• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Good Girls Don't

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 31 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Styczeń 2009
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004

Archiwum kwiecień 2006


< 1 2 >

no1 realy knows y dis is hapenin, bt it is...

Zobaczyłam jego zdjęcie, z jednej z imprez. Wywalony język, śmieszna mina. Obejmujący się z Michelle. Oboje pijani. Coś się poruszyło... Ta czarna koszula, ta fryzura a la arystyczny bałagan, to coś w oczach... Wiecie co? Potrzebuję nowego serca, bo to jest do dupy. Nie mam szczęścia do facetów i tyle. Heh... a podczas tej imprezy pytano go o mnie. Odmówił komentarza uciekając wzorkiem :/ Według Michelle to znak, że coś do mnie ma (miał). Wiecie co? Już mnie to mało obchodzi. Może dlatego, że już powoli zaczynam zapominać o tamtym Jasonie...

Za 3dni paryż... potrzebuję tej przerwy.

A wczoraj było wczesne lato :] usnęłam na słońcu, spaliłam się i teraz wyglądam jak idiotka bo miałam na sobie bluzkę z krótkim rękawkiem. I jak ja założę ten nowo zakupiony gorset? Fcuk...!!!!

22 kwietnia 2006   Komentarze (7)

kill me before i'll kill you, you'll look...

Postanowiłam wrócić na chwilę... może zaraz znowu ucieknę... w wir placy, przymykania oczu i nie myślenia o żadnym z nich. Wiecie (muszę przestać ciągle używać tego słowa), a więc, wiecie? Przyzwyczaiłam się już do tego iż faceci przychodzą i odchodzą. Sama jestem sobie (trochę) winna. Nie potrafię być samotna. Zawsze musi być ktoś kto będzie wielbił, kochał, uwielbiał, martwił się i troszczył. Zawsze musi być jakiś mężczyzna. Potem zadają mi nóż w plecy, upadam na ziemię i szybko się podnoszę. Może kiedyś się oduczę im ufać? Może kiedyś w końcu przestanę ciągle upagać... (raczej nie). heh...

Koniec znajomości z Conorem. Nagle przestał się odzywać, a kiedy zapytałam dlaczego, napisał, że ma nową dziewczynę. A ona kazała mu wybrać, albo ona albo ja. Wybrał ją. I jeszcze starał się bym go zrozumiała, bym mu wybaczyła! Po moim trupie. Już poszedł w zapomnienie... kolejny dupek któremu niepotrzebnie zaufałam. Do którego się przywiązałam. Heh... nie warto, naprawdę nie warto. Zaczynam już uważać co mówię, komu mówię i po co mówię. Uważać na swoje uczucia i trzymać je w szkatułce. Wypuszczać tylko dla tych którzy są tego warci (istnieją tacy?! jeszcze nie poznałam).

Rozgryzłam pana Candy Boya. Rozgryzłam i zagryzłam moje uczucie. Już go nie ma. Jest nutka zemsty... ale to może kiedyś. Więc pana J. zachowanie to zwykły syndrom Piotrusia Pana. W wieku 20lat zachowuje się jak 17latek. Chce się bawić, wydurniać, pić i nie pamiętać rano co i z kim. Zarazem ta na jedną noc musi być szczególna i warta... tylko czego.. jego? Wiecie co? Dziewczyny miały rację, jemu naprawdę odbija. Za dużo lasek za nim lata i już mu odbija. Ja nie chcę już być częścią jego fan clubu. Za bardzo boli mnie ta jego zabawa.

Przestaje szukać. Dobrze jest jak jest. Dwóch facetów z którymi mogę pogadać, ale za bardzo się nie zbliżam. To tylko internetowa znajomość, może kiedyś się z nimi spotkam, może nie. Rozśmieszą mnie kiedy trzeba, pocieszą.... Muszę myśleć optymistycznie, innego wyjścia nie ma. Inaczej zwariuję.

Słońce świeci jak w lecie. Zaczyna się robić gorąco. Zaraz pójdę się walnąć na ławke przed domem i mam zamiar nie odbierać dzisiaj komórki. Praca wykończyła mnie kompletnie, dwa dni przerwy mi się przydadzą i nie ma mowy bym robiła kolejne dodatkowe zmiany. Odciski na nogach (nowe buty) wyglądają tragicznie, oby mi zeszły do wtorku :/ Za 4dni Paryż.... Liczę dni i godziny :] Paris, here i come!!!!!!!!!!!!!!

