• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Good Girls Don't

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
28 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 31 01 02 03

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Styczeń 2009
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004

Archiwum marzec 2005


< 1 2 3 4 >

i'm back... hiding in my garden full of my...

Randką tego nie nazwę... randką to nie było w ogóle. Graliśmy w bilarda, spacerowaliśmy. PRawdziwy ideał, gentelmen, po prostu... no ideał. Ale nie dla mnie. MOże jestem idiotka... ale kiedy ja tak strasznie się napialiłam, sama siebie nakręciłam, kiedy stał blisko i ja op protu chciałam go objąć, wsunć dłownie pod jego idealnie leżącą, skórzaną kurtkę i wtluić się w jego śliczne pachnące ciało, on był za bardzo nieśmiały by mnie nawet dotknąć. Nie było złąnczenia dłoni, nie było iskry. Nie było spojrzeń które powodują przyjemną falę prądu... nie było kontaktu który tak wiele razy nawiązywałam wzrokowo z Noelem, Alanem i wieloma innymi chłopakami. Może go speszyłam, spłoszyłam, jak kolwiek się mówi. Byłam za żywa... za... za bardzo sobą. Mikią. CHyba nie znał mnie takiej. CHodź nie... znał... wiele razy mi przy nim tak odbijało. Ale ten pociąg szybko zniknął... czułam się przy nim jak przy przyjacielu. Dobrym przyjacielu ale niczym więcej. Gadaliśmy, spacerowaliśmy. Otwierał mi drzwi, pusczał wszędzie pierwszą, płacił za bilarda, proponował coś do picia. Oczywiście za ostanitą partyjkę bilarda sama płaciłam, już taka jestem. Równo uprawnienia co nie? I popełniłam błąd... błąd kóry mi wiele uświadomił... Kiedy spotkaliśmy Caroline w Dohertys zaczęłyśmy gadać. On nic nie mówił... trochę się zawstydził. Wyglądaliśmy jak para, ale ja nie mogłam sobie tego uświadomić. Caro wyrzucili z hotelu, nie ważne dla czego, drobiazgi. I ona spojrzała na Ruairiego a potem na mnie. Styl spojrzenia "no no kochana, ładnie... ty i on... u lala". Uśmiechnęłam się karcąco i powiedziałam "nawet tak na mnie nie patrz". Ona oczywiście, nie miała zamiaru skońćzyć. Palnęła co jej ślina na język przyniosła, "a wy razem jesteście?". Chodziło jej pewnie, czy teraz razem, czy tak przypadkiem się spotkaliśmy, chodź w jej przypadku znaczyło to obie możliwości. Czy my jesteśmy RAZEM. I ja nie myśląc szybko odpowiedziałam "Nie". Nie... my nie jesteśmy parą... my do siebie nie pasuujemy. On nie jest moim typem faceta. On nie jest... on nie jest tym kogo ja potrzebuje. JEst za idealny. Za doskonały. To czysty gentelmen. Stuknięty, ale gentelmen. Ja potrzebuje gościa z którym będę mogła flirtować i czuć się dobrze. Z którym będę mogła pogadać na każdy temat i on będzie czuł sie ze mną dobrze a ja z nim. Ja rozumiem, że to wyglądało jak randka, że on był spięty. Był z osobą o której marzył od prawdopodobnie pierwszego roku. Bo pamiętam, że już na pierwszym roku coś do mnie miał. JA ciągle pamiętam naszą rozmowę, jego głos... i to nie jest ten głos. Nie powoduje ciarek, pragnienia... nie powoduje niczego. JA go lubię, ja go strasznie lubię i strasznie miło spędziłam czas. Nawet mnie do domu odprowadził co było na prawdę wspaniałe. Poczułam się jak na tych filmach. Ale to kumpel. Śmiałam się z ich wygłupów, ale gdyby to był mój chłopak to bym go zdzieliła po głowie.

Wiem, że zachowuje się jak idiotka. Ale to był za duży dla mnie skok. Z chama, czyli Noela, na Ruairiego, gentelmena. Za dużo delikatności, nieśmiałości... Ja potrzebuje bardziej brutalnego faceta. Ja... rozmawiając z Adrianem coś sobie uświadomiłam. Ja chyba sobie nikogo nie znajdę, do póki Noel nie wyjedzie... nadal nie mogę w to uwierzyć...dopiero teraz to zrozumiałam gdzieś głęboko we mnie siedzi pragnienie... Alan... alan wydawał mi się taki... mój...mój typ. Taki głęboki, mądry za razem łobuz. Brutalny a delikatny, taki... heh ale z tego też nic nie będzie. JA chyba dla niego za żywa jestem... To wspaniały kumpel, ale to nie materiał na chłopaka dla panny mikii. Bo ja nie mogę wiecznie prowadzić facetów za rączke. Stawiać pierwsze kroki, wszystko za nich robić. Chcę chodź raz poczuć się jak dziecko. Chcę takiego faceta który by uczył mnie wszystkiego po woli. Mnie... niedoświadczoną mikię. Chciałabym znalesć takiego chłopaka jak N. w opowiadaniu. Właśnie takiego... ja potrzebuje faceta z rysą. Boże... w coja się wpakowałam. Ja już od dawna wiedziałam, że Ruairi nie jest dla mnie. Już pisałam, że on jest idealny ale za idealny. Że wspaniały a ja o dziwo nic do niego nie czuję. Wszystko było wspaniałe do dnia kiedy dowiedziałam się, że on coś do mnie ma. Ja tak bardzo chciałam byśmy byli przyjaciółmi. Ale to wymknęło się z pod kontroli. Za wiele chciałam, za blisko chciałam z nim być... sparzyłam się, sama siebie poparzyłam. Własną pogonią za miłością... a miłości nie można szukać... ona musi sama nadejść. Dlatego chyba jutro do niego napiszę. Tym razem inaczej niż napisałam Dom. Tym razem sms będzie głębszy i dłuższy. Napiszę mu, że było wspaniale, ale że ja zrozumiałam, że on liczy na coś więcej. Że to przemyślałam i po prostu nie chce mu robić nadziei bo ja nie szukam chłopaka. Ale chcę mieć przyjaciela... Boże, ja to mam tendencje to komplikowania sobie życia. Prześpie się z tym ale... Adi radził bym mu dała drugą szanse. Ale to nie ma sensu. Ja sama wiem, że ja do Ruairiego nic... więc jaki to ma sens? Żadnego... Przeżywam de ja vu... i mam nadzieję, że już nigdy więcej.

