sobie wąsy i brwi, na głowę założył arabską chustę (taką czarno-białą), a do pasa przytroczył sobie miecz-zabawkę, zupełnie jak prawdziwy. Przebranie było imponujące.  Do taksówki wsiadłam pierwsza, bo Rysiu pobiegł jeszcze wyrzucić śmieci. Czekam na niego, a tu kierowca zagaja: - Nieźle Pani tego Araba wychowała. Wie Pani oni do pomocy wcale nie tacy chętni. A to mąż?- pyta. Coś mnie podkusiło i powiedziałam, że to tylko znajomy rodziców przyjechał w odwiedziny. Usłyszałam:

To co, kroimy Araba i dzielimy się po połowie, gdzie chcecie jechać?- na to wszedł właśnie mój mąż i po polsku wskazał kierunek kursu. Taksówkarz mało nie dostał zawału serca, dobrze, że tego miecza nie widział, bo by nie przeżył.

Wreszcie dotarliśmy do pubu, gdzie byliśmy umówieni. Na miejscu byli już prawie wszyscy, coś nam nie pasowało, ale jeszcze nie wiedzieliśmy co. Wchodzimy i z niedowierzaniem widzimy całą salę znajomych przebranych za koty. Jedna z koleżanek zapomniała powiadomić nas o zmianie planów . Ponieważ wszyscy mieli dylemat w co się przebrać, ukierunkowali pomysł na koty właśnie, duże, małe, czarne, rude, grube, chude, ale koty i nic więcej. Przezabawna sytuacja, wyobraźcie sobie tańce, cała sala pełna kotów, a na środku bałwan, Arab, ksiądz i księżniczka.

Trzy tygodnie później, podczas porodu mojego syna, kiedy akcja stanęła w martwym punkcie i groziło mi długie oczekiwanie na rozwiązanie, żeby odgonić złe myśli, zaczęłam opowiadać o tamtej nocy karnawałowej. Tak się z położnymi śmiałyśmy, że aż lekarz przybiegł (pewnie myślał, że potrzebna pomoc psychiatry) i sam po chwili się śmiał. Nagle akcja ruszyła i za pół godziny na świecie już był Wojtek.

Jeszcze raz życie okazało się najlepszym scenarzystą, a śmiech lekarstwem na wszystko.

28 października 2005   Komentarze (2)

Halloween

Troche mnie już tu nie było, ale nie ma o czym pisać. Dzisiaj wyjście wieczorem na dysco, w końcu to halloween, a mnie jakoś nie chce się iść. Będzie fajnie, co nie? Tylko, że ostatnio co raz bardziej brakuje mi prawdziwych przyjaciół... kumpli mam i kumpelki, ale prawdziwych przyjaciół? Żadnych. Nikt nie zna mnie tak naprawdę, nikt nie rozumie do końca. Doła łapie i tyle... prawda? Heh... za to niedziela zapowiada sie ciekawie. Modelowanie :] Ciekawa jestem kto będzie robił za pana młodego, Aruś, KRzysiu czy może jakiś inny facet którego kobiety zmusiły do modelowania?

Ay próbuje się uśmiechnąć, ale tak na serio, to najchętniej zostałabym w domu. Niby jestem lubiana, niby od tygodnia wszyscy mi trują, że muszę jechać, że będzie super, że będzie się bawił cały rok! Ale jakoś, brakuje mi osoby której na serio by zależało... wiecie jak to jest czuć się samotną w tłumie? Brakuje mi kogoś, z kim mogłabym porozmawiać o czymś innym niż plotki w szkole, kto z kim i jak, o plotkach z pracy. Ktoś komu mogłabym powiedzieć jak się czuję, kto by przytulił i zrozumiał bez słowa. Brakuje mi osoby której mogłabym powiedzieć, "kofam cię", a nie tylko pisać to na gg moim kochanym dziewczynkom. Brakuje mi faceta i przyjaciółki... heh... znowu się kurna zdołowałam! Dlaczego te osoby mi najbliższe, są tak daleko? Heh..

