• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Good Girls Don't

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 31 01 02 03 04
05 06 07 08 09 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 01 02

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Styczeń 2009
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004

Archiwum czerwiec 2006


< 1 2 >

koszmar nocy letniej...

Odnalazłam swoje miejsce. Wyrywanie chwastów w ogrodzie. Nawet nie wiecie jak to odpręża! Wyżywasz się na takim chwaście i odpływasz myślami. A potem jakie poczucie satysfakcji! Mówię wam, nigdy nie myślałam, iż zabawa w ogrodzie może być taka ciekawa! Oczywiście mówię o ogrodnictwie, proszę tu bez sprośnych skojarzeń! Teraz już rozumiem ojca... siedzi w tym ogrodzie cały czas i mówi, że dopiero tam potrafi się odprężyć. Wychodzi nam to wszystkim na dobre, bo na ogród aż chce się patrzyć :]

Widzę iż nie pochwaliłam wam się, iż mój dom przez następne kilka tygodni to będzie jedno wielkie pobojowisko. W szczególności mój pokój. Nie, niestety nie zapowiada się żadna szalona impreza pt. "Go on, drink n crash my house". Nie, przyjeżdzają nasze rzeczy z polski. Czyli, mój i matki księgozbiór (prywatna biblioteka Hordyńców jak mówi ojciec). Deski na półki na książki. Bo książek tyle, że prawie, że każda ściana będzie pokryta książkami. Przyjeżdzają pierdoły rodziców, porcelana, talerze, jakieś takie tam duperele. Wiecie, wszystko co ważne od rodziców i co zaczyna się od "dostaliśmy to od... po ślubie, pamiętasz?". Co najważniejsze, przyjeżdzają moje boskie meble które kupiliśmy podczas ostatnich wakacji. (Z drzewa wiśni! ay...). I cała reszta. Tylko za nim to wszystko ulokujemy, poskłądamy, wypakujemy... miną wieki. Do tego ojciec wymyślił zrobienie okna w jednym ze skosów u mnie w pokoju. Z matką się kłócą z której strony, mi to szczerze wisi. Będzie wszędzie brudno i szaro. I będzie huk. I będę musiała spać na kanapie. Genialnie. Powiedziałam ojcu, że w takim razie przeprowadzam się do Oisina. Myślałam, że mnie chuknie :P Jeszcze nie jest gotowy na takie myśli. Dzięki Bogu, że nie jestem z Ruairim... Dopiero wtedy by mnie huknął, a dlaczego? Już ja wam opowiem.

Więc, moja droga przyjaciółka Joanne, nie dość, że już i tak miała złą opinię, teraz ma opinię... puszczalskiej. Jak to inaczej ująć. Martwiłam się o nią strasznie wczoraj. Bo widzicie... chodzą ze sobą, wszystko jest idealnie i w ogóle, pięknie. Jak oni ślicznie razem wyglądają. Ale ja wiem, że jest inaczej. Wiem to od niej. Ruairi się mocno zmienił. Nie ma wieczoru, żeby nie pił. Pali trawkę... dobra rzuca dla niej palenie papierosów(dla mnie też rzucał, wat eva). Ona przez niego też pije. Nie żeby ją zmuszał, ale on już wie jak zaproponować, żeby się odmówić nie dało. Ostatni dla niej każdy weekend to czarna plama. Ostatnio przesadziła... nie będę opowiadać co i jak. Ale po raz kolejny musiałam się zrywać z łóżka i lecieć do miasta ją ratować. Tym razem, ciuchy jej dać i buty, bo gdzieś zgubiła szpilki, bluzka podarta. Co robiła? Nie pamięta... Powinna być w domu. "Nocowałam u ciebie, dobra?". Tylko, że do miasta nie dotarła, ciuchów nie dostała. Policja jej szukała. Heh... przynajmniej otworzyło jej to oczy. Zadzwoniła wczoraj do mnie. Nie, nie płakała w słuchawkę, to by nie było w jej stylu. Była po prostu załamana. "Co ja z siebie zrobiłam...?". Do tego, dowiedziała się, że wszyscy gadają, że z nim już spała. Że nie jest dziewicą. Co nie jest prawdą. Nie którzy plotkę jeszcze bardziej pogorszyli. Ruairi się pochwalił, że ją zaliczył. Wielki mi MAN! Uduszę go, wykastruję, zabiję, utopię i podpalę, otruję, zastrzelę i nie wiem co mu jeszcze zrobię i w jakiej kolejności, ale będzie cierpiał! Najgorsze jest to, że jej brat się dowiedział. Powiedział matce. Jeden wielki obciach i awantura. Heh... moje biedaczysko. A ona tylko chciała byś szczęśliwa i kochana... nie warto, wiecie? Nie warto, nie dla każdego faceta i nie to co ona robiła... heh...

