• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Good Girls Don't

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
31 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 01 02 03 04 05 06

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Styczeń 2009
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004

Archiwum luty 2005


< 1 2 3 4 5 >

Mikia była dzisiaj na wagarach...

Nie uwierzycie, ale Mikia poszła dzisiaj na wagary ;) Na początku Science za pytałam czy mogę iść do kibla, facet nawet nie odwracając się powiedział, że mogę. No to poszłam i w łazience dla 1 i 2 roczniaków spotkałam Michelle. No i w tej łazience zostałam. Ona postanowiła, że nie idzie na francuski, bo mają z Anne(francuzką) i ona nigdy nie ma pojęcia kto w jej klasie jest, a kto se polazł w cholere. Zresztą... są też bardziej poważne powody. Michelle mi opowiedziała, dlaczego jej i Marion rodzice byli w szkole i o całej tej aferze. Bo Marion nie chciała. I ja na koniec mówię do Michelle "nie przejmuj się Colmem, ciebie nazywa "bully" a mnie nazywał "stocker" i złodziejką chłopaków, jak na niego to norma", bo Colm, ten debil, zaczął ją przezywąć bully, ta, że niby ona prześladuje i żyć nie daje Barbairze i tym dziewkom. Ja w to od samego początku nie wierzyłam, a i dyrcio też na to nie poszedł. Coś mu nie pasowało. Zresztą, nie ważne. Afera już cichnie. nom i Michelle do mnie "ale niby czemu on cię tak nazywał? kogo komu ukradłaś?" ja na to "jak to kogo, Noela Marion Mc Que!". Ona na to "no własnie, opowiedz mi jak to dokłądnie z wami było". No to jej zaczęłam opowiadać, od samego początku. I ona mi o nim opowiadała, co o mnie gadał wszystkim itp. Wiecie co się okazało? Kiedy ja mu dałam kosza, kilka razy, on rozgadał, że to on mi dał kosza! I do tego widzieliście Noela kiedyś bliskiego łez? Michelle mówi, że myślała że się poszcza. Kiedyś podczas limelight, kiedy ja się z nim umówiłam (jasne, że poszłam! -sarkazm) i nie przyszłam, ten postanowił, że sobie znowu zaszaleje z Nif. Tak jak kilka razy wcześniej. A co Nif zrobiła? Olała go i lizała się z innym gościem. To było za dużo dla Noela. Podwójny kosz! hehe, podobno z Marion się nad nim znęcały. "Przytulić cię? Chcesz chusteczkę?". On jest dokładnie taki jak Chris! A wiecie co mu Kelly zrobiła (Michelle przyjacióła, nie ta Noela kumpela, inna laska na tym samym roku)? Ona na drugim roku się w nim bujała no i on oczywiście się dowiedział i ważnego pięknisia zgrywał. I on jak to on, przekonany jest, że wszystkie laski go kochają. Podczas Promu, kiedy był już trochę zalany i Kelly też, ta do niego podeszła i powiedziała. "Noel" on na to zalanym głosem "czego?" a ona na cały regulator "Noel Mc Bride, u r not a ride!" CZyli "Noel Mc Bride, wcale nie jesteś seksownym ogierem!". Ten, jak to on po kilku piwach a i na trzeźwo by tak pewnie zareagował "coś ty kurwa powiedziała?" i... zaczął biec za Michelle, Kelly i Marion. Wyobrażam sobie Noela który ledwo się trzyma na nogach i one robiące wielkie susły w tych długich sukienkach. Ja cie, jaki CIOS! Żeby laska tak do niego powiedziała! Przy wszystkich!!! I wiecie co? Okazało się, że nie jestem jedyną która widzis jak on się na mnie gapi i reaguje na mój widok. Wystarczyło, że powiedziałam do Michelle "Boże, jak ja nienawidzę kiedy on się na mnie gapi" a ona w krzyk "no właśnie! już dawno to z Marion zauważyłyśmy! Ty przechodzisz, a on udaje że nic, ale oczka mu latają. I jak sztywnieje!" zaczęłyśmy się pokładać ze śmiechu. Potem Michelle powiedziała, że po prostu muszę shiftnąć, Chrisa albo Seana albo Alana, ale najlepiej Chrisa, tak by Noel się dowiedział. To będzie taki cios!!!  Hehe. I wiecie co? Noel chodzi na dysko w soboty! Nie no, nie będzie robienia sobie jaj. Tzn. czasem, na wielkie wielkie nocy idzie w piątki, z... zgadnijcie z kim? Dziwkami na 4roku. On i Duffy. No jasne, po 3na jednego ;) W ogóle nie jest mi żal...

Oczywiście w 3minuty przed dzwonkiem przypomniałam sobie o tym, że mam przecież Irlandzki z Dopim! (Faciem od Science, strasznie mądry facet, ale także roztrzepany i zapominalski). Weszłam do klasy, a raczej wbiegłam i zadzwonił dzwonek. On do mnie "Michaela..." jakby mnie pierwszy raz na oczy zobaczył i nagle go olśniło "Michaela!!! gdzieś ty była?" ja wymyśliłam na poczekaniu tekst "musiałam porozmawiać z panią Cockley" czyli z babką od kariery, pomaga młodym ludziom się ukierunkować, napisać podania na Studia itp. I co? Facet mi totalnie uwierzył. W końcu jestem jego ulubienicą. No i wychodzę z klasy, a przedemną idzie Noel. Zauważył mnie i zaczął zwalniać. Tak na luzie, wiecie, "Wielkie JAO idzie Mc Bride". I ja, zamiast go wyprzedzić, tak dla jaj się za nim wlokłam. A on powolutki w przejściu, uderzył barkiem lekko o framuge. Ja cie, jaki on jest "cool!" Michelle na ten widok, mało nie poskręcało. Kiedy do niej doszłam zaczęłyśmy się ryć. "Ty on coś do ciebie ma! na 100%!". Hehe, chyba będę musiała shiftnąć jednego z chłopaków, najchętniej Alanka ;) Już dla samego poskręcania narządów wewnętrznych naszego pięknego i najmąrzejszego w szkole, Noela!