Dobra, lepiej pójdę okiełznać perułkę. Nie moi kochani, z powodu braku kostiumu nie idę jako sexowny vamp ani jako gothka. Nie moi drodzy, idę jako ruda wersja własnej siebie! Jak znajdę to umieszcze felieton z Tygodnika Siedleckiego mojej mamy, na temat halloween kiedy moja matka była w ciązy z moim braciakiem. Chyba jeszcze nigdy się wam nie chwaliłam jak utalentowana jest moja mamuśka, czas się pochwalić. Obiecuję, że umieszcze owy Felieton w następnej notce :] ;* 4all

28 października 2005   Komentarze (1)

Terrible? Oh yes, I am :]

Jestem okropna... sasasasa... Zakochana w sobie Ślicznotka, która uwielbia robić sobie sama zdjęcia, Narcyz wręcz! Do tego jeszcze nam się przed lustrem rozbiera. Zdjatko kiepskie, ale dekolcik widać, naga bluzka która bajerowała po pijaku facetów. Narcyzowata kobietka w niedziele będzie robić za modelkę na Targach Weselnych(tak to się chyba nazywa) i znowu będę kicać w kieckach po wybiegu (w hotelu w którym pracuje). 

 Do tego ślicznotka zaczyna mieszać się w nie swoje sprawy. No nie do końca nie moje, bo kiedy siostra cioteczna mojej bliskiej kumpeli zakochuje się w gościu który kompletnie na nią nie zasługuje! No czy wy byście stały i nic nie robiły? Dobra, ja bym pewnie nie mieszała się w to gdybym nie była pewna, iż mój ex baby boy to zasmarkany dzieciak. Tak moje drogie, DANIELCOME BACK! Dodam tak na początek, że mowa o gówniarzu z którym się kiedyś lizałam :] dwa roczniki niżej w szkole... pamięta jeszcze ktoś? Baby boy ostatnio ciągle looka na mnie w szkole kiedy tylko może, a dzisiaj już się nawet z tym nie krył. Dreszcze odgoniłam myślą, jaki z niego dupek. Że też te jego zaloty ciągle wywołują jakiekolwiek uczucia w moim ciele (bo chyba nie w sercu :P), bo taki właśnie z niego dupek jest. Bajeruje laski i próbuje się nimi bawić, za niski na moje progi, Mikuś brutalnie zamieniła role, zabawiła się chłopczykiem, po tym jak próbował mnie traktować jak laleczkę. Starszą dziewczynę? MNIE?! Mikię? Phi... co on też sobie myślał :P Więc Hanna mi właśnie powiedziała, że Evelyn się w nim zakochała (wiedziałam, że tak będzie kiedy Eve mi powiedziała, że ludzi z nim nawijać w szkole, ostrzegałam ją! ale nie słuchała). Biedaczysko... Hanna do niego dzwonila kilka dni temu i zapytała się go czy ona mu się podoba, odp "kinda..." czy ją shiftnie... nie! Co za dupek! Mikuś nie może tego tak zostawić. NO i nie zostawiła. Wysłałam mu smsa... a co, też się trochę nim pobawię "babe either shift evelyn or stop messin with her feelings coz if u'l try 2play with her i'l make ur life a hell baby boy". Niech wie z kim zadziera! Troszczę mnie poniosło... chyba... co nie? Groziłam mu, ale jeśli trzeba będzie, jeśli ten cham ją zrani... Cóż, są dwa wyjścia, upokorzenie przez moją paczkę, lub... rozkochanie go w sobie do granic możliwości i złamania serca :] Bo on nadal coś do mnie. Znowu zaczynam bawić się facetami... już zapomniałam jakie to przyjemne. Uwierzcie mi, nie ma nic przyjemniejszego od znienawidzonego faceta leżącego u twych stóp. Choć nie... jest, prawdziwa miłość. To jest o niebo wspanialsze, lecz narazie trzeba pomóc koleżance w potrzebie. Coś nam się ten Danielek rozszalał od kąd zaliczył starszą laskę i od kąd urosło się i przeszło (nareszcie!) mutację głosu. Trzeba go ściągnąć na ziemię. Terrible?

24 października 2005   Komentarze (5)

hangover... ay... newa, neva again! lesson...

Ay... przeszłam dzisiaj rano przez piekło (choć wiem, że mogłoby być gorzej). Czy kac wam coś mówi? Nie, nie bolała mnie główka, główka mnie nigdy nie boli. Tylko żołądek chciał mi chyba cały wyjść przez usta. Nigdy więcej... Wiem, taki mówi wielu, ale ja nie mam zamiaru po raz kolejny przez to przechodzić. Zamiast dobrze się bawić pod koniec wieczoru ja tylko się modliłam by się nie wyżygać na oczach menagerki. Bezsensu... i proszę bez pouczań anonimów, bo doskonale wiem, co źle zrobiłam w swoim życiu, a co dobrze.