 

29 czerwca 2006   Komentarze (6)

you know, dat you'r al dat i need...

Miałam pełno wątpliwości które zasiała we mnie matka. Nieświadomie oczywiście. Czy on tęskni? Czy może to wszystko tak z łaski... i co jeśli wróci, spojrzy na mnie i zacznie się zastanawiać co on ze mną w ogóle robi... Wiem, głupio... Przecież jestem jego marzeniem, jego muzą, jego miłością... Przecież planuje naż wyjazd na wakacje, po maturze. Taka tradycja. Po maturce wszyscy przyjaciele robią wypad gdzieś na wakacje. Na Ibize, Santa Ponze. Oisin chce żebyśmy pojechali do Francjii. Czemu nie, kocham Francje. Tylko, że to dopiero za dwa lata.

Chyba jeszcze będziemy ze sobą za dwa lata...?

Pewnie tak... choć kto wie. Napatrzyłam się na za wiele związków "wielo letnich". Po 2latach razem nie mogą na siebie patrzeć. Dlatego nie myślę o przyszłości. Bo przecież znam też takich, co są ze sobą od 6lat. Dlatego nie mówię nie, nie mówię tak. Nie zastanawiam się nad tym. Wiecie, jutro w końcu może skończyć się świat, spaść na nad wielki śmieć kosmiczny i boom... po świecie.

Wracając do tematu moich wątpliwości... jak zwykle rozwiane. Na dzień dobry "brakuję mi ciebie". Potem zazdrość (a jednak! on potrafi być zazdrosny) o rozmowe z pewnym facetem na Bebo. Oj... mój głuptasek.

Wczorajsza rozmowa zalicza się do jednej z tych poważniejszych. Tych, które wolałabym przeprowadzić na żywo, ale dłużej już nie mogłam czekać. Zapytałam go o jego byłą... Keare. Trochę głupio się poczułam. Dziewczyna która zmarnowała mu kilka dobrych miesięcy i głęboko go zraniała... to ta sama z którą najszybciej odnalazłam wspólny język, z wszystkich dziewczyn z jego paczki. Wariatka, odrobine podobna do mnie.

Owinęła sobie mnie w okół palca. Byłem jak na zawołanie. Czekałem, aż mi pozwoli do siebie wrócić...

Nienawidzić ją? Ale gdyby nie to, nie byłby teraz ze mną. Za podobna do mnie... to samo zrobiłam Ruairiemu.

Smak słodkiej satysfakcji. Ona go nie poznaje. Zmieniłam go. Bardziej pewny siebie, odważny. Wiesz dlaczego kochana? Bo jest mój... mój króliczek :)

26 czerwca 2006   Komentarze (4)

a jednak kryzysik... powoli sięgnam dna......

