• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Good Girls Don't

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
31 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 01 02 03 04 05 06

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Styczeń 2009
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004

Archiwum luty 2005, strona 2


< 1 2 3 4 5 >

bo mikia kocha shopping ;)

Smsowałam dzisiaj z Yvonne i mi napisała, że ostatni piątek był do dupy i dopiero w tym tygodniu wszyscy fajni ludzie idą szaleć do Lime Light ;) Ja to zawsze wiem jak się ustawić. Pytała się co zakładam i chyba pozostanę przy mojej punk rockowej acz słodkiej bluzce, jeansach 3/4, białych butkach i odjazdowych dodatkach. Ale jak już napisałam, "chyba". Bo jutro znowu mamy jechać na zakupki (dzisiaj byłam na zakupach z tatą i braciakiem). Więc jak na dzisiaj, lista i ilość mojego zakupy wynosi : 5.

1) prześliczne, przesłodkie bikini (nie dziwcie się, że już kupuje, bo właśnie teraz wszyscy robią zakupy na lato).

2) pasek idealnie pasujący do mojego piątkowego stroju.

3) 20kilka branzoletek metalowych w różnych odcieniach fioletu.

4) Książka "Supernatutalist" Eoine Coifela (tego samego co napisał Artemisa Fowla, sorry za pomyłkę natko, ale późno to wczoraj pisałam ;)

5) nie etyczne lody magnum w ilości :12.

Wiem, wiem, jest post, ale nie mogłam się opanować! Mój braciak dostał w prezencie od rodziców Gameboy Adwanse SP, w kolorze Tribal. Właśnie zaraz idę z nim grać, wiem strasznie dziecko ze mnie ;) hehe. ale nie mogę się opanować. Właśnie mój ojczulek skończył grać i zwolnił Gameboya. Grał w... Króla Lwa. Cholernie wciągająca gra ;) Ale najlepsza jest Scooby-doo. No więc jutro jadę na polowanie na wyprzedażach i nie wyprzedażach, szukać nowych ciuchów na moje przyszłe wyjścia. Bo po tej wielkiej nocy w piątek, spowodowanej końcem Ferii, następna jest na Św. Patryka i oczywiście ubłagam rodziców by mnie znowu puścili. Puszczą, puszczą.

Ogladałam też kije golfowe. Cena mnie przerosła, cały komplet kiji wraz z torbą, 395euro po przecenie z 496euro. Czyste cacużka jak na damski sprzęt. Mówię wam... śliczności. Stópka ze stali, rączki z grafitu... i za darmoche wygrawerują moje imie. Ale heh... ja mam tylko 100euro jak na razie, bo 150e przuchlałam w Dublinie ='( Ojciec powiedział, że się dołoży, ale nie tyle. Facet powiedział, że oczywiście, może mi zamówić tańsze, ale one po jakimś czasie się połamią i zniszczą a te.... na wieki wieków starczą. Więc muszę się zastanowić. BO my byliśmy w sklepie z tylko golfowym sprzętem ;) Z Gemmą w wakacje jedizemy do Derry do jednego z największych sklepów golfowych w Północnej Irlandii obkupić się w seksowne golfowe ciuszki. Bo wiecie, kiedy będziemy jeździć trzeba tak chłopaków z innych drużyn zaszantażować widokiem by się nie odważyli uderzyć piłki dalej niż nasi "kochani" golfiści. Oczywiście i tak nie będą w stanie, kiedy zobaczą moje nagie długie nóżki. Bo mam zamiar kupić sobie białą spódniczkę, podobną do tych w których grają w tennisa ale leciutko innych. Ze spodenkami pod spodem i krój jest trochę inny... Ale nie ważne. Już mu się tak ubierzemy, że im oczy wyjdą z orbitek. A naszym chłopakom to klapki założymy jak koniom, hehe. Dobra lecę gadać z moim żuczkiem, dobranocki =*

15 lutego 2005   Komentarze (4)

Walentynki...

