Kolacja w środę była przecudowna :] Mała knajpka polecona przez kolege okazała się jednym z najwspanialszych restauracji w jakich byłam. Już dawno się tak nie śmiałam i nie spędziłam tak miło czasu. Potem kilka puszek piwa i wróciliśmy do mnie, do hotelu. Przez giga okno obserwowaliśmy ludzi na ulicy, brazylijczyków spokojnie spacerującuch po ulicy wracając z meczu oglądanego w pubie (oni wygrali) i Irlandczyków za nimi, owinięci flagami w giga czapach śpiewających na cały głos piosenki IRA (za które mogli by zamknąć xD) tańczący i śmiejący się głośno (ach te guinessy). Uśmialiśmy się z tego jak norki. Nie ważne, czy wygrali czy przegrali, Irlandczycy zasze bawią się świetnie. Bo czy po przegranej naprawdę trzeba płakać w końcie? Gra była dobra, może wygrają następnym razem, zatańczmy za nich! Kto tam wie, może wygramy w Rugby w tym roku?! Kocham ten kraj...
Leżąc potem na łóżku wspominaliśmy kolacje na których byliśmy wcześniej. Zajęło nam trochę dojść gdzie i dlaczego byliśmy... Wtedy wpadł na pomysł by wszystko spisać w malutkim romantycznym notesie. Nigdy nie spodziewałam się po nim takiego romantycznego pomysłu :D Urzekł mmnie komletnie..
Potem wyszeptane "I love you" do ucha rozpuściło moje serce kompletnie jak podgrzanego marshmallow'sa xD Tak rzadko to mówi pierwszy, ale kiedy już powie jest to najwspanialsza chwila w moim życiu :] Och, ech i ach...
Misiek z giga serduchem siedzi na łóżku i się uśmiecha. Czasem szepcze mu do ucha jak bardzo za Markiem tęsknie, a on mu to przekazuje :P Jeszcze 10dni do jego powrotu...
Matce powiedziałam. Powiedziała, że się domyślała. Przyjęła to dobrze, dzięki Bogu :P A tak się martwiłam niepotrzebnie xD