Duszę się... brakuje mi powietrza we własnym ciele. Czuję się jakby ktoś mnie zamkną w czterech ścianach. Rzuca mną. Mam ochotę krzyczeć, ale nie wiem dlaczego... Wydrapać sobie rany do krwi, rzucić czymś o ścianę. Znacie to uczucie? Nie wiem co się ze mną dzieje... Tak z nikąd stałam się agresywna i już nie daję sobie rady sama ze sobą. To chwilowe... To chyba przez tą rozmowę. Bo widziałam pod teksty, bo mam dosyć... Bo nie chcę być już sama. Rozmowy przez internet nie wystarczają, wiecie? I tylko dwa razy w tygodniu. Dwie godziny w tygodniu... Wiem... będzie dobrze kiedy wróci, będzie lepiej kiedy wróci. Będę normalna kiedy wróci. Heh.. a jednak kryzys.

I może za dużo myślę, może mi odbija. Dobra, odbija mi ok? Ale... heh...

On: jak się czujesz?
Moi: świetnie! nie mogę spać, nie mogę pić, nie mogę się bzykać, bo mojego chłopaka nie ma!*
On: kiedy jestem też tego nie robisz....

*w oryginale to lepiej zabrzmiało

Po raz kolejny wracamy do punktu A. Może B... albo wiecie co, najlepiej nazwać go punktem S. Źle skończyliśmy za nim wyjechał, tak wam to powiem. Doszło do pewnego nie porozumienia, którego nie chciałam wyjaśniać, a potem już nie było jak. Pozwoliłam mu na za wiele, a potem otrząsnęłam się z szoku i już na jeszcze więcej, mu nie pozwoliłam. A on dalej swoje... może mi się wydaje? Ale nie moi drodzy, z tym ja muszę powoli. Nawet taka wariatka jak ja, ma swoje granice.

W ten o to sposób dałam upust swojej agresji.

portret kobiety z moich myśli...

lonelynes...

dość krwawe..

Jeszcze 21dni... cholera, niech on już wraca, bo mam już wszystkiego dosyć...

 

 

23 czerwca 2006   Komentarze (5)

it's okey... it's alrite...?

Kolejny kryzysik... Flirt z jednym z barmanów... Głośne westchnięcie... Jeszcze trochę za nim moje kochanie wróci... Jeszcze kilka samotnych wyjść z dziewczynami... Jeszcze trochę będę się czuła samotna i łakoma miłości. Pauric mnie przytulił rano, głośny śmiech. Wariat powrócił do hotelu, moje nowe słońce xD Przynajmniej w pracy się lepiej robi... Z chłopakami można znowu się pośmiać... Humorek się jebie, ale to pewnie przez tą pogodę i brak słońca...

Jason mnie dzisiaj zignorował. Znowu udał, że nie widzi. Skończyłam już z nim. Krzyżyk na droge.

Włoski jeszcze bardziej rozjaśnione. Zmieżam coraz bardziej w kierunku głupiutkiej blondynki... psychicznie i wizualnie. Po prostu genialnie...

21 czerwca 2006   Komentarze (8)

Powrót do przeszłości...

Rozmawiałam dzisiaj z Jasonem. Dokładnie jakieś 20min temu. Dobrze mi to zrobiło. Taki szok, który w końcu mnie obudził. Na początku miałam zamiar go olać, udać, że nie widzę. Nie... tak się zachowują idiotki. Siedział z rodzicami i czekał aż skończą pić. Odwoził ich do domu? Nie wiem... Ja zostałam z chłopakami po pracy trochę poplotkować i kiedy mijałam go po raz któryś, nie wytrzymałam. Poprosiłam go na słówko. Uśmiechnęłam się słodko i zapytałam czy rozpuszcza o mnie plotki. Dlaczego do cholery ostatnio się dowiedziałam, że z nim sypiam? Chciałam go zapytać o wiele więcej... Zapytałam czy się do mnie nie odzywa, jego odpowiedź (nadzwyczaj mądra)

