• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Good Girls Don't

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
30 31 01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 01 02 03

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Styczeń 2009
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004

Archiwum czerwiec 2005


< 1 2 >

korespodencja z Polski

A więc jestem tutaj, na ziemi ojczystej. Muszę przyznać, stęsknilam się za Polską. Za jezykiem, kulturą, no i może trochę mniej za chamstewm w sklepach, ale mniejsza z tym. Ważne, że jestem.

Muszę przyznać mojej matce rację, Polacy to jeden z najprzystojniejszych narodów świata. Nie mogę przestać się oglądać. Ale nogi ujęły mi się dopiero wponiedziałek wieczorem. Mam nadzieję, że Ewcia tego nie przeczyta, bo do końca życia nie przestanie mi dokuczać. Poszliśmy do klubu w wa wie na 18stke Ewci i Marcina kumpeli. Ewcia i Cinek do moje rodzeństwo cioteczne.Cioteczne, nie cioteczne, jesteśmy jak rodzone. Wypindżyłyśmy się z Ewcią i poszliśmy. Dołącznyli do nas przyjaciele Marcinka. Kilka dziewczyn no i... Łukasz. Fajny gość i do tego... cholernie przystojny. Wtedy ugieły mi sie nogi. 19latek, i co z tego? Leciałam na niego, a on na mnie. Do niczego nie doszło. Trochę głupio mi było, wyrywać przyjaciela mojego braciaka. A więc nie podwalałam się, dawałam mu znaki, ale nie pewnie... Wypiłam trochę, i ta nie pewność odeszła. Ale i tak, zachowałam klasę.Był moment, pod koniec, że już nie wytrzymywałam. Zaczęłam kokieteryjnie, delikatnie jeżdzić mu czubkiem buta po nodze. Ale zaraz potem, przyjechała taxi i pojechałyśmy z Ewcią do domu. Ona następnego dnia do szkoły i musiała jechać. Choć mnie namawiał Łukasz bym została, pojechałam. Ewka to moja siostra, samej bym jej nie posłala w taksówce o 2nad ranem.

Tak jak Cinek powiedział, nigdy się nie spodziewałam, ze razem wylądujemy w klubie w wawie. Znaczy się ja, Ewka i Cinek. Fajnie było. Marcin się o nas troszyczył jak... jak brat. Hehe. Pierwszy raz jakiś starszy ode mnie chłopak tak się mną opiekował i muszę powiedzieć, że mi się to podobało. Potańczyliśmy trochę. Posiedzieliśmy na zewnątrz, popiliśmy, powspominaliśmy i porobiliśmy zdjecia. Jak wrócę do domu to ściągne zdjęcia z kom y, które wyszły tak sobie (niestety nie mam ustawień dziennych i nocnych).

Marcin wrócił ze swoją paczką zaraz po nas, jakoś tak o 3. Ja paradiowałam w koszuli nocnej i pokazywałam swoje piękne nóżki. Potem poszliśmy na balkon na papieroski, wszyscy palili, oprócz mnie. I byłam z tego dumna, cholernie dumna! Cały wieczór wszyscy palili, a ja nic. Wracając do tematu, widziałam jak Łukasz na mnie patrzył... może sobie to ubzdurałam, ale to się czuje. Te fale. Ten zwierzęcy pociąg fizyczny. Wcale nie polepszyło sprawy, fakt, że spaliśmy w tym samym pkoju. Rano musiałam wcześniej spać, Ewka poleciała zjeść śniadanie. Łukasz spał, a więc rozluźniona parodiowałam w koszulince po pokoju. Potem wskoczyłam w ciuszki i stałam i czesałam włosy przed lustrem. Odwrócilam się, a on uśmiechając się na mnie patrzył. Powiedziałam tylko "obudziłam cię? śpij śpij". Posłuchał, zamknał oczy po chwili i usnął. I cholera... plulam sobie w brodę, ze więcej nie wypiłam. Że go po prostu na kanapie nie zgwalciłam. Ale miałam skrupuły... bo to nie ten typ... nie na chalny, nie na jeden wieczór, miły fajny... taki mój. I dlatetgo własnie, nie potrafiłam tak wprost. Za bardzo mi zależało by mnie poznał taką jaką na prawdę jestem... Gdybym miała wiecej czasu. A nie jeden wieczór, jeden poranek... Teraz jesten na wsi u ciotki i jakoś mi się żyje. Nawet dobrze. Na około pola i las a ja żyjhę. Nie ma godzin, czas nie istnieje. JEst tylko powietrze, słońce i ja... I jest pięknie... już dawno tak pięknie nie było... Kocham was =*