Siedzę sobię i patrzę z żalem na dzień który mam przed sobą. A raczej na 2godziny sprzątania. I w tym momencie dostaje smsa od Gemmy "wybieramy się z Jamey'mim i CHarles'em pograć w golfa, chcesz jechać z nami?". A jakże by inaczej! Ubrałam się ciepło i luźno i pojechałyśmy. Tak apropos, to gdy tylko chłopaki nas zostawili (gdyby mieli na nas czekać to w życiu by do swoich piłek nie doszli, oni to mają uderzenie), powiedziałam jej, że następnym razem, kiedy będzie się tak czuła, to ma mi od razu powiedzieć. I puściłyśmy wszystko w zapomnienie. Ubaw był po pachy. Szczególnie kiedy nie mogłam uderzyć piłeczki i kijem dół wykopałam! Te kilka godzin na polu golfowym przywróciło mi siły. Bo jakaś taka ospała i osłabiona ostatnio byłam. A tu świerze morskie powietrze, bo pole golfowe jest tuż przy morzu i plaży. Najlepszy ubaw miałyśmy kiedy zobaczyłyśmy, że ktoś wprzyjechał, bo pole świeciło pustkami. Gemma wyjęła specjalną golfową lornetkę i mówi "ty do David Boyle..." "Boyler" musiałam ją poprawić! hehe, no ale nie mogłyśmy dojść kim jest ten drugi. Idziemy dalej i obgadujemy Chrisa Walsha, (byłyśmy już przy 4dołku, ŁAŁ!!! szczerze... po półtorej godzinie, to tragedia). Kiedy Gemma zadzwoniła do Jamiego i się go pyta gdzie są "już skończyliśmy wszystkie 9dołków." Załamka, powiedziałyśmy im, żeby zrobili następne 9ale im się już nie chciało. I ona się go pyta "ty Jamie, a kto jest z Davidem? Tzn. Boylerem?" on na to "jak to kto, Walsh". Gemma się rozłonczyła, chwyciła za torbę i popędziła przed siebie za piłką. Aż się kurzyło. "Cholera, my go tutaj obgadujemy, a oni są tuż za nami!". Mówię wam, takiego powery dostałyśmy. Oni wszyscy się kumplują, tzn. wszyscy golfiści. Nie zdziwiłabym się, gdyby Charles dla jaj, zadzwonił do Noela i zaprosił go na partyjke golfa. ZABIŁABYM!!! On się potem przyznał, że planował, ale potem doszedł do wniosku, że nie dożył by jutra. Święta racja! Nom i z Gemmą wziełyśmy piłki i z 4dołka poszłyśmy prosto do startowego 6.  Ale ci nas dogonili już przy 9startowym. Tzn. kiedy my wybiłyśmy i poleciałyśmy za piłką, oni stani na wzgórku jakąs mile od nas i się na nas gapili. Ale coś było nie tak "który to Chris? ten w białej czy czarnej czapce i gejowskim sweterku?" "oni oboje wyglądają jak geje". No ale idziemy przed siebie i ja... zgubiłam piłkę! Nie miałam zielonego pojęcia gdzie poleciała, tzn. z góry widziałam, ale potem na dole jej znaleść nie mogłam. Gemma też zgubiła jedną wcześniej, tak wybiła, że do morza jej wleciała ;) Nom i ja się odwracam i mówię "ty, to jest Boyler, ale nie Chris, tzn. nie nasz Chris Walsh". Obserwujemy ich z daleka, ale twarzy nie widać, przez te gejowskie czapki z daszkiem. "Nie no, za gruby na Chrisa". Gemma miała rację. Bo to był Christopher, ale nie Walsh, tylko Mc Monagle. 4rok, przyjaciel Noela od golfa, najwyraźniej i z Davidem często grywa, zamiast Walsha. Zaraz po Noelie, jeden z najlepszych graczy w naszej drużynie szkolnej. A ja miałam zamiar do nich machać! Tak dla jaj, ale skoro to nie Walsh, to nie miało to sensu. I wróciłyśmy do "Golf House". Charls z Jamiem stali na małym polu przed budynkiem i ćwiczyli odbijanie. I ten cham ciągle się śmiał, byłam pewna, że ze mnie. Ale nie miałam zielonego pojęcia dlaczego. Więc kiedy nas mineli i gdzieś tam poszli, Gemma poszła za nimi i zaczęła go wypytwać o co mu chodzi. Wróciła i mówi "nie martw się, wcześniej śmiał sie ze mnie. Sam fakt, że dziewczyna gra w golfa...". No jasne, jesteśmy chybe jedyne w naszej szkole, chodzi mi o uczniów ;) Ale to nie wszystko, "i wiesz, to całe zamieszanie rok temu, pewnie jest przekonany, po tym co mu powiedział Mc Bride, że ty..." "że ja z niby z jego powodu gram w golfa? Porąbało ich? I co ten debil mu powiedział?". WIEDZIAŁAM!!! WIEDZIAŁAM! Kiedy poszłyśmy na to spotkanko, pierwsze spotkanko golfowe, był na nim Noel. Nom i pisałam wam, że się ciągle na mnie gapił. I w ogóle, zero dyskrecji. I wiecie co on powiedział Charlsowi "mówię ci, że ta lalka przyszła tylko z mojego powodu. A kiedy zobaczy, że ja nie mam zamiaru chodzić na te lekcje, też nie będzie!". Ha! No to ma fige z makiem, bo ja dalej chodzę! Wykupiłam lekcje i z Gemmą pojechałam dla czystej gry, a nie tego debila! Boże, co narcyz!!!

No ale nie ważne. Potem Charles opowiadał jak to grali z Walshem i udawał jego seplenienie. I w ogóle, powinien zostać komikiem. O czym by nie mówił, płakaliśmy ze śmiechu. Już nie mogę się doczekać następnego razu. I najważniejsze jest to, że z Gemmą już dobrze. Muszę sobie kupić kije, wydatek jak wydatek, trochę kasy pójdzie, ale przecież nie będę pożyczać kiji od Gemmy!!! I tak wyglądały moje walentyni, albo wyglądają. Walentynek żadnych, bo niby jak miały przyjść? Smsów też zadnych, ale za to jakiś napalony gościu dzwonił do mnie całą noc i dyszał mi do słuchawki. Nie zdziwiłabym się gdyby to był ten debil... A swoją drogą, skoro tam był Chrissy Mc Monagle, to Noel już pewnie wie, że ja byłam grać w golfa. Oni to jak bracia, wszyscy. Wszyscy którzy grają w golfa. Heh... od Charlsa i Jamiego wiele można się dowiedzieć. Bo Jamie nie raz grał z Noelem ;) A Charles... od dziecka grają razem, gdy tylko na siebie wpadną na polu. Hehe, gdybym ja na niego wpadła to... dostałby kijem po głowie! hehe.