przecież rozmawiam z tobą teraz

No tak... ale to ja go wciągnęłam w tą rozmowę. Nie miał wyboru. Wiecie... w realu wydaje się odrobinę inny. Kiedy tak stał przedemną, trochę zmieszany. Próbujący udawać, że wszystko wporządku. Wrzuć na luz stary. Niski... tak, jest bardzo niski. Może i niższy ode mnie... choć trudno powiedzieć, przy tej jego artystycznej czuprynie na głowie, o wszystkich kolorach brązu. Kiedyś te jego włosy wydawały mi się takie... pociągające. Szaleńcze. Teraz? Widzę w nim wieczne dziecko. Głos też taki do niego nie pasujący. Ciało ma, hohoho, ciałko to on ma. Ale wiecie co mnie oprzytomniło? Pachniał wodą Jaun Paul... Na nim te perfumy nie zaspokajają zmysłów tak dobrze... Wolę je na Oisinie :] Potrzebowałam tej chwili rozmowy, by raz na zawsze zapisać go w księgi przeszłości :] Możliwe, że przez wakacje jeszcze na siebie wpadniemy. Wymienimy kilka słów, wypijemy drinka. Może, może, może... Kto wie? Tylko jednego żałuję... że kiedyś byłam z nim szczera. Iż mu powiedziałam, że coś do niego miałam. Nie był tego wart. Koniec tematu :]

Powiem wam jedno :] Nareszcie odnalazłam prawdziwego faceta :] i już tylko 25dni do jego powrotu. Czasami się zastanawiam, czy to nie sen... Czy on mi się tylko nie przyśnił? Bo wiecie... z nim zawsze wszystko wydaje mi się takie nie realne. Upija mnie swoją obecnością. Nie potrafię myśleć, tracę rozum. Przy nim nawet alkohol mi już nie potrzebny xD

18 czerwca 2006   Komentarze (5)

he is more den a man n dis is more den luv......

Cały mój plan szlak trafił. Może nie do końca, może nie w całości. Może tylko część.. Nadal nie pije, nie zdradzam, trzymam się jakoś i staram się nie szaleć z tęsknoty. Za to od Lee nie potrafię się trzymać z daleka...

Zacznijmy może od tego, iż byłam wczoraj na zakupach w Derry w północnej Irlandii - kupiłam sobie śliiiiiczne tęczowe Conversy :D. Dziewczyny zaczęły mnie namawiać na kino, a czemu by nie. Babski wyjazd... tylko moje dziewczęta. Rodzice wysadzili mnie w Letterkenny i pojechali do domu. Zaraz się okazało, że Oisina paczka i dziewczyny z jego klasy też jadą do kina. Nie będę opisywać dokładnie wieczoru, bo nie ma to sensu. Powiem wam tak, z moją paczką mało czasu spędziłąm. Wkurzyłam się na dziewczyny, bo przyciągnęły Emme, laskę której nie znoszę. Nie miałam zamiaru spędzić z nią ani minuty. Zostałam z Lee i chłopakami, wydurniając się z Keirą. Powiem wam tak, coś nas z Lee do siebie ciągnie. Nie myślcie sobie nie wiadomo co. Jesteśmy na stopie koleżeńskiej i tak zostanie. Tylko, że on jest z tych, co wiecie... znają Stefana. On zna go bardzo dobrze :P Haha. Dogadujemy się świetnie. Zresztą... wiecie przecież, że ja nie potrafię być sama. Potrzebuję kogoś by się mną opiekował... Lee to robił. Joanne poszła ze mną i z Oisina paczką na Omena. Genilany film tak apropo. Mówią, że oryginał był lepszy. Nie wiem, nie widziałam. Ale mieliśmy ubaw :] Jak zwykle komentowaliśmy wszystko z Lee. Dziewczyny się darły, my się śmialiśmy i było tak jak być powinno :] Tylko Oisina mi brakowało... Heh...