22 czerwca 2005   Komentarze (6)

takie bzdety na good bye

Nie mam za wiele czasu na tą notkę, bo walizka czeka bym po niej poskakała (jak zwykle nie mogę się zmieścić). Wieczór się udał, chodź nie upolowałam, żadnego faceta. Muszę przyznać mojej matce, Irlandczycy to jeden z brzydszych narodów. Trafiają się prześliczni, ale wczoraj widziałam tylko jednego który mi się spodobał, ale już dawno, żaden nie rzucił na kolana. Raz... jeden... ale to był szkot i to na swoim własnym weselu. Trochę tak nie ładnie wyrywać pana młodego ; P. Był taki gościu, który był nawet nawet... Lookał na mnie, a ja puściłam mu kilka sygnałów... po woli zbliżył się do mnie, jak gdyby nigdy nic. Dłoń położył mi na plecach, spodobało mi się to. Lubię podchody. Tańczyłam dalej, ale delikatniej, byśmy mogli tańczyć razem. Ale gościu na za wiele sobie pozwolił, łapka od razu powędorowała w dół i facet najnormalniej w świecie złapał mnie za tyłek! Przyznam, jestem wybredna i trochę żałuje, że potraktowałam tego gościa tak jak go potraktowałam. Potem było kilku... ale żadnych jakiś super. Albo wprost się pytali, albo były podchody, ale takie... dziwne. I żaden nie spowodował, że miałam ochotę się na niego rzucić.

Z Alanem mogło by coś być... były spojrzenia, było jego ciało blisko mojego. Był papieros za uchem i pytanie czy nei chcę zapalić (retoryczne, bo wiadomo, że ja palenia nienawidzę). Potem spojrzenia... z daleka. Nie dwuznaczne... zaiskrzyło. Odeszłam na trochę, by odetchnąć świerzym powietrzem i pogadać  z Char i resztą. Niech trochę zatęskni. Nie gadałyśmy dłużej, niż... 10minut? Alan już zdążył narozrabiać. Ręcę wykręcone w tył, i dwóch ochroniarzy trzymających go za umięśnione ramiona. Rzucał się... honorowy chłopak. Policzek z wielkim siniakiem. Ktoś go uderzył, on go uderzył spowrotem i go wyrzucili... Tego gościa też, tylko, że on się nie stawiał i sam wyszedł. Alan nie miał zamiaru. I tak się skończył ten nasz romansik. Skończył się, za nim w ogóle zdążył się zacząć.

Chris coś do mnie ma. Wczoraj, pod koniec imprezy (albo raczej dzisiaj, bo do domu wróciłam grubo po2), nawet ja musiałam przyznać, iż jego zachowanie jest bardzo podejżane. Pamiętacie jak wam opowiadałam, jak podczas ostatniej dysko shiftnął 2laski i każdą tuż pod moim nosem? Dosłownie, obok mnie? Znowu wywinął ten numer. Tym razem tylko jedną. Ale żeby to było tylko to... na parkiecie ze 100 osób (jeśli nie więcej), a ten debil ciągle obok mnie się przeciskał przechodząc przez tłum. Gdzie bym nie była, ocierał się o mnie. Za każdym razem próbowałam się nie śmiać widząc Hanny minę. I w końcu... przesadził. Normalnie, jakbym widziała Noela. Sperma już kompletnie zalała mu umysł na widok gołych nóg. Tańczyłyśmy niedaleko zejścia na parkiet, Chris stanął na schodkach, rozejrzał się (złapałam go na spojrzeniu), zszedł wraz z John Paulem (który według mnie jest geyem) i... minął grupkę chłopaków i znowu otarł się o mnie. Ludu! A po cholere to, skoro mógł w lini prostej przejść obok nas. I dużo szybciej dotarłby tam gdzie chciał. Ale nie, on po prostu musiał minąć tego owłosionego gościa, a potem otrzeć się o mnie... Jedno przyznam, ładnie pachniał. Kto by pomyślał... Chris Walsh ma coś do panny mikii. Zaraz się poszczam ze śmiechu... i nie mówcie mi, że to zbieg okoliczności, bo nawet Char (obserwujac nas) doszła do wniosku, że po raz 10, to to trochę nienormalne...

A teraz już mniejsza o imprezie. Znikam na 2tygodnie. Lecę do polski i mam zamiar imprezować każdego dnia. No i upolowac sobie jakiegoś przystojnego polaka... potrzebuje faceta. Jestem zdesperowana. =* Będe za wami tęsknić.

 

18 czerwca 2005   Komentarze (6)

Polsko, ojczyzno moja! Witam cię!

