• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Good Girls Don't

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
31 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 31 01 02 03

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Styczeń 2009
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004

Archiwum sierpień 2006


< 1 2 >

make up ur bloody mind...

Chyba jednak dobrze, że tak się stało... Choć te rozmowy mnie męczyły, jednak były nam obu potrzebne.. By pójść dalej. Powiedział, że nie żałuje... Że nie, nie kusiło go, choć to też dlatego, że mnie nie widział. W głębi duszy czuję, że musiałam to usłyszeć, by o nim zapomnieć. Wstałam dzisiaj rano i uśmiechnęłam się do słońca które mrugało do mnie przez nowe okno dachowe w pokoju. On mnie już nie kocha. Czas pozbyć się jakiej kolwiek miłości do niego. Tamto już nie wróci. Oj jak, że głupia byłam by w głębi mieć nadzieję, że może coś... Może ukradniemy sobie pocałunek, zatrzymamy czas. Głupie to było... I choć w piątek widziałam, że jest niezdecydowany. Że czegoś chce, ale same nie wie czego. To jednak czas żebym ja była zdecydowana. Koniec... nie ważne co będzie teraz...

Nie wiem co będzie z Lee i jak długo będziemy razem, przestaję już myśleć i planować. Jest jak jest. Ważne by żyć chwilą. Prawda?

Wiesz googa... nie dam rady unikać Oisina. Nie będąc z Lee. To by było po prostu niemożliwe. W szczególności, że teraz wszystko pomiędzy nimi wraca do normy. Ois nie wie, że my z Lee ze sobą chodzimy i nie będę go wyprowadzać z błędu, że już wolna nie jestem. Zresztą, sama nie czuję się zajęta. Nic się nie zmieniło... Myślałam, że będzie inaczej, ale Lee potrzebuje czasu by się bardziej przede mną otworzyć, a i ja czasu potrzebuje, by sobie poradzić z tamtym uczuciem do Oisina. Usłyszałam od Lee kocham, ja na to nie jestem gotowa... Ludzie w tych czasach za często rzucają to słowo na wiatr... Ja chcę mieć pewność kiedy je wypowiadam. Chce żeby wiedział, że z moich ust, to znaczy coś...

Ois nadal zadaje tysiące pytań... Ze spokojem odpowiadam. Nie wiem po co mu to... I o Kearze napewno mu opowiadać nie będę. Pakt byłych, hahaha. Nie potrafię rozczytać tego chłopaka, ale już się nie staram... Co ma być to będzie.

" W piątek... miałaś na sobie naszyjnik... ode mnie. Czy..."

"Pasuje mi do nowych kolczyków."

Paryski niebieski krzyżyk, na czarnym rzemyku założyłam pokojowo. Myślałam, że może kiedy zobaczy, że go mam na sobie zrozumie, że już nie chcę się kłócić.. No i cholernie pasował do moich nowych kolczyków i wystrzałowej bluzki :] oj kochany... zawsze za dużo myślałeś...

Przewiązana przez włosy złota wstążka zwraca uwagę odbijając blask srebrnego księżyca. Na ostrzu noża postawiłam wczorajsze chwile bliskości byś w chwili końca spadł na raniące ostrze. Żyj- tylko ze mną. Kochaj- tylko mnie. Cierp- tylko z mojej winy. I odejdź. Naucz się milczeć we wszystkich językach świata, słowa, które chcesz mi wykrzyczeć. I wróć. I przytul. I powiedz na ucho: -Ty głupia egoistko- Tylko raz. Tylko mi. Tak, otwórz oczęta. Patrz na mnie. Bo to już jest koniec. Zapamiętaj każdy mój uśmiech. Każde me słowo. Każdy ruch ręki. Każdą pieszczotę i to, że to już się nie powtórzy. Zdarzyło się Tylko raz. Tylko nam.

28 sierpnia 2006   Komentarze (6)

nite of luv n tragedy...

Możę zacznę od piątkowego wieczoru... Są chwile w których wyklinam siebie, po co wtedy tam jechałam.. po co mi to było... Jednak dostałam to czego chciałam, tylko nie czuję szczęścia... Opowieść czas zacząć...

Byłam przez jakiś czas sama... Lee się spóźniał, Keara, była Oisina a moja dobra kumpela, też się spóźniała. Zaczęłam iść przed siebie. Z kim los złączył nasze drogi? Z Oisinem i paczką. Powiatanie i zmieszane uśmiechy. Ois najpierw udawał, że mnie nie widzi, gadając z pewną panienką. Spojrzał na mnie i wiedziałam, że coś pcha mu się na usta. Lecz owa pannica szybko go odciągnęła ode mnie. Tara nigdy mnie nie lubiła, pewnie skakała do nieba kiedy się dowiedziała, że mnie rzucił. Mathew pomógł mi odnaleść Lee i obiecał, że pogada z Oisinem... Chyba wszyscy widzieli, że przydałaby się nam rozmowa.