Lee i reszta pojechali do domu przed nami. My z jakiegoś idiotycznego powodu postanowiliśmy zostać dłużej. Heh.. Z Joanne siedziałyśmy na zewnątrz, zamiast w Mc Donaldzie. Pogadałyśmy sobie tak od serca. Ostatnio tylko jej mogę mówić o moich problemach... Hanna już dawno przestała mnie rozumieć. Za to my z Joanne rozumiemy siebie idealnie. Ona teraz jest z Ruairim... trudny związek, tyle wam powiem. Za to ja... Ja musiałam się wygadać na temat Oisina, jak strasznie tęsknie... Jak ciągnie mnie do Lee, ale wiem, że jak tylko wróci Oisin to znowu zapomnę o Bożym świecie. Ona tylko uśmiechnęła się lekko... zna mnie aż za dobrze, nie musiałam tego mówić.

-Lee coś do ciebie ma. Dlatego tak szybko mu przeszło z Lisą.
-Nie zdradzę Oisina... to mi przejdzie. Jemu też.
-Może po Oisinie?
-Myślę, że to coś na dłużej...
-Nareszcie!

Oj... Niech ten mój króliczek wraca... Obawiam się, że te 6tygodni to za długo... Że kiedy wróci, wszystko będzie inne... On nie będzie już tak mnie kochał... Głupio gadam. Wiem...

A dzisiaj dostałam od niego kartkę :) Oj... miłościo, coś ty ze mną zrobiła.

15 czerwca 2006   Komentarze (3)

gdyby można byłoby umrzeć z miłości......

Na moje zapędy alkoholowe znalazłam sposób. Jak się nie alkoholizować i nie musieć tłumaczyć głupio (głownie przed samą sobą). Zaczęłam kurację antybiotykową na mój rzołądek. Zbierałam się do tego jak sójka za morze, ale w końcu trzeba z tymi wrzodami zawalczyć. Biorę 8tabletek dzielnie (4 rano, 4wieczorem) dam radę! Trochę szkoda, bo zimnego białego winka się z matulą wieczorkiem nie mogę napić, ale może to i lepiej... Kuracja się skończy akurat jak Oisin wróci. Tak ma być :]

Mojemu króliczkowi powiedziałam o Lee.. no nie do końca prawde. Powiedziałam mu, że wiele osób myśli, że go zdradziłam. Joanne jest przekonana, że coś mam do Lee. Ale to nie prawda... On na to śmiejąc się "a kto tak nie uważa! nie martw się, ufam ci piękna". Potem zapytał się, czy gdybym nie była z nim, czy bym próbowała czegoś z Lee... Odpowiedziałam, że nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Za bardzo jestem w nim zakochana by zauważać innych facetów. (tak niestety było, kiedy on TUTAJ był.). No ale nie martwcie się o mnie. Etap ochoty na zmianę i zdradę mi przeszedł. W Dublinie postawiono mnie przed wyborem, Oisin lub Lee. Postawiłam na Oisina i nie żałuję... :)

Dla poprawienia humorków, śmieszny kawalik xD

Papiez umiera i staje przed bramami raju, widzi sw. piotra i mowi
- Witaj piotrze bylem papiezem namiestnikiem Chrystusa na 
ziemi wiec chyba jestem 
w dobrym miejscu?
Na co Piotr 
- kim byles?
Papiez
- no namiestnikiem Chrystusa na ziemi, najwyższa glowa kosciola !
Piotr
- czego? jakiego kosciola? Nic o tym nie wiem poczekaj pójde do 
szefa i dowiem sie o co chodzi.
Poszedl Piotr do boga i mowi
- Boze przy bramie stoi jakis gosciu i mowi, ze jest jakims papiezem
 czy cos ? wiesz cos o tym?
Bog
- kim? nic nie wiem? ale sptyam syna
i wola
- Jezusik chodz na chwilke mam pytanie?
Pojawia sie Jezus
Bog
- slyszales o papiezu albo o kosciele? bo przy bramie stoi jakis gosciu 
i mowi, ze jest papiezem czy kims takim?
Jezusik zafrapowany
- Nic nie slyszalem ale pojde i sie dowiem o co chodzi?
Jezus jak powiedzial tak zrobil i poszedl
wraca po paru minutach idzie, zwija sie ze smiechu i mowi
- Tato pamietasz jak 2000 lat temu zalozylismy to kolko rybackie 
na ziemi?
Oni nadal dzialaja!!!!