Po tej rozmowie, tak jakbym ułożyła do końca puzle. Układankę, w której brakowało jednego kawałka. Zobaczyłam Noela taki jakim jest. Piękny, ale debilowaty. Nawet Michelle to powiedziała. Popularny, ale znienawidzony przez wiele osób na jego roku. Znienawidzony przez dziewczyny, którym się kiedyś podobał i dał im w kość. I co mu po tej piękności, skoro tolerują go tylko dziwki i jego kumple? Heh... żal mi go... żal mi go bo z niego jest jeden mały, żałosnu dupek. Który nauczył się porządnie i modnie ubierać, ale jak twierdzi Michelle, tylko dlatego, że ktoś mu powiedział, że zwracam uwagę na ubiór. A w chuj z nim. Modnie, ale ciągle jest z niego debil. Ciuchy, pieniądze, gadżety, urok... to niczego nie zmieni. Skończyłam z tym. ;)

 

28 lutego 2005   Komentarze (6)

czasem się zastanawiam, po cholere ja na...

Po co to, na co to, po co to tak... po co ja żyje? Takie pytanie zadawłam sobie rano w łóżku. Po co ja jestem na tym świecie? Nie, nie mam myśli samobójczych, aż tak ze mną źle nie jest. Szczerze, to w ogóle ze mną źle nie jest, ale czasem dochodzimy do takich filozoficznych myśli. Ja zaczęłam do nich dochodzić dzisiaj rano. Jeśli ranem można nazwać 10:30rano. Sny miałam miłe... bardzo przyjemnę, mogę powiedzieć. Zresztą widać po zdjęciu. Chyba całowałam się z Alanem... Noel jak zawsze, nie odłączna postać w moich snach. Ostatnio jako obserwująca mnie osoba. Czyli nic nie normalnego. Tak jak na codzień, zawsze jest niedaleko, kiedy chcę by był jak najdalej, zawsze się gapi, kiedy nie chcę żeby się gapił. Więc i w snach, spędzam przyjemnie czas z Alankiem, a on i reszta siedzą i nas obserwują, że niby tak "przypadkiem" popijając piwo z butelki. Patrzę na Noela, a jego oczka są niebieskie jak chabry, a nie ciemna. I sobie myślę "nawet pod tym względem byłam ślepa" i patrzę na Alanka i nie mogę się nadziwić, że wcześniej go nie zauważałam. I on tak świetnie całuje... Właśnie po to żyję, by zyć. By poczuć się kiedyś kochana i by pokochać kogoś. By ta osoba czuła się szczęśliwa jak nigdy wcześniej, tylko dlatego, że z nim jestem. Kiedyś sobie znajdę taką osobę... i będe szczęśliwa. A teraz trzeba zapomnieć o ostatnim tygodniu i pozwolić zyciu, samemu się toczyć. Bo jakoś to będzie, musi być, w końcu jestem nie poprawną optymistką, świat dla mnie może być ciemny tylko kiedy maluje i tego potrzebuje, a po zatym raz na jakiś czas. Przez resztę czasu jest kolorowy i jasny, bo ja w końcu jestem zawsze uśmiechniętą, nie poprawną altruistyczną optymistką. Za dobrą dla tego świata, więc odbierana jako zakochana w samej sobie suka. I bardzo dobrze. Teraz przypomniała mi się cząstka naszej rozmowy z Char i Alanem. "kochana, ale ty musisz kogoś kochać" -Char. Ja na to "zapomniałaś, ja kocham samą siebie. I ty także powinnaś." obie w śmiech. "Tak, obie kochamy tylko samą siebie" Alan na nas spojrzał, już myślałyśmy (przynajmniej ja), że zareaguje jak reszta tych wszystkich debili (przecież to Noel to wymyślił, a Char wie o co chodzi) ale on jak to on, powiedział "no nareszcie ktoś kto myśli tak jak ja! Ja kocham samego siebie od kąd pamiętam, i uważam, że jestem przepiękny..." Zaczął udawać narcyza. Ale moim zdaniem to prawda, jeśli nie potrafisz kochać samego siebie, to w przyszłości nie pokochasz żadnej innej osoby, tak prawdziwie. Trzeba najpierw zaakceptować samego siebie. Ja to zrobiłam i jest mi dużo łatwiej w życiu. =*

27 lutego 2005   Komentarze (3)

