• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Good Girls Don't

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
31 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 01 02 03 04 05 06

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Styczeń 2009
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004

Archiwum luty 2005, strona 3


< 1 2 3 4 5 >

Środa popielcowa

"Z prochu powstałeś i w proch się obrucisz".

Za to co się dzisiaj w kościele działo, w piekle cała nasa klasa będzie się wypalać do końca naszych dni. Jako najlepiej wychowana i inteligentna klasa na naszym roku (ta jasne) i w ogóle, niby tacy świetni jesteśmy, zostaliśmy posadzeni w pierwszych ławkach naprzeciwko ołtarza. Nie no, tak nie można. Zawsze siadają tam piąto klasiści, ale nie. Na naszą klasę zostawili nam dwie malutkie ławeczki (im dalej w tył, tym są szersze) więc siedzieliśmy w takim ścisku, że ruszyć się nie dało. Ci szczęściarze chichotali kiedy nas obserwowali, jak siadamy i ten strach w naszych oczach... był na pewno widoczny. Nom i tak sobie siedzimy, po cichu, jak to w kościele, kiedy przychodi kolej na Chrisa by przeczytał jednen z Listów do Korytian(czy któryś z tych listów), bo go wrobiłyśmy dzisiaj podczas religii. Żadna z nas nie chciała czytać, więc powiedziałyśmy, że on pewnie by chciał, zamiast dziewczyny i chłopaka, pójdzie dwóch chłopaków bo jemu nawet makijaż nie potrzebny (Seana słowa =p) no i tak Chris, który uwielbia kiedy wszyscy się na niego gapią, zaczął czytać. A ja szepnęłam do Fiony "tak niewyraźnie gada, że przydałyby się napisy pod spodem, to jakiś nowy język czy jak?", Sean który siedział przedmną pochwycił i powiedział "To Walshowy język dla świętoszków" i całe dwie ławki, moja i jego przed nami, telepała się od śmiechu, ale oczywiście, w kościele nie można, więc nic nie było słuchać, tylko my wyglądaliśmy jakgdybyśmy padaczki dostali. I w ogóle, nie wiedzieliśmy kiedy już klękać, a kiedy jeszcze nie, kiedy wstawać(był moment, że wszyscy stali a my siedzieliśmy) i w ogóle obciach na całego. No ale przynajmniej śmiesznie było. Potem jak wszyscy wracali z komuni mijali mnie(wylądowałam na końcu ławki po komuni, z samego środka!!!) i zauważyłam(już wczęśniej, kiedy ksiądz palcem umoczonym w olejku i popiele mazał nam krzyż na czole), że Noela nie ma. Dziwne... bardzo dziwne... nom i najpierw minął mnie Dunal i się jakoś tak dziwnie na mnie spojrzał, potem Oven to samo, i tak reszta. Noel nadal coś im o mnie gada, bo oni tak ciągle. I wiecie co się okazało po mszy? Noel robił za prefekta!!! Jeden z nich się rozchorował i brakowało im jednej osoby która by pilnowała pożadku w kościele, to Paddy zaproponował Noela. Jego? ale miałam polewkę po mszy =P Z chrisa też sobie robiliśmy jaja, gapił się cały czas na Catrione która wystawiała mu język. Zakochani świata poza sobą nie widzą...

 

 

ppppp.s. mam prośbę, czy każda osoba która czyta mojego blogaska, mogłaby zostawić po sobie malusieński ślad? uśmieszek nawet, chciałabym wiedzieć ile z was czyta irytujące skrobanie pióra mikii...

09 lutego 2005   Komentarze (9)

Panceake Day i postępy w terapi Noela...