Zapowiada się imprezowanie. Jutro ostatni egzamin i wypad całym rokiem do Lime Light. Trzeba oblać koniec egzaminów! W niedziele samolot do polski i dzień z moją kochaną psiapsiółą madelle, w poniedziałek dzień z moja kochaną siostrzyczką (cioteczną, ale obie nie mamy sióstr rodzonych) i 18 jej koleżanki z poniedziałku na wtorek. W koszalinie jak będe też nie mam zamiaru siedzieć na 4literach u mojej babci, już ja i moja siostra chrzestna gdzieś se pójdziemy... Muszę się wyszaleć w Polsce! Bosh jak ja się stęskniłam za tym krajem. Heh...

Ruairi ostrzega, żebym za dużo nie piła, bo potem będe miała strasznego kaca. A co ja, Adam jestem? Ten to pił dzień w dzień, 24godzina na dobę, bo tak mu polska wóda zasmakowała. Nie moja wina, że wrócił z takim kacem, że mało mu łba nie rozwaliło w samolocie. Tak to jest kochani, kiedy się pije czystą! No ale Ruairi się martwi... słodki jest. Ostatnio co raz częściej nieświadomie zaczynam sobie wyobrażać, jakby to było, gdybyśmy ze sobą chodzili... już nawet te jego triki nerwowe mi nie przeszkadzają. Ale nadal... to nie to. Cholera, znowu jestem zdesperowana i potrzebuje faceta. Tylko dlatego shiftnelam Daniela! Bo byłam zdesperowana. Spragniona męskiego dotyku. Jak jutro się nie rzucę na pierwszego przystojniejszego chłopaka i go nie zgwałce, to będzie cud... mówię wam. I tylko jedną obietnicę złożyłam Corinie "Zgwałce każdego przystojniaka, o ile nie będzie miał na imię Noel Mc Bride". Reszte mogę, czyli Benniego też? hehe, ale ich nie będzie. Kogoś innego sobie znajdę, już o to się nie bójcie.

Egzamin z Science zdany... dobrze. O dziwo, dobrze. Jutro już tylko H.Ec. i koniec egzaminów! I tego p... Junior Certu. Więcej zamieszania niż samych egzaminów. Lecę, bo wizyta u lekarza mnie czeka. Pewnie znowu mnie wsadzi na kolejne antybiotyki...

Wiadomość z ostatniej chwili, Hanna i Joe mają zamiar się shiftnąć w sobotę, lub w niedziele i zacząć być ze sobą na poważnie! Wiedziałam! Wiedziałam, że on się buja w niej a nie we mnie! Mówiłąm jej od samego początku! Oni idealnie do siebie pasują, bosh jak ja się cieszę! Kto by pomyślał, że Hanna znajdzie sobie chłopaka przede mną, ale wiecie... ja wybredna jestem. mogłam mieć Dominicka, nie chciałam, mogłam mieć Daniela, nie chciałam, teraz mogę mieć Ruairiego a wolę byśmy zostali przyjaciółmi. Noela penwie też bym miec mogła, gdybym chciała, ale nie chcę... Oj, jak ja jej zazdroszcze (w pozytywnym tego słowa znaczeniu)!. Daniel(Joe) jest gentelmenem, nieśmiałym ale będzie ją wielbił pod niebiosa. Szczęściara...

16 czerwca 2005   Komentarze (8)

BE HAPPY!!!

Dzień w skrócie bo idę się kuć. Humorek już dużo lepszy, uzależnienie zaspokojone, gdyż dostałam Ruairiego dzisiaj w dosyć dużej dawce. Sean (gbórek) pobrechtał moją próżność, a swoją męską głupotą tylko jeszcze bardziej poprawił humor. Neil mnie nazwał roszpunką (z powodu mojego warkocza), a ja równie złośliwie odbiłam piłeczke. Więc dzień jak codzień... No i jeszcze jestem umówiona na gwałt, kiedy wrócę z Polski i wrócę do pracy. Na gwałt z kelnerem Ciaranem, który teraz pracuje jako zastępca kucharza i nosi extra sexowne spodnie w czarno-białą kratę. Kiedy powiedział

"Strasznie seksowne te sponie, co nie?"

Moi odp: no, strasznie mnie nakręcają.