='(

Rozmawiałam z Gemmą przez telefon. Wcześniej smsowałyśmy. To ona to wszystko zaczęła. Ja już się pogodziłam ze wszystkim wczoraj wieczorem. Ale ona zaczęła. Jeszcze bardziej się wkurzyłam. I tym razem wszystko jej wygarnęłam, ale porządnie. Heh... nie chce mi się o tym pisać. Gdzieś tak pod wieczór zadzwoniła. Byłam pewna, że mi to wszystko już wisi. Ale coś we mnie pękło, nie nawidzę takich rozmów. Jak to ja, zaczęłam pochlipywać do słuchawki. Skończyło się na tym, że postatnowiłyśmy pozostać koleżankami. Ot co, taka szkolna znajomość. Tak... tylko, że ja takich koleżanek mam w cholere. Mama mnie pocieszała, "a nóż jeszcze kogoś sobie znajdziesz, zaraz będziesz miała chłopaka, a o Gemmie zapomnij". Kiedy zobaczyła jak płaczę nad kranem zmywając naczynia, a raczej pochlipuje, zdziowiona podeszła do mnie "to ty płaczesz?". Po tym jak się na mnie wydarła... o głupie pranie. Kłótnia z Gemmą, a spowodowała, że chodziłam cały dzień jak kłębek nerwów ściśnięty bardziej niż atomy monitora przedemną. No ale doszło do tej rozmowy, powiedziała mi, że cały dzień to przepłakała. No ona cały dzień, a ja całą godzinę przez telefon, a potem skulona w łazience. Poszłam wytrzeć nos i tak zostałam na białym dywaniku pomiędzy niebieskimi kafelkami. Głupio mi było, że płacze. Nie płakałam, kiedy Noel mnie ranił, nie płakałam nigdy wcześniej. Ale teraz się popłakałam. Bo choć niby będzie dobrze, lepiej coś niż nic, to jednak... dopiero te łzy mi pomogły. Ale ja jak to ja, nie dałam się sobie wypłakać. W ciągu sekundy, wraz z myślą, że jak idiotka się tym wszystkim przejmuje, otarłam ręką twarz i uśmiechnęłam się do lustra. Grałam sama przed sobą, uśmiechnęłąm się, zaczęłam się śmiać. Zawsze byłam dobrą aktorką, kolejny talent panny miki. Myślę by pojechać za rok, na letnią szkołe aktorską w Dublinie. W tym roku nie dam rady. Potem zeszłam na dół, zaczęłam opowiadać mamie i... znowu się popłakałam. I ja, jak to ja, sama sobie kazałam przestać i jak ręką odjął, łzy zniknęły. Sama się sobie dziwie, najpierw nie mogę się powstrzymać od płaczu, ale gdy tylko przynajmniej jedna łza spłynie to mi wystarcza. Heh... dziwna jestem. Życię będzie się toczyć dalej. Nie wiem czego Gemma ode mnie oczekiwała. Tym razem to ja milczałam, nie miałam co już jej powiedzieć. Wałkowałyśmy w kółko te same tematy. Trudno... może ma rację, dopiero teraz odnalazła prawdziwą siebie. Ja odnalazłam silną mikię po tym... chyba po tym smssie od Noela który uświadomił mi jaki z niego dupek. A może już wcześniej... sama nie wiem. I ma racje, jesteśmy za różne. Trudno... niech będzie koleżanki. Zawsze mam was no i może Hannę...? Zobaczę co przyniesie mi los.

Alan ciągle mi łazi po głowie... dzisiaj poszłam do miasta na spacer i rozglądałam się, czy może gdzieś nie spaceruje. Czasem wpada do Dungloe. Bo ma trening, bo czeka na braciaka(skończył szkołe rok temu), bo łazi jak to on, no jednym słowem... cały Alan. Heh... spotkałam Rossa z DAmianem w samochodzie (machnięcie obu), Duffego i... niestety Noela. Ale nigdzie Alana. Szkoda... Zakochać się sobie nie dam. Tylko, że już dawno nie pozwoliłam sobie by jaki kolwiek chłopak mi się podobał, tak na poważnie. Może czas pozostawić te sprawy swojemu sercu i trochę wyluzować. Wcześniej też się starałam pilnować i skończyłam zakochując się w Noelie. Tak apropo Duffy ciągle mi jeździ pod domem. Spoko, obok mojego domu jest cicha trasa na Brutenport, czysta od policji, ale na serio... żeby mi jeździć na tym drącym się silniku, w okół miasta o tej porze. Co w tym takiego super? Według jego jazdy mogłabym sobie zegarek ustawić. Co piętnaście minut słyszę "wrrrrrrmmmmmmm" wyglądam przez okno, gówniano turkusowy samochód. Już wolałam Rossa, jego jest przynajminej cichszy...

27 lutego 2005   Komentarze (2)

mam już wszystkiego dość...