Pocałunek na przywitanie z Lee. Hug z Shanem. Co teraz?

"Załatwiłem alco tak jak prosiliście... teraz trzeba odnaleść Oisina i resztę"

Eh.. Można i tak spróbować. Może Ois będzie się zachowywał normalnie? Może Lee miał racje.. Odnaleźliśmy ich, udawałam, że nic się nie stało. Udawał zimnego, próbowaliśmy nie zwracać na siebie uwagę. Rozmawialiśmy z wszystkimi, ale nie ze sobą. Długo tak nie wytrzymaliśmy, w pewnym momencie za nim się zorientowaliśmy dyskutowaliśmy tylko my. Oboje od początku tej dyskusji wiedzieliśmy, że tylko my się zrozumiemy. Niestety nadal łączy nas więcej niż podejżewaliśmy... zawsze będzie nas łączyć... Przeraziło go to.. Do tego Lee ramie wokół mojej tali nie pomagało. Lee też czuł się niezręcznie... Nie wiedział jak się zachowywać w okół Ois... W końcu to jego przyjaciel... A tu stoi on, z jego byłą... Poszliśmy kupić coś do wymieszania z wódką, ja Lee i Shane. Ois z daleka zaczął na migi zadawać mi pytania. Więc spowrotem do bycia skończonym chamem... Trójkącik z Shanem i Lee? Wróciłam do sklepu, oczy zaczęły mi się szklić... Lee to zauważył. "Zignoruj... jest zazdrosny". Lecz robiło się co raz gorzej... "Pogadam z nim." Nie pozwoliłam mu... wiedziałam, jak to się skończy... Ois go prowokował, poprzez ranienie mnie. Poszliśmy się napić. W to samo miejsce w którym byliśmy ostatnio, Ja, Ois, Lee, Shane i Pauric.. W którym mnie i Ois poniosło.. Gdzie spędziliśmy wspaniały wieczór... w tydzień przed zerwaniem.

De ja vu... Znowu byliśmy tylko ja, Lee, Ois, Shane i jakiś inny gościu. Wiedziałam, że będę musiała się napić. Ois walił jakieś teksty, udawałam, że nie słyszę. Śmiałam się, żartowałam. Też jestem dobrą aktorką... tak jak ty udawałeś, że mnie kochasz. Ja mogę udawać, że jesteś dla mnie nikim... że już od dawna nie kocham ciebie. Wstał i powiedział, że idzie. Kilka kroków, obrót... cofnął się. Wszyscy spojrzeli po sobie zdziwieni. Idzie czy nie? Przysunęłam się do Lee i wtuliłam się w niego. Chciałam go pocałować "Nie przy nim...". Wkurwiłam się, ale nie chciałam by Ois zauważył, że jestem zła na Lee. Ois spojrzał na mnie. Jakby ode mnie zależało czy pójdzie czy zostanie. To spojrzenie mnie przeraziło... Ta nagła zmiana. To... ciepło w oczach. To coś.. "Idziesz czy nie?!". Zniknęło... poszedł. Odsunęłam się od Lee. "Nie gniewaj się". Gniewałam się. Próbował całować po szyji, ale się odsunęłam. Zaczął lekko kąsąć ucho... niesprawiedliwa zagrywka. Wiedział, że uwielbiam kiedy tak robi... Poddałam się, nawet jeśli nadal miałam mu to za złe.. To, że przy Ois nie zachowywał się jak mój chłopak tylko... nie wiem co. Powiedziałam mu to... Przepraszał... tłumaczył się. Rozumiem go.. Ale prawda jest taka, że Lee zawsze jest taki wporządku w stosunku do niego.. a Ois.. cóż, ostatnio nie traktował go jak przyjaciela.

Wieczór był na swój sposób szalony. Bo przy Lee i Shanie nie potrafię się nie śmiać. Lecz w sercu była drzazga która nie chciała wyjść. Głupia byłam myśląc, że Ois już nie kocham... Spacerując z przystanku do domu, napisałam do niego smsa... Odpisał od razu. Przepraszał... Mówił, że nie chciał.. że żałuje... że nienawidzi się za każde słowo... Pogodziliśmy się. Jeden kamyczek poruszył całą lawinę pytań... Nagle ten czas który był bez niego, kiedy nie chciałam wiedzieć co robił... Ta czysta karta, zapełniła się informacjami... Jedna dziewczyna... na jeden wieczór. Lekka zazdrość... Zaczęłam rozumieć co on czuł, kiedy słyszał o co raz to innym... O swoim przyjacielu. Ból nie do określenia. Rozmowy intymne... Wrócił do mojego życia.. Powinnam być szczęśliwa, prawda? Tego chciałam... Jednak wczorajszy dzień był przepełniony melancholią... Nagle wróciły wszystkie myśli, uczucia, które odsuwałam... Których nie było, bo i on dla mnie nie był. Przygniotło mnie to... Mam ochotę schować głowę pod poduszkę, jak struś głowę w piasek... niestety wiem, że to nie podziała. Tylko czas tu pomoże..