21 kwietnia 2006   Komentarze (1)

i memba, i memba wen i lost my mind...

Jakieś dziwne uczucie mnie przepełnia. Ten cały stan niezakochania jest strasznie dziwny. Nigdy nie potrafię się do niego przyzwyczaić. Może to i lepiej, bo pewnie nie potrwa długo. Zaraz znowu dostanę chcicy i zacznę latać za portkami. Co do panicza J. to narazie wolę o nim nie mówić. Sama siebie doprowadzam do szału. Jak rozgryzę co mi jest (albo ZAgryzę) to wam powiem...

Wczoraj mało nie doszło do załamania nerwowego. Maria (jednego z kucharzy) myślałam, że zamorduję jego własnym nożem kucharskim. Jego KOBIETY też mało nie zagryzłam i pewnie bym to zrobiła, gdyby tylko nie była menagerką hotelu. Związki szefostwa z podwładnymi powinny być zabronione. Od 13 do 23.30 na nogach. Takiego burdelu już dawno nie widziałam, nie mówiąc już o ilości ludzi i paniki jaką posiała menagerka. Był moment kiedy miałam ochotę rzucić ścierką o ziemię i wyjść. Dobrze, że ojciec nie zauważył w jakim stanie byłam. Pomordowałby wszystkich. Kofany ten mój tatuś.

Byłam także w mieście na paradzie. Znaczy się na Band Competition. Orkiestry se łaziły w górę i w dół ulicy, potem najlepsza orkiestra uliczna dostała puchar. Po raz kolejny z rzędu przegapiłam wręczanie pucharów. Przesiedziałam całą impreze w samochodzie Martina, a podczas finały w pubie słuchając jak gra Ciarin i jego zespół. Był pijany i chyba na haju. Pierwszy raz słyszałam jak śpiewa, do boskości mu daleko, ale głos ma... WOW. Nigdy się nie spodziewałam po moim byłym kochanku! Potem spojrzał mi w oczy, uśmiechnął się słodko. Nie wytrzymałam, odwróciłam wzrok. Poczułam jak zrobiło mi się gorąco. Kiedy przestali grać dałam mu HUGA i się ulotniłyśmy. Nie, nie zrobię tego Char po raz trzeci. Nawet jeśli kiedy śpiewał, był cholernie pociągający :]

Dziwnie jakoś... Dziwna się stałam. Poodnajdowyłam pełno osób na bebo. Wiele z nich mnie nie poznaje. Zmieniłam się i to cholernie. Moja odwaga i pewność siebie mnie zadziwia. Podczas imprezy ulicznej witało się ze mną pełno ludzi. Nie którzy zatrzymywali i pytali jak tam leci. Jeszcze kilka miesięcy temu nie odezwaliby się do mnie ani słowem (ja pewnie do nich też nie). A od kąd wymieniliśmy dwa słowa na bebo, nagle się okazało, że mam kupe znajomych i z tysiąc zaproszeń na wspólny wypad w sobote wieczorem. Śmieszne, wiecie?

Wyjazd do Paryża, 8dni. A w wakacje przyjeżdża Madelle!!!!!!!! Już się nie mogę doczekać! Kofanie ty moje, dopiero wtedy zacznie się szaleństwo!

p.s. mam nadzieję, że za bardzo dzisiaj nie zmokłyście :P

17 kwietnia 2006   Komentarze (4)

Protestujemy! Protestujemy!

Nie wiem przeciwko czemu, ale jakoś tak fajnie to zabrzmiało :P iż musiałam to umieścić w temacie.

A więc tak, Świąta już mamy, więc chciałabym wam życzyć Mokrego jaja i Smacznego Śmingusa Dyngusa (!), Kaczkę (lub nawet dwie) w piecu, BABĘ ale tylko na stole, facetom nawet BABY w łóżku (a jak będę dobra), tylko ostrzegam panów! Okruchy się potem wbijają w PAPĘ! Króliczka, czy tam zajączka, on sam chyba nie jest pewien (ale czy kto kolwiek na tym świecie jest pewien czym lub kim tak naprawdę jest?). No i miłego księdza podczas mszy w Niedziele, który odprawi mszę w 45minut, a nie dwie godziny (ja problemu nie mam bo u nas zazwyczaj msze trwają nie dłużej jak 35min, a w święta góra 45-50, Nie ma to jak Irlandia!).