14 lutego 2005   Komentarze (2)

Adam i Charmaine...

Adam jest wraz z Nikim w zespole rockowym. Przyjaciele, oni, Paddy(taki rudzielec), Ali (twój książe, Madziu) i inni rockmeni. Adam na serio daje czadu na perkusji, ma chłopak talent. Nasze mamy się kumplują, nawet w tym roku byli w Polsce, w Krakowie i zakopanym. Ale ja się z Adamem jakoś nie specjalnie kumpluje, fajny jest, ale nie mamy wspólnych tematów, to nie tak jak z Nikim... z nim to co innego. Ale nie ważne. Adam swego czasu miał rwanie, chodził z Patricą, potem siostrą Aliego, i wieloma innymi. Ale teraz chodzi z Charmain i już długo. Do piątki patrzyłam na ich związek z przymrużeniem oka, nic poważnego. I chyba nadal tak uważam. Oni bardziej jak przyjaciele są... łaskoczą się, dogryzają sobie. Ale potem na breaku widziałam jak razem siedzieli. Ona bawiła się jego komą i opiarając się o ściane, trzynała nogi zgięte nadj ego nogami(Adam siedział w rogu korytarza) i Adam położył rękę na jej udzie i wystukiwał melodie. Heh... wtedy pomyślałam, że jednak to nie jest tylko na pokaz, oni na serio ze sobą chodzą. Tylko, że Charmain mi powiedziała, że ona go nie kocha. Szaleje za nim, ale to nie miłość. Patricia na to "kochasz go koszasz!" ona na to "nie nie kocham, czy ja o nim non stop gadam?". Heh, czasem się zastanawiam, co ja robię z tymi dzieciakami w jednej klasie. Charmain to wspaniała dziewczyna, ale troche... dziecinna. Już widać po jej związdku z Adamem. Byłam zazdrosna, nie o Adama, tylko o to, że ona ma chłopaka. Ale wiecie... ona sama nie traktuje tego poważnie. Mówi wszystkim, że go nie kocha, że to taka miłostka. Czy to normalne? Być z nim i go nie kochać?

13 lutego 2005   Komentarze (2)

life is good...

Poszłam sobie dzisiaj do miasta na spacer i kupić gazetkę. Spotkałam Briana, to się nazywa "zbieg okoliczności" ;) Nom i zaczęliśmy gadać i on do mnie "słyszałem, że zaproponowali ci, byś pracowała na stałe w hotelu". - bo ja wam jeszcze nie pisałam. Chcą bym na stałe pracowała podczas weekendów, nie tylko podczas imprez i wesel kiedy potrzebują ludzi, ale także jako kelnerka na stałe, nawet jeśli nic wielkiego się nie dzieje, oprócz normalnego niedzielnego obiadku. Zgodziłam się, a Brian jak się okazało, strasznie się tym ucieszył. No i tak gadamy, że teraz będę go częściej widywała po pracy pijanego ;P On oczywiście, zapierał sie, że już nie pije (ostatnio jak zaszaleli podczas imprezy to sie z kumplem obudzili godzine stąd =P). Powiedzmy, że mu wierzę. I on nagle wyjechał z tekstem "fuck, gdyby nie ten delikatny, ledwo słyszalny akcent i twoja uroda, to w życiu bym nie powiedział, że nie jesteś irlandką". Ciągle mi powtarza i jak to on nie może uwierzyć, że ja tak nawijam po angielsku, jak irlandka. Nawet podobno nabieram Donegalskiego akcentu ;) Prześmieszny gościu jest. Heh, dlaczego każdy fajny chłopak musi być draniem? On na kumpla idaelnie się nadaje, ale na chłopaka... zabiłabym go najpierw. On jest wspaniałym kumplem, ale to jego czar. Oczarowuje panienki, te idą na jego słodkie oczęta, ciepły głos, poczucie humory i komplementy... a później budzą się obok niego rano(chłopak ma dopiero 16lat). Chodzi z dziewczynami przez... tydzień? Dwa to już rekord. Potem je zostawia i obgaduje. Że ta to dobrze opciąga, a z tą to dobrze od tyłu... On chodził z Shoną, strasznie fajna dziewczyna i porządna. Byli tylko razem na Promie, nadal się przyjaźnią, ale ja pamiętam jak mówił do jednego z kucharzy(on już nie pracuje, ale też polak), że Shona dobrze obciąga. Tak się wtedy na niego wkurwiłam... Ale od tamtej pory już rzadziej wyjeżdża z takimi tekstami, a jak już, to nie przy mnie. Mnie szanuje, bo wiecie... gdyby tylko nie szanował, to by najpierw ode mnie dostał w ryja, a zaraz potem od mojego ojca. Do tego już nigdy by się nie pokazał w pracy, ojciec by go tasakiem zarąbał. A kiedyś nie rozumiałam, o co ta cała afera, że ja z nim flirtuje. Ojciec tak mnie ochrzanił... teraz rozumiem. Z nim można się wygłupiać, ale nic na poważnie. Cóż, choć drań, to tak jak mówiłam, fajny kumpel. I jeśli chce się z nim być tylko kumplami, to jest na serio wporządku. Dlatego, ja nie mam zamiaru tego posuwać do przodu. A jeśli go spotkam w piątek, może kilka tańców i tyle. Żadnego lizania sie, a ni nic. Nie chcę być kolejną laską, którą wyrwie po pijanemu. Choć on by się chyba jednak nie odważył... zna mojego ojca, a na serio, gościu jak się wkurwi... na serio, potrafi zabić. W szczególności kiedy chodzi o jego małą córeczkę ;)

Swoją drogą, tak się zastanawiam, jak to jest, że Charmain ma takiego wspaniałego chłopaka, a ja nawet nie mam jakiegoś porządnego adoratora? W końcu to ciągle gadała, że to za mną się oglądają faceci... CHyba jedyna szczęściara na naszym roku. Ale... ona go nie kocha... beznadzieja... napiszę wam w następnego notce.