Miałam doła. Tak, miałam bo już mi chyba przeszło. Na serio. Rano leżąc rozmyślałam, jak to teraz w szkole będzie. No bo przecież nie będę już chyba siadać z Gemmą i Yvonne na breaku. Choć szczerze... chyba nie chcę z tamtąd się wynosić. Lubię to miejce i co jak co, ale jednak lubię Yvonne towarzystwko. Zawsze jest śmiesznie, nawet jeśli Brid i Hazel mnie wkurwiają. CZasami. I co z tymi książkami które jej pożyczyłam? Pewnie teraz mi je od razu odda. Życie mi się zmieni... dopiero teraz sobie uświadomiłam, że cały czas do tej pory, spędziłam z Gemmą. Cały, od początku roku. Teraz nie będzie wchodzenia wcześniej do klasy i gadania. Teraz będe zostawać na zewnątrz klasy i gadać z ludźmi, a ona będzie tam sama. Sama tego chciała. Teraz... teraz zacznie się walka o ławke na H.Ecu. I tak szczerze, chciałabym na stałe siedzieć z Alanem. Ale wiem, że to by wyglądało dziwnie. Nie chcę by kto kolwiek się domyślił, że on mi się podoba. Nie po tym co się działo z Noelem. Teraz już nie będzie dzwonienia każdego wieczora, pod pretekstem pytań z francuskiego. Nie będzie Gemmy która mi wytłumaczy zadanie z anglika, ani Gemmy która będzie mnie szturchać i pytać o co chodzi w zadaniu z matmy. Nie będzie Gemmy notatek kiedy będe chora (co zdażami się rzadko, ale jednak). Teraz... teraz nie będzie już Gemmy. Bo ja nie mam zamiaru dalej trwać w tej toksycznej znajomości. Uśmiechać się sztucznie i mówić, że wszystko jest dobrze. Bo nie jest, zraniła mnie i mam jej dosyć. Matula ma rację... po raz kolejny, za dużo daje z siebie i za mało oczekuję od innych. Jestem altruistką... to musi się zmienić. Noel twierdzi, że jestem zapatrzoną w siebie, zakochaną w sobie panienką. On mnie w ogóle nie zna... ja jego zresztą też. Nie sądze by ktokolwiek go znał. Zmienny jak chorągiewka na wietrze. Co najbardziej mnie boli, to to, że nie potrafię znaleść sobie przyjaciółki na dłużej. Mam dwie, kochane, ale w Polsce, ale ja bym chciała także kogoś na miejscu. Brakuje mi takiej osoby która rozumiałaby mnie bez słów, która podzielałaby moje spojrzenia na świat, moje poglądy i przy której mogłabym być sobą. Takich przyjaciół jest mało. A o Gemme już nie będe się starać. Co mi po toksycznej przyjaźni. Będzie dobrze, a potem znowu jej coś odbije i co, znowu pójdę w odstawkę? Ja też jestem wartościowym człowiekiem... Chyba znowu zaczynam się dołować... a Adiego nie ma, by ze mną pogadać... ostatnio w ogóle nie ma dla mnie czasu...

26 lutego 2005   Komentarze (5)

kochany Alan...

Jak już mówiłam, kochany Alan. Nieświadomie poprawił mi humor na H.Ecu. Zmęczona ostatnimi dniami i lekcją golfa podczas której Gemma się do mnie w ogóle nie odzywała. Do szkoły weszłyśmy tak jakby razem, ale odzielnie. Gadałam z Ruarim i ona z nim gadała, ale on był tak jakby łącznikiem. Mówił do nas obu, ale my do siebie nic. Weszłam do klasy, rozejrzałam się i już wiedziałam obok kogo usiąść. Wszystkie ławki były zajęte, bo babka rozsadziła tak chłopaków, by siedzieli sami i daleko od siebie. Mogłam usiąść w ławce przez babką zawaloną jej książkami i zeszytami, ale nie lubię tam siedzieć. A Alan siedział w tej ławce w której ja zawsze siedzę. No więc rzuciłam plecakiem, a on położył nogi na krześle. Spojrzałam na niego i je zdjął. Udałam obrażoną i usiadłam na krześle. A on się przejął i zaczął mnie przekonywać, żę się wygłupiam. Spojrzałam na niego i powtórzył po raz setny "Michaela, ja się na serio wygłupiałem. Fajnie, że tu siedzisz". Ciekawe, żeby aż tak się przejmował... ;) No i jak to z Alanem, zobaczył, że jestem nie w sosie i zaczął się wydurniać. Śpiewać i wogóle. Po chwili zaczął śpiewać coś o mnie. Ale nie załapałam co, ale ja czasem wolna jestem... Wiem, że pojawiło się moje imię. Coś chyba w stylu "a jej włosy rozwiane, oczy groźne, jej imie brzmiało Michaela..." Nie wiem dokładnie, to jakaś stara Irlandzka piosenka (robił sobei jaja na całego). Do tego Char i Trisha siedziały za nami. Myślałam, że Char zabije tak samo i Trish. One na serio mają coś nie tak z umysłami. Wszystko im się kojarzy z seksem. One są chore! Już przestałam je słuchać. Przyznaję, z Alanem siedzieliśmy na serio wyluzwani. On oparty o ścianę przodem do mnie, z rozwalonymi nogami(jak to facet) a ja oparta o stolik, tak, że to trochę wyglądało... no jakbyśmy mieli zaraz zamiar... ten tego. Ale na serio, w życiu bym do tego nie doszła, gdyby Charmain nie zaczęła walić takie głupie teksty. I w ogóle, one są chore. ;) Pisałam smska do Adrianka i on mi zajrzał przez ramię. Pokazałam mu kilka innych wiadomości od Adriana(bo były po polsku) i zaczęliśmy gadać o Polsce. O tym czy mi nie brakuje przyjaciół, czy wolę Irlandię od Polski, taka norma. Ale on na serio chciał znać odpowiedzieć, a nie takie na odwal się pytanie. Potem przeglądał moje "diary" czyli kalendarzyko dzieniczek, każdy ma wydwany specjalnie dla naszej szkoły. Nom i tam z tyłu była notka od Tracey któej nigdy wcześniej nie widziałam. Kiedy ona ją napisała, nie wiem. Ale dawno. I tam pisało coś w stylu "dopiero co się dowiedziałam o tobie i Adrianie! Moje gratulacje! Szkoda ze mieszka tak daleko, słyszałam o smsach". Alan na to "kim jest ten cały Adrian?" ja do niego, że przyjaciel, ale już mi przeszło. Swego czasu, by Noel się ode mnie odwalił, mówiłam, że bujam się w Adrianie. Nie kłamałam, go ja go kocham... ale trochę w inny, skomplikowany sposób. Jak przyjaciela. Nie brata, ale przyjaciela, pokrewną duszę. No i Alanowi (chyba!) ulżyło. Potem się zapytał "a jak tam Artur?", że on pamiętał!!! Nie mogę w to uwierzyć! Pamiętał, że rok temu Noel wszystkim rozgadał, że ja chodzę z Arturem (Arti jest ode mnie o 14lat starszy, ale wygląda na 20 więc wiecie... niby tylko 5). Na serio, że on pamiętał! No to mu powiedziałam, że Arti jest na malcie. I podkreśliłam, że ja z nim nie chodziłam i to były tylko chore urojenia "czyjegoś" umysłu. Powiedział, że rozumie. Czasem ludzię lubią gadać pierdoły. Potem gadalśmy z Char, on i ona ciągle śpiewali ale dwie zupełnie inne piosenki. No i ja zaskoczyłam Alanka, ja do niego