27 sierpnia 2006   Komentarze (2)

Z serii, co męczy Michaline H...

Było dobrze... było świetnie. Śmiech na moście, lody waniliowe. Smsy od Lee i od Marka... Te z Markiem bardziej przyjacielskie, nie martwcie się. Hanna i Mathew ze sobą zerwali (znowu). A nic i tak ubaw jutro będzie. Ta... tylko, że jutro Oisin też idzie na dyskoteke.. I dziwne uczucie w sercu... Łzy pchające się do oczu... Zero ochoty iść tam gdzie on. Tak, będę miała Lee i Hanne. Mam nadzieję, że James i reszta nie zachowa się jak skończeni idioci i nie będą udawać, że mnie nie znają tak jak on ma pewnie zamiar.

Skąd te łzy...? Ten ból? Pewnie przez te męczące mnie, przez ostatnie dwie noce, sny. W których spotykamy się, on nie chce mnie znać. Jednak zmuszam go do rozmowy, role zamieniają się, to on pyta, chce wiedzieć. To on nie pozwala mi odejść. Potem siadamy razem na ławce, obejmuje mnie ramieniem i coś czyta. Policzek tuż przy policzku i tak straszna ochota by było tak jak dawniej...

Tylko, że nie będzie. Po przebudzeniu... nie chcę z nim być. Dobrze mi z Lee. Tylko, że chciałabym byśmy mogli się śmiać razem. Spędzić jutrzejrzy wieczór śmiejąc się. Wszyscy razem, tak jak kiedyś. Zobaczymy co jutro przyniesie.. Ale odechciewa mi się czego kolwiek.

Rozmowa z Markiem pomogłam... tylko co z tego, że Ois nie jest mnie wart. Że to debil. Że pozwolił takiej kobiecie jak ja odejść? Że jego wina, że jestem z innymi... Że...

kolejne, big HEH...

24 sierpnia 2006   Komentarze (8)

drunkiness...

Zakupki, smsy z Markiem i spotkanie z Karlem, bardzo przystojnym znajomym. Tak zupełnie przypadkowe, zaproszenie na kawę, miła rozmowa. Śmiesznie, bo on teraz jest wolny, ale ja zajęta. Tak, tak moje drogie panie. Chodzę z Lee :] Wracając do kawy, przemiła rozmowa, a na koniec był hug i nic więcej... nie czułam potrzeby. Mam chłopaka... jak to dziwnie brzmi. I tak z Lee byliśmy jak para, teraz tylko to zatwierdziliśmy :P

Teraz fotki:

Ja i Lee, oboje straaaasznie pijani, pewnie dlatego wygladam jak nie ja tylko jak jakiś groźny potwór!!!!

Lee, Lisa i Dom!!

Lisa i Dom!

Ja i Dom!

Dom i Lee!!

Dziękuje za uwagę ^^

23 sierpnia 2006   Komentarze (8)

Silly world...

Dyskusja na temat nowej płyty Stone Sour, Come what (ever) may.

Through the glass... uwielbiam tą piosenkę.

Wolę Zzyxz Rd. Piosenka o miłości... trochę taka jak ty piękna.x

Już widać po tytule! xD tęsknie za tobą...x

Atmosfera której mi już dawno brakowało. Rozmowa o czymś więcej niż przyszłym piątku. O tym co moglibyśmy robić, o niczym. Słuchaliśmy tej samej płyty, ale w dwóch różnych miejscach... Było pięknie... do póki ktoś nie zakłucił naszego spokoju. Sms od naszej wspólnej znajomej, w ruch poszła plota o wydażeniach z piątku. O czymś o czym nikt nie powininen wiedzieć... Plotka o mojej przyjaciółce i jego przyjacielu. Nie ważne kto co zrobił (czyt.on), wybuchła sprzeczka (czyt. ja na niego naskoczyłam). Przeprosił... ale oczywiście to ja musiałam wszystko naprawiać. Już mam tego trochę dosyć. Przepraszał... pogodziliśmy się. W końcu ja nie potrafię się na niego gniewać. Lecz moment już minął...

Jednak... tęsknie...

*

Ręką poparzona lekko w dwóch miejscach. Sprawcami są: gigantyczny potwór - duzi toaster w pracy, stworzenie z piekła rodem - piec w domu

Boliiiiii!