Od rana jadę na panceakach, no ale jak dzień panceakowy to dzień panceakowy. A więc od rana wsuwam górę paceaków polanych syropem klonowym, nie wiem czy się zmieszcze w spodnie w piątek ;) Łaziłam dzisiaj trochę po mieście, tragedia, nie ma niczego w moim stylu. Trzeba będzie pojechać przed następną dysko do Derry na wielkie zapupy. Idę w mojej punck rockowej bluzce która ma odsłonięte ramiona, czarno-wściekło-różowa. Z napisami "open all nite" "bad girl" itp., biodrówki 3/4 i trza będzie wykombinować odjazdowy pasek i czarne bootsy, może Gemma porzyczy, a jak nie to założę moje odjazdowe białe buciki ;)

Dzisiaj w szkółce cicho było jak zwykkle do lunchu. Wszyscy gadają o piątkowym wieczorze i pierwszy raz czuję się wtajemniczona. Do Hanny jadę o 19, wyprosuje moje dwumetrowe włosy ;) O 22 pójdziemy w tango. Z Yvonne spotkamy się o 23, bo one się spóźnią (one czyli Yvonne i jej gang Glentisowy, znam wszystkie laski). Trochę mi żal Gemmy, bo zawsze byłam tą która także siedziała w domu i gdzies razem szłyśmy. Ale ona nie chce iść, a mi zależy na tym wyjściu. Heh, ale ona nie jest na mnie zła, nawet próbuje mi pomóc z dobiorem stroju. Na spódniczkę jeszcze za zimno....

Nom, a kiedy wracałyśmy, Alan nas mijał z Tarą, spojrzałam na nich obu i gdy obok nas przeszli (Alan machnął mi główką, odpowiedziałam uśmiechem) roześmiałam się. Tara sięgała mu gdzieś tak zaraz nad łokciem. Ona jak wymalowana 12letnia dziewczynka wygląda i taki ma głosik. Mam nadzieję, że nie szli na papierosa, bo obiecał mi, że przestanie palić! (Tzn. podobno już przestał jakiś czas temu). Potem weszłyśmy do szkoły tylnym wejściem jak zawsze i tak jak zawsze wejście było zawalone Noela gangiem, a ten zamiast podtrzymywać ścianę jak zawsze, podtrzymywał drugie drzwi więc musiałam się koło niego przecisnąć. Gadał z Marion Mc Que(tą suką co udawała jego dziewczynę) i powiedział do niej "o, jest moja piękna ex" patrząc na mnie. Posuwamy się w terapi do przodu, już nie jestem jego laleczką, dziewczyną ani panienką, teraz jestem jego "ex". My nawet ze sobą jednego dnia nie chodziliśmy, ale od tego ma terapeutę, by mu wybić urojenia z głowy ;) No więc niech mu będzie, już wolę być jego ex niż lalką. I co mu z tą suką odbiło już drugi raz mnie nie weźmie na zazdrość "bo on się z nią lizał" zaczną rozpuszczać plotki, a niech się liże z tym nałogowym kominem, śmierdzi od niej na kilometr i to on mi mówił, że pety go odrzucają, przecież on Duffego namawiał by rzucił. No ale co tam, wisi mi to.

Po drodzę do Artu zatrzymała mnie Marion (moja kumpela) i zaczęłyśmy gadać. Mówię wam, płakałam ze śmiechu wraz z Michelle kiedy Marion sobie uświadomiła, że szfy w spodniach jej puściły i ma dziurę. Mało się nie poszczałam! Nie było jej widać, ale Marion wyprawiała takie miny i tak się darła, że mówię wam, nie wytrzymałybyście ;) Nom a potem podeszła do nas Marion Mc Que, jak ja jej nie lubię. No ale Michelle jest z nią i Keri na tzw. "siema". Tak jak ja z Aną, mi suka nic nie zrobiła więc nic do niej nie mam. I Mc Que też jest mi obojętna, teraz już tak. CZuję się od niej lepsza a i ona się mnie trochę boi. Już nie jest starszą dziewczyną, teraz jest zwykłą suką dla mnie i nie boję się jej to okazywać. Oddała zapaliczke Kelly(takiej innej, Michelle kumpeli) i trochę postała gadając z nami. Marion się uspokoiła i tak trochę niezręcznie się zrobiło, bo wszystkie milczały i tylko AnneMarion(ta moja kumpela) i Michelle z nią gadały, a nas tam było z.... sześć. Gdyby Mc Que miała zamiar teraz coś kręcić z Noelem, żebym była zazdrosna to by potem do nas nie podeszła i nie gadała. To po prostu nie w jej stylu. Ale jak od niej jechało... myślałam, że się uduszę. Na serio, smród taki, że aż na wymioty bierze. Tragedia. DZiewczyny na dysko idą w sobotę, dla tych powyżej 18, wpuszą je. Mnie też by wpuścili, ale ojciec by mnie w życiu nie puścił. Michelle chciała Marion wyciągnąc w ten piątek, skoro ja idę, ale ta oświadczyła, że w życiu nie pójdzie tam gdzie dzieciaki z jej roku. Jeśli znowu zobaczy Duffego albo któregoś z nich ładujących łapy pod spódniczki dziwkom z Glentis które wyglądają jak 17latki a mają po 12lat, to się zrzyga (wielki błąd Duffego, shiftnął 12latkę, AnneMarion w życiu mu tego nie wybaczy). Zresztą, ich znajomi z Glentis i którzy są na studiach chodzą w soboty. Trudno, miałam nadzieję, że razem poszalejemy. Ale jak się AnneMarion na koniec przyznała, ona pracuje, tylko, że nie chciała się przyznać, że się w piątek dała władować do pracy w fastfoodzie. Ona to jest prześmieszna kręci, kręci i na koniec i tak mówi prawdę ;) lecę się kuć, =*