30 marca 2005   Komentarze (6)

date? can u realy call it a date?

Hmm... jakby to napisać w jak najmniejszej ilości zdań... Dzisiaj mam coś w stylu randki. Jeszcze nie zatwierdzonej. Napiszę wam najpierw jak do tego doszło. Z ruairimi smsowałam trochę w dzień, o tym, że nie idę na koncert itp. Spotkałam się z Hanną w mieście, bo jej rodzice poszli do puby i ona przez godzinke miała być w Dungloe. I ona mi powiedziała bym wysłała smsa do Ruairiego. I tak jakoś... smsowaliśmy aż od 19 do 21 bo podczas koncertu jakiś dziad kazał mu wyłąnczyć komórkę. No więc sama go podpuściłam... Napisałam mu, że mi się nudzi i idę do domu, bo Hana już pojechała a w tej dziurze nie ma nic do roboty. On na to, że jest wiele miejsc do których warto iść jeśli się wie gdzie są. No to ja na to, że kiedyś będzie musiał mi pokazać bo ja ich nigdzie nie widzę. On na to "to może jutro jeśli nie będziesz niczego robić?". No i tekst o tym jak jakiś dziad sięna niego wydziera. A więc to niby randka... będzie mi udawadniał, że tu jednak można coś robić oprócz picia, bo ja mu uświadomiłam, że ja pije tylko przy okazji. Dziwne to wszytko... bo ja nie jestem w nim zabujana. I teraz zastanawiam sie czy to był dobry pomysł... wczoraj niby nie chciałam smsować, a sama zaczęłam i skończyś nie mogłam. Ale to jest zupełnie inaczej niż było z noelem. Kiedy wysyłałam smsa do Noela i dostawałam smsa od niego, czułam euforie... chyba dlatego, że zawsze pragnęłabym by mi w końcu udowodnił, że coś do mnie czuje. A Z ruairim wiem, że on odpisze, bo to jemu bardziej zależy na mnie, niż mi na nim. W sensie miłosnym... Nie czuje motylków w brzuchu, dla mnie to czysta zabawa... Pójdę na to "spotkanko" i może będziemy się bawić jak kumple, a może zaiskrzy. Zawsze mi się z nim dobrze gadało... Umówiliśmy się, że dzisiaj do mnie wyśle smska i ja mu powiem czy mogę czy nie.

A teraz kolejne pytanie... powiedzieć matce, że mam randkę. CZy wcisnąć kit, że idę się spotkać z kumpelami? Albo powiedzieć, że idę się spotkać z kumplami. Niby z matką taka otwarta jestem, o Noelie jej opowiadałam, ostatnio się mnie nawet zapytała (jak Noela zobaczyła w mieście) dlaczego tak dla jaj do niego nie podejdę i go nie zagadam. Heh.. ale jeśli powiem to ona zacznie pytać kto to. A ja jej już co nieco opowiadałam, jaki to z niego jajcarz. No... kiedy się uchlał ciągle do mnie wydzwaniał. I widziała jeog kumpli zalanych... heh, może jej powiem, ale wtedy jak wrócę nie będzie mi dawala spokoju... ojcu powie, zrobią z tego afere. Jaką ja to mam powaloną rodzinę... Od razu będzie, zaproś go do domu... koszmar!!! nie nie powiem nikomu, jeszcze mnie zjedzą, a co gorsza takżę i jego!!!

29 marca 2005   Komentarze (3)

one smile, one look... one you... and me......