Hehe, no więc jesteśmy umówieni... potem się z Coriną uśmiałyśmy jak norki. Mówiłam wam już, że ją uwielbiam? Przez ostatnie dwa tygodnie codziennie się o mnie matulę pytała. Kochana Corina... miała być na imprezie u Ruairiego, ale musiała pracować. Heh... pocieszyłam ją, że mnie też tam nie było. Tylko, że ona oficjalnie miała iść na impreze Ruairiego brata... no ale cóż, już nie mogę się doczekać powrotu do pracy. Dla Coriny i Ciarna. Z nimi to będzie śmiesznie... chodź z tym nowym kucharzem to jest istny terror... szkoda słów... ojciec się odgraża, że go poda do sądu, prawnika wynajmie... jest tragicznie. Facet powoli wykańcza wszystkich psychicznie, nawet irlandczyków (nie znając angielskiego). Mam nadzieję, że Maurice, szef hotelu, w końcu to wyjaśni, bo wszyscy polacy się odgrażają, że rzucą pracę. Tego Maurice obawia się najbardziej...

Dobra lecę się kuć, jutro Science (chemia, biola i fizyka), i jeszcze biole muszę powtórzyć. =*

15 czerwca 2005   Komentarze (5)

białe jezioro, w szklanej półkuli...

Wniosek dziejszego dnia jest jeden, alkohol to jednak wynalazek nie dla mnie. Chodź mówią, iż pasujemy do siebie idealnie. Możne sobie mnie po prostu wyobrazić z butelką wódki (komplement z ust chłopaka na 4roku, miły gościu, chodź to jeden z tych co lubią zalać się w trupa). Dziwne to... faceci do mnie lgnął, ale nigdy ci których chciałabym by lgneli. Ktoś mi dzisiaj powiedział, ze to dlatego, iż zawsze wybieram tych, z którymi z góry wiem, że będzie trudno... Takie zboczenie. Lubie wyzwania.

Dzisiaj miałam kaca moralnego, jutro pewnie będę miała pewnie kaca fizycznego. Ale czy ja miałam taki duży wybór? Butelka białego wina stoi pusta, kieliszki święcą ostatmini kropelkami, które spijam zmęczonymi ustami. Za wiele razy je zagryzłam... taki trik... nałóg... oj kiedyś nabawię się krwiaka. Cóż miałam zrobić, jak nie wypić tej butelki wina z Anią i matulą? Tak do towarzystwa, by zapić smutki... Chyba zawaliłam francuski... albo inaczej, zdać zdałam, ale zwaliłam robotę, świetnej oceny to ja miec nie będe. Dlatego patrzę tęsknie na chłodzące się wino w lodówce. Mamy całą kolekcje, największą mam ochotę na Różowe Black Tower... Ach...

A misio spowodował, że laleczka upuściła buteleczkę z perfumewonym żelem pod prysznic... bo misio lubi zaskakiwać i pracować, kiedy żaden inny 5roczniak nie pracuje. Lubi tak zajść laleczkę od tyłu i tuż nad uchem powiedzieć "excuse me", tym jego misiowatym głosem. I laleczka się przesunęła, i laleczka się uśmiechnęła i laleczka przeklnęła na widok potrąconego żelu. Potem misio się zapatrzył w laleczkę i wjechał wózkiem w kogoś innego... biedny misio, bluzeczke też mu się podobała. Elegancka, za obcisła, za krótka, za bardzo rozpięta u góry i u dołu, w przezroczyste paseczki i czarna bielizna... Kilku jego kolegów też zaniemówiło.

A wino kusi... nie, nie będę już piła, bo świat jeszcze spróbuje spłatać mi figla. Dobrze, że przynajmniej nie muszę bić do lusterka...

I przyznam się, tak otwarcie, nie owijając niczego w bawełne. Uzależniłam się od Ruairiego... Dzisiaj z nim krótko gadałam... po szkole prosto do domu, musiałam do niego zasmsować... komórka zaraz będzie wyła z głodu, a cała kasa na niego poszła... Już dawno nie byłam od nikogo uzalezniona... dziwne uczucie... Podstępem namówiłam go by w piątek poszedł na dyskoteke. Od kilku dni, nie wiedział czy pójdzie... bo jak pójdzie w piątek, to już nie w sobote, bo go nie wpuszczą. No to okrutna mikia, napisała "who will make me laugh then if u won't be there?" czyli kto mnie rozśmieszy skoro ciebie nie będzie? Jestem uzależniona od niego i jego smsów... ale to nie miłość. Narazie... W żartach mówimy, że Ruairi jest Hanny... chłopakiem, nażeczonym... bo on uwielbia jej tatę, a więc teraz ożeni się z Hanną by być bliżej z teściem. Ale to tylko żarty... bo on jest mój... jest moim "chłopakiem"... i gdyby Hanna powiedziała, że się w nim zakochała... nie wiem co bym zrobiła. Nie potrafię sobie go wyobrazić gadającego tak z inną... Zazdrość? Heh... za dużo myślę, to przez to wino...