08 lutego 2005   Komentarze (5)

ojciec

Pokłóciłam się z ojcem. Jak zawsze o to samo. O malowanie paznokci (blady fiolet, ale mi w ogóle nie wolno), malowanie rzęs (zero makijażu do szkoły) i jak to on się obawia, że nie nadaję się na wyjścia samej. Tego mi jeszcze brakowało! Potem się pokłócił z matką ("kochanie, czy muszę pracować tą bluzkę- mama, "a skąd ja mam kurwa wiedieć -tata). CHyba znowu tarczyca zaczęła źle pracować, niech ja tylko znajdę te jego tabletki, już wolę naćpanego ojca który chodzi i śpiewa niż zdołowanego który się wszystkich o wszystko czepia. Dzięki Bogu pracuje w piątek, bo nie mam zamiaru na dysko iść ubrana jak zakonnica, ;) Idę oglądać O.C. Rodzice poszli na Staff party (też bym poszła gdyby to nie było w ciągu szkolnych nocy i gdyby było z kim Wojtka zostawić) i mogę robić co chcę. =* 4all

07 lutego 2005   Komentarze (2)

spojrzenia... ach te przeklęte spojrzenia...

Ten kto wie, co się dzieje w głowie tego debila, dostanie ode mnie bilion dollarów. Weszłam do szkoły i już nie mogłam się doczekać, aż powiem Hannie, że idę na dyscko. Nom i przechodzę obok Noela, który od kąd przekroczyłam drzwi szkoły, wpatrywał się we mnie jakoś dziwnie. Ale nie na moją twarz, tylko nieco niżej. I słyszę "o tym ci mówiłem, patrz jak ona porusza biodrami". Bennie na to "uuuu, tak to powinny się poruszać laski". JA nie macham tyłkiem! Tzn. Yvonne mi powiedziała, że gdyby uważali, że macham tyłkiem jak idiotka to inaczej by to sformułowali. No więc dobra, chodzę jak chodzę, to się podobno nazywa... "z gracją", tak chodzę z gracją, to rodzinne, mam to po babce ;) Ale wiecie, że ja do dzisiaj nie wiedziałam? Gemma do mnie "nie no chłopak ma rację, machasz bioderkami". Nom ale morał jest jeden, Noel się na serio musi mi przypatrywać, żę zauważył taki szczegół ;)