13 lutego 2005   Komentarze (5)

i think everythin' is goin to change... change...

Wysłałam jej smsa w dzień. Odpisała o 20... zawsze miała wolny refleks, ale tym razem to nie był refleks... nie wiedziała jak to ująć w słowa. Sms był dziwny, napisała, że o nie których rzeczach lepiej nie rozmawiać, ale lepiej mi powie... ostatnio się czuła jak "outsider", tak jak gdybym ją odsunęła na bok. Moja reakcja? Walnęłam komórkę na łóżko i pobiegłam do telefonu, oczywiście wcześniej kazałam się mamie odłąnczyć od neta. Ona wie o wszystkim, o tym co się dzieje między mną i Gemmą. Usiadłam u nich w sypialni i zadzwoniłam. Od razu odebrała. Nasza pierwsza rozmowa wyglądała tak, że ja jako mikia, nigdy nie myśląca o sobie, kazałam jej wytłumaczyć o co jej chodziło w tym smssie. Zaczęła mówić, ale tak na serio, krążyła w okół jednego tematu, który nie był wcale cetrum problemu. Chciałam się z nią jeszcze dzisiaj spotkać. Powiedziała, że musi to wszystko przemyśleć, to co powiedziała... bolało mnie to. Nie obraziła mnie, ale przecież nie ona jedyna poczuła się odrzucona? A co ja mam powiedzieć? Ale jej tego nie powiedziałam... zakończyłyśmy rozmowę. Powiedziała, że zadzwoni kiedy to przemyśli. Usiadłam na schodach i powiedziałam mamie o rozmowie. I... się popłakałam. Ja nie płaczę z błachych powodów, ale tutaj mi się przyjaźń rozpada, a ja nawet nie potrafię się z nią dogadać. Zamknęła się w sobie i... i koniec. Mama powiedziała, że mam jeszcze raz do niej zadzwonić, w szczególności, że jestem w takim stanie. Nawet się popłakać do słuchawki i jej powiedzieć, co ja czuję. A nie zawsze co ty czujesz, i obwiniać siebie. Heh, zrobiłam tak... Zadzwoniłam ponownie, głos miałam mokry, a i łzy płynęły co jakiś czas. Powiedziałam jej, jak ja się czułam przez ostatnie dwa tygodnie. Powiedziałam, jej wszystko co leżało mi na sercu. I... Gemma się otworzyła. Nie ważne co mi powiedziała, nie ma sensu tego rozgrzebywać, ale teraz wiem, żę będzie lepiej. Ja byłam tą co płakała, choć ona była tą która czuła się bardziej skrzywdzona. Nie przezemnie... przyznała się, żę to był system ochronny. Bała się, że nastąpiło deja vu. Tracey zaprzyjaźniła się z Patricią, każdy lunch spędzały razem, kiedy Gemma jechała do domu. Zaczęły jeździć na dyskoteki i... Tracey ją zostawiła. Pierwszego dnia szkoły, kiedy Gemma powiedziała "siema" Tracey się do niej odwróciła tyłem i odeszła i nigdy się już więcej nie odezwała. Wytłumaczyłam jej, że ja taka nie jestem. Że z Hanną nigdy się tak nie zaprzyjaźnię jak z nią... bo ona jedyna rozumie mnie bez słów... Zeszłyśmy do tego, że jutro, ale po jutrze się spotkamy. Będziemu musiały bo żadna z nas nie chce by ta przyjaźń się rozpadła. Ona myślała, że ja na nią leje. Użyła bardziej dobranych słów, ale tak właśnie myślała... że tak jak Tracey, zostawię ją samą. Ale ja taka nie jestem... do jasnej cholery! NIE JESTEM!!! Powiedziałam jej to, chyba z sześć razy. Teraz musi być lepiej... musi... po prostu musi... już nic innego nie mogę zrobić. Czekam na jej telefon albo smsa, że chce się spotkać. I pewnie jak wierny piesek będę czekać, bo już taka jestem... Nie pozwolę by taka jedna głupota zniszczyła wszystko... nie pozwolę...

13 lutego 2005   Komentarze (3)

"Best friends foreva" - chyba już nie...