Co do Matuli to aż dziw, że tak mało tutaj o niej piszę. Ale chyba już czas zdjąć FIRANKĘ tajemniczości i przedstawić wam słynną Katarzynę H. Osoby z Siedlec i tych okolic moga ją znać jako Katarzynę H. tą od felietonów "Z Babskiej Perspektywy", ale nie sądzę by za wiele osób z tamtego Województwa zaglądało na mojego blogaska. (A szkoda, bo mogę się przekonać, że mój blog jest tak samo interesujący jak felietony mojej matki! a jak! są święta więc mogę się sama pochwalić!). Osoby które znają moją matkę, pewnie się zgodzą iż jest to jedna z najwspanialszych kobiet na świecie. Ma swoje minusy, nikt nie jest idealny. Jak np. to, że ma świra na punkcie porządku, w szczególności w moim pokoju (czepia się jak rzep psiego ogona, nie rozumie iż to nie jest BURDEL, tylko ARTYSTYCZNY nieporządek. Jakbym chciała Burdelu, to musiałabym mieć też ALFONSA! A niestety mamy PANA FLORYSŁAWA który jest na to wszytko za porządny (nie dawno został zneutralizowany, znaczy się, wykastrowany :/ jeszce nie doszedł do siebie). No i te cała nadopiekuńczość i nie puszczanie mnie na dyskotekę od 18lat. Nie pozwolenie mi przekucia języka (ani uszu w kilku miejsach, teraz się dziwię, że w wieku 6lat w ogóle pozwoliłą mi przekuć uszy!). Po za tym i innymi wadami, jest to wspaniała kobieta. Słucha tej samej muzyki co ja (prawie, sprzeciwia się Hip Hopowi i mocnemu rockowi, nie jest przeciw, ale sama słuchać nie chce). Czyta te same książki co ja. Jest herbatoholikiem, dzięki czemu jako dziecko zostałam otwarta na wszystkie smaki świata dotyczące kuchni, win, herbat, alkoholi (jak to mawiał Świętej Pamięci Dziadek, lepiej żeby rodzina cię przyzwyczajała do alkoholi niż jakiś pierwszy lepszy Henio na pierwszym wyjściu z domu). Plotkara z niej straszna (mam to po niej), ale przynajmniej mamy ubaw. Potrafimy śmiać się z byle czego i dostawać ataków głupawki w najmniej oczekiwanym momencie (np. w kościele! tragedia, nic nas tam nie potrafi uspokoić).
Jak to matka chce być zaangażowana w moje życie osobiste, więc jej dużo opowiadam. Ostatnio niestety oszczędzam jej szczegółów i przekazuję dość delikatniejszą wersje wydażeń. Np. że Stelli syn się we mnie bujnął, a nie, że go wykorzystałam fizycznie i porzuciłam (pedofil ze mnie straszny). Oczywiście zakazałam jej słuchać ludzi, bo jeśli będzie wierzyć we wszystkie plotki to umrze na zawał. Posłuchała się dobra kobitka. Bo teraz plotki sięgają zenitu i nie długo powinnam być w ciąży. Kocham to małe miasteczko :]
Zapomniałam dodać iż moja matula jest także filmoholikiem i teatroholikiem (była, teraz mamy dość kiepski dostęp do teatru). Łączy też nas szalona miłość do Ralpha Fiennsa (ach...). I w ogóle to wspaniała kobieta. Teraz idę jej pomagać w kuchni przy gotowaniu, za nim ucieknę jej do pracy. Kofam was jak Irlandię moje drogie, :********************

15 kwietnia 2006   Komentarze (4)

Fakty, fakty, fakty....

Włączyłam telewizor i przełączyłam na pierwszy lepszy program. TVN i Rozmowy w Toku. Dzisiaj o tym, jak uwieść kobietę i o kursie który tego uczy. Według psychologów, socjologów i innych *logów, najlepsza jest obojętność. Kobieta która jest uwielbiana, czuje się osaczona (hmmm... częściowo prawda). Bo kobiety moje drogie, podnieca obojętność. Najlepszą taktyką jest dawanie i branie. Dajesz odrobinę, a zaraz potem ją zabierasz. Fakt, że w jednej chwili go ma, a potem nie ma nic, doprowadzając ją do szału, sprawia iż kobieta pragnie owego mężczyzny jeszcze bardziej. Wiecie co? Obawiam się iż w moim przypadku to prawda. Zastanawia mnie tylko, czy Jason jest taki mądry, czy to czysta głupota tak mu pomaga.