Na lunchu poszłyśmy do miasta i kiedy wracałyśmy do szkoły, przed nami szedł Noel i jego gang i między innymi Alan. Ten to ma ciałko... Nom i Debbie do mnie doleciała(szły za mną) i mówi "w piątek wieczorem? przybij piąstki!", przybiłyśmy, a ona do Alana się drze "Alan, chodź tutaj!". Wszyscy się odwrócili, a Noelowi puścił kij w gardle i odwrócił tą sztywną główkę. Normalnie każdy inny olał by pewnie, ale nie Alan. Dalej się przyjaźni z Debbie choć go w końcu zdradziła. Alan podszedł i się tak fajnie uśmiechnął "jak leci dziewczyny?". Debbie uśmiechając się, tym słynnym ciepłym dla wszystkich uśmiechem wygadała się "nasza koleżanka idzie na dysko w piątek, chciałeś nowej laski to masz". On się tylko uśmiechnął, może mi się zdawało ale chyba był trochę zmieszany. "No to laski, zobaczymy się w Lime Lite". Mrugnął do nas i od szedł, odwrócił się  w moją stronę kiedy doszedł do Noela i powiedział (słyszałam, bo on się wydarł!), wlepiając we mnie oczka "ty miałeś racje" i gwizdnął. Co oni mają do tego poruszania w taki a nie inny sposób biodrami. Ale mówię wam, jaką Noel miał minę kiedy usłyszał, że idę w piątek do Lime Lite... co ja bym dała by to ująć na zdjęciu. Po tem jeden przez drugiego się popisywał, Noel podrzucał wysoko butelką(bo oni szli przed nami) i ją łapał w locie, a Alan ciągle któregoś chłopaka popychał tak, by wpadł w błoto. Stary numer, ale śmieszny, kiedy widzisz jak ktoś leci w kałuże ;) Potem przez reszte dnia, Alan jakoś tak fajnie się do mnie uśmiechał. Już mi przeszła ta fascynacja, ale nadal uważam, że jest cholernie przystojny ;) A kiedy wychodziłam ze szkoły, znowu lazł za mną Noel i ten jego gang. On na serio mnei prześladuje! I co? Gapili się na moje biodra (Gemma mi powiedziała), normalnie kiedyś go.... nie wiem co, poćwiartuje!!!

07 lutego 2005   Komentarze (5)

IDĘ!!!!!!!

Kochani ogłaszam publicznie, że idę na dysko w piątęk!!!! Wy nie macie zielonego pojęcia jak ja się ciesze! JEszcze rano ojciec mi powiedział, że w życiu mnie nie puści, może w następnym roku, ale to także może! No to co miałam zrobić, wiedziałam, że z nim nie ma co się kłócić. Po 15minutach zaczał się łamać, popdytywał z kim bym pojechała, bo on pracuje itp. Bo autobusem to on mnie w życiu nie puści. No to mu powiedziałam, że Hannah zaproponowała, że mnie weźmie. No i tak po wolutku się łamał. No i przy kolacji zaczął wypytywać i tłumaczyć się, że jemu jest ciężko i że on będzie się strasznie denerwował i będzie cierpiał cały wieczór, jeśli ja pojadę i że on chce bym o tym wiedziała. Wzięłam go uściskałam to powieział "ty mnie tutaj nie ściskaj i nie całuj, jeszcze nie powiedziałem, że jedziesz". Ale jadę!!! Mama mi przechwilą powiedziała. JAAAAAAAAAAAAAAADĘĘĘĘĘĘĘ!!!! Już nie mogę się doczekać, a w ciągu tygodnia wyciagnę mamę na zakupy. Bo wtedy jeśli ona pomoże mi wybrać ciuch, to ojciec nie będzię mógł się czepiać, bo matka zatwierdziła decyzję ubioru ;)Nom, a matula jest bardzo pomocna podczas zakupów =D

Pomyślałam sobie, że jednak spęłni się moje marzenie. By pójść na dysko, kiedy jeszcze Noel będzie chodził do naszej szkoły. To moje stare marzenie, pamietam jak szlak mnie trafiał kiedy dziewczyny mi mówiły, że tańczył z jakąś dziewką, a nie ze mną. Teraz mi to już wisi, wyrwę jakiegoś innego gościa, ale... jednak zostaje ta iskierka obawy, że może jednak tego wieczoru nie spieprzy doboru ciuchów i odbije mu coś na mój widok, kiedy sobie uświadomi, że może pozwolić sobie na coś więcej niż uśmiechy, bo w końcu jest noc i jesteśmy w dyskotece i... i nie dam rady mu odmówić. No ale to tylko obawy, które tak naprawdę nie mają sensu, bo ja już nic do niego nie czuję. I na pewno nie będzie tak jak podczas wakacji kiedy zobaczyłam go w tym granatowym serku... nie, tak nie będzie. Bo on nie będzie jedynym przystojnym facetem na sali, w końcu to duża dyskoteka na naszą szkołę i na Glentis i Filcare ;) Ludzi jak w cholere, a świerzego mięsa... jeszcze więcej ;)

06 lutego 2005   Komentarze (4)

Pzemyślenia panny miki, czyli czarnej-różyczki......