Chciałabym móc napisać, że wieczór był odjazdowy. Był... fajny, ale nie taki jaki się spodziewałam, że będzie. W pracy spoko, nerwowo, stresowo ale spoko, jak zawsze. Za namową jednej z kumpelek z pracy wypiłyśmy cały dzbanek różowego koktajlu. Wcześniej barmani zrobili go dla gości którzy dostawali kieliszek przy wejściu do hotelu. Trochę tego zostało (dokładnie cały dzbanek), więc znudzone, nie mając nic do roboty i do tego cholernie spragnione, wypiłyśmy go na współkę, a jak! Że też dopiero później mi ktoś powiedział, że ten koktajl to była wódka z różnymi sokami. Nie ktoś tylko David, szkoda tylko, że nie powiedział mi tego wcześniej! Potem były drinki dla gościu po rozdaniu deserów. do wyboru kieliszek wódki, albo bayleys (jak kolwiek to się pisze). Oczywiście nie wszyscy goście chcieli po drinku, więc trochę zostało. Znowu za namową dziewczyn, a co tam, dwie szklanki poszły (oj pyszne to było). Cóż, procenty postawiły na nogi, cieplutko się zrobiło i jakoś tak szybciej się pracowało. Zamiast o 12, skończyłam o 1.20, ale co tam. Jeszcze się malutka pobawi. Wskoczyłam w super sexowną bluzkę (w tak odkrytej bluzce jeszcze nitk mnei nie widział), rozpuściłam śliczne włoski, poprawiłam makijaż. Wow na ustach Davida spowodowało, iż zrobiło mi się jeszcze bardziej gorąco. No to teraz będziemy się bawić... prawda? Bosh, czego ja się spodziewałąm? Wprost powiedziałam Hannie, że nie będę siedzieć z nimi na sali i patrzeć jak starsze pokolenie (nauczyciele, rodzice itp. itd) tańczy i się upija. NUUUUDY! Hanna stała z Ash i z Christopherem B. potocznie znanym przezemnie "lizusem" przy wejściu na salę. "Macie zamiar tak stać cały wieczór?" Hanna spojrzała na mnie "a co innego możemy robić?". Ten wieczór przekonał mnie iż kompletnie do siebie nie pasujemy. Ja chciałam usiąść na barze, napić się czegoś, nie koniecznie alkoholu, pośmiać się, poplotkować, pogadać tak po prostu jak przyjaciółki. POwygłupiać się z Lisą, Keri i Alim. Zagrać w butelkę, nie wiem, zrobić coś fajnego. W ostateczności się uchlać, ale nie stać i się nudzić! Zresztą nie miałam zamiaru siedzieć z Christopherem. Brakuje mi prawdziwej przyjaciółki... takiej która połaziłaby ze mną po hotelu, która usiadła by ze mną i pogadała z Davidem, potem dołączyła się do Arka i chłopaków. Potem może chwila w łazience, rundka po sali balowej, porozmawianie ze znajomymi. I ta się dziwiła, że ja ciągle znikałam? Wiecie z iloma ludźmi miałam do obgadania? Już same gadanie o nowej fryzurze Imer zajęło mi 15minut, a co dopiero o jej narzeczonym! (którego miałam przyjemność poznać).

Kolejna rzecz którą sobie uświadomiłam, Hanna strasznie koloryzuje. Już jej wcale nie wierzę, że uchlała się prawie, żę na każdym wyjeździe z orkiestrą uliczną do której kiedyś należała (prawie każdy należy, lub należał do jakiejś, to taka tradycja irlandzka). Wiecie, nie ma niczego złego w nie piciu. Ale po co pierdolić cały tydzień, jak to ona się schleje w sobote, bo taksówka odwozi nas do domu i rodzice jej nei zobaczą pijanej bo będą spali. Staneliśmy przy barze, zawołałam MArcina i zamówiłam wódke z colą, swoim urokiem osobistym namówiłam go by mi ją podał (bo wiecie... ojca się prawie wszyscy boją), spojrzałam na Hanne "a ty co chcesz?" "ja... colę". Gdy zobaczyła, że nie robiłam sobie jaj z wódką, spojrzała na mnie zdziwiona. Ona myślała, że ja sobie jaja robiłam czy jak? Nie rozumiemy się kompletnie. A więc kofani, piłam w samotności... znaczy się nie dokładnie, bo Hanna poszła z Ash zobaczyć jak się nauczyciele uchlali i tańczą, a ja zostałam na barze by pogadać z Davidem. Przemiła rozmowa... Kilka uśmiechów i tekst "ta... po % zrobiłem kilka głupich rzeczy, dlatego nigdy więcej w takich ilościach..." "oj coś o tym wiem", spojrzenie i cichy śmiech. Tym razem rozegrałabym to wszystko inaczej, i taki miałam zamiar... heh, ale dlaczego nie wyszło potem.