Heh... męczy mnie ta cała sprawa. Że też w szkole z nią nie pogadałam. Ale jak? Przecież nas otaczają non stop ludzie. Na H.Ecu. Charmain bawiła się moimi włosami i gadałyśmy o niej i o Adamie(o nich kiedyś napisze), a Gemma mnie olała od samego poczatku. Delikatnie i elegancko jak to ona, ale ja widziałam, że nie ma ochoty na żaden temat gadać. Kiedyś nie potrafiłyśmy się rozstać, kiedyś... dopiero co! Dwa tygodnie temu, co dziennie do siebie dzwoniłyśmy. PO szkole pod jej, albo moim samochodem stałyśmy i jeszcze gadałyśmy. A teraz? wychodzimy w milczeniu lub gadamy o jakichś przyziemnych sprawach. Od kąd wrócila z Dublina... jest inna. Choć było dobrze, opowiadała mi o Conorze i innnych ludziach których poznała. Pokazywała mi od nich smsy. Może tata ma rację. Może ona by chciała pojechać do Lime Light tylko boi się przyznać, wmówiła sobie, że nie chce. A teraz jest jedyną osoba która nie jeździ i sama by chciała, ale nie honor jej się zapytać rodziców. "Po moim trupie ktoś mnie tam zobaczy". Cholera, muszę do niej zadzwonić, bo zaraz mi odbije. Ale jej w domu nie ma. Znowu jeździ gdzieś z matką. Nawet nie muszę dzwonić. Najpierw lekcje śpiewu w Latterkenny, a potem zakupy apotem? heh, zadzwonię. Trochę głupio, że tak przez telefon, ale pewnie wymiga się od spotkania, bo znowu gdzieś musi jechać. Muszę z nią pogadać, bo zwariuje! Nie chcę stracić przyjaciółki... przecież my na wszystkie tematy potrafiłyśmy rozmawiać. Nie było żadnego tabu. Seks, alkohol, ciąża... ile my tematów poruszyłyśmy! I jak się Gemma cieszyła, że wkońcu jest ktoś, kto myśli tak jak ona. Ale różniło nas jedno, ja uwielbiam szaleć i rozumiem dlaczego ludzie jeżdża na dyskotekę. Rozumiem, dlaczego dziewczynom podoba się Paddy i Bennie. Dlaczego Noel miał rwanie i dlaczego za Chrisem tak latają dziewczyny. Ja rozumiem, bo jestem gdzieś, pod jakimś wzgędem taka jak one. Chris ma styl, wyrobiony charakter, pajac który szuka uwagi. Ale jednak śmieszny. Noel... wygląd sam mówi za siebie. Paddy... nawet przystojny, ma swój własny styl, umie sie ubrać, i ten jego głosik... Bennie, o nim to już wam pisałam. Ale Gemma tego nie rozumie. Norma, ma własny typ faceta. Spoko. Ale nie lubię kiedy mówi, że ona tego nie rozumie, że to czysta głupota. Każdy ma swój własny gust... Popieram ją w wielu sprawach, ale przecież tacy są ludzie, czasem na nie które tematy, się nie zgadzają. Może ma problemy w domu... ale dlatego się tak ode mnie odsuwa? Sama już nie wiem... może na serio chodzi o Lime Light... może jest zazdrosna, że mnie rodzice puszczą a jej nie? Przecież jej rodzice są bardziej ulegli niż moi! Mi ojciec nie pozwala się malować do szkoły, a jej nic nie mówi, kiedy idzie z podkładem i złotym cieniem. Mnie by ojciec cofnął i kazał zmyć. Ale cóż... sama już nie wiem. Do póki z nią nie pogadam to się nie dowiem. Idę do niej zadzwonić. Raz kozie wio...

12 lutego 2005   Komentarze (5)

"Mikia... only for men"

Ten cham ciągle mi siedzi w głowie. On i te jego ciałko... muszę go sobie jakoś wybić, bo przecież nie stracę teraz głowy dla kolejnego Casanovy! Tak nie wolno! Ale swoją drogą, gdybyście zobaczyły te mięśnie... heh... tragedia, znowu namieszał mi w główce. Mam cały tydzień by się od tych myśli odzwyczaić by zapomnieć o jego ciałku, a w piątek... jak to Yvonne powiedziała "Noel z chłopakami wybierają się także za tydzień" miejmy nadzieje, że jednym z chłopaków będzie właśnie Alan ;)

Heh, powiedzcie mi, kiedy ja wreszcie poznam normalnego faceta i będę miała go tylko dla siebie? Bo jak narazie to znam samych debili, którzy mnie cholernie pociągają, ale lubią się bawić panienkami. I to też chyba mnie pociąga, że to takie czarne charakterki, szczeniaki które trzeba wytresować. Nauczyć by zostały przy jednej suce. Ostro powiedziane, ale cóż, w końcu jestem "erotomanką", co nie madelle?

12 lutego 2005   Komentarze (1)

At the house of tradegy...