Jeszcze z ojcem nie gadałam, a już się przejmuję, że nie mam w co się ubrać. Tzn. mam wszystko tylko nie mam jakieś wystarczająco wyzywającej i błyszczącej bluzki ;) Nie no żartuje, nie będę zakładać bluzki która wygląda jak pasek materiału tylko coś bardziej w moim stylu, ale nadal, potrzebuje czegoś nowego. Chcę wyglądać szałowo (podkreślam, jeszcze nie gadałam z ojcem ;p) 

Byłam dzisiaj na długim spacerku po plaży, a potem ojczulek pokazał mi śliczny dom, który stoi na sprzedaż, od roku. Oczy mi wylazły... zakochałam się w nim od razu. Przez okna wpatrywałam się urzeczona na salon, z pięknym, potężnym kominkiem, kuchnią jak marzenie, jak na filmach, z ogrodem z przodu i dość sporym ogrodem z tyłu. Mama pojedzie się w tygodniu dowiedzieć ile kosztuje, bo oczywiście kiedy wróciła z pracy pojechałam z nią, jej pokazać ten dom. Pewnie go nie kupimy, pewnie będzie drogi... Jest duży, w dobrej okolicy, z widokiem na zatokę, ale tą część w której zawsze jest woda i w ogóle jest jakiś taki... ciepły, urokliwy. Chciałabym w nim zamieszkać... na serio bym chciała. Bo ten obecny dom wynajmujemy, a rodzice chcą coś na dłużej. No ale zobaczymy...

Podczas tego spacerku, po plaży, a potem po wrzosowiskach(tymczasem zielonych, to jeszcze nie czas na wrzosy) wyciszyłam się i poczułam, że tego było mi trzeba. Samotności i ciszy, towarzystwa fal i ich pieśni, mew i poruszających się przy powiewach wiatru, długich traw. Uspokoiłam się i napełniłam serce siłą. Jakoś to będzie, życie przecież nie jest takie złe... jestem wieczną, niepoprawną optymistką. Nie wolno myśleć o tym co było, choć ja lubię wracać do przeszłości, sama nie wiem dlaczego. Lubię wspominać kłótnie z Noelem, te wszystkie plotki, było wesoło, a innymi czasy dołująco. Ale nigdy przez niego nie płakałam, jestem z siebie dumna. Przez facetów nie warto płakać.           Z plażę wracałam w struchach deszczu, jakie to dziwne, pokachałam ten irlandzki deszcz, silny wiatr, teraz odgłos wiatru i kropel deszczu jak kołysanka układa mnie do snu, pokochałam Irlandię i... się w niej odnalazłam...

05 lutego 2005   Komentarze (3)

WALENTYNKI!!!! w walentynki prawdopodobnie...

Nie no, tego już za dużo na moją głowę! Gadam sobie z mamą i mama mówi

-Chyba będą chcieli byś pracowała w Walentynki, ale ty przecież chciałaś jechać na dysko.

Ja zszkowona nie wiedziałam co powiedzieć.

-A puścicie mnie?

-A gadałaś z ojcem? No i co z pracą?

-No ale praca w sobotę, a dysko w piątek. Mogę iść?

Wpadłam w panikę, bo się nie spodziewałam pozwolenia. Ojciec mówił, że puści ale jeszcze nie teraz. Gdy tylko wróci to z nim pogadam. Ale ja nie mam w co się ubrać! A na zakupy w ciągu tygodnia... kiedy ja kurwa znajdę czas? Może coś znajdę w tej zakurzonej szafie, ale czy to się nada na dysko? heh, trza będzie głęboko kopać. Wiem jakie spodnie itp. ale bluzka! Bo spódnicy na taką okazję nie mam. Już panikuje, a ojciec jeszcze nie pozwolił. No ale matkę mam po swojej stronie! A ojciec... jeśli ładnie go ubłagam! O ja cie, ja muszę sobie znaleść jakieś ciuchy... I może będę miała okację by wyrwać Alana! Nareszcie!!!! Co do Alana, to to przemyślałam, on mi się tylko podoba, nic po zatym. To ten sen tak mi namieszał w głowie, ja na serio mam coś nie tak z głową. hehe, ja cie... mam nadzięję, że mnie puszczą!!!  Wasza słynna Słowianka pokaże na co ją stać ;)

05 lutego 2005   Komentarze (6)

poranki, ach te słynne poranki...