Pustka butelka, puste szklanki... cholera, chciałąbym się zalać. Zawalony francuski mnie dołuje i nawet świetnie zdana historia mnie nie pociesza. Francuski... a mi tak zależało na francuskim... Trzy języki na C.V. Oba "fluent" płynnie znane. Tak bardzo mi na tym zależy... Jeszcze to osiągnę... tylko wynik... załamujący będzie... heh... Dawajcie to wino... na koszt firmy...

***

I coś co zrozumieją tylko osoby czytające Eire. Fragment do którego mam specjalny sentyment...

 -Ale teraz będzie już inaczej...
-...powiedział piernik do wiatraka i wiatrak mu uwierzył, że będzie babeczką czekoladową.

I ten żal, że między mną a nim nigdy nie było tak jak sobie wymarzyłam... między mną nigdy z nikim nie było tak... jak między nimi... źle, dobrze, ale zawsze na koniec razem... piernik z babeczką czekoladową. heh... kelner, gdzie to wino?

***

I jeszcze wiersz, tak na dobranoc. Słowa znalezione między zeszytami wspomnieni, kartek przesiąkniętymi łzami... z czasów kiedy jeszcze pewnego mężczyznę kochałam. Ale ten wiersz, chyba nigdy się nie zestarzeje...

  Morze uczuć

Wylałam złoto,
Wraz z którym odpłynąłeś,
Wylałeś morze,
W którym tonę,
Oboje,
Straceni,
Na zawsze
Oddaleni.
Umieramy,
W tęsknocie
Naszych ust.

 

14 czerwca 2005   Komentarze (6)

nagła myśl w głowie porcelanowej laleczki......

Czasem chciałoby się stanąć nad wodospadem i krzyknąć... głośno, przeciągle, histerycznie, desperacko... Pozwolić by szum wody zagłuszył twój krzyk, kiedy ciało jak worek opada na dół. By tuż przed rozpryśnięciem wody, powiedzieć "Kocham cię przyjacielu" i poczuć mocne szarpnięcie w górę. Liny silnej jak ramiona przyjaciela. Wtedy dopiero się rozumie, że to nie koniec... to dopiero życia początek...

13 czerwca 2005   Komentarze (3)

dla nich jestem tylko porcelanową laleczką,...

Matma zaliczona, Geogra odwalona (zdałam, ale jak to nie mam zielonego pojęcia), jutro francuski i hista (zawale pewnie oba, hehe), a ja czuję się zagubiona. Laleczka już nie wie do kogo należy... heh... załamujace ale prawdziwe. Jak mogłam pozwolić by tak się stało? Tylu facetów twierdzi, że jestem "ich", a ja, że oni są moi, no ale kto jest kogo, i dlaczego? Nie pamiętam, żebym kiedyś siedziała na półce w sklepie z ceną przypiętą do porcelanowej rączki. Heh... może to było tak ciężkie przeżycie iż je wymazałam z głowy?

Nawiążmy najpierw do usłyszanej rozmowy, której niby nie miałam usłyszeć, ale miałam usłyszeć... Dwóch Noela kumpli, trochę dalszych. A więc idę, idę wraz z Hanną, nie zwaracając na nic uwagi, idę...

James: widzisz tą laskę?
Thomas: ładna lalka
James: Mc Bride stracił dla niej głowę
Thomas: a no słyszałem
James: nie dziwię mu się, patrz na jej tyłek...

Ten James to chyba ma prześwietlacze w oczach. Jak on mógł widzieć mój tyłek skoro ja miałam na sobie beżowy płaszcz...? Potem gwizdał, a Hanna się śmiała, ja też nie wytrzymałam. Noel stracił głowę... oj jo joj, aj ja jaj, pan Bóg kocha każdy... lub raczej każdego... ale to nie pasuje do melodii.... ech, dlatego nigdy nie brałam się za śpiewanie. Dzień spokojny, Noela w ogóle nie widziałam między sesjami, ani żadnego z nich.  Może rano coś mi mignęło, ale próbowałam sobie przypomnieć twierdzenie Pythagorasa (którego nie było potem na egzaminie!). Heh... kiedyś wiele bym dała, by to co powiedział James było prawdą... Ciągle krażą pytania, co by było gdyby... heh, ta co podbiła NOela. Shiftnęłam go tyle razy... w jego chorej głowie. Ludzie jednak wierzą w co innego...