Dobry kawał tekstu, co nie? ;) Niech i nad wami słonko świeci xD

Pochwalę się, iż rozjaśniłąm sobie dzisiaj włoski i czuję się jak nowa kobieta. Gdyby tylko moje kofanie mnie widziało :( Heh, a wiecie, że w niedziele wybiło już 31dni? Jesteśmy teraz już po nad miesiąc razem. I nadal go kocham... tak w ogóle, to z każdym dniem coraz więcej :)

A dzisiaj pozwoliłam panu Jasonowi się trochę na mnie pogapić, a potem przejechać obok niezauważenie. Spojrzałam na niego, ale uciekł spojrzeniem. Tak naprawdę, gdybym chciała, go na spojrzeniu mogłam go przyłapać 30sekund wcześniej. Ale nie... napawałam się tą satysfakcją. Panicz Jason coś do mnie kiedyś miał. Widzę to w cieniu jego oczu. Ciekawa jestem tylko co się takie stało, iż tak się ode mnie odsunął... heh.. swoją drogą tak lepiej. Gdyby nie to, nie zakochałabym się w Oisinie :) Najwyraźniej tak miało być.

Panicza Noela też widziałam. W nowy wózku zakupionym przez ojca. Błyszczący, granatowy. Synalek tatusia. Swoją drogą, potwierdza to regułę iż faceci to do końca życia dzieciaki. Jako małe bachory szpanują w kolorowych wózkach, jako starzy tak samo.

I wiecie co? Nie mogę oglądać romantycznych filmów... bo wszędzie widzę siebie i mojego króliczka. I tęsknie jeszcze bardziej... i... i... i nie mogę uwierzyć, że jestem taką szczęściarą xD

14 czerwca 2006   Komentarze (3)

now u can tell everybody dis is us song......

Źle ze mną... łapie strasznego doła. Fizczynego i psychicznego. Upał mnie wykańcza, w szczególności w pracy. Niech on już po prostu wróci... heh...

Wczoraj zmęczenie dokonało swego. Miałam ochotę usiąść i się załamać w kącie. A tego mi nie wolno. Chłopaki namówili mnie, bym została po  pracy. Na barze cisza kompletna, zero managerów. W hotelu tylko ja, Shaun, Aaron i nocny portier którego nigdzie nie było widać. Bawiliśmy się Walki Talki i wygłupialiśmy. Chłopaki strzelali teksty po polsku. Aaron najbardziej lubi powtarzać Dzięki Dzięki co raczej brzmi jak dziki dziki, ale wymawia to prze genialnie. Potem mnie namówili na drinka. Przeszli dopiero co szkolenie nowego menu i chcieli się pochwaliś umiejętnościami. Sex na plaży zrobił swoje, zaraz po Kryształowym wodospadzie. Za mocne to było, za szybko wypite. Wróciłam do domu i smsowałam z Joanne z Lee. Tak długo jak byłam z chłopakami, wszystko było dobrze. Ale kiedy wróciłam do domu, tęsknota znowu mnie dosięgnęła. Nie wiele pamiętam z tego co pisałam do Lee... wiem tylko, że psychika mi siadła. Co kolwiek mu powiedziałam, powiedział, że zachowa dla siebie. Koniec z przygodami alkoholowymi, na serio, nic z tego dobrego 8/

a w pracy znowu nazywaną jestem słoncami i dziewczynkami... tylko kiedy wróci moje irlandzkie słońce?

09 czerwca 2006   Komentarze (5)

make a wish...