Poranki, ach te poraneczki. Z samego rana miałam mieć klajfe na francuskim. Postanowiłam, że przed lekcją i tak nie będę się kuć, bo teraz to już nie ma sensu. Kułam się całą noc z francuskiego i z H.Ecu. i już więcej nie przyjme. Więc zostawiłam Gemme które i tak nic nie mówiła, z głową w notatkach i poszłam odprowadzić Hannę pod klasę od geogry. Usiadłam z nią bo wiedziałam, że Gemma, która przez cały ostatni tydzień była nerwowa i w ogóle, jak gdyby na szpilkach siedziała cały czas, nie była w humorze do rozmów. Nom i siedzimy sobie z Hanną z idealnym widokiem na wszystkie kolejki 5roczniaków, którzy czekali aż ich imiona zostały odhaczone. Kiedy jedna z klas już została odchaczona i poszli, miałam idealny widok na klasę Marion. Nom i gadałam z Hanną w ogóle nie zwracając uwagi na Noela kiedy zauważyłam, że nie może się opanować i ciągle spogląda w moją stronę. Ale z pełnym obrotem główki w bok. Normalnie to by była norma, można by powiedzieć, że gapi się na Duffego (oni są najwyraźniej w dwóch różnych klasach, bo Duffy kilka minut temu stał tuż obok mnie) ale jego klasa już była odhaczona i on stał z drugiej strony holu. I ciągle na mnie lookał, a w jego oczach i ruchach widziałam, że stara się opanować. I choć było mi przyjemnie, to żałowałam, że to nie Alan... heh... Potem kiedy postanowiłam, że idę do Gemmy bo się jeszcze obrazi i wstałam, Noel zareagował na to, jak gdyby patyk połknął. Głowę sztywno przywrócił na swoje miejsce i patrzył się przed siebie tak bym Broń Boże nie skapnęła się, że on się na mnie gapi. Choć jest dobrym aktorem, to tym razem emocję dały góre i chłopak nie wiedział co ma robić. Spanikował, hehe. Na serio, stał sztywno, jak nie on. A co jeśli nawet podobam się Alanowi, ale nigdy nie odważy się na nic, przez tego debila? Nie... to nie w jego stylu. Choć cudzych lasek się nie wyrywa, to on doskonale wie, że to co Noel gadał to pierdolenie zapatrzonego w siebie debila. heh...

Mi ciągle jest żal, że Alan tak na mnie nie patrzy... po tym śnie... heh, ja chyba coś do niego jednak mam...

04 lutego 2005   Komentarze (3)

sny, tym razem nie o nim...

Śniłam dziś po raz kolejny. I pierwszy raz od dawna, nie był on o Noelie. A sen wyglądał o tak (nie pytajcie się, jakim cudem je pamiętam, bo sama nie wiem... chyba to przez to, że nie pozwalam temu przyjemnemu uczuciu odejść, trzymam go jak najdłużej się da)