Misio w beżowym sweterku, zamrugał do mnie brązowymi guziczkami i uśmiechnął się, jak to tylko miś potrafi. Jadąc w małym zabawkowym samochodziku który idealnie pasuje do jego stylu... i zamachał tą misiowatą łapką. Ja tylko poczekam, aż to moje zainteresowanie misiem przejdzie. Poczekalnia chyba otwarta....

Po egzaminach musiałam zrobić coś niemożliwego... Po prostu nie mogę uwierzyć, że się odważyłam! Przeszłam od szkoły do miasta, i przez połowę głównej ulicy... sama! Oczywiście idę sobie i kogo widzę? Noel i reszta debili. Myślę sobie, jakoś to będzie, on się już ode mnie odwalił i głowę chyba już odzyskał. Ale tutaj na mnie idzie tłum 1klasistów, a na ich czele Daniel. Dochodzi do konfrontacji tuż przed Noelem. Ja, z podniesioną głową (pewność siebie wróciła), uśmiechając się sarkastycznie, pozwalam by wiatr rozwiewał moje włosy i płaszcz. Pewność siebie... to zawsze prowokuje facetów.

Jakiś dupek: Daniel, twoja lalka.
Sean: słyszeliście?
Owen: moja lalka!
Mc Bride: jaka twoja, moja lalka!
Chris: Ruairiego raczej, oni ze sobą chodzą.
Kilku na raz: cooo?
Mc Bride(wyluzowany):a kto to taki?

Aż się chciało spuścić głowę i pokręcić nią jak na małe dzieci, kłócące się o lalke. Już nie zaprzeczam plotkom, bo im bardziej zaprzeczam, tym bardziej ludzie gadają. CO z tego, że moja skrzynka jest zawalona od niego smsami(o tym mało kto wie, ale jego kumple często bawią się jego komą), co z tego, że codziennie ze sobą gadamy, nawet jeśli nie w szkole... Np. dzisiaj, ja, Hanna i Ruairi, gadaliśmy pzez 20minut i co kto przechodził to było "uu Ruairi" albo tak jak Maria do mnie podleciała "ale wy ślicznie razem wyglądacie". "Tak jak ty z Ryanem" odpowiedziałam, zrobiłą się czerowna "to nie fair!". Maluśkie dziecko... ale strasznie ją lubię. Daje jej miesiąc by zrozumiała swój błąd i do niego wróciła. Aż szkoda chłopaka i czaru zmarnowanego. oboje siebie kochają, tylko Maria się do tego nie przyzna.

Teraz trza wykuć listy po francuski i histe... jakoś to będzie, bo być musi. Prawda? Spać mi się chce, ręka boli od pisania... ale trza się kuć. Trzeba i wyjścia nie ma. Jeszcze tylko jutro, czwartek (poranna sesja) i piątek (popołudniowa). Ale jakoś będzie. A w czwartek dysko i nie mam zielonego pojęcia co założę... a i Ruairiego trzeba namówić, żeby poszli z chłopakami. W grupie raźniej.

A deszcz znowu pada...

 

13 czerwca 2005   Komentarze (3)

S.M.T.B.

Jakiś dziwny ten dzisiejszy dzień. Miałam sen, jeden z tych snów, które kocham, a zaraz nienawidzę. Zabardzo przypominają o czymś, za bardzo uświadamiają, że tego czegoś się nigdy nie miało. I nie polepszył tego wszystkiego widok ich obu, w tym samym samochodzie o którym potem napisałam w Eire (zapraszam na www.pamietniki.bravo.pl pseudo mikia). I ten boski uśmiech jednego z nich... W chuj z nim! O numer telefonu też prosił... kiedyś. I zawsze mnie podrywa, kiedy jest zajęty. Bo ja niby takich lubię... Kiedyś tego pana N. zakatrupię.

I wracamy do punktu A, albo raczej N, lub może M. Przecież ja nie chcę do tego punktu wracać. Nie żebym coś do niego jeszcze miała, w szczególności teraz, kiedy na widok jego kumpla, muszę się przywiązywać do słupa telegraficznego, smyczą psa którego nie posiadam. To wcale mi w niczym nie pomaga! A Bennie i tak zaraz idzie w pizdu (przepraszam za wyrażenie), na studia, więc co mi po tym wszystkim? Po tych ich spojrzeniach? No niby są jeszcze te trzy miesiące, wystarczająco czasu na shiftnięcie z tyłu jego samochodu. Nawet mojej matce się podoba... no nie tak jak Ross, ale ciągle... Bosh, ona mnie czasami załamuje.

Dzień minął szybko, cudeńko moje małe, dzieciątko, zostało odblokowane i teraz normalnie przychodzą i wychodzą zdjęcia. I jest pięknie. Dom posprzątany i jest pięknie. Geografia, matma, hista i francuski, nie wykuta i czuje okropne wyrzuty sumienia. Normalnie aż mnie żołądek boli (ale to chyba od tych antybiotyków).