Zamiast wczoraj spotkać się z moją paczką na molu i pić wódkę i zachowywać się jak idioci, postanowiłam jechać do kina z przyjaciółmi Oisina. Stało się to tak, że nagle się okazało iż a to Lisa nie może przyjechać, a to Keri idzie na spotkanie orkiestry ulicznej (to wielkie coś w Irlandii), a to chłopakom się nie chce kombinować jak dojechać. Zapowiadało sie na to, iż piłabym z Joanne, Ruairim i Ryanem. A na to nie miałam ochoty. Z Ruairim jakoś nie potrafimy się ostatnio dogadać. Chyba w końcu nadszedł czas obrażenia się za to, iż zabawiłam się nim i znalazłam sobie chłopaka. Trochę spowolniony odruch, ale cóż. I nagle przyszedł sms, raczej trzy, od trzech przyjaciół Oisina. Smsy z zaproszeniem do kina, zapłacą za busa za mnie i moją psiapsiółę, jeśli weźmiemy taksówkę do Finntown i stamtąd z nimi pojedziemy. Od razu się zgodziłam, ojciec nas zawiózł do Finntown. W busie ubaw po pachy. Pisałam wam już, że uwielbiam tych ludzi? Dziewczyny z Oisina klasy też są strasznie fajne, złapałyśmy wspólny język od razu. W  busie otoczona chłopakami, śmiech do łez, opowieści dziwnej treści, kawały które tylko my rozumieliśmy. Opowieści o skrzatach i innych postaciach mitycznych (ie. niewidzialnych). Lee zajął mi miejsce... wczoraj się nauczyłam iż za bardzo go "uwielbiam" jako przyjaciela Oisina. Od dawna mam na niego ochotę, ale tak długo jak jestem trzeźwa pamiętam o tym, że kocham Oisina i nie czuję potrzeby na cokolwiek. Wystarczy mi jego obecność i spojrzenie. TO spojrzenie. Przed kinem rzuciłam pomysł, by zakupić jakiegoś alkohola. Głównie dlatego, że Joanne strasznie chciała się napić, a w końcu to ja ją ciągnęłam do kina, choć ona chciała zostać w mieście z Ruairim (mają coś do siebie). Zrzuciliśmy się, poszliśmy do Lidla z Michael'em, Lee i Joanne. Michael tak oczarował kasjerke, że mu sprzedała. No i... uchlaliśmy się w kinie. Poszliśmy na Da Vinciego, bo na Omena już biletów nie było. Da Vinciego już widziałam, więc za bardzo się nie skupiałam na filmie. Świat wirował, po jakimś czasie za bardzo. Oparłam głowę na ramieniu Lee. Obok mnie siedziała Joanne, która powtarzała mi, bym pamiętała o Oisinie. Pamiętałam, tylko głowa była za ciężka. Zrobiło się romantycznie. Oparł głowę o moją, popijałam jego Colę, jedliśmy razem popcorn. Wiedziałam, że jeśli mnie pocałuje, nie odepchnę go. Ale sama nie zrobię pierwszego kroku. Byłam pijana... pamiętajcie. Jak na zawołanie napisał mi smsa Oisin. Moje kofanie. Chciało mi się płakać. Tak strasznie mi go brakowało. A przebywanie z jego paczką uciszyło tęsknotę na chwilę. Lee szybko mnie rozśmieszył. Śmialiśmy się przez cały film, gadaliśmy o głupotach, komentowaliśmy film i ludzi przed nami. Zachowywaliśmy się jak szczęśliwi, pijani idioci. Lee ciągle był przy mnie. Pomógł mi dojść do łazienki po seansie, by nikt nie skapnął się, że nie mogę chodzić prosto. Potem odprowadził do busu. W busie usiadł obok mnie. Z joanne gadałyśmy o głupotach, głównie o tym, że ona chce się spotkać z Ruairim. Wysłała mu smsy po pijaku, że cos do niego ma. Mówiłam, że będzie żałowała, ale to jej wybór. Wtulona byłam w Lee, rozmawialiśmy na wiele tematów. Wiedzialam, że ma ochotę mnie pocałować. To się czuje, wiecie? Widzi w oczach, w ruchach. Kiedy zaczęłam się bawić jego włosami, odchylił lekko głowę. Nie pozwolił mi, choć chciał. To mnie trochę otrzeźwiło. Zaczęliśmy się znowu wydurniać. Joanne nagle wyskoczyła z tekstem "ty naprawdę, wierzysz, że Oisin cię nie zdradzi we Francji? to tylko facet" Lee spojrzał na mnie, a potem przed siebie. Zniknął mu uśmiech z ust...