Powygłupiałam się trochę z Alim, Lisą i Kerry, którzy nawet nie mieli zamiaru postawić nogi na parkiecie w sali balowej. Ale kiedy zaczeli się rzucać kostkami cukru przed hotelem, kostkami które ja im przyniosłam z kuchni... zwiałam. Możę gdyby to był inny hotel, rzucałabym się z nimi (po takiej ilości alkoholu... jasne, że tak). Lecz nie w hotelu w którym pracuję i w którym pracują moi rodzice. Potem tak kursowałam pomiędzy salą balową, a barem. Na sali balowej byłam tylko dla naszej kochanem Maureen Boyce, naczycielki od H.Ecu która niedawno się zaręczyła. Przekochana, młoda kobieta. Specjalnie dla niej poprosiliśmy DJ żeby puścił piosenkę Congratulations, a podczas toastów i aukcji, by komik który to prowadził, złożył jej i jej narzeczonemu życzenia od naszej klasy. Od komika dostała kosz z szampanem i czekoladkami, podziękowała mi potem pięknie (trochę podchmielona). Dałam jej się wyciągnąć na parkiet i dałam się namówić by zatańczyć wężyka z całą salą i w całą tą zabawę z łodziami i masowaniu sobie pleców, uszu... Wszystko tylko dlatego, że uwielbiam tą babkę. Piosenke i dedykację DJ puścił właśnie kiedy stałyśmy obok siebie. Zawstydziła się (tak słodko) i potem tańczyła z Johnem (her fiancee) w środku naczego kółeczka, do którego nawet udało mi się zaciągnąć Aliego! To był chyba jedyny miły moment spędzony z ludziskami z mojej szkoły. Potem Ali pojechał i już nie miałam z kim się wydurniać, Maureen tańcowała wtulona w Johna, a ja pod pretekstem pójścia do kibla wymsknęłam się w sali. Weszłam do baru, siedzieli tak jak ich zostawiłam. Arek, Mario, Łukasz i Marta.

"Patrz jaka jest zalana" i tak cały wieczór... aż tak źle nie było... o nie, dopóki nie załatwiłam sobie podwózki do domu z Shoną, a nie z jedną z nauczycielek. Czyli można sie schlać, bo potem nie będzie wstydu jeśli pijana będę coś gadać do belferki w samochodzie. To nie mój argument tylko chłopaków którzy postawili mi drinka. Wypiłam go i spoko... dopiero po jakimś czasie poczułam, że jeśli wypije jeszcze coś to pobiegnę prosto do kibla. Ludziska pokończyli prace i usiadli z nami na barze i nagle wszystkich wzięło na wżeranie słodkich czekoladowych cukierków i tłustych, słonych chipsów. Corina spojrzała na mnie zmartwiona "dobrze się czujesz?" opanowałam się, dopiero byłby opciach gdybym pobiegła do kibla z ręką na ustach, na oczach menagerki. Wolę pozostać w jej oczach jako mądra, dobrze wychowana dziewczynka (która lubi zaszaleć). Corina zaciągnęła mnie do kuchni. Do jednej ręki dała kubek ciepłej wody, do drugiej zieloną pietruszkę. Woda na mdłości, pietruszka by rodzice nie wyczuli ode mnie alkoholu, podobno pomaga. Kofana Corinka, nikt inny by się tak o mnie nie zatroszczył (żadna z irlandek). Wróciłam do baru, a Nifka (szefowa) chciała mi postawić wino (najlepsze jakie mamy w hotelu), bo jak wszystkim to i mi, ale odmówiłam. Gdybym wypiła choć łyka, źle by się skończyło. Wiedziałam, że nie dość, że skończyłby mi się film, to jeszcze bym sobie obciachu narobiła. I cóż mi po tym było, że faceci pożerali mnie wzrokiem. Że Aruś bawił się moimi włoskami pytając "co to za laska?", że gapili się na mój odsłonięty dekolt, że David mógłbyć mój, gdybym tylko się postarała. Wyobraźcie sobie tak strasznie romantyczną scenę. Facet obejmuje kobietę, szepsze jej do ucha jak cudownie wygłąda, jaką straszną ma na nią ochotę. Nad nimi pełnia księżyca, gwiazdy, lekki wietrzyk... a ona zakrywa usta rękoma i biegnie do łazienki, albo pożal się Boże w krzaki. Dlatego nigdy więcej! W nocy to było nic, rano myślałam, że umieram... Mam nadzieję, że ta długa notka nauczy niektóre młodociane osoby, by nie piły. A jak już, to tylko troszeczkę.

