At the house of tradegy...
Co do Gemmy... Zmieniła się. Jakaś jest taka... dziwna. Mało mówi, drażliwa jest. Powiedziałabym, że ma okres czy coś. Ale tak jest od dwóch tygodni. Myślałam, że może coś źle powiedziałam. Więc się jej zapytałam, zapytałam się tydzień temu, zapytałam się wczoraj. Denerwuje się egzaminami, spoko, ale próbny z Science już był, a do Junior Certu zostało 117 dni. NA serio, czym tu się denerwować? Kobieta bez uczenia się, dostaje przynajmniej 90% w egzaminie. Ja bez uczenia się dostaje 45% widzicie różnice? I ja się nie denerwuje, zdam jak zdam. Matura będzie ważniejsza. Kiedyś się non stop spotykałyśmy, w każdy piątek. Teraz ja proponuje by do mnie wpadła, pooglądamy filmy, to ona na to, że nie wie czy będzie mogła. Gdyby chciała, to by mogła! Ale koniec, nie będę jej zmuszać. Chciałam się z nią spotkać przez ferie, to powiedziała, że nie wie, bo pewnie bedzie z matką jeździła. Cholera, nie to nie. A w szkole, siedziałyśmy w trójkę, ja, Gemma i Hannah, na breaku i wiecie co ona zrobiła? Wyjęła książkę i zaczęła czytać. W porządku, chcę się wyalienować, proszę bardzo. Nie jest jedyną osobą z którą mogę się przyjaźnić. Boli mnie to, że tak się ode mnie odwróciła. Bo co? Chcę iść na dyskoteke? Wyszaleć się? Odprężyć? Bo nie jestem kolejną osobą, którą będą wszyscy brali za dziwaka? Kujona? Przecież Gemma była lubiana. Ale teraz zamiast śmiać się z chłopakami i rzucać papierowymi kulkami jak ja, patrzy na nich z pretensjami i dalej robi lekcje. Zamiast śmiać się wraz z Alanem z jego kawałów, gadać z dziewczynami na H.Ecu i po prostu się rozluźnić, to ona czyta książkę. I na koniec powiedziała, że dzisiejszy dzień to była strata czasu. STRATA CZASU!!! Ja w życiu się tak nie ubawiłam na wolnym angliku, potem podwójnym na luzie H.Ecu. i na wolnej matmie.
A kiedy chcę z nią szczerze pogadać, jak przyjaciółka z przyjaciółką, oburza się i mówi "dziękuje bardzo, za to, że komentujesz moje zachowanie i stan humoru" oczywiście, używa specjalnie jakichś wyszukanych słów, żeby mnie wkurzyć. Kiedyś lubiłam kiedy używała takich wielkich słów, ale teraz widzę, że ona po prostu chcę pokazać, że jest dziwaczką. Mówi w języku którzy prości ludzie nie rozumieją i kiedy żartując mówią "co pierdolisz? albo ja jestem ciemna, albo ty za mądra", oburza się. TO żarty! Mam już tego dość, lubię ją, nie spotkałam tu jeszcze osoby z którą bym się tak dobrze rozumiała, ale teraz wyrósł jakiś mur którego ja nie potrafię rozbić. Próbuję, ale ona się wkurza. Pytam się, czemu tak panikuje i koniecznie musi jechać do domu na lunchu odpowiada "przepraszam! ale to moja prywatna sprawa!". Wystarczyło by powiedzieć "top sekret" mrugając, albo po prostu powiedzieć "kobiece problemy", jeśli ma okres i musi wziąć tabletke. Ale ja zapomniałam, że tutaj to wielkie tabu. Chuj z tym tabu, chciałabym mieć takie przyjaciółki jak Catriona. Żadnych tabu, psiapsióły które skoczyłyby za sobą w ogień. W dzienniczkach sobie rozpisują w żartach "Ana nie przyszłą do szkoły, z powodu okresu, tak ją brzuch napierdalał, że nie dała rady doczłapać do autobusu, proszę szanownego dyrektora o wybaczenie itp. itd.". Wygłupy, czyste wygłupy, ale Gemma podnosi oczy do góry. Kiedyś była bardziej na luzie... a teraz? Jak gdyby chciałą być sama. Wszczędzie jeździ z matką, załatwić jakieś papiery, do fryzjera dwie godziny stąd. Jej matka nie pracująca, taki typ jeżdzący. A co innego ma robić, siedząc w domu z matką i ciotką, w wieku 40lat. Gemmy ojciec jest architektem i jeździ po kraju wracając na weekendy. Kasy mają po uszy, więc matka może sobie jeździć całymi dniami. Ale Gemma moim skromnym zdaniem jest już w takim wieku, kiedy zaczyna się jeździć ze znajomymi a nie z matką. Heh... cóż, Gemma lubi się obnosić z tym, że jest inna. Że jest w jakimś sensie lepsza i to się źle skończy. Na prawdę źle...
Jakoś mi tak ciężko... smutno, że ta nasza przyjaźń się rozpada. Wiem, muszę z nią pogadać. Ale niby kiedy? W szkole nie będę tak przy wszystkich, bo u nas same gumowe uszy. Przez telefon? To tak obleśnie, ale chyba będę musiała. Heh...