-Co śpiewasz?

On pewny swego

-I tak byś nie wiedziała.

-Sprawdź mnie.

Teraz ja pewna swego. Kto jak kto, jestem obeznana w sferach muzycznych.

-D12, pewnie nie znasz ich piosenek.

-Coś ty, mam ich płytę i wszystkie Eminema.

-Jaja sobie robisz.

-Nie, na serio.

-NO to która to piosenka na płycie - próbował mnie zagiąć.

-A skąd ja mam wiedzieć, słucham tylu płyt, że ich kolejności nie pamiętam!

-Szczerze... ja też nie.

No i śmiech na całą klasę. Cholera... chłopak mi się podoba. I ja jemu chyba też. Wiem dlaczego go ostatnio nie było w limelight. Wyrzucili go raz, bo został przyłapany na tym, jak panienka wsadzała mu łapę do spodni. Kiedy pary zaczynąją się pieprzyć na parkiecie, albo na fotelach, wylatują na zbity pysk. To w końcu dysko od 15-18lat. On idzie w zaparte, że ta laska go zaskoczyła, ale co, takiej okazji nie można odmówić. I jeszcze dziwce nie musiał płacić ;) Ale Char mówi, że do niczego nie doszło, bo oni od razu ich wyrzucili. I tak przez kilka wyjść nie może wchodzić do Lime Lite. Ale już mu się kończy ten ban. No i potem Char się zapytała "who u after this weather" czyli "w kim się bujasz w tym sezonie?" albo jaką laskę masz zamiar wyrwać. Alan na to "mówisz do mnie czy do tej panienki?". Pytanie kierowane do obu. Alan powiedział, że za żadną, bo za dużo zachodu z laskami a i tak na końcu zostawiają cię dla nowego modela (uraz mu pozostał po Debbie, jego szczerość mnei zadziwia) i w ogóle zastanawia się nad zmienianiem orientacji seksualnej. Char na to "mogę zmienić się z tobą, ja też już mam dość facetów" (pokłóciła się z Adamem, jej związek wisi na włosku). Potem oboje spojrzeli na mnie "a ty?" ale mnie zaskoczyli. Oboje zaczęli mi się wylewać, na swój sposób, ale ja przyszła pani psycholog(na serio się nad tym zastanawiam) wiedziałam doskonale o czym mówią, albo raczej o kim. I zdębiałam. "Ja??? za nikim nie latam, ostatnie wydażenia zniszyły mi nerwy. Postanowiłam pozostać wolną i bawić się ile wlezie". Alan na mnie spojrzal "rozumiem cię... oj dobra, koniec użalania się, śpiewam dalej" i zaczął śpiewać fałszując specjalnie piosenkę DAniela O'Donella (Madziu, zgadnij jaką? "take good care of heeeeeeeeeer") więc o mało nie spadłam z krzesła ze śmiechu i on złapał mnie w locie. Jakie to było dziwne... zaraz zabrał rękę ale... przyjemne. "W ten sposób można sobie kark skręcić". Babka wsyzstko widziała i powiedziała "on ma rację, przestań się wygłupiać bo na serio coś się stanie". Przywaliłam Alanowi w kolano "to przez ciebie!", on się skulił z bólu "kurwa, rozciąłem sobie w tym miejscu kolano!". No to położyłam mu rękę na ramieni i przejmując się powiedziałam "sory Alan nie chciałam, ja się wygłupiałam, Alan... Alan co ci?". Nie, on nie jest typem który płacze. On się ze mnie śmiał! "przecież ci mówiłem, że to drugie kolano!" no i mi je pokazał. W cholere, ale on ma owłosione nogi... ale nie ważne. Kolano ma rozpierdolone po prostu ślicznie. Strup na dwa metry. Alan jest prześmieszny i na prawdę fajny. Słucha takiej samej muzyki, można się z nim pośmiać i na serio pogadać. Może mi się zdaje, ale czuję, że jest mną zainteresowy. CZy jako przyjaciółką, czy dziewczyną... nie ważne. Lubię go i to bardzo. A i ciałko ma miodzio. Nie powiem, że ideał, bo ideałem nie jest. Ale stara się ;) Po tym jak mu powiedziałam, że palenie działa mi na nerwy i na serio, to bez sensu, smród kiła i mogiła, a potem Gorman i pani Boyce gadali o paleniu, Alan zaczął rzucać. Coś mu nie idzie, narazie rekord do 5dni. Teraz potrafi przez dwa dni nie palić, a potem znowu zaczyna. Kumple go ciągle namawiają. Na serio, jeśli kiedy kolwiek dojdzie do tego, że będziemy razem, już ja go oduczę palenia. ;) Heh, myśli o Alanku poprawiły mi humorek. Jakoś to będzie =*

25 lutego 2005   Komentarze (5)

koniec naszej przyjaźni, nadal nie mogę...