Za dwa tygodnie szkoła... pierwszy raz nie chce mi się do niej wracać. Nic a nic. Ktoś ostatnio się mnie zapytał, czy nie tęsknie za ludźmi z którymi się nie widziałam przez wakacje. W końcu fajnie by wrócić i zobaczyć te stare twarze. xD Tylko, że z tymi ludźmo z którymi mam wszelakie kontakty widywałam się przez ten czas. A początek szkoły oznacza wyjazd na studia wielu moich znajomych, w tym Marka... Do tego koniec z przesiadywaniem na moście, puźnym przebywaniem w mieście. Spaniem do południa. Czas na szkołę i kucie... mocne kucie. Oczywiście, będzie ubaw w szkole, tańczenie na korytarzach i przeróżne psoty. Wychodzenie do miasta przez okno (po co komu drzwi). Tylko, że wszyscy wiemy, że ten rok będzie inny. Wszyscy się zmienili przez te wakacje... Nowe pary, nowe przyjaźnie. Nowi nauczyciele, znowu zmiana klas (ile można nas mieszać do jasnej cholery!). Do tego te pierdolone mundurki... toż to tragedia.... heh...

Boliiiiiii (dokładniej, prawa dłoń).

22 sierpnia 2006   Komentarze (5)

hands open...

Chyba się odnalazłam... Nie rozumiem tego, ale wydaję mi się, że Lee to ten... Nie, nie chodzi mi o TEGO, tego na zawsze, księcia z bajki. Nie... myślę, że to ten na teraz. Z Oisinem do siebie nie pasowaliśmy, dopiero teraz to widzę. Wczoraj kiedy weszliśmy do pokoju Lee, zapalił światło, lekko zdenerwowany spojrzał na mnie. Zaproponowałam by włączył jedną ze swoich wielu płyt. Tak... wyrwał mnie na płyty. TAk mnie zaciągnął do swojego pokoju. Choć oboje wiedzieliśmy, że skońćzy się na czymś więcej. Uśmiechnęłam się do niego i zgasiłam światło.

Dziwne bedzie to co teraz powiem... Ale z Oisinem nigdy nie było mi tak dobrze, jak z Lee. Była pomiędzy nami jakaś blokada. On nie potrafił czytać języka mojego ciała, nie rozumieliśmy się bez słów. Myśleliśmy, że to może przyjdzie z czasem. Lee widzi, że ja mówię całą sobą, potrafi rozczytać ukryte słowa nawet w lekkim odgarnięciu włosów. Dziwne, jak dobrze mnie rozumie. I prawie to zrobiliśmy. Ale nie... zatrzymaliśmy się. Tak po prostu. Nie było mowy o posunięci się dalej. Moglibyśmy, oj jak łatwo by mu było mnie rozdziewiczyć. Miał mnie tuż przy sobie. A jednak... położył się tylko obok i pocałował mnie w czubek głowy. Nic nie mówiliśmy. A potem zaczął mi śpiewać, gładząc mnie po włosach. Czułam się jak najszczęśliwsza kobieta na ziemi. Oboje byliśmy na to gotowi, ale to nie ten moment. Za krótko ze sobą jesteśmy. I śmieszne, nie muszę mu nawet o tym mówić. Ois na każdym kroku mi pokazywał, żę ON już jest gotowy. Kiedy mu powiedziałam, żę też jestem, przestraszył się. Wcale nie był... Za to my z Lee... bierzemy wszystko na powoli. Nie ma po co się spieszyć.

"Pamiętaj... ja zawsze tu będę."

Te kilka słów i tamto spojrzenie... Tym razem będzie inaczej, lepiej... Jestem mądrzejsza i jestem z kimś dojrzalszym. Teraz już będzie dobrze...

19 sierpnia 2006   Komentarze (8)

some of dem want 2abuse you... some of dem...

Czy ja naprawdę jestem taka straszna? Czy popełniam takie straszne, niewybaczalne błędy? Czy ładuję się dużymi stopami w morze kałuż i najlepiej żebym się w nich utopiła? Czy naprawdę to wygląda tak jakbym nie szanowała nikogo... nawet siebie? Czy jestem zimną i bezwzględną, złą dziewczynką? Heh... pewna osoba tak uważa... nie, nie Oisin. Do jego opini się już przyzwyczaiłam. Choć jej do końca nie znam, jestem przekonana, że musi być pełna nienawiści. Ta osoba to anonim... nikt stąd... pewna osoba która uważa, że zna mnie... nie znając mnie w ogóle... Ciekawa jestem co by on powiedział, gdyby pożył trochę w mojej skórze...

"wiesz, że szanuje ciebie bardziej niż kogo kolwiek innego..." - James, Oisina naj naj najlepszy przyjaciel.

Heh... skoro