Na owe humory Michaliny H. najlepszy jest Shopping podczas którego płaci matka. Do przymiżalni weszłam z kupą wieszaków, na co moja matka zareagowała okrzykiem "Córo, ja zbankrutuje". Ja na to jak to dziecko nowoczesności, luzu i w ogóle, fifa rafa, jestem super odp "spoko mamuśka, wezmę tylko większą połowę z tego" na co owa kobieta wybuchnęła śmiechem (to taki nasz żarcik prywatny). Ojciec po zakupach uznał iż za żonę wziął wariatkę i niestety to genetyczne, bo córka nie wiadomo czy gorsza, czy tak samo zła. Bo my się z moją matulą bez przerwy chichramy i wszystko potrafimy obrócić w żart.


A więc ciuszków sobie napukowałam. Próbowałam się wcisnąć w bluzki w paski marynarskie, długości za półdupkowej do której nosi się długie białe korale, obcisłe spodnie i tenisóweczki w marynarskie paseczki. Gdy tylko to na siebie włożyłam, myślałam, że na swój widok zemrę. Ta moda nie dla mnie. Ja wolę bluzki z kołnieżykiem,szerokie dzinsy i wszystko w pstrokate, wesołe kolory. I w ogóle, jebie modę, bo nie będę się czuła jak manekin na wystawie tylko dlatego, że TO się nosi.


Jak to w moim życiu bywa, zawsze coś się wydażyć musi. Więc kiedy wędrowałam z komórałką w łapce i pisałam eski do Hanny wpadłam na... Story'ego (aka Paddy). Moja ofiara z ostatniej imprezy rockowej. Przywitał się, uśmiechnął słodko i lekko się speszył. Hmm... dlaczego? Bo zaraz poznałam jego mamuśkę :] Kto by pomyślał, a więc ONI jeszcze chodzą na zakupy z mamuśkami? ACHA! Wiedziałam! Większość facetów by sobie nawet skarpetek sama nie potrafiła kupić!


Walka o kolczyk w języku zakończyła się klęską. Na moją propozyję by dali mi pozwolenie na przekucie sobie języka, toksyczni rodzice odpowiedzieli tak:


Matka: Jak będziesz stara,a ja będę w grobie, prosze bardzo! Ale teraz, zapomnij!!!!


Ojciec: Miśka, wiesz, że ja to jestem otwarty na te sprawy. Przekuwaj sobie co chcesz, kolana, pośladki, uszy, nos, nawet czoło! Ale język? Połkniesz się udławisz, zgryz sobie zniszczysz i koniec!


Co ten koniec miał oznaczać nie wiem... ale w końcu to facet, oni za zwyczaj sami nie wiedzą o co im chodzi.

TO FAKT!

14 kwietnia 2006   Komentarze (8)

wyjmij jej, wyjmij jej z ręki śrubokręt!...

Dzisiaj mój pechowy dzień. Zaspałam do pracy. Z powodu pracy, nie pojechałam na koncert rockowy (Ally mi tego nie wybaczy). Nie zlałam Nikiego (za rozpuszczanie plotek iż jestem jego ex!). Nie zaszalałam z moją paczką. Ale cóż, życie! Chcę jechać do Paryża i mieć za co robić zakupy, to muszę pracować!

Do tego wszędzie widzę czerwone samochody (klik!).  Mówiłam wam przecież, iż Bóg robi sobie ze mnie JAJA wielkanocne! Doliczyłam się 10 samochodów tego koloru i tej samej marki (albo podobnej, znam się na tym jak króliczek wielkanocny na świętach bożego narodzenia). A więc moi drodzy to nie paranoja i nie widzę wszędzie samochodu Jasona, bo to nie jest samochód Jasona. Wiem, że pewnie wam się wyda iż mam paranoję, co tam 10samochodów. Lecz przypominam wam iż mieszkam w irlandzkiej mieścinie, gdzie 10 to o 8 za dużo! To tak małe miasteczko, że jak się uchlasz i zatańczysz kankana na stole to następnego dnia wszyscy gadają jakiego koloru gacie miałaś na sobie!