On cię strasznie kocha. Nigdy by ci tego nie zrobił, ty nawet nie wiesz jak on się strasznie boi, że cię straci. Nie zdradziłby cię nigdy...

Powiedział to zaraz po tym, jak mi się wyrwało, że nie wiem czy wytrzymam 6tygodni bez niego. Sama. Prawda jest taka, że wytrzymam. Nie będę po prostu pić. Tak strasznie mi go brakuje...

Uznacie, że jestem zakochaną w sobie idiotką która myśli, że wszyscy faceci na nią lecą. Że sobie to wymyśliłam. Facet był tylko miły... Tylko gdyby to było tylko to, Michael by nie kazal mu zamienić się miejscami z Mathew na chwilę. Nie postawiłby go do pionu... czyli nie przypomniałby mu, że jestem Oisina dziewczyną. Że mieli się mną opiekować, ale nie uwodzić. O tym się dowiedziałam od Joanne... bo ja gadałam z Mathew kiedy tamci gadali o mnie. Heh... Związki w wakacje, są strasznie trudne, ale jakoś dam radę, prawda?

Ojciec się skapnął, że piłam. Zabrał mi komórkę. Rozumiem go... Żałuje, że piłam. Wkurzony jest, że go okłamałam iż NIE piłam. Ale gdybym nie skłamała, też by była awantura. Koniec z alkoholem... z tym same problemy.

Lee przeprosiłam za wczoraj... za gadanie głupot, za wiszenie na nim. Nie powinnam, to przyjaciel Oisina. Ale taka jestem kiedy jestem pijana. Odpisał, żebym się nie martwiła, że jest w pracy, więc później pogadamy. Heh... miejmy nadzieję, że do tego czasu odzyskam komórkę. Jak myślicie, powinnam powiedzieć Oisinowi? W końcu go nie zdradziłam...

07 czerwca 2006   Komentarze (2)

it's you dat i want...

Odkryłam, że keidy nie mam chwili na nude, jestem szczęśliwa. I nie łapie dołów. A więc ciągle coś robię. A to na plażę cały dzień, a to do pracy, a to do kina. Nie nudzić się za dużo. Tęczo moja, przyzwyczaić się nie przyzwczaję. Kiedy przymykam oczy leżąć na kocu na plaży, chciałabym by okrył mnie cieniem, pocałował w usta. By zaciągnął do wody. Byśmy śmiali się głośno... by było tak jak obiecał. Pierwsze wakacje z chłopakiem. Pierwsze tak prawdziwie szczęśliwe. Nie mogę się doczekać aż wróci...

A panicz Jason po raz kolejny pokazał się w pełnej okazałości. Ponownie bez koszuli (ay). Na rowerku, z braciszkiem i młodszym braciszkiem przyjaciela. Tym mnie kiedyś urzekł... jak on kocha dzieci... Tym razem odwrócił głowę... może nie specjalnie.... może. Wisi mi to już. Panicza sprawa.

Spaliłam się... Wtulam się w koszulkę tatulka. Dużą, delikatną dla ciała. Pachnącą jak Oisin... perfumami Jean Paul'a... na szyi drewniane korale mojego króliczka... chyba już bardziej tęsknić się nie da...i częściej o tym mówić haha :P

05 czerwca 2006   Komentarze (3)
< 1 2 >
Czarna-roza | Blogi