Dołuję się... nie wiem po co... Dołuję się słuchając smutnej muzyki... Dołuje się by nie myśleć. Zdecydowałam, że shiftnę Ruairiego. Niech będzie co ma być. Siedząc pod prysznicą doszłam też do innego wniosku... Wniosku który mnie załamuje, ale po kolejnej nocy pełnej snów... po kolejnym dniu brudnych spojrzeń... po raz kolejny powtórzę to smutne, żałosne zdanie " z Noelem nie do końca mi przeszło". Nie obrzucajcie mnie kamieniami...nie krzyżujcie... to wszystko jego wina... zakazany owoc kusi... jego ciało i spojrzenia kuszą... nie dam się... ale ciągle... kuszą... a ja lubię się bawić. "Play along", już sama nie wiem. Tego wszystkiego za dużo... jest... było... i będzie. Przekleńte słowianstwo, przeklęci faceci, przeklęta uczucia, przeklęta dołująca muzyka, przeklęte... życie... Czuję się taka wyprana.. za dużo przez ostatnie kilka dni myślałam. Za dużo się dowiedziałam, ża bardzo się przejęłam, za dobre serce mam i przede wszystkim... spieprzone serce... I z tym shitnięciem... myślicie, że powinnam? Powiem mu, żeby na więcej nie liczył... Będę szczera. Możę w ten sposób w końcu uwolnię się od Noela... chodź myśl krąży "a niech szlak go trafi gdy się dowie"...A przecież nic do niego nie czułam, nic a nic przez ostatni miesiąc. Był mi obojętny... tylko te jego zachowanie wczoraj... zupełnie inne... on był taki jak... kiedyś... Nie, z Noelem to już koniec. Ale powraca myśl... jakby to było dotknąć go, zgrzeszyć i go zostawić. Mieć to za sobą. Odejść z myślą "one wcale tak dobrze nie smakują, to był tylko twój wymysł" i już nikt nie spojrzeć w tył... Potrzebuje terapi szokowej... niech będzie co ma być... tak, po raz kolejny popłynę z falami i spieprze wszystko... w tym jestem dobra, w nie przemyślanym łamaniu serc... ale jeśli tak ma być to niech będzie... zmęczona już jestem... tym wszystkim...
28 marca 2005   Komentarze (6)

czasem chciałoby się wyrżnąć całą...

Ale się porobiło... mam namieszane w głowie. De ja vu? I to jeszcze z Doma kumplem... Kiedy zapytałam się Ruairiego, co uważa o Amandzie i Pauli, o tych skończonych dziwkach, o jestem ciekawa co faceci uważają na temat ich urody napisał "coś ty! ich uroda jest niczym w porównaniu z tobą..." świetnie... już się odwarzył mi to wyznać. To co i tak wiedziałam od pijanego Doma i Ciarana, że on na mnie leci. Świetnie... ale szczerze... po głowie mi krążą teraz myśli, że może by tak... gdybym to ja go zbajerowała, tak jak Daniela we śnie, to mogło by być fajnie. Gdybym to ja była tą ostrą... sama nie wiem... już mam namieszane w głowie. Przyjaźń między kobietą i męższczyzną na serio jest niemożliwa... I jeszcze do tego ta rozmowa wczoraj z Domem... teraz mam dwóch na sumieniu i tego skurwiela i jego brudne spojrzenia. Kochana kobieta, a czasem ma się ochotę po prostu pozabijać wszystkich facetów za te ich porąbane uczucia...
27 marca 2005   Komentarze (3)

Krótka spódniczka...


Z pracy się wcześniej zwolniłam, bo to przecież Święta i trzeba coś z nich mieć. Biegiem wróciłam do domu i wskoczyłam w beżową miniówę z odjazdowym paseczkiem, jasno brązową bluzkę z napisami, długi płaszczyk który się kończył trochę za spódnicą i białe buciorki do kolana. Wyglądało to... extra ;) Efekt jak nigdy do tąd. Mówię wam, jeszcze nigdy tak faceci się na mnie nie gapili. Najpierw idąc w górę ulicy, spotkałam Alana który nawet nie czekał aż się na niego spojrzę, od razu się wydarł. Próbował patrzeć na mnie, ale jak to facet, nie mógł się opanować, wzrok wędrował od pasa w dół. Smsowałam z Hanną, bo mi napisała, że jest pod Copem, ale pod Copem były straszne tłumy już widziałam z daleka. Idę sobie i widzę gościa, w extra bluzce z długim rękawem. Normalnie bajerancka, w moim ulubionym odcieniu niebieskiego, z napisami "fcuk me" i parką... hehe, coś akurat w stylu Ruiariego. Owy gościu się odwrócił i hehe, był to Noel. Nie wiem kto był bardziej zaskoczyny drugą osobą i to do tego tak dobrze ubraną. Wizarzyste sobie sprawił, czy jak? Bluzka po prostu... cholera, szkoda, że to na nim. On walnął tekst "look at her" wtedy jeszcze nie wiedziałam, czy może będzie sobie jaja robił, bo mam na sobie miniówę czy wręcz przeciwnie. Wtedy dostałam smsa od Ruairiego w którym było zdanko po polsku o... że tak powiem, penis był w roli głównej i czy mu kumpel dobrze powiedział co to znaczy. Oni to są chorzy... Mówię wam, wzrok facetów wędrował za mną wszędzie. Po orkiestrach (Maladof wygrało jak co roku, oni to są depeściaki ;] ) poszłyśmy się z Hanną przejść. Tak w w dół i w górę ulicy, Boże jakie do Dungloe jest chujowo małe... Oczywiście przeszłyśmy obok Noela, Hanna zaczęła się śmiać a ja nawet nie starałam się słuchać tego co o mnie gada. Hanna do mnie "ty, słyszałaś?" ja to skomentowałam "skurwiel z niego i tyle" ale się roześmiałam, nie byłam wkurzona, muszę wam powiedzieć, że podobało mi się to. Nawet mnie nie wkurzył jego tekst "oh my girl looks jst great 2da, doesn't she?". Może dlatego, że spodziewałam się iż będzie chamski, a tu proszę. Gapił się, uśmiechał i prawił same komplementy. Nazwał mnie swoją dziewczynką ale się już przyzwyczaiłam, że on uważa iż każda ładna laska należy do niego, no nawet jeśli nie każda, to przynajmniej ja. Kilka razy obok nich przechodziłam i za każdym razem z Hanną gadałyśmy o tym jak to miałam shiftnąć Ruairiego, albo Doma. On i tak pewnie nie ma zielonego pojęcia kim oni są, ale niech poczuje się zagrożony bo już dawno nikt nie rozpuszczał o mnie plotek, że ja z kimś, hehe. Uszki mu strzykały, że łoj! Zazdrośnik w takim razie. Pierwszy raz od dawna nie usłyszałam od niego złego słowa o sobie. Nie było, patrz na tą sukę, tylko patrz na tą ślicznotkę, nie było patrz jak macha biodrami, było patrz na jej długie nogi... Dziwne... na prawdę dziwne... i ani nuty sarkazmu... może się naćpał, a może to dzień dobroci? W końcu to Wielkanoc.