Gdyby tego było mało i JAJ też było mało, wczoraj oglądałam Exorcyzmy Emily Rose (próbując się w tym samym czasie malować i gdy ta Emily się zaczęła wyginać o 90 oC wsadziłam sobie tusz do oka). No i ten boski chłopak Emily jak miał na imię? No jak? Oczywiście, że JASON. Bo gdyby nie miał na imie Jason, to by nie było JAJ. Widać, że TEN TAM NA GÓRZE nie ma nic innego do roboty, niż doprowadzać mnie do szału!

A teraz sobie piję zielonego Pysia i wszystko mam w PD! Czterech literach, czyli w PAPIE. I wiecie co? Życie jest k... piękne! A jak!

 

13 kwietnia 2006   Komentarze (4)

jasnousłyszenie...

Problem pana Jasona jeszcze nie zniknął. Nie do końca. Wiecie, w moich planach była terapia odkochująca na którą miałam mieć kilka miesięcy czasu. Głupia powinnam się była spodziewać, że na Wielkanoc wróci do domu. Nie, jeszcze na siebie nie wpadliśmy. Nie dosłownie, ale pewnie tak się stanie. To Dungloe jest za małe dla nas obu :D Wczoraj były u mnie dziewoje moje, znane jako Gang of Merry Mates. Czyli Hanna i Fiona, Joanne nie zaszczyciła nas swoją obecnością z nieznanych nam powodów. Ten dzień można nazwać tylko jednym, szaleństwem. Fiona zaatakowała mój komputer, naściągała mi tooooonę piosenek, z Hanna gadały z chłopakami na moim msn (ostrzegłam ich wczoraj wieczorem). Hanna wspomniała coś o Jasonie, wyśmiałyśmy wszystkie plotkary które ciągle mnie i jego męczą (bo wiecie, my się bzykaliśmy na tylnym siedzeniu jego samochodu, gdzie i kiedy, nie mam zielonego pojęcia). Ale potem nie czułam potrzeby by o nim gadać. Było tyle innych tematów, że nie myślałam o nim nawet przez chwilę. Do czasu... do czasu kiedy minął nas w samochodzie i machnął. Jest inaczej. Dopiero teraz to zrozumiałam. Nie czuję motylków, podekscytowania, żadnych symptomów zauroczenia. Jednak i tak tęsknie. Zwracam uwagę kiedy w filmie któryś z charatkerów ma na imie Jason (ostatnio strasznie wiele! nie wierzę, że to czysty przypadek, Bóg sobie ze mnie najnormalniej w świecie robi jaja).

Heh... a w niedziele parada. I w tyle głowy mam nadzieję, iż na niego wpadnę.

Faceci...heh... chyba zostanę lesbijką, jakieś chętne?

12 kwietnia 2006   Komentarze (4)

Głupia... głupia powinni mówić mi...

Przez ostatnie kilka dni wiele się działo. Nie pisałam z braku czasu. Hanna u mnie siedziała i jako tako wspierała mnie psychicznie. Choć prawda jest taka, że ta laska jest świetna do stawiania od razu na nogi. Niestety przy niej nie da się użalać nad sobą i rozmyślać co, dlaczego i jak. Hmm... zacznijmy może dzień po dniu.

Czwartek: Nadziei czas.

Nie ważne dlaczego i jak. Napisałam do Jasona. Ciekawa byłam jak mu poszła prezentacja projektu. Zaczęliśmy smsować. Jak zadawnych czasów. Potem nie odpisał. Już nie poczułam rozczarowania, nie sprawdzałam komórki co kilka minut. Było już inaczej. Na pytanie "kręcicie ze sobą" odpowiadam z lekkim uśmiechem na ustach "nie". Nie czuję bólu. Obudziłąm się o 2nad ranem. Jak za dawnych czasów. Odpisał, przeprosił, że tak późno. Smsowaliśmy do 3. Śmiałam się w poduszkę próbując rozszyfrować jego wiadomości. "pije z kumplami z uniwerku, ale w cholere, nie potrafią panować nad alkoholem tak jak ja". Tak... może na początku panował. Po godzinie smsy stawały się co raz mniej czytelne. Potem nie odpisał. Nie mogłam usnąć. Może rzeczywiście był zestresowany egzaminem? To była ostatnia noc. Nie warto myśleć. To prowadzi do szaleństwa. I odpisał z samego rana. Przeprosił, iż nie odpisał na smsa. Zgubił komórkę po pijaku. Hmm... nie wiem jak to teraz będzie. Ale co ma być niech będzie. Przez chwilę wrócił tamten Jason. Lekka nadzieja tli się w tyle głowy.

