Matma zaliczona, Geogra odwalona (zdałam, ale jak to nie mam zielonego pojęcia), jutro francuski i hista (zawale pewnie oba, hehe), a ja czuję się zagubiona. Laleczka już nie wie do kogo należy... heh... załamujace ale prawdziwe. Jak mogłam pozwolić by tak się stało? Tylu facetów twierdzi, że jestem "ich", a ja, że oni są moi, no ale kto jest kogo, i dlaczego? Nie pamiętam, żebym kiedyś siedziała na półce w sklepie z ceną przypiętą do porcelanowej rączki. Heh... może to było tak ciężkie przeżycie iż je wymazałam z głowy?
Nawiążmy najpierw do usłyszanej rozmowy, której niby nie miałam usłyszeć, ale miałam usłyszeć... Dwóch Noela kumpli, trochę dalszych. A więc idę, idę wraz z Hanną, nie zwaracając na nic uwagi, idę...
James: widzisz tą laskę?
Thomas: ładna lalka
James: Mc Bride stracił dla niej głowę
Thomas: a no słyszałem
James: nie dziwię mu się, patrz na jej tyłek...
Ten James to chyba ma prześwietlacze w oczach. Jak on mógł widzieć mój tyłek skoro ja miałam na sobie beżowy płaszcz...? Potem gwizdał, a Hanna się śmiała, ja też nie wytrzymałam. Noel stracił głowę... oj jo joj, aj ja jaj, pan Bóg kocha każdy... lub raczej każdego... ale to nie pasuje do melodii.... ech, dlatego nigdy nie brałam się za śpiewanie. Dzień spokojny, Noela w ogóle nie widziałam między sesjami, ani żadnego z nich. Może rano coś mi mignęło, ale próbowałam sobie przypomnieć twierdzenie Pythagorasa (którego nie było potem na egzaminie!). Heh... kiedyś wiele bym dała, by to co powiedział James było prawdą... Ciągle krażą pytania, co by było gdyby... heh, ta co podbiła NOela. Shiftnęłam go tyle razy... w jego chorej głowie. Ludzie jednak wierzą w co innego...
Misio w beżowym sweterku, zamrugał do mnie brązowymi guziczkami i uśmiechnął się, jak to tylko miś potrafi. Jadąc w małym zabawkowym samochodziku który idealnie pasuje do jego stylu... i zamachał tą misiowatą łapką. Ja tylko poczekam, aż to moje zainteresowanie misiem przejdzie. Poczekalnia chyba otwarta....
Po egzaminach musiałam zrobić coś niemożliwego... Po prostu nie mogę uwierzyć, że się odważyłam! Przeszłam od szkoły do miasta, i przez połowę głównej ulicy... sama! Oczywiście idę sobie i kogo widzę? Noel i reszta debili. Myślę sobie, jakoś to będzie, on się już ode mnie odwalił i głowę chyba już odzyskał. Ale tutaj na mnie idzie tłum 1klasistów, a na ich czele Daniel. Dochodzi do konfrontacji tuż przed Noelem. Ja, z podniesioną głową (pewność siebie wróciła), uśmiechając się sarkastycznie, pozwalam by wiatr rozwiewał moje włosy i płaszcz. Pewność siebie... to zawsze prowokuje facetów.
Jakiś dupek: Daniel, twoja lalka.
Sean: słyszeliście?
Owen: moja lalka!
Mc Bride: jaka twoja, moja lalka!
Chris: Ruairiego raczej, oni ze sobą chodzą.
Kilku na raz: cooo?
Mc Bride(wyluzowany):a kto to taki?
Aż się chciało spuścić głowę i pokręcić nią jak na małe dzieci, kłócące się o lalke. Już nie zaprzeczam plotkom, bo im bardziej zaprzeczam, tym bardziej ludzie gadają. CO z tego, że moja skrzynka jest zawalona od niego smsami(o tym mało kto wie, ale jego kumple często bawią się jego komą), co z tego, że codziennie ze sobą gadamy, nawet jeśli nie w szkole... Np. dzisiaj, ja, Hanna i Ruairi, gadaliśmy pzez 20minut i co kto przechodził to było "uu Ruairi" albo tak jak Maria do mnie podleciała "ale wy ślicznie razem wyglądacie". "Tak jak ty z Ryanem" odpowiedziałam, zrobiłą się czerowna "to nie fair!". Maluśkie dziecko... ale strasznie ją lubię. Daje jej miesiąc by zrozumiała swój błąd i do niego wróciła. Aż szkoda chłopaka i czaru zmarnowanego. oboje siebie kochają, tylko Maria się do tego nie przyzna.
Teraz trza wykuć listy po francuski i histe... jakoś to będzie, bo być musi. Prawda? Spać mi się chce, ręka boli od pisania... ale trza się kuć. Trzeba i wyjścia nie ma. Jeszcze tylko jutro, czwartek (poranna sesja) i piątek (popołudniowa). Ale jakoś będzie. A w czwartek dysko i nie mam zielonego pojęcia co założę... a i Ruairiego trzeba namówić, żeby poszli z chłopakami. W grupie raźniej.
A deszcz znowu pada...