Co do Gemmy... Zmieniła się. Jakaś jest taka... dziwna. Mało mówi, drażliwa jest. Powiedziałabym, że ma okres czy coś. Ale tak jest od dwóch tygodni. Myślałam, że może coś źle powiedziałam. Więc się jej zapytałam, zapytałam się tydzień temu, zapytałam się wczoraj. Denerwuje się egzaminami, spoko, ale próbny z Science już był, a do Junior Certu zostało 117 dni. NA serio, czym tu się denerwować? Kobieta bez uczenia się, dostaje przynajmniej 90% w egzaminie. Ja bez uczenia się dostaje 45% widzicie różnice? I ja się nie denerwuje, zdam jak zdam. Matura będzie ważniejsza. Kiedyś się non stop spotykałyśmy, w każdy piątek. Teraz ja proponuje by do mnie wpadła, pooglądamy filmy, to ona na to, że nie wie czy będzie mogła. Gdyby chciała, to by mogła! Ale koniec, nie będę jej zmuszać. Chciałam się z nią spotkać przez ferie, to powiedziała, że nie wie, bo pewnie bedzie z matką jeździła. Cholera, nie to nie. A w szkole, siedziałyśmy w trójkę, ja, Gemma i Hannah, na breaku i wiecie co ona zrobiła? Wyjęła książkę i zaczęła czytać. W porządku, chcę się wyalienować, proszę bardzo. Nie jest jedyną osobą z którą mogę się przyjaźnić. Boli mnie to, że tak się ode mnie odwróciła. Bo co? Chcę iść na dyskoteke? Wyszaleć się? Odprężyć? Bo nie jestem kolejną osobą, którą będą wszyscy brali za dziwaka? Kujona? Przecież Gemma była lubiana. Ale teraz zamiast śmiać się z chłopakami i rzucać papierowymi kulkami jak ja, patrzy na nich z pretensjami i dalej robi lekcje. Zamiast śmiać się wraz z Alanem z jego kawałów, gadać z dziewczynami na H.Ecu i po prostu się rozluźnić, to ona czyta książkę. I na koniec powiedziała, że dzisiejszy dzień to była strata czasu. STRATA CZASU!!! Ja w życiu się tak nie ubawiłam na wolnym angliku, potem podwójnym na luzie H.Ecu. i na wolnej matmie.

A kiedy chcę z nią szczerze pogadać, jak przyjaciółka z przyjaciółką, oburza się i mówi "dziękuje bardzo, za to, że komentujesz moje zachowanie i stan humoru" oczywiście, używa specjalnie jakichś wyszukanych słów, żeby mnie wkurzyć. Kiedyś lubiłam kiedy używała takich wielkich słów, ale teraz widzę, że ona po prostu chcę pokazać, że jest dziwaczką. Mówi w języku którzy prości ludzie nie rozumieją i kiedy żartując mówią "co pierdolisz? albo ja jestem ciemna, albo ty za mądra", oburza się. TO żarty! Mam już tego dość, lubię ją, nie spotkałam tu jeszcze osoby z którą bym się tak dobrze rozumiała, ale teraz wyrósł jakiś mur którego ja nie potrafię rozbić. Próbuję, ale ona się wkurza. Pytam się, czemu tak panikuje i koniecznie musi jechać do domu na lunchu odpowiada "przepraszam! ale to moja prywatna sprawa!". Wystarczyło by powiedzieć "top sekret" mrugając, albo po prostu powiedzieć "kobiece problemy", jeśli ma okres i musi wziąć tabletke. Ale ja zapomniałam, że tutaj to wielkie tabu. Chuj z tym tabu, chciałabym mieć takie przyjaciółki jak Catriona. Żadnych tabu, psiapsióły które skoczyłyby za sobą w ogień. W dzienniczkach sobie rozpisują w żartach "Ana nie przyszłą do szkoły, z powodu okresu, tak ją brzuch napierdalał, że nie dała rady doczłapać do autobusu, proszę szanownego dyrektora o wybaczenie itp. itd.". Wygłupy, czyste wygłupy, ale Gemma podnosi oczy do góry. Kiedyś była bardziej na luzie... a teraz? Jak gdyby chciałą być sama. Wszczędzie jeździ z matką, załatwić jakieś papiery, do fryzjera dwie godziny stąd. Jej matka nie pracująca, taki typ jeżdzący. A co innego ma robić, siedząc w domu z matką i ciotką, w wieku 40lat. Gemmy ojciec jest architektem i jeździ po kraju wracając na weekendy. Kasy mają po uszy, więc matka może sobie jeździć całymi dniami. Ale Gemma moim skromnym zdaniem jest już w takim wieku, kiedy zaczyna się jeździć ze znajomymi a nie z matką. Heh... cóż, Gemma lubi się obnosić z tym, że jest inna. Że jest w jakimś sensie lepsza i to się źle skończy. Na prawdę źle...

Jakoś mi tak ciężko... smutno, że ta nasza przyjaźń się rozpada. Wiem, muszę z nią pogadać. Ale niby kiedy? W szkole nie będę tak przy wszystkich, bo u nas same gumowe uszy. Przez telefon? To tak obleśnie, ale chyba będę musiała. Heh...

11 lutego 2005   Komentarze (2)

Jego wzrok, jego usta, jego perfumy... (reklama...

A w chuja, nigdzie dzisiaj nie idę. Ashling chora, ma gorączke, Hannah ledwo mówi, grozi jej grypa. Tracey nie wie czy idzie, ale z nią to ja bym nie chodziła, bo ta idzie z Elayne, dziwka jakich mało. A tak to nie mam z kim się zabrać, a rodzice mnie nie puszczą autobusem(za daleko). Więc idziemy w następny piątek, bo to kolejna wielka noc. Znowu wszyscy idą. Yvonne myślałam, że dzisiaj uduszę "ty nie martw się, za tydzień pójdziecie, my też idziemy znowu za tydzień, a i Noel z chłopakami wybierają się także za tydzień." Ja zaskoczona, wykrztusić z siebie słowa nie mogłam "po cholere mi to mówisz?". "A sama nie wiem, jakoś tak pomyślałam, że chciałabyś wiedzieć". Wybiłam jej to z głowy i powiedziałam, że inny gościu mi się teraz podoba. To się zaczęło, kto, jak, kiedy? Nie powiedziałam, ale tak dla waszej wiadomości... Alanek zaczął mi się podobać. Ale PODOBAĆ! Nie bujnęłam się, już nie jestem tą kochliwą mikią. Więc idziemy za tydzień, a ja przez ten tydzień pójdę do fryzjera(wybieram sie od 2miesięcy), na zakupy i może do kosmetyczki...