Piątek: Szaleństwa Czas.

Popcorn Party. Hanna nocowała u mnie gdyż jej rodzice wyjechali na weekend. Prosto po szkółce do domu. I jak to przed imprezą, mnóstwo ciuchów wszędzie, kosmetyków, gumek itp. itd. Norma. Potem była impreza, tooony ludzi. Popcorn wyrzucany na tłum przez maszynę. Ślisko, tłusto i słono było. Ciekawie :D Popcorn miałam wszędzie, w szczęgolności za bluską, która była dość bardzo wydekoltowana :P Pewny młodzieniec miał z tego ubaw. Obsypywaliśmy się popcornem. Uśmiech miałam chyba tak samo długi, jak moje sztuczne rzęsy xD W momencie kiedy zrobiło się za słodko i za... po prostu ZA uciekłyśmy z Joanne poszukać Fiony i Hanny. Potem był pewny prześliczny panicz który podszedł do nas i zaczęliśmy chwilę rozmawiać. Był to bardziej krzyk wariatów, ale od razu poczułam, że z nim mogłabym coś więcej. Potem mi uciekł porwany przez przyjaciół. Odnaleźliśmy się przypadkiem w tłumie. Otoczony tłumem dziewczyn zerkał co chwilę na mnie. Patrzyliśmy sobie w oczy, ale nic się nie wydażyło. Coś mi nie pasowało. Widziałam, że chce. Więc czemu nie? Dziewczyny znowu porwały mnie w tłum. Padłyśmy na kanapy. Pijana Lisa wylądowała mi na kolanach. Chichot. Mój książe siedział tuż obok nas. Znał Lise i Char. Wykorzystałam Lisę która była tak pijana, że i tak wszystko jej wisiało. Miała się go zapytać czy ma dziewczynę, a jeśli nie, to czy mnie shiftnie. Lisa wszystko pomieszała. Myślałam, że ją zabiję, ale odpowiedź była taka, że gdyby nie miał dziewczyny to z przyjemnością. Lecz Aj... co za kosz. Uszła ze mnie cała energia uwodzicielki. Potem stałyśmy na dworze i dziewczyny poszły sobie kupić coś do jedzenia (fiona&Joanne). Do mnie i do hanny dołączył Słodki Młodziak. Znam go dobrze, nasze matki się kolegują. Zresztą nie ważne. Były Hugi, i zaczynały to już być Hugi bez powodów. W końcu Hanna już nie wytrzymała "shiftnij go i przestań tak sie do niego kleić!". To był flirt... a jej tekst trochę skomplikował sprawy. Bo ja się bawiłam Aidenem. Taka delikatna, nieszkodliwa zabawa. Chciałam zobaczyć czy się odważy mnie zapytać. Hanna zniszczyła wszystko, bo pytanie zadała za niego. Plan zgrywania głupiej blondynki szlak trafił. Zrobiło się nerwowo, dziwnie. Dałam mu kosza, powiedziałam, że jest za młody. On ciągnął temat. Ciągnął i ciągnał. Hanna mu pomagała bo ją to bawiło. A mi go szkoda było. To już piąty który dostał tego wieczoru kosza. Ja sama dostałam kosza dopiero co i wiedziałam jakie to uczucie... A on... cóż, już od dawna coś do mnie miał. Jego słodkie oczy, przyjemny delikatny zapach. Za nim się zorientowałam ciągnęłam go już za dłoń. Za nim się zorientowałam oparłam się o mur i przyciągnęłam do siebie. Głupie hormony, głupia chcica, głupie uczucia niechcianej. Głupia zabawa. Żałuje. Za młody chłopak. Reputacja mi się rypie. Z 20latków, zeskakuje do... no właśnie, nawet nie wiem do końca ile ma lat. I nie chcę wiedzieć. Boże, że widzisz i nie grzmisz to cud!