Starałam się pogadać z nią w szkole. Na Francuskim powiedziałam "Gemma, co się dzieje? Prawie w ogóle się do mnie nie odzywasz", Gemma się obruszyła i zrobiłe te jej słynne "Yhr...." czyli, zostaw mnie w spokoju. No to zostawiłam. PRzez cały dzień już się do niej nie odzywałam. Ale w głowie przemyślałam, sobie rozmowę którą przeprowadzę z nią przez telefon. W szkole nie chciała, a i przy ludziach tak głupio. Gadałam z mamą, pomogła mi jak zawsze. Zadzwoniłam do Gemmy. Nadal nie mogę uwierzyć, że aż tak się zmieniła. Wiecie co mi powiedziała? Że ją irytuję i, że doszła do wniosku, że nie mamy żadnych wspólnych tematów. Czy ja na serio jestem taką pustą osobą? Ze mną można pogadać o wszystkim i ja wszystko zrozumiem, każdy punkt widzenia. Jestem bardzo tolerancyjną i wberw czemu, otwartą osobą kiedy się mnie pozna bliżej. I wiecie na czym się skończyło? Na tym, czego się obawiałam. Że zacznie się milczenie i będę musiała skończyć rozmowę tekstem "słuchaj, chesz żęby tak było, to niech będzie. Nie chcesz się ze mną przyjaźnić, to w chuja, nie bedziemu się przyjaźnić bo ja już jestem zmęczona traktowaniem jak powietrze. Ja się starałam, przez ostatni miesiąc starałam się by to naprawić, ale skoro tobie to wisi, to ja już wyżej dupy nie podskoczę. Jeśli chcesz, to proszę bardzo, z tego co widzę to już koniec." jej, reakcja cisza a potem "fine" czyli wporządku. I znowu cisza, więc powiedziałam, muszę iść i odłożyłam słuchawkę. Nie chciałam robić scen i nią rzucać. Te słowa były bardziej puste niż brudna szklanka po kawie w zapyziałym lokalu. Przez całą rozmowę słyszałam jak jej mama szeptała jej co ma mi powiedzieć. Wkurwiło mnie to, że sama nie może mi powiedzieć wprost "wkurwiasz mnie i mam ciebie dosyć", ale jak to ona powiedziała "nie jestem takim typem osoby", ona woli ominąć ten problem niż o nim rozmawiać. Nie lubi konfrontować ludzi. I wiecie co było jednym z powodów? Poprosiła mnie bym nikomu nie dawała jej numeru telefonu. Dałam raz Debbie która zaraz po zadzwonieniu do niej go usunęła (jej ojciec uczy jej brata grania na gitarze i potrzebował numer Gemmy) i potem dałam go Daniemu, kumplowi Jamiego, który jak się okazało jest świetnym aktorem, bo mi praktycznie, płakał w słuchawkę, że nie może się dodzwonić do JAmiego a się umówili na 19 na próbę zespołu, ale musiał ją przesunąć na 17bo studio potem bedzie zajęte i on musi go ponformować, a ani Jamiego matka, ani JAmie nie odbierają. I jak się okazało,w ogóle go nie potrzebował żeby zadzwonić do JAmiego ale tylko po to, by jej prawić głuche telefony. No dobra, przyznaję popełniłam błąd ale ją przeprosiłam. I wiecie co? Dochodzę do wniosku, że Tracey także z nią nie wytrzymała i właśnie dlatego, zaczęła ją olewać. Ja też teraz będę musiała zacząć ją olewać. Zacznę od tego, że pójdę do babki od francuzkiego i zapytam się, czy mogłaby następnym razem kiedy Domnic i Kiaran będą gadać, kazać jednemu z nich usiąść obok Gemmy, a mi obok jednego znich z przodu. Wiem, że chciała zrobić to od dawna, ale nie chciała nigoko innego krzywdzić. Bo ja z Gemmą już nie wytrzymam psychicznie. Na angliku jakoś wytrzymam, na Science usiądę obok Yvonne, a na innych przedmiotach... się zobaczy. Na H.Ecu będę siadać obok np. alana(tak jak dzisiaj ;p) albo innych ludzi. Prawdopodobnie Yvonne. Z Gemmą to już na serio koniec. Kompletny koniec. Ona nawet nie chciała tego naprawić. W ogólę już jej nie obchodzę. CZy kiedyś znajdę osobę podobną do siebie. Która czyta, ogląda ciekawe i głębokie filmy a nia tylko "Głupi i Głpuszy" i wszystkie filmy w stylu "Not another teen movie" który dobry jest na jeden wieczór, ale nie żęby tylko oglądać tego typu filmy. Osoba która dobrze się uczy, ale nie kuje 7godzin dziennie. Która uwielbia szaleć na parkiecie i latać i robić sobie jaja z ludzi. Powiedzcie mi, czy ja naprawdę jestem taka pusta i nudna? Bo jak narazie nie potrafię przytrzymać przy sobie żadnej osoby. Na koleżeństwo ok, ale nie na bliską przyjaźń. Mam Hannę którą jutro prawdopodobnie zaproszę by została u mnie na noc. Ona jest na prawdę fajna i bardzo ją lubie. Ale naprawdę mi przykro, że z Gemmą to już koniec... Trochę się już przyzwyczaiłam do tej myśli, bo zwierzać to ja się zwierziałam tylko Hannie która mnie rozumie chyba lepiej niż Gemma. Ale ciągle... w cholere. Z Gemmą byłam tak blisko...