Wracając do tematu facetów tak ogólnie, wszyscy faceci których jakoś znam i kiedyś, chodź raz znaleźliśmy się w tej samej sali przez kilka sekund, powiedzieli mi Hi i wielu zagadało. Wiele razy zastanawiałam się "kto to jest do cholery!", cóż przynajmniej oni mnie pamiętają... Spotkałam też Daniela, który mnie nie poznał. Siedziałam na mórku i spódniczka jeszcze bardziej mi podjechała, spojrzał na mnie i powiedziałam "Yes Daniel" a on oczka. "O heya" usiadł obok mnie i pogadaliśmy. Nawet on się wgapiał w moje nogi, hehe. Tak apropo to śnił mi się dzisiaj w nocy... całowaliśmy się. A raczej to ja tego pragnęłam, chodziłam i się kręciłam w okół niego ale ciągle ktoś nam przeskadzał. W końcu sobie poszłam, a on po chwili mnie znalazł. Zapytał się, dlaczego sobie poszłam. I tak jakoś go zakręciłam, że go pocałowałam. Spojrzałam dzisiaj na niego i sobie pomyślałam, że nie... za młody gościu dla mnie jest. Ruairiego też nie shiftnę chodź chyba robię mu nadzieje... w końcu przez ostatnie kilka dni ciągle ze sobą smsujemy... ale to on zaczyna. Chodź kilka razy pierwsza wysłałam smsa... ale to dlatego, że go lubię, zawsze ma powalone pomysły i nigdy nie jest nudno. A to, że mu się podobam... wielu się podobam, jak tak dalej pójdzie to nigdy nie znajdę sobie kumpla, bo oni od razu robią sobie nadzieje, na coś więcej... Około 19, czy to może była już 20, spacerowałam sobie do domciu bo Hana już do domku pojechała i co w samochodze jechali jacyś młodzi to albo na mnie trąbili albo do mnie machali. Ross wysłał mi całusa i dostał po łbie od Gemmy jego dziewki, ale miałam ubaw. A potem już pod domem, zobaczyłam jak jedzie samochód o kolorze do którego się już przyzwyczaiłam i już nie powoduje u mnie ruchy wymiotnych. Pomyślałam, sobie że śmiesznie będzie. I było. Duffy zaczął wyć klaksonem, a Noel zaczął mi wysyłać całusy i gwizdać przez otwarte okno, mrugnęłam do Duffego kiedy ten się na mnie spojrzał i mało nie wjechał na murek. Uwielbiam tak go zaskakiwać. Teraz wyją mi pod domem, i w górę i w dół. Pewnie zaraz ulukują się w pubie, zaleją w trupa i ciekawa jestem jak wrócą do domu... Bo policja zawaliła już drogę do Brutenportu i sprawdzają każdy samochód (Chrisa ojcowi wczoraj zabrali prawo jazdy za jeżdżenie po pijanemu =] ) . Jak będę miała późne telefony, może nawet sex phony to wiadomo, że to od Noela. Jakoś tak na mnie lookał, jakby się na serio napalił. Chyba za dużo wziął w żyłe... hehe.
27 marca 2005   Dodaj komentarz