Wieczór jednak był udany, nie licząc zakończenia. Taka przygoda. Potem był powrót w autobusie. Joanne obok, Hanna na kolanach. Oczy lekko przymknięte. Nie chciałam patrzeć na Ciarina i Char. Szkoda mi go. Po czasem mam ochotę przyciągnąć go do siebie i pocałować. Lecz wiem, jak bardzo jest zakochany w Char. A ona... nie jest jego warta. Po tym co mi wczoraj powiedziała, wiem, że nie jest. Nie jest warta tego uczucia. Lecz on nie wie. Niech będzie szczęśliwy. Może tak szybko nie rypnie o ziemię.

Sobota, czyli dziś: Kac moralny, a potem... potem wydażenia różne.

Kac moralny był, ale minał gdy tylko Hanna postawiła mnie na nogi. Było minęło, ludzie przestaną gadać, no i od kiedy ja traktuje facetów na poważnie? Prawda... Pana słodkiego chłopczyka potraktowałam czysto fizycznie, zadziwiam samą siebie.

Potem był spacer po mieście, wzrokiem szukanie samochodu Jasona. Głupia... wiem, ciągle to robię podświadomie. Pod hotelem zatrzymał się za nami samochód. Wystraszył mnie tak, że mało z własnej skóry nie wyskoczyłam! Zamiast tego, wskoczyłyśmy z Hanną do jego wnętrza. Nie, nie Jasona. Martina. Jak ja już dawno nie rozmawiałam z naszym kochanym Martinem! Niestety, to już nie ten sam chłopak. Śmierć jego ojca bardzo go zmieniła. Odsunął się od nas. Ale teraz czas na powrót! Jeździliśmy po mieście, śmialiśmy się jak głupi. Stęskniłam się za tym świrusem. Nawet jeśli wygląda jak cień samego siebie i oczy nadal ma wypełnione smutkiem, to nasz Martin. Zazdrosne spojrzenia dziewczyn z naszego roku. Tylko one go nie znają tak jak my. Dla nich to przystojniak z samochodem. Dla nas to nieśmiały przyjaciel, któremu potrafi zdrowo odbić. Chłopak który stracił kogoś bliskiego i potrzebował czasu by odpocząć... od wszystkiego. I nie patrzę jak mu wskoczyć na tylne siedzenie (wiadomo po co). Właśnie dlatego, to my z Hanną z nim się "woziłyśmy" i dostałyśmy otwarte zaproszenie na przejażdżki jego bryczką kiedy tylko będziemy miały ochotę. xD Mineliśmy Marka (przyjaciela Jasona, starszego brata Paula) i jego kumpla kiedy także się wozili samochodem.  Potem na bebo gadaliśmy o policji na którą o mało nie wpadliśmy kiedy chłopaki się ścigali (idioci). I wiecie?? Gdzieś w tyle głowy mam nadzieję, że Jasona szlak trafi iż "woziłam" się samochodem z przystojniakiem takim jak Martin :] Głupie... wiem.

Bo ja tak w ogóle, to strasznie głupia się ostrasznie zrobiłam.

08 kwietnia 2006   Komentarze (7)

po drugiej stronie wody...

 

Pod paznkciami farba, przeróżne kolory farby aklerowej, mieszające się w coraz to inne odcienie tęczy. Czas chyba obciąć paznokcie. Śliczne są, ale przeszkadzą w graniu na gitarze i malowaniu (to wydłubywanie farby i pasteli, zwariować można! a węgiel to już w ogóle nie schodzi). Jeden pędzel w dłoni, śmigający po bilbordzie który tworzymy na Art'cie. Na zamówienie, taka część naszego projektu. Drugi za uchem. Cieńszy. Trzeci we włosach, tak na wszelki wypadek gdybym go potrzebowała. Większość klasy pojechała na wycieczke, że ja zamiast Turysmu, kończę kurs komputerowy, nie pojechałam. Takie lekcje Artu są najlepsze. Tylko kilka osób. Staliśmy przy bilbordzie z Fioną, Ciarinem, JJ i Markiem. Wspominaliśmy dawne czasy. Śmialiśmy się. Ja kończyłam moją czaplę, Fiona mapę, Ciarin swojego pięknego bażanta (bez skojarzeń proszę!). Chłopak ma talent. Szkoda tylko, że wstydzi się do tego przyznać. On tego nie uważa za talent. A cholera... mało facetów umie rysować tak jak on. Mówiłam wam może, iż on znowu jest z Char? Życzę im szczęścia. Szczerze. Bardziej pasują do siebie z Char. Były rozmowy, chichot, przyjazne szturchanie i łastkoanie. Farba na policzku i głośny śmiech. W takich chwilach chce się żyć, wiecie?