25 lutego 2005   Komentarze (8)

fast cars, fast women, speed cars, nitro...

Ostatnio nie miałam w ogóle czasu wchodzić do necika. Więc muszę wam streścić co się ostatnio działo. A więc tak:

-Duffy na swój własnych samochodzik. Sportowy. Normalnie szczęka mi opadła kiedy go zobaczyłam w samochodzie. Ale to nie koniec, jego samochód jest taki wyjechany, że... no comments. Dobra, get to the point, samochód ma idiotyczny kolor. Metaliczno turkowsowy. Nie wiem co do za moda, by kupować sobe samochody o tak idiotycznych kolorach, ale jemu strasznie się podoba. Chodzi dumny jak paw i laski niby na ten wózek lecą (czyt. Amanda). Teraz już się nie dziwie, że ta dziwka ciągle się w okól niego kręci.

-Hanna doszła do wniosku, że Alan się we mnie bujnął. Powiedziałam jej o tych wszystkich spojrzeniach (dzisiaj zaczął do mnie mrugać i nachalnie się gapić, posuwa sie coraz dalej) i ona tak to skomentowała "love is in the air" czyli "miłość jest w powietrzu". Hehe.

-Noel już przestał się kryć z tym gapieniem. Gapi się nachalnie, ale udając że patrzy na mnie jak na ścianę. Jasne... ale kiedy latałam w biodrówkach oczka miał wielkie jak 2euro.

-No i jeszcze jedno, ja teraz się biorę za Duffego. Ten samochód strasznie mnie podnieca, normalnie zgwałcę go na dla tego samochodu (najlepiej byłoby na tylnych siedzeniach albo na masce ;) ) pozdro 4all.

24 lutego 2005   Komentarze (2)

koniec, już nie będe się prosić.

Jak już powiedziałam, mam już dość tego wszystkiego. Gemmie znowu coś odbiło a mi to już wisi. Na siłę jej nie zmuszę to mówienia a sama nie będe z siebie robić idiotki. Bo to tak jakby mi zależało na przyjaźni a jej nie. Zawsze się o wszystko proszę i wiecie co? Niech do chuja będzie sama. Mi to już wisi. Jutro spróbuje z nią pogadać i jeśli znowu wyskoczy oburzona to koniec, w chuja z nią. Ma jakiś problem i się na mnie wyżywa. Czuję się tak, jakbym nagale nie była dla niej wystarczająco dobrą osobą. No to skoro nie jestem, to jak już napisałam, niech się izoluje od ludzi i będize sama ze sobą i będzie na serio szczęśliwa. Heh... męczy mnie już to. Czuję się na serio odrzucona... i to nie pierwsz raz. Albo nie jestem wystarczająco szalona (nie pije, nie pale, nie ćpam - odrzucona przez Geargie), teraz przez Gemmę, bo lubię pogadać na lekcji, poszaleć w dystkotece, polotkować i zarazem porozmawiać o poważnych sprawach. Ale Gemma już nie chce rozmawiać. Oburza się, kiedy się o coś jej zapytam na lekcji, kiedy jej zwróciłam uwagę, że na mnie się wkurwia za głupie pytanie, to na mnie jeszcze bardziej naskoczyła. Wkurwia mnie to na pełnej lini. I wiecie co? Leje na to, że w około są ludzie i będą plotkować. Jutro jej wszystko powiem i zobaczymy co powie. Bo ja już na serio, mam tego powyżej uszu!!! Myślałam, że udało mi się przebić ten mur... ale teraz czuję jak gdyby się ode mnie oddaliła. Kiedy jej coś mówię, wydaje mi się, że mnie nie słucha, albo że nie jest w ogóle zainteresowana. Ale kiedy Yvonne pierdoli trzy po trzy to ta się śmieje. Śmieje z takich idiotycznych rzeczy, że aż mnie to dziwi. Uśmiecham się, ale to na serio, bez sens kompletny. Zazdrosna o Hannę? A co ja mam kurwa robić, sama siedzieć w szkole kiedy ona jeździ do domu. Mam się do nikogo oprócz niej nie odzywać? A cholere z nią... mam już tego wszystkiego dosyć...

24 lutego 2005   Komentarze (1)

Pan prawie, że idealny...

Natko jeśli chodzi ci o to, że najpierw jest słodki i kochany, a potem okazuję się, że podczas pieszczot jest brutalny... to tym bardziej jestem na TAK ;) Tylko brutale mnie pociągają. Ale mi chodziło o to, że nie chodziłabym z gościem dlatego, że dobrze całuje i umie cię dotknąć. Po co mi to, skoro nie miałabym o czym z nim porozmawiać... Wiesz o co mi chodzi. To nie jest najważniejsze. Zresztą, każdy umie całować... a dotykać... mój będzie umiał ;) A jak nie, to go nauczę. Ponieważ nikt nie jest idealny, ja mojego chłopaka wyszkolę do perfekcji ;) Ale się teraz rozmarzyłam... Facet bliski ideału... a co jeśli go nigdy nie znajdę?