a ku ku

Poszłam do kościoła na msze o 21. Jedyne światło padało ze świec, tego mi było trzeba. Wyciszyłam się i uspokoiłam duchowo. Naładowałam się pozytywną energią na następny tydzień. W kościele łatwiej się myśli. Ja myślałam o całej tej sytuacji ze mną, Domem i Ruairim. Dom nawet nie ma na co liczyć, nawet jeśli zrobiło mi się go żal, bo rzeczywiście to nie fair, że taki Niki ma rwanie, chodź jest mały jak cholera(ale słodki ;]) a jego laski mają dosyć u nas w szkole. Mają go dosyć, bo po pijanemu zgadał do Elaine a tu ma taką reputację wyrobiła, że mają go za żałosnego dupka. Ale cóż ja poradzę, nie jestem Matka Teresa co nie? Za to Ruairi... z nim to zupełnie inna sprawa. I jest przystojny i umie się ubrać i jest o czym z nim pogadać. Może go shiftnę, może jutro jeśli go spotkam, a może za tydzień jeśli pojedzie na dysko. A może nigdy bo to całe zafascynowanie mi minie. I potem pewnie znowu będę żałować, tak jak to było z Seanem. Często nie doceniamy tego co mamy, do póki tego nie stracimy. Hmmm... to jest prawda, ale skoro tak, to może dlatego Noelowi tak odbiło. Stracił laleczkę... biedaczysko =P
Jutro rano śniadanko, pyszne, tuczące, zawierające tyle kalori, że gdyby je policzyć, nie jedną dziewczyne w bulimie by wpędziło. Ale ja kocham takie śniadanka, o ile jadane tylko 2 razy do roku. Potem do pracy, bo kościółek dzisiaj zaliczyłam, a po pracy do miasta bo się umówiłam z Haną. Ominie mnie parada i mistrzostwa orkiestr, ale cóż, już powiedziałam, że będę pracowała. Zawsze trochę kasiorki ;)No ale ja zapomniałam życzyć wam "Wesołych świąt, Mokrego jajka i smacznego śmingusa Dyngusa" którego w Irlandii brak. Ach te kochane polskie tradycje...
27 marca 2005   Komentarze (1)

czego to % nie robią z człowiekiem....

Cóż, komputerek wrócił od informatyka. Lepiej nie mówić ile zapłaciliśmy i ile wirusów, itp. mieliśmy. Na serio lepiej nie mówić... Delik wrócił z nowym programem anty wirusowym i nową wyszykiwarką, zamiast Internet Explorera teraz mam Firefoxa który mnie doprowadza do szału, ale jakoś się przyzwczaję. PRzyczyną tego, że mam Fire Foxa zamiast IE jest stan moich notek. PRzez jakiś czas, za nim rozgryzę jak pisać noty na bloga w wersji na inne wyszukirawki niż IE, noty mogą być trochę... niedopracowane. Dzionek można by powiedzieć, że minął bardzo interesująco i wielu rzeczy się dowiedziałam. Od rana wysprzątałam cały dom tak by kiedy matka wróci z pracy, moglibyśmy pojechać na plażę się przejść, bo jest prawie, że jakby było lato. Może jeszcze nie aż tak upalnie by się kąpać, ale ja po jakimś czasie zaczęłam chodzić w bluzce na ramiączkach. Kiedy wychodziliśmy z domciu ktoś do mnie zadzwonił, szumiało i gościu niewyraźnie mówił kiedy już miałam się zapytać kto do cholery pierdoli mi do słuchawki tak, że nic nie rozumiem, przerwało połąnczenia. Zdecydowałam, że tak musiało być i pojechaliśmy na plażę. Na owej plaży spotkałam Doma i Ciarana którzy do mnie pomachali i Dom zaczął się coś drzeć. Postanowiłam, że podejdę i pogadam. Mamka z Agą, Martą i dzieciakami poszli w jedną stronę a my w drugą. Okazało się, że to Dom do mnie dzwonił i myślał, że to ja się z nim rozłąnczyłam. Co za ciemnota, kredyt mu się skończył w komie! Nie ważne, powiedzmy, że oboje byli lekko zalani. Znaczy się, Dom był lekko zalany, Ciaran ledwo trzymał się na nogach i mu odbijało. A muszę wam powiedzieć, że była dopiero 17. Dom'owi zebrało się na zwierzenia, zaczęliśmy gadać. Jak romantycznie, spacer po plaży i wyznania miłosne. Słodkie, ale heh... nie dla mnie. Gdyby to był ktoś inny... Podobało mi się to, nie myślcie sobie, że szłam sobie i myślałam "O Boże co ja tutaj robię". Po prostu pogadaliśmy o tym, jak to zerwał się kontakt między nami, Ciaran znudzony poszedł w cholere (zaczął się wspinać na gigantyczne wydmy i krzyczeć 'Paddy gdzie jesteś' bo