I wcale nie brakowało mi Aarona... ani Orli (co jest smutne). I bawiłam się dobrze, nawet jeśli brakowało mi prawdziwej przyjaciółki która jak Corina przejęłaby się moim stanem... Heh... Tak wyglądał wieczór, który miał być zupełnie inny, ale i tak imprezowanie do 4było udane. Nie patrząc na skutki uboczne...

23 października 2005   Komentarze (4)

"sprawiedliwość? na jakim ty świecie żyjesz?"...

Ale wczoraj złapałam doła... Trochę się tego zebrało przez ostatnie tygodnie i wczoraj po prostu moja psychika siadła. Z Ruairim smsowaliśmy długo, baaardzo długo, zarwałam nockę, ale warto było. Uświadomił mi, że rzeczywiście się od niego odsunęłam. Prawda... on się rzeczywiście starał, a ja tego nie widziałam. Kupił mi kwiaty, kupił szampana, pojechał grać w kręgle, dał sobie wcisnąć głupią branzoletkę i wstążkę (zbieraliśmy pieniądze na raka). Traktowałam go jak zabawkę (to jest akurat moje), lub jak pieska raczej, zrób to, zrób tam to, ale nie dostaniesz niczego wzamian. On to mi dużo delikatniej uświadomił... przeprosiłam go. Bo ma rację... heh... I znowu wszyscy nas w szkole swatają ale już mi to nie przeszkadza. Gdy dziewczyny każą mu siąść obok mnie, gładę mu głowę na ramieniu. Widzisz? Staram się... ale tak jak Fiona wisieć na tobie nie będę (ta to normalnie mogłaby sobie dać czasem luzu). Martwię się trochę o niego, jakiś taki martkorny jest... kiedy zapytałam się go podczas REal Game (ostatniej klasy, kiedy nitk nie podsłuchiwał i nam nie dokuczał) co mu jest, odpowiedział "heh... po prostu ostatnio wiele się działo i już trochę zmęczony tym wszystkim jestem". Potem babka wciągnęła nas w dyskusję klasową, a on siedział zamyślony i jakiś taki... smutny. Dowiem się co jest nie tak... już ja się dowiem.

A teraz na temat niesprawiedliwości na tym świecie. Pogadałam z matką, na temat możliwości Work experience w Dublinie, w RTE1 (coś takiego jak nasza polska Jedynka). Matka powiedziała, że skombinuje mi kogoś z kim mogłabym sie zatrzymać w Dublinie (i.e. Corina :P). Work experience do dwa tygodnie pracy w miejscu w którym chciałabyś/chciałbyś pracować w przyszłości. No może nie miejscu, ale w zawodzie. Dobra tam, nie ważne. Skoro chcę iść w stronę aktorstwa, to by było bardzo ważne. Może nawet ktoś by mnie zauważył, i mój talent? Zawsze to wielka okazja. Zapisałam się na listę, bo RTE1 weźmie tylko 2osoby. Babka nam powiedziała, że będzie losowanie (jak zawsze, to chyba sprawiedliwe prawda?). I co? W chuja, dowiaduję się, że Christopher Bonner szkolny kujonek i lizus, zdradliwa żmija i KABEL, jedzie do Dublina. Losowanie? JAkie kurwa losowanie. Potem Christopher mi powiedział (w tajemnicy), że babka sugerowała iż to Gemma pojedzie jako ta druga osoba. Kolejna kujonka i lizuska. I gdzie tu sprawiedliwość? Dwóch kujonów pojedzie, którzy w ogólę nienadają się do życia! Ja chcę być na scenie! Przed kamęrą... Ja wiem, żę to jest to... Chciałam nawiązać kontakty, pobawić się wieczorami z Coriną w Dublinie. A tu co? Jeśli nie dojdzie do losowania, stracę jakikolwiek szacunek do nauczycielki. Sprawiedliwość? Wybierzemy sprawiedliwie? Jakie kurwa sprawiedliwie skoro wszędzie ta jebana dwója jeździ tylko dlatego, że podlizują się każdemu komu się da. Bosh, na jakim my świecie żyjemy... Ale co cwana mikuś zrobiła? Poszła i pogadała z belferką, marne szanse, że pojadę zamiast Gemmy (chyba, że idiotka odmówi), ale przynajmniej babka wie jak mi zależy. Heh... a w chuj, że sprawiedliwością... Nie dość, ze to mnie zdołowano to jeszcze dyrcio mnie zjechał za brak swetra i krawata od mundurka, porypało ich wszystkich... UWZIELI SIĘ NA MNIE :P hehe... a jutro mikuś poszaleje i się wyżyje za wszystkie czasy, a jak!