Na podwójnym H.Ec. mieliśmy się uczuć, z zamkniętymi książkami siedzieliśmy i babka zadawała pytanie każdej osobie, takie powtórzenie na luzie. Ms Boyce jest przemiła. Niziutka, troszeczkę pulchnitka 25latka, która nie umie się na nikogo gniewać. Wystarczy, że Alan sie do niej uśmiechnie i już się rumieni i uśmiecha. I z tego powodu, uczniowie po niej chodzą, żal mi jej czasami... No ale wracając do tematu, przesadziła Alana trochę dalej od naszej ławki, ale czego by nie zrobiła, mikia i tak się tak obróci, by móc się na niego patrzeć. Nom i z Alanem wymieniliśmy spojrzenia i babka zadała mi pytanie, wytęrzając mózgownice, zastanowiłam się i jej odpowiedziałam (właściwości żelaza) i słyszę jak mnie Alan woła szeptem. Patrzę co on wyprawia, a on sobie podwinął rękawy koszuli i pokazał jakie ma mięśnie. Ostatnio pokazywał przez podwijania krótkiego rękawka. Myślałam, że tam wysiąde. Jakie on ma ciało... znowu mi ślinka zaczęła lecieć(teraz pisząc to). Cholernie mnie ten cham pociąga. Ramiona ma takie, że aż chce się dotykać... I babka go nakrzyczała, ale i jej się podobało, widać było. Nom i go ochrzaniła, że nigdy jej nie słucha, Alan skruszony powiedział "przepraszam, mogę panią przytulić w ramach przeprosin?". Babka zaczęła się śmiać i zrobią się czerwona. "Alan, przestań". A Danielle na to "a wie pani, ile dziewczyn by chciało by Alan je przytulił? szczęściara z pani". Ja np. bym chciała... hehe ;) Siedziałam sobie bokiem w ławce i obserwowałam całą klasę. Już nitk nie czekał aż babka zapyta by jakaś osoba odpowiedziała, na jej pytanie. Kto wiedział odpowiadał. Fajnie było, tak na luzie... jak w rodzinie ;) Gemma-o jej zachowaniu napiszę później, uznała, że ta cała klasa nie ma sensu i otworzyła książkę i zaczeła czytać. Na koniec dnia powiedziała, że to była strata czasu! Nie zgadzam się, powtórzyliśmy strasznie dużo materiału, a to, że wiele osób nie słuchało, a chuj z nimi.

I Alan... wielka zagadka. Looka na mnie ciągle, ale nie tak wyzywająco, ani się z tym nie kryjąc, jak gdyby mnie obserwował. Może za tydzień go wyrwe, jeśli znowu go starzy puszczą. Cholera... szkoda, że dzisiaj nie idę... Alan... Alan... Alan... podobał mi się przed wakacjami. Casey się w nim bujała i chyba nadal buja, ale teraz to on sobie robi z niej jaja. Nie współczuje, wkurzająca suka się z niej zrobiła. I do tego strasznie nachalna, ja bym już jej nie wiem co zrobiła... udusiła przy wszystkich. No ale wtedy o nim gadała non stop i z nim gadałam w szkole, czy się z nią umówi itp... a jeszcze wcześniej, męczył mnie na temat Noela, a jeszcze wczesniej na temat Seana. Dochodzę do wniosku, że gdy tylko się pojawił jakiś chłopak z którym albo plotki głosiły, że chodzę, albo, że on się we mnie buja i był to jeden z jego kumpli, on wszystko załatwiał. On ze mną gadał... czy się z nim umówię(z obiektem mych westchnień, Noelem, albo Seanem, albo jeszcze wcześniej... Paulem? już nie pamiętam), potrafił pytać 200razy dziennie. Odpłaciłam mu tym samym, męczyłam czy się umówi z Casey. Kiedyś nawet gotowaliśmy, ale wtedy się na niego wkurwiłam, bo spalił mięso, a kiedy kazałam mu się zając makaronem to i makaron spalił. Cóż był zakochany w Debbie... musiałam mu to wybaczyć. Wpatrywał się w nią jak w obrazek... chciałabym by i we mnie się ktoś tak wpatrywał... Obecnie, nie wpatruje się w żadną laskę, Catriona twierdzi, że się bawi jakimiś dziwkami z Glentis, ale to takie lizanie na odwal się, z nudów. CAtriona to źródło informacji, wszystko wie o wszystkich. Kopalnia złota ;) Czasem myślę, że między mną i Alanem mogło by coś być... ale co raz częściej dochodzę do wniosku, że marne szanse... heh... kto wie co będzie w niedalekiej przyszłości? Bo ja byłam pewna, dwa lata temu, że już na 3roku będę miała chłopaka. A tu co? Gówno, nawet się na serio z żadnym nie całowałam. Po prostu żaden nie wydawał mi się... warty? Z byle dupkiem nie mam zamiaru się lizać... A z Alanem... bardzo chętnie ;)

 

11 lutego 2005   Komentarze (3)

"Szok Szoku Roku" czyli program z serii -...