tak apropo zgubili pijanego Paddego) no i mi powiedział, że ja mu się na serio podobałam i on wie, że on mi się też podobał, bo ja nie jestem tym typem dziewczyny co chłopaka w konia robi... no i tak przebiegała nasza rozmowa, aż wkońcu mi powiedział, że Ruairiemu też się podobam. I wtedy padł owy tekst: -No i Ruairi uważa, że ty jesteś "fine", i ja też tak uważam... Boże, jeszcze żaden facet mi nie powiedział tego w ten sposób. Stojąc obok mnie i mówiąc to tak... szczerze, z sercem. No bo Noel mówił, że jestem fine, Ross mówił, że jestem fine, nawet Duffy mówił i to wiele razy, że jestem fine, ale Dom to powiedział tak... no w cholere, jak gdyby to słowo dla niego znaczyło wiele. To określenie. Bo fine oznacza taka... no... sama nie wiem jak to przetłumaczyć, idealna pod każdym względem, chodzi mi o wygląd. I Dom nie patrząc, że wkopuje kumpla powiedział mi, że no... od kąd Ruairi o mnie nawija ciągle i jak w czwartek planował, że mnie shiftnie na dyskotece, to Doma coś ruszyło i pożałował, że my ze sobą tak na serio nie byliśmy. Powiedziałam mu, że ja po prostu chciałabym się z nim przyjaźnić... heh, najbardziej mnie zszokował kiedy mi na samy początku walną taki tekst "wiesz, kilka miesięcy temu, kiedy my ze sobą tak jakby chodziliśmy ale się nie shitnęliśmy..." i po tem gadanie, że jemu na mnie zależało. MY ZE SOBĄ NIE CHODZILIŚMY!!! Ale spokojnie przytaknęłam, niech chociaż chłopak ma takie złudzenia. Potem Dom poszedł szukać pijanego Ciarana i Paddego i ja wróciłam do matuli. Po około 5minutach zobaczyłam Ciarna i Adama. I im powiedziałam, że Dom ich szuka i jest na drugim końcu plaży. Adam wypił tylko 2 piwa, więc dało się z nim normalnie pogadać. Tylko, że po chwili zaczęli się tażać w piasku. Jak małe dzieci. Potem Ciaran mi pokazał zdjęcie Paddego, który 15minut temu zakopał swoją głowę w piasku. Powalony... I zaczęliśmy spacerować plażą, Ciaran po pijanemu mi nawijał, że Dom się nie może zamknąć i ciągle o mnie gada, tak samo Ruairi, tylko, że z Domem jest gorzej bo ten postanowił mi to dzisiaj wyznać przez telefon... Po chwili dołąnczył do nas Niki i Paddy (co raz więcej pijanych osób) i Niki spojrzał na Adama, Adam się palnął w łeb i krzyknął "a ty shiftnęłaś dzisiaj Doma czy nie?". W cholere, już pogadać normalnie z gościem nie można bo od razu myślą, że ja mu język do gardła ładowałam...Paddy i Ciaran byli kompletnie zalani. Niki jak się okazało w ogóle nie pił. Mądry chłopak ;) Pospacerowałam z nimi, powydurniałam się i potem wróciłam do matuli, bo już późno było i do domu trza było jechać. A chłopaki szli pić dalej do Adama do domu. Jak Lidka(Adama mama) ich przyłapie to... hehe, ciekawie będzie. Gdy tak teraz sobie pomyślę o shitnięciu Ruairiego... hmm... sama nie wiem, można by spróbować, ale wtedy by to nie było fair w stosunku do Doma. Chodź ten zachował się jak prawdziwy przyjaciel, kiedy powiedziałam, że go nie shiftnę bo wolę byśmy byli przyjaciółmi a to wszystko zniszczy, to zapytał się "a Ruairiego? on ma twoim punkcie bzika". Heh... zastanowię się nad tym... Po plaży pojechaliśmy do ojca do hotelu, no i dziewczyny też z nami pojechały. A więc tatko i reszta kucharzy (polaków) wyszła zobaczyć swoje żonki. Staliśmy, faceci palili i opowiadałyśmy im jak to Wojtek i dziewczyny szalały na plaży. Mama pominęła fakt, że całe popołudnie spędziłam z podpitymi chłopakami, chodź gdybym jej nie powiedziała, że się uchlali to by nie wiedziała ;) No i gburek siedział niedaleko w samochodzie. Nawet się nie krył, że się gapi. Nic a nic, ciągle lookał. Nie mogłam się powstrzymać i się uśmiechnęłam. Normalnie jestem śledzone, hehe. Pewnie jutro będą na lunchu w hotelu(ja pracuję ale tylko od 13-17), bo jego rodzice poszli na recepcje, pewnie bookować stolik jak znam życie ;)Ciekawe kto jeszcze przyjdzie...
26 marca 2005   Komentarze (4)