 

21 października 2005   Komentarze (4)

cry me a river... bt i won't cry u mine......

Aż dziw, że tak mała rzecz, taka mała informacja, a tak bardzo boli. Neila, to nie tak, że on nie wybrał przyjaźni ze mną. On po prostu uświadomił mi, że jestem dla niego tak samo ważna jak Hanna i inne dziewczyny. Po tylu nocach smsowania ze sobą, po otworzeniu duszy i tylu zwierzeniach... Po tym jak pozwoliłam mu poznać siebie, taką jaką on mnie poznał, nie zna mnie nawet Hanna. Po tylu nocach zarwanych pocieszając go po tym jak jego była (wtedy obecna) okazała się skończoną s.... Idiota, nie dostał tego czego chciał to teraz już jestem normalna, zwyczajna kumpela... Nie kryję się z tym, że nienawidzę zwyczajności. Zawsze staram się być inna i jestem... Kiedyś mi to przeszkadzało, teraz bez inności nie potrafię żyć. Po wakacjach które mówiły, że znaczę dla niego coś więcej niż one... Po tych cholernych smsach, że tylko myśli o mnie byłyby wstanie go ogrzać, raptem tydzień temu, dowiaduję się, że jest jakaś lepsza ode mnie? Jego porypało? Jak mógł mi coś takiego powiedzieć akurat teraz? Teraz kiedy wszyscy widzą, że z Fioną toczymy walkę. Żarty żartami, ale do jasnej cholery, obie jesteśmy o siebie zazdrosne. Zaczęło się już podczas wyjazdu na kręgle, a wczoraj eksplodowało, kiedy chłopaki zaczęli zadawać to idiotyczne pytanie, i najczęściej ona była tą drugą. Fiona zaczęła być złośliwa i wkurzająca. Hanna czasami bierze jej stronę, co mnie rani. Bo niby to jest śmieszne, bo to wszystko to niby żarty. A ja czuję się jak zabawka, potrzebna jej tylko wtedy kiedy trzeba zorganizować impreze, kiedy trzeba się zbliżyć do chłopaków. Bo gdyby nie ja, pewnie nie byłaby z Danielem, pewnie nie należałaby do naszej paczki. A kiedy jej napisałam co mi Ruairi napisał, co mi ta moja "przyjaciółka odpisała?" "Fiona?! A nie kobieta która nosi jego dziecko?!" bo ona niby jest z nim w ciąży, taki kawał. Pocieszające naprawdę...

Strzepnęłam łze z policzka, wzięłam prysznic. W chuj z nim... idiota chciał czegoś więcej... myślał, że podadzą mu mnie na talerzu? że wystarczy jedno zdanie "to ja się boję, że ktoś ciebie mnie odbierze..." kilka zdań które zdjęło sen z mych powiek... Tylko, że to były wakacje... ale przecież był ten cholerny sms... niedawno... Ja, naiwna dziewczynka myślałam, że jest inny... Że to prawdziwy przyjaciel. Naiwna i wierna... bo gdy ktoś pytał o przyjaciela, mówiłam, że mam, bo nim był on... Najlepszego przyjaciela, bo kumpli przecież mam tak wielu. Ale to był taki specjalny, bliski... jedyny którego dopuściłam do serca i duszy... Który poznał tą powazną mikię, tą z zaszklonymi oczami, tą bez uśmiechu... tą zagubioną... Czy on nie widział czułości w moich ruchach? Cóż... kiedy to straci to to zauważy. Skoro jest taka, ważniejsza ode mnie... Nie będzie już miękkich ust wypowiadających słowa "pet" słowa które jest zarezerwowane tylko dla niego i moich kumpelek. Nie będzie słodkiego uśmiechu, nie będzie "sweetdreams pet" i komórkowego całusa. Bo już tego wszystkiego nie będzie.

I nie sądze by to był spisek. Nie sądze by dziewczyny doradzały mu jak mnie zdobyć. Myślę, że to po prostu kolejny facet pozbawiony mózgu... Kolejny ze spermą, zamiast mózgu, do jasnej cholery, niech w końcu zainwestują w swoją łepetynę!