Planowałam by zrobić impreze, u siebie, w nowym domu. Takie irlandzkie "warmin party". Kogo bym zaprosiła? Tylko kilka osób... Hannę i Ash, Char i jej kumpele, Ruairiego i Ryana (bo to mój przyszły sąsiad), i pewnie Adama i Nikiego, bo to moi kumple. Tak... niewinnie prawda? W ciągu godziny, zwaliłaby mi się na głowe cała klasa, w ciągu dwóch, cały rok. Około 4nad ranem, liczyłabym ile już rzeczy zostało zniszonych, a po 5, zostałaby wezwana policja, przez moich przyszłych sąsiadów. A więc jeszcze nie jestem pewna, czy powinnam... Ruairi powiedział, że zrobi dla mnie impreze. Albo raczej dwie imprezy, dla dwóch dziewczyn które tutaj przyjadą. Jeśli madelle przyjedzie. To chyba lepszy pomysł, u niego już i policja była, i zdemolowali dom, wiec już gorzej być nie może. No i szykuje się impreza plażowa, słynne amerykańskie "beach party", z ogniskiem i kiełbaskami. DZień imprezy: kiedyś. Przyjemnie tak pomarzyć o imprezach, kiedy po jutrze zaczynaja się najtrudniejsze egzaminy... heh...

I myśli o Adim... doprowadzają mnie do szału. Od ostatnich kilku dni, myślę o nim... wysłałam smsy, puściłam strzałki... żadnych oznak życia. Martwię się... Nie miałam czasu dla niego, a i on, co raz rzadziej nie jest naćpany... ta bezsilność mnie przeraża... staram się nie myśleć... jakoś to będzie... musi być...

Ktoś mi wyje pod oknem, od przeszło 20min. Wystawiam głowę przez okno na poddaszu i widzę białą corolle. On mi na złość robi czy jak? Po Rossie przejął pałeczkę Duffy, po Duffym, Damian, po Damianie Bennie. Niech mi w końcu kurwa postawią tam patrol, to przestaną mi wyć pod oknem... a wszystko przez moją cholerną głowę... i siły wyższe które wymyśliły coś takiego jak sen... no comments...

Idę sobie, po wariuje, a wy zwariucie pewnie ze mną, jeśli będziecie musieli czytać wpisy świruski. W końcu jest tylko jedna

"sick menal tormented sycho bitch"

***

"Nie chcę... słów, światła, uśmiechu, ciebie... nie chcę słów i muzyki nut. Chcę byś sama, z przyjaciółką. Żyletką tak zwaną. Masochistką mnie kiedyś nazwałeś. Chorą, stukniętą, pokręconą, szurniętą suką. Racji wiele w tym miałeś. Spójrz teraz na związane rękawy, na sznurki i linki i białe ściany. Popatrz na te krwawe plamy... Popatrz i uśmiechnij się, lub zapłacz... już nie tylko nad rozlanym mlekiem..."

11 czerwca 2005   Komentarze (5)

C.S.P.E. (Całkowicie.Spieprzyłeś.Porządny.Egzamin)...

Zacznijmy od najważniejszego, egzamin z C.S.P.E. poszedł genialnie. Sknociłam sprawę z politykami, ale większość ludzi zgadywała kto jest z jakiej parti, najgorsze jest to, że te wszystkie nazwy są po irlandzku, i to ani nogi ani blatu od odstołu nie przypomina, a co dopiero ludzkiego języka! Dosłownie z niczym mi się nie kojarzy! Egzamin półtora godzinny, ja wszyłam po 50minutach, tłumy ludzi już po 20. To są te osoby którym wisi i powiewa jak zdadzą. Ja musiałam wszystko sprawdzić po dziesięc razy, a potem z nudów jeszcze popracować nad plakatem (O dniu ziemi który trzeba było zaprojektować). A więc, spoko. Wszyscy wyszli przed czasem, oprócz dwóch ludzi, okrzykniętych dzisiaj lizusami, Gemmy i Christophera Bonnera (taka mała dziewczynka, gey skończony, który gada tylko z dziewczynami, bo faceci nie chcą z nim mieć nic do czynienia, nawet męsko nie wygląda). Teraz widzę, że ludzie Gemmy nie lubią... powiem jedno, słynne Irlandzkie "Oh well, shit happens...". Ja nie wiem jak można siedzieć przez 40minut i nic nie robić... Ja dołąnczyłam do naszej klasy na boisku obok szkoły mojego brata. Zamknęliśmy się w tej betonowej klatce z odrobiną trawy po bokach. Chłopaki grali w noge, a my z dziewczynami się opalałyśmy. Chrissy O'D i Conor Kelly (oboje zajęci) machali do mnie jak powaleni, aż Siobhain zdzieliła Chrissiego, że im obciach robią. Fajnie było tak posiedzieć razem, poczuć, że ta nasza klasa, przez ostatnie 2lata, jednak trochę się zgrała. A za rok ci sami ludzie, tylko, że inny skład. Wymieszają nas wszystkich, już nie bedzie podziały na tych mądrzejszych i mniej mądrych. Ciekawie się zapowiada...