przesrane szczęście...

Jestem wkurzona... humorek zjebany... kompletna klapa... przejebane... Miałam dzisiaj jechać na dyscko z Hanną. Wszystko wczoraj ustaliłyśmy, nawet Ruairiemu powiedziałam, że pewnie będę. A tu proszę, Hanna nie może jechać chuj wie dlaczego jej rodzice nie chcą jej puścić. Bo ona niby jedzie w niedziele do szkocji i ma lejby odrobić, ale przecież dyscko jest w nocy i ona i tak lejb by nie robiła... no ale cóż, nie chcą jej puścić i już. A ja ojca namówiłam by mnie puścił! Tzn. matula go namówiła, kochana matka. Bo ten mi powiedział, że aż do Junior Certu mnie nie puści... i klapa. Nie mam jak dojechać do Glentis i w ogóle... skomplikowane to wszystko. Heh... cholera, a ja tak strasznie chciałam byśmy razem poszły... humor z bardzo wesołego zjechał na sam dół... w cholere, ja to mam szczęście...

24 marca 2005   Komentarze (3)

faceci, prześmieszne stworzenia...

A właśnie, bom ja zapomniała, po szkółkce wracałam do domku z Danielem (tym z Golfa). Intryguje mnie fakt, że tak dobrze nam się gada. Że tak na luzie, nie ma takiej ściany, że wiecie, komuś rozgada, bo to facet, wyśmieje... Może dlatego, że nie znamy się przez znajomych, iż nikt nie powie "oj patrzcie, przedstawiłem im sobie a teraz się od siebie oderwać nie mogą". Znowu gadaliśmy o facetach i dziewczynach. Moich facetach, jego dziewczynach, tak dokładniej. Doszła do moich ust plotka, że od miesiąca chodzi z młodszą siostrą mojego kumpla z klasy. Mało się nie udławiłam colą. Nie, nie Daniel. Danielowi się podoba Katie a i do mnie ostatnio się podwala. Zresztą, to flirciarz, a tacy mi się cholernie podobają ;) No ale skoro ma dziewczynę, no to co z Katie? WIęc kiedy wracaliśmy, on mi sie podpisał na ręcę i po tym jak mu ściągałam plecak z ramienia (a on mnie zaczął łaskotać wzamian) czyli po zabawie jak małe dzieci, zapytałam się go tak na luzie "słyszałam, że masz dziewczynę, tą... Kire Ward". On wybałuszuł oczka. Ja cie, jak ja kocham plotki. Raz się do niej odezwał, a ta rozgadała, że on jej się podoba, a jej koleżanki zrobiły z tego nie wiem co... i tak cały mój rok i jego gada, jak to oni się obściskują przy byle okazji. A więc nadal mu się podoba Katie. Ale niestety on się jej nie podoba, bo się buja w jakimś gościu na 5roku. Zaczął się śmiać, że za rok może spróbuje, kiedy będzie napakowany tak jak ci na 5roku. Ja na to, że on wcale nie musi chodzić na siłownie. Hehe, dobra jestem. Oboje prawiliśmy sobie komplementy, tym samym wiedząc, że to tylko takie przyjacielskie gadanie. Po tem on ze mnie chciał wyciągnąć, w kim ja. Znowu próbowałam być sarkastyczna, mówiąc, że kocham Noela. Mówi, że jestem świetną aktorką, bo on nigdy nie wie kiedy ja kłamię, a kiedy nie. Kolejna osoba mi to mówi, chyba jednak zostanę aktorką... Nom i on do mnie "nie no, niemożliwe byś się w nikim nie bujała, to po prostu nie możliwe" ja na to, że sama się sobie dziwię. I wiecie co on do mnie? "A co myślisz o Alanie?" a ja gdybym nie chciała się zdradzić, miałabym szczękę aż do ziemi. Ja na to "i don't like him, but... yea he's kinda cute" on do mnie "cute? kto teraz mówi na gościa cute? ja myślałem, że wy na nas określacie - hot" ja w śmiech, "no dobra, niech będzie jest hot, jeśli wolisz". Wiecie co, fajny z niego gościu. I po raz kolejny, tak mnie zagadał, że zapomniałam zapytać go o jego numer komórki. Normalnie jaka debilka ze mnie! Cóż... trudno... jeszcze nadejdzie okazja.

Chris dzisiaj mnie zwalił z nóg. Normalnie myślałam, że umre z szoku. Szłam sobie z Hanną i Eiden stał z Conorem (ten co miał się bić z Alanem, oboje to skończone dupki) a nie daleko Chris. I Eiden zaczął sobie robić jaja z mojego nazwiska a Chris przeszył go wzrokiem i powiedział "Shut up, Eiden". Ja cie... kazał mu się zamknąć! Chris! Jemu! Z mojego powodu! Hanna to w ogóle nie mogła w to uwierzyć. Wiedziałam, że nie jest takim skończonym egoistycznym debilem jak wszyscy myślą. I przede wszystkim, lubi mnie. Ale jak człowiek człowieka, a nie facet kobietę. Choć debilowaty debil, to jednak spoko. Robi się z niego normalny człowiek.

Noel a w szkole nie było. Ja cie, jaki spokój... chodź Paddy ostatnio z Donalem zastępuje Noela i Ovena. Przechodzą obok mnie i się na mnie gapią, szepcząć. Ci to uwielbiają mnie obgadywać. A jak Donal pracuje, to wlepia we mnie oczka, a zaraz po tem widzę go z komą w ręku (o ile nie ma klientów). Ja cie, już nawet ich Noel namówił by nie dawali mi żyć. Ale co tam, wisi mi to, bo jestem w świetnym humorku ;)

A bo ja wam nie powiedziałam, że ja, Joe i Ali zostaliśmy wybrani z całego roku i dostaniemy medale i typlomy od Colegu, jednego z najsławniejszych w Irlandii. Co roku wybierają ludzi w trzech kategoriach, matma, Science i języki obce i dają im nagrodę i taki papier, przyda się kiedy będe szła na studia. Ja dostałam w dziedzinie matematycznej Że nie tyle, że ci ludzie co to dostają są najlepsi, ale najciężej pracują, coś tam pt . Progress i cos tam jeszcze. Nom i 24 kwietnia jedziemy do Radisona (5gwiazdkowy hotel) na rozganie tych nagród, a potem jest impreza. Super będzie. Jadą z nami rodzice oczywiście, ale z Joe nie da się nudzić ;) Właśnie smsuje z Ruairim, ten to jest stuknięty ;) Muszę wam powiedzieć, że fajnie jest mieć męskich kumpli ;)

23 marca 2005   Komentarze (1)

Gemma- friends no more, still no pain, no...