Wkurzona... taką głupią informacją... aż dziw, że to boli... a myślałam, że jestem silna...

I ten sam facet poprawił mi humor... stroną o naszych znajomych. Podaję linka  na zdjęciu Ciaran. Bosh... kiedyś wyrwę sobie serce i dam facetowi do zjedzenia.

I powiedzcie mi, dlaczego czuję się jak zabawka? Dlaczego żaden facet mnie nie chce, kiedy się okazuje, że nie jestem zdesperowaną idiotką?  Kiedy trzeba się o mnie postarać? Tylko troszeczkę... wyszeptac kilka słów na uszko... heh... no comment...

20 października 2005   Komentarze (3)

SCREWdrive me...

Jeśli ujrzycie kobietę z młotkiem, uciekajcie! No dobra, jeśli zobaczycie mnie z młotkiem, uciekajcie. Chyba, że macie ochotę popatrzeć jak wyrzywam się na drzwiach. Nie zdziwicie się, jeśli wam napiszę, że uderzyłam młotkiem w palec? To już na koniec wbijania gwoździ w drzwi mojej sypialni. To nie jest takie śmieszne jak się wydaje. Naprawdę, boli jak cholera. Ale cała sytuacja była jak tandetna komedia, więc śmiać się musiałam. Sama z siebie, z drzwi, z gwoździa który wypadł nie patrząc na to jak się nacierpiałam by go wbić i z młotka który odmówił współpracy napadając na mój palec. Po prostu no comment. Cóż, przynajmniej drzwi już się domykają, nie mają szpar, mogę już zapraszać do siebie "kolegów" (słowa mojego ojca :P).

Uf... i poważna rozmowa z rodzicami też się odbyła. Z tą powagą to przesadziłąm, taka rozmowa przy obiedzie na temat przyszłości. I wiecie co? Powiedziałam im! Powiedziałam, że poważnie zaczynam się zastanawiać nad aktorstwem. Albo aktorstwo albo studia artystyczne... heh... Oczekiwałam najgorszego, a tu szok... Matka powiedziała, że nie miałaby nic przeciwko temu, jeśli by widziała, że naprawdę to kocham. Jak miałam jej to pokazać skoro w tej dziurze nie ma kółka teatralnego? Wtedy ona mi powiedziała, że jest tylko że w Letterkenny i gdybym jej powiedziała to by mnie woziła. SHOCKING! Spodziewałam się czegoś w stylu "z tego nie wyżyjesz" (co usłyszałam od ojca w wersji "a na tym można zarobić? :>). Matka mnie obroniła "ktoś musi grać! Ktoś w końcu musi być aktorem, wiele osób z tego żyje, czemu nie ona?". Heh... kofana mamusia! A więc powiedziałam im... a teraz kochani mam zamiar iść w tym kierunku, tak samo jak i w kierunku artystycznym. I gdzie skończę... zobaczymy :] Może jako stolarz, jeśli mi nie wypalą pierwsze dwa plany bo z gwoździami lubię pracować :P i z wiertarką i ze śrubokrętem. I w ogóle całym sprzętem.

A przed chwilą dowiedziałam się, że nie jestem Ruairiego best friendem. Chciałam wywołaś wyrzuty sumienia, bo od innych ludzi muszę się dowiedzieć, że kręci z jakąś laską, a dowiedziałam się, że Fiona jest jego best friendem! "a kto inny miał by być", odp "nie wiem... myślałam, że ja... ale skoro tak, to znajdę sobie innego boya, dobrze, że sobie to wyjaśniliśmy". I niby on mnie kocha? Jeśli to jakaś zagrywka to nie działa, bo tylko jestem wkurwiona. Fiona zachowuje się jak suka (niby wygłupy ale wkurwia mnie na całego), a Ruairi mi mówi, że ona jest jego best friendem. Nie no facet, właśnie skreśliłam cię z listy facetów z którymi mogłabym być. Skoro nie jestem twoja przyjaciółką #1, no to sory, że w ogóle tak mogłam pomyśleć! I to on mi robił wyrzuty przez wakacje, że poświęcałam więcej czasu Ciaranowi. Co się  z tymi facetami dzieje do jasnej cholery? A na smsa nie odpisał... świetnie... kolejny facet który się ode mnie odsuwa tylko dlatego, że na kilka niedwuznacznych smsów nie odpisałam, "Boże, zgwałć mnie!". Bo ja, naiwna istotka, chciałam by o mnie powalczył. Proszę tak właśnie walczy. Wszyscy gadają o jakiejś lasce z którą niby jest, a z którą on mi napisał, że kiedyś kręcił i niedawno ją spotkał. Powiedział mi, że nie jestem jego best friendem #1 (żeńskim znaczy się) i on oczekuje, że co? Że na pytanie wszystkich czy za nim szaleje, czy go kocham, odpowiem tak? Na jakim świecie on żyje? Ale cóż... przynajmniej teraz wiem, jak się sprawy mają. Woli Fionę, proszę bardzo. Nie on jeden na tym świecie.