Byłam na lotnisku, wszystko jak to w snach było porąbane. Szedł za mną Alan i zadawał głupie pytania, w stylu dlaczego pani zajmuje tyle miejsc itp. Bo ja zajmowałam komuś pięć krzeseł. Ja sarkastycznie odpowiadałam, aż w końcu odwróciłam się i powiedziałam "po co się o to wszystko pytasz Alan?". On się spiął, bo nie spodziewał się, że się skapnę, że to on. Potem kilka razy obok mnie przechodził z torbami, jak gdybyśmy się nie znali. W końcu kiedy obojętnym wzrokiem patrzyłam na wielkie okno, ukucnął obok mnie, tak by mógł mi spojrzeć w oczy i się przywitał. Już nie pamiętam co mówiliśmy, o czymś długo rozmawialiśmy. Tak nieśmiale, bojąc się okazać co na prawdę czujemy. Potem siedzieliśmy razem, nie wiem czy ciągle na lotnisku, czy już w samolocie. Obejmował mnie czule ramieniem, a ja się wtulałam w jego ciepłe i potężne ciało i czułam się taka bezpieczna, było nam razem tak dobrze. On zanurzał się w moich włosach tak, że czułam powiewy jego ciepłego oddechu. Cieszyłam się, że podczas startowaniu będzie ze mną, bo wiedziałam, że będzie bolało(zawsze mnie bolą uszy podczas startowania). I choć było mi trochę smutno, że nie leci ze mną na Ibizę, tylko rozstaniemy się w Glasgow, w którym przesiądę się do innego samoloty, a on tam zostanie, to byłam szczęśliwa. Czule słożył pocałunek na moich złotych włosach, a ja się poczułam... jak mała dziewczynka która nie musi się o nic martwić. On był przy mnie, obejmował mnie władczym ramieniem i wiedziałam, że od teraz wszystko będzie dobrze. Było mi tak dobrze... już dawno się tak dobrze nie czułam. Chciałabym by mogło być tak naprawdę... A w szkole echo tego snu, cały dzień mnie męczyło i żałowałam, że tak jak Noel rano(o tym potem) nie pożerał mnie wzrokiem. Chciałabym by on był tym, który się stara o moje spojrzenie... heh. A podczas H.Ecu nie mieliśmy czasu na spojrzenia, na uśmiechu lub pogawędkę, bo mieliśmy próbne z H.Ecu.

Wiecie czego ja się obawiam, że ja się zakocham i się okażę, że on do mnie nic nie czuje. Boję się odrzucenia, boję się tego tak strasznie... tak okropnie, że boję się zakochać, w kim kolwiek...

04 lutego 2005   Komentarze (4)

informacje różnego tematu

Nato kochana, ja od kąd poznałam Noela, od kiedy straciłam dla niego moje serduszko, nie kochałam nikogo innego. Dojrzałam na tyle, by się nie zakochiwać w pierwszym lepszym chłopaku. A w Alanie się nie zakochałam. Podoba mi się i tyle. I jakoś wcześniej za dużo o nim nie pisałam ;)

Mysiu... Alana pewnie widziałaś, tylko nie specjalnie zwracałam wtedy na niego uwagę. Tzn. na pewno ci go pokazałam, ale wtedy... wtedy, przecież sama wiesz, że ja ciągle coś do Noela czułam. Alan... wysoki, umięśniony (bardziej niż Noel i Chris razem wzięci), ale nie jakiś napakowany, po prostu tak zbudowany. Bary ma jak cholera, a ciałko... tylko schrupać. Włoski ciemne blond (a więc odbiega od mojego typu faceta). Ale on mi się nie podoba, z powodu swojego wyglądu, bardziej jego charakter mnie pociąga. W przeciwieństwie do Noela. U niego ciało przyciąga, a charakter odpycha.

Kas... wiesz dlaczego, ty zapomniałaś już o Radku? Czemu już nic nie czujesz? Bo najlepszym lekarstwem na niechcianą miłość, jest nowa miłość. Ja nie chcę na siłę szukać miłości, a obawiam się, że tak właśnie teraz jest. Sama wyolbżymiam swoje uczucia.

Spojrzenia zawsze umiałam czytać. Oczka, drganie ust, automatyczne reakcje, spuszczanie główy. Noel mnie tego nauczył. On żadko mówi to co myśli. To jego ciało mówi za niego.

A tak już z innej beczki, Chris się nadal buja w Catrionie ;) Nie wierzyła mi, ale dzisiaj uwierzyła. Wczoraj na hiście Chris, znalazł u Chrissego nowy numer Catriony i tak się podniecił, że myślałam, że to ktoś inny przedemną siedzi. I w ogóle, kiedy ktoś o niej mówi, to nim rzuca. No to ładnie, ta jest na niego wkurzona od jakiegoś... miesiąca. Non stop się kłócą, a on się w niej bujnął. A mówiłam, jej kto się czubi ten się lubi, to mi powiedziała, że zobaczymy kiedy ona go zadźga ołówkiem, czy będzie go opłakiwać ;)

04 lutego 2005   Komentarze (1)
< 1 2 3 4 5 >
Czarna-roza | Blogi