Anula właśnie miałam zamiar napisać o Gemmie. Można powiedzieć, że nasze stosunki są neutralne. Nie wchodzimy sobie w drogę, prawie w ogóle nie gadamy. Tylko tyle co "na której stronie jesteśmy?", ale już nawet o to nie pytam, bo ona się potrafi wkurzyć o byle głupotę. Może powinnam się tym przejąć, ale się nie przejmuje. To nie tak, że tylko ona istnieje. Wcześniej myślałam, że chłopaki zaczęli do nas glnąć i tak się z nami kumplować, z jej powodu. Bo ona taka przyjazna jest, no i nie zacznie od razu rozgadywać, iż owy chłopak się w niej buja. To nie typ dziewczyny z którą się oglądają chłopaki, bo od razu widać, że to po prostu kujonka. Najwyrwaźniej się mylilłam, bo nie kumpluję się z Gemmą, a tu proszę, co raz bardziej się zakumpluwuję z różnymi chłopakami. Za to od niej zaczynają się oddalać. Bo już nie można się tak z nią pośmiać z głupot jak kiedyś. Zrobiła się za poważna, za... za bardzo ułożona. W życiu też trzeba trochę wyluzować, zaszaleć, pośmiać się tylko dlatego, że inni się śmieją, nawet jeśli z głupoty. Śmiać się bo to przynosi przyjemne uniesienie i poczucie, że jesteś w grupie i potrafisz się z nimi śmiać, z byle powodu.

Do dziś jeszcze uważałam nas, za jako takie koleżanki. Do dziś, jeszcze było jakieś przywiązanie, że nawet jeśli ona mnie wkurza tymi swoimi gardzącymi spojrzeniami, jakby zniesmakowana zachowaniem małego dziecka, nawet jeśli, to nadal np. nie zostawiłabym jej samej siedzącej na lekcji. Jestem chyba za dobra. Cóż, dzisiaj sama mi uświadomiła, że to idiotyczne podejście. Jej to w niczym nie przeszkodziło, by mnie zostawić samą na Science i usiąść, także sama, ale przy oknie, z drugiej strony sali. Mi to wisiało, nie dość że weszłam coś około 10 minut po niej, kiedy facet zaczął nas szukać (większość klasy stała na zewnątrz), to w ogóle, nie zależało mi na siedzeniu z nią. Usiadłam tam gdzie zazwyczaj siedzę, a obok mnie Debbie. Przynajmniej śmiesznie było, moimi ślicznymi długopisami w słodkich kolorach robiłyśmy sobie tatuażę na rękach. Aż do łokcia mam serduszka, gwiazdeczki itp. A na koniec dnia chłopaki mi się podpisali, dodając tego "czegoś" to mego dzieła. A podpisali się: Ruari, Joe(Daniel z mojej klasy, zwiemy go Joe-długa historia...), Dom (I Ruari dopisał Con przed jego imieniem więc wyszło ConDom hehe) i jeszcze Daniel, ten z golfa, bo razem wracaliśmy do domciu. Gemma jak zwykle spojrzała na mnie jak na świruske. "Wiesz, że od tego można dostać zakarzenia krwi?", poważnie, jak gdybym zaraz miała od tego umrzeć. Roześmiałam się "ryzyk fizyk, co nie Ruari?". Ta, Ruari to jest dopiero ryzyk fizyk, hehe. Co do tych dziarg, to wszyscy się za mną oglądali, co ona ma na ręku? A kiedy szłyśmy razem z Debbie, było co one...? Ale miałam polewkę, lubię być oryginalna, lubię kiedy ludzie tak reagują. Zadziwia ich to, podoba im się, a to że jakiś dupek powie "co za idiotka" tylko mnie śmieszy. Uwielbiam być w centrum uwagi ;) Alanek aż do mnie podszedł, kiedy stałam przed salą informatyczną. "Ty coś ty sobie zrobiła?" ja na to, że mi się nudziło. Przejechał mi palcem od dłoni aż do łokcia i powiedział "niiiiice.... mi też taką dziarge kiedyś strzelisz", jeśli pan poprosi ;) Gdy mi tak przejechał palcem, aż mi ciarki przeszły po plecach, mam strasznie wrażliwe te części rąk. ;)

Wracając do Gemmy, na hiście, drugiej lekcji, postanowiłam usiąść obok kogoś innego. Usiadłam obok Pauli, strasznie fajna dziewczyna. Tak się stało, że obok Gemmy usiadł Chris. Dokładnie rownolegle do mojej ławki. Gemma zrobiła minę, już wiedziałam, że się na mnie za to obrazi. Za to, że musiała siedzieć obok Chrisa. A co on? Gryzie? Wielkie mi co, ja tam lubię obok niego siedzieć. Przynajmniej można sobie z niego jaja porobić. Hehe. Powoli wszyscy zauważają, że ja i Gemma... to już nie za bardzo. Że już psiapsióły nie jesteśmy. Co ich bardzo dziwi i po raz kolejny widzę, że jednak mam lepszy kontakt z tymi ludźmi. Gemma, no lubią ją, a co mają jej nie lubić, ale gdy przychodzi do gadania tak już na serio, to ona jest tylko znajomą. Żal mi jej... kiedyś w centrum towarzystwa, teraz... po za nim. Outsiderka, można by powiedzieć ;) Nie ma zielonego pojęcia co się dzieje w szkole, bo jak ona to mówi "mnie to nie interesuje" dumna jest, że nie wie kto z kim chodzi, dlaczego ktoś z kimś nie gada, wie tylko tyle ile chce wiedzieć. Ja zawsze muszę być w centrum uwagi, muszę wiedzieć kto z kim i jak, by gdy owa dziewczyna nagle zacznie płakać, będę mogła ją objąć i powiedzieć "i tak nie był ciebie wart"  i wiedzieć o kim mówię. Uwierzcie mi, często się przydaje ;) Czyli Mikia WszystkoWiedząca musi być, hehe.

23 marca 2005   Komentarze (1)
< 1 2 3 4 >
Czarna-roza | Blogi