20 października 2005   Komentarze (1)

wat's up doc?

Deszczyk pada jak scebra, aż się nie chce z domu wychodzić. Właśnie dlatego w szkole zostaliśmy na lunchu (again). Nom i ciekawych rzeczy się dowiedziałam kiedy graliśmy w prawdę czy wyzwanie(osatnie mamy na tą grę fazę). Na początku wszyscy wybierali prawdę i zgadnijcie jakie było ulubione pytanie Aliego i Ruairiego zadawane biednym ludziom którzy wybrali prawdę? (Bo ali i Ruairi wymyślają pytania i wyzwania, zawsze mają najfajniejsze pomysły). NO więc co to było za pytanie? "Z kim wolałbyś/aś uprawiać sex z Michaelą czy.... {tutaj miejsce na imię dziewczyny}?". Cóż wiele różnych osób było wraz ze mną do wyboru i wszyscy faceci wybrali mnie :] dziewczyny zresztą też :P Ruairi postanowił dla jaj zapytać Daniela, z kim by wolał, ze mną czy z Fioną, spojrzał na mnie i powiedział "oczywiście, że z Michaelą". Skąd wiedziałam, że on tak powie? No skąd? Heh... Cieszy mnie to, że nawet jeśli on coś chce to nie ma szans. :]

Pamiętacie tego młodego z którym się lizałam? Też Daniel (co to jest z tymi Danielami? przed domem też mi skaczą daniele (jelenie) normalnie oszaleć można!). No więc nie będe się rozpisywać jakie ostatnio miałam z nim przygody, bo to mało istotne. Chłoptaś wplepia we mnie oczka gdy tylko myśli, że nie widzę. Czyżby tęsknił za ustami starszej dziewczyny? Well... GET OVER IT boy, bo już na mnie nie ma szans :] nawet jeśli strasznie urusł i głosik mu się zmienił... jednak zachowanie zdradza, że to ciągle dzieciak. Stety czy niestety :] Śmieszy mnie to, jak się zachowuje kiedy jestem blisko... ach ci faceci...

Tak na zakończenie napiszę, jaki popis dzisiaj strzeliłam :] Stoję sobie i gadam z HAnna która czeka na głównym korytarzu aż po nią matka przyjedzie (bo jechała do lekarza), obok Niki (nie chodzi na religię, należy do kościoła Anlikańskiego, zresztą na religię mógłby chodzić, kiedyś może to wytłumaczę), a obok niego Aaron i David (z którym od tamtego wieczoru mam co raz lepszy kontakt). Gadam z Davidem, Nikim i Hanną, kiedy do szkoły wchodzi CHOLERNIE przystojny facet. No normalnie mój ideał! Boskość w dokładnym tego słowa znaczeniu. Zagryzłam wargę i walnęłam "OMG! He's so dam cute!!!" Hanna na mnie spojrzała, potem na niego i przyznała mi rację spojrzeniem. "Isn;t he just a babe?". Niki spojrzał na niego "wiesz nie jestem geyem..." i wszyscy w śmiech, jakbym gadała do niego. Aaron spojrzał na tego gościa a potem na mnie, jakoś on jedyny się nie śmiał. W ogólę jakiś markotny jest, ale cóż... Niki potem przez cały czas mnie przedrzeźniał, ale w końcu to mi przypadła rola odprowadzenia pana do dyrcia (że nie zemdlałąm to cud! lub raczej to, że taki facet chodzi po ziemi to cud :P).

I jest dobrze, a nie mówiłam? :P

Myje-Gary, kofana, ty masz krety, a ja pierdolone zające i jelenie! Tak kochani, mieszkam można by powiedzieć że w mieście i w lesie, 5minut spacerkiem, główna ulica (przypominam, że ja mieszkam w typowym irlandzkim miasteczku), a 10minut od domu... LAS. I jelenie wyjadające mi kurwa trawe z przed domu i zające wyjadające mi truskawki (z doniczek). Normalnie polować zacznę! A jak!

19 października 2005   Komentarze (2)
< 1 2 >
Czarna-roza | Blogi