22 lutego 2005   Komentarze (6)

Rządza krwi...

Czemu on się ode mnie nie odpierniczy? Na serio, czy on mi chce odowodnić, że jestem mu obojętna? Najwyraźniej nie, skoro zauważa takie głupie szczegóły! Idziemy sobie z Marion i robimy sobie jaja. Ja rzuję gume w styllu "kobita ulicy", ona patrzy na każdego jak na ścierwo. I na odwrót. Nom i Marion mnie lekko szturcha to ja do niej "co mnie kurwa ruszasz?", patrząc na nią jak na kurwę. Ona na to "lookaj malutka". No to lookam, Noel looka na mnie i kiedy się zbliżamy odwraca tyłem. Ale my wszystko widzimy. Chuj pierdolony, zaczął udawać, że ma długie włosy i że niby owija kosmyk w okół palca, głośno rzując gumę. Ja sobie jaja robiłam! A ten do Paddego "patrz jak się ważni, i jak ta gume żuje, mlask mlask mlask..." miałam ochotę podejść i mu przyłożyć z pięści! On to sobie jaja robi i ja nic nie komentuje (no dobra, komentuje...), ale... na serio. Wkurwił mnei tym. Sposób z jakim mnie krytykował! Sam nie jest doskonały, a ja sobie jaja z Amandy robiłam, dziwki Duffego! (Tak według nowych plotek, Duffy regularnie płaci tej dziwce). Chyba się jutro obwiesze złotem i zrobię dwa warkoczyki i będę wszystkich wkurzać żuciem gumy na cały regulator. Tylko, że musiałąbym sobie jeszcze farbnąć włosy na sztuczny biały blond. Eh... szkoda gadać.

Potem zaczął się przedemną popisywać i podrzucał butelkę z wodą(zawsze to robi kiedy mnie widzi, zbieg okoliczniści?). Wypatrzył mnie już z daleka, ten to ma sokoli wzrok. Na jego widok oderwałam się od karolyfera i postanowiłam się przejść do kibla. I tak idziemy na siebie i on znowu ją podrzucił, tylko że refleks już nie tak dobry, nie złapał jej i poleciała mi pod nuszki. Kopnęłam ją ślicznie, jeszcze kiedy leciała i przeleciała przez cały korytarz. "Ty dobre kopnięcie" - Sean. Noel przeszył go wzrokiem. Co, kumpel daje mi lekcje podczas w-f, czegoś się jednak nauczyłam ;) I zaczął mnie wyklinać. Co ja mu zrobiłam? Zmienny jest jak kobieta, najpierw szczerzy zęby, pogwizduje, a zaraz potem wszystko na mój temat go wkurwia. Może jest zazdrosny ;) hehe.

Ale wiecie, nie żeby zostawił mnie w spokoju po komentowaniu mojego zachowania, mojego kopnięcia i w ogóle tego, że jestem ostanią suką. O nie, on jak już zacznie to w cholere nie wie kiedy skończyć. Poszłam do sali od Artu, podczas wolnego podwójnego Science, po moją linijkę i długopisy które zostaiwłam w mojej teczce wczoraj. I wracam, a kto podpiera ściany? Noel i reszta. Ja to kurwa mam szczęście. No ale idę, nic mnie nie rusza, z nudów wybijam jakiś rytm linijką o udo kiedy ten do Paddego, albo do siebie samego, chuj go wie "jeszcze raz, jeszcze raz... u... uwielbiam masochistyczne laski". Nie no, masochizm, to ten jego zasrany umysł w ogóle wie co to znaczy? Czy to zbieg okoliczności?

Koniec? Nie, rozkręcił się, a wtorki to dni, kiedy ciągle mamy lekcjie obok siebie. Wychodzę z H.Ecu. koniec ostatniej lekcji. Nom i idę z Gemmą i Alanem. Gadamy o chłopaku naszej nauczycielki (Alan nie jesteś zazdrosny?, Alan na to -cholernie ;p). Nom i ja się odwracam bo zdawało mi się, że ktoś wymienił moje imie. Pewnie mi się nie zdawało, bo za mną lazł Noel. Tak szybko się odwróciłam spowrotem, że nawet nie zarejestrowałam kto z nim idzie. Jak ja mam tego drania dość... Zaczął mlaskać, że niby jest mną. Ale jego kumpel powiedział "ty, nie to miałeś wyćwiczyć do Św. Patryka" Noel na to "a no tak" i ledwo Alan od nas odszedł, zaczął udawać, że kogoś całuje. "Muszę sobie przypomnieć jak to się robi, bo już zapomniałem". Ten gościu (chyba Brid brat...) "no bo teraz lalkę będziesz widywał częściej wieczorami". Czy gadał o mnie, czy o innej lasce, nie ruszyło mnie to, ani nie byłam zazdrosna. Ale wkurwia mnie to, jak robi ze mnie idiotkę, że ja niby glucha jestem? Chuj pierdolony... co ja w nim do kurwy nędzy widziałam?

22 lutego 2005   Komentarze (2)
< 1 2 3 4 5 >
Czarna-roza | Blogi