Dzionek minął szybko i przedewszystkim wesoło ;) Na lunchu poszłam do sali od Artu, a że po lunchu mieliśmy dłuższą wolną matmę (przesunął nam się plan lekcji i jedną lekcje mamy która trwa 25minut, a druga po lunchu 45) i się pytnęłam babki, czy mogę przyjść na matmie, jeśli mnie belfer na zastępstwie puści. Zgodziła się. A że samej mi się nie chciało tam siedzieć to pytnęłam Catriony czy chce iść, ta, że jasne, że tak, ale jeszcze Siobhain powinnyśmy wziąć. Nie no spoko, facet kazał nam notkę od Toland(belferki od Artu) przynieść, że do niej idziemy, a nie na wagary. No więc wyszłyśmy w trójkę z klasy i poszłyśmy po notkę, po drodzę dopadła nas Fiona i Charmain i powiedziała, że one też chcą. I oczywiście one czekały na zewnątrz a ja robiłam słodkie oczka do nauczycielki i prosiłam by nam wszystkim notkę napisała. Catriona stwierdziła, że mnie babka najbardziej lubi, no więc co tam. I tak ze mnie jednej, zrobiło się coś około 8osób, bo jeszcze o jedną Fionę poprosiłam i o Christophera(takiego chłopaka co się kumpluje tylko z dziewczynami, jest nawet spoko, ale strasznie... jak baba ;) . Ale przynajmniej cicho było i dużo zrobiłam. Z Catriną sobie pogadałyśmy i potem w ciszy pracowałyśmy. Szkoda, że nie jesteśmy w tej samej klasie, śmiesznie by było =P.

Całą Geografię i Anglika ryczałam ze śmiechu. Najpierw z Ruarim, kiedy na zmianę z O'Dea, Ruarim i Charlotte(dzisiaj była strasznie miła i przyjazna) graliśmy w papier, nożyce kamień. A babka odwrócona do nas tyłem dawała nam notatki, więc ja jedyna je spisywałam i w przerwach z nimi grałam, a Ruari pisał wypracowanie z anglika (którego Gorman i tak nie sprawdził). A na angliku Gorman jak zawsze robił sobie ze wszystkich jaja. Mieliśmy tylko 15minut anglika bo lekcje dzisiaj skrócili i mogliśmy robić lekcje. Nom i on wziął od Any jej kalendarzo-dzienniczek szkolny i Brian(taki gościu na moim roku, pije pali i pewnie też ćpa) wydarł się, żeby popatrzył na stronę z usprawiedliwieniami(których nikt nie używa). I Gorman z uśmiechem na ustach przekartkował na sam tył i zaczał czytać. Na widok jego miny wszyscy zaczęli ryć ze śmiechu a Ana położyła głowę na ławce i zaczęła się histerycznie śmiać. Co kolwiek tam było napisane (coś na temat bzykania się z Markiem Forkerem, Gorman jest jego trenerem) ten się uśmiechnął i powiedział "to dlatego on taki padnięty jest na treningach, kto tam wie, co wy wyprawiacie w przebieralni". Mówię wam, mało się nie posikałam, a ten to ciągnął. Gorman uwielbia tak Anę wkurzać i w ogóle, ten jego sarkazm, nie wiem czy on umie w ogóle inaczej gadać. Potem robił sobie jaja z innych osób, z Gemmą zrezygnowałuśmy z odrabiania lekcji i po prostu słuchałyśmy co on gada. On jest jak Wojewódzki i nawet podobnie wyglądają ;)

A Noelowi coś odbiło, rano za mną zagwizdał, potem kiedy obok niego przechodziłam na lunchu, zaczął coś do mnie gadać! A chuj go wie co tam pierdolił pod nosem, bo się odwróciłam tak jak gdybym go nie słyszała. Jeśli chciał zwrócić na siebie uwagę, to coś mu nie wyszło, bo nic nie usłyszałam. Po szkółcę spracerowałam do domciu na moich długich nóżkach, nom i jakoś tak wyszło, że szłam za Owenem i Garym, bo oni do Super Vale do pracy leźli. I te debile co chwilę się odwracały, serio, ja się niby nie skapnęłam, że z mojego powodu się odwracali. Już nie wiem co bardziej obciachowe, kij zamiast kręgosłupa jak Noel, czy obrotowe główki. Nom ale słyszę jak Tea pot, z kimś gada. Nom i skręcam do pawilony palaczy(taki między dwoma domami, z krzaczastymi płotami) i patrzę, a tam... NIKI!!!! Palący! Nom i ja do niego "Niki, papieroski, nie ładnie nie ładnie, zawiodłam się na tobie", a on do mnie "ty zawsze wiesz kiedy się pojawić, chcesz zapalić?". I zaczął się śmiać, wie, że ja na pety zawsze odpowiem "NIE". Nom i pogadałam sobie trochę, aż te dwa debile zniknęły mi z pola widzenia i poszłam do domku. Trochę świerzego powietrza poprawiło mi humorek, w ogóle jestem w świetnym humoru od rana;)

10 lutego 2005   Komentarze (4)
< 1 2 3 4 5 >
Czarna-roza | Blogi