Mikuś, jak już widzieliście troszkę, się wystroiła bardzo letnio. Bluzka w jasnym francuskim różu, a spodnie w różu łososiowym. Do tego biała koszulinka, fioletowo rózowe okularki i japonki na stópkach, z wrzosowym lakierem, musiało to kogoś powalić. I nie był to lalkowy róż! Bo tego nie znoszę. W ogólę, pierwszy raz miałam na sobie tyle ciuchów w tym odcieniu. Najpierw zaczepiła mnie Cat, czy robie się na Beckhamową. Ta idiotka nosi zupełnie inne okulary i ma anorekcsje. Ale podziękowałam pięknie i obie zaczęłyśmy się śmiać, a nikt nie zrozumiał o co chodzi. To po prostu trza być Mikią lub Cat. Po prostu... Idę sobie dalej, gadam z babcią Hanny wraz z Hanną, a tu słyszę okrzyki. Patrzę... eee... chyba nie zdziwieni będziecie jeśli powiem, że Noel. Znaczy się dokłądnie to to było tak

Owen: Patrzcie!
Mc Bride: (zagwizdał pod nosem) she's dam sexy

Potem panienka obok nich przeszła, westchniecia były takie, że myślałam iż Noel zaraz nam zejdzie z tego świata. Wystarczyły gołe nogi, i odłonięty dekolt a ten już mdleje? To co kiedy zobaczy mnie w miniówie w dycko (a może nie zobaczy, pewnie nie ale mi to wisi). Potem w szkole też dziwne spojrzenia mi wysyłał... ja nadal wolę Donala. A na Benniego lecę. NA serio... ludu, nie wiem co się ze mną dzieje, ale ten gościu mnie cholernie przyciąga. Wystarczyło kilka uśmiechów, napalonych spojrzeń, a ja już na niego lecę... I nie tylko na jego brykę. Źle ze mną... oj źle...

Muszę się pochwalić, że Ruairi był u mnie w domu. Wraz z Hanną. Krótko, przyznam, bo taki upał, iż postanowiliśmy posiedzieć na dworze. Teraz jest Hanny nażeczonym, nawet nie pytajcie dlaczego. To jest tak skomplikowane (on ma obsesje na punkcie Antoniego, ojca Hanny), że mogłabym pisać miesiącami. Spędziliśmy miło 2godziny, a najważniejsze, że jako kumple! I tak właśnie ma być! Zrobiłam nawet jego zdjęcie ale troche kiepskie jest... cóż, spróbujemy je tutaj umieścić

 

Zdjęcia kiepskie, po lewej Hanna po prawej Ruairi. Włosy pofarbował na jasny blond kiedy go napadło by zrobić coś szalonego. Teraz sobie farbnie na niebiesko... ach ten Ruairi. Jak mi się uda zrobić mu lepsze zdjęcie, to umieszcze.  No i jeszcze zdjątko miki, tak na dobranoc, całuje wszystkie śpioszki w czułka =*

 

11 czerwca 2005   Komentarze (8)

r u sure u wanna enter my garden? wen u do......

Głównie na życzenie Magdy (znanej także jako boldgirl), umieszczam kilka zdjatek zrobionych przez moją przecudną kome (która się coś buntuje, ale już ja jej pokaże!). O to zdjątka mikusi (w ciuszkach przed egzaminami, dzisiaj stawiam na a la francuski wygląd z lat... jakichś tam, ale ładnie to wygląda, chodć na zdjęciu i tak widzicie tylko bluzkę bez ramiączek... heh...)

 

A o to zdjątko mojego kochanego plecaczka, który dokładnie oddaje mój charakter (ma wypisane Obsessed gdzie się tylko da)

Więc teraz znacie odrobinę z mojego świata, może już nie długo, poznacie także płeć brzydką... się zobaczy. Pozdro 4all

10 czerwca 2005   Komentarze (7)
< 1 2 >
Czarna-roza | Blogi