Poważnie zaczynam się zastanawiać nad tym czy nie jestem biseksualna. Osoby nietolerancyjne proszę by opuściły mojego bloga i już nie powróciły (to tak na wszelki wypadek). Nie czuję się z tym źle. Jestem bardzo tolerancyjną osobą. Homoseksualiści to dla mnie normalne osoby, które po prostu odnalazły swoje własne szczęście w miłości. Ludzie inni, to ludzie piękni. Czasem się zastanawiam, jakby to było, będąc z kobietą. I jaki jest mój typ kobiety. Ciekawe są takie rozmyślania, wiecie? Można się wiele o siebie dowiedzieć...

Pomiędzy palcami znowu ołówek... pędzi po kremowej kartce. Kiedyś skończę ten rysunek... czuję dziwną pełnie. To się chyba nazywa szczęście. Brakuje tylko kogoś do kochania. Kogoś komu mogłabym pokazać to moje dzieło. Nie skończone, ale takie pełne mnie... Na to jeszcze przyjdzie czas....

Dziękuje wam wszystkim, za to, że jesteście. Nie wiem co bym bez was zrobiła :*****************

 

  

05 kwietnia 2006   Komentarze (5)

and i know, i know, it jst feels like...

Lekcje gitary jakoś idą. Chciałabym tak po prostu się obudzić i umieć zagrać co tylko mi podsunie pod nos Joe. Spojrzeć tak na kartkę i zagrać ową piosenkę. Cóż, nic łatwo nie przychodzi, prawda? Wkurza mnie trochę Ryan, który nie ma cierpliwości by nas uczyć. Tłumaczy wieki, a ja i tak nie załapuje. Myślałam, że jestem po prostu ciemna. Okazało się, że on po prostu nie potrafi uczyć. Ally wytłumaczył mi całe moje zaległości w ciągu 15minut. Załapałam wszystko od razu. Może i ma się za Boga gitary, ale w cholere, on na serio wie o czym gada! Znowu obudził we mnie miłość do gitary.

Patrzę na słońce za oknem... brakuje mi. Przyjaciela. Kogoś kto by tylko spojrzał i zrozumiał. Wszystko. Ten smutek w oczach, nawet kiedy się śmieję. Kogoś kto zapytałby "wszystko wporządku?" nie tylko po to, bo tak wypada powiedzieć. Cóż... życie. 

Tęsknie za Ruairim. Tamtym przyjacielem. Kolejny który się zmienił. Ciężko mi z tym... bo dopiero teraz sobie uświadomiłam ile czasu razem spędzaliśmy. Ile rzeczy razem robiliśmy. Teraz ma Paule i życzę im szczęścia. Z nią będzie mu lepiej. Ja nigdy nie byłam w nim ślepo zakochana. Mam za silny charakter, dla wielu facetów. On nie szuka przyjaciółki, on szuka dziewczyny. Znalazł. To słodka duszyczka. Świrnięta. Lubię ją. Chciałabym tylko, żeby on przestał się dąsać o wszystko. Ale cóż... dla niego nasza przyjaźń nie znaczyła tyle co dla mnie. Dla niego od początku była to obietnica czegoś więcej. Czegoś, czego ja nie jestem w stanie mu dać. heh...

Do panicza J. już kompletnie nie mam siły. Czasem myślę o nim. Naprzykład kiedy Ally pokazuje mi zdjęcie które przed chwilą dostał od swojej dziewczyny i przez przypadek zauważam wiadomości od Jasona. Heh... Przechodzi już. Lecz wiem doskonale, że do końca nie przejdzie przez dłuuugi czas. Do póki znowu do kogoś czegoś nie poczuję. A na to nie zapowiada się za szybko...

*

Still a little bit of your ghost your weakness
Still a little bit of your face i haven't kissed
You slip a little closer each day, yet I can't say what's goin' on.

Stones taught me to fly
Love tought me to lie
Life tought me to die
So its not hard to fall when you float like a cannonball

Still a little bit of your song in my ear
Still a little bit of your words I long o hear...

 

 

 

04 kwietnia 2006   Komentarze (9)
< 1 2 >
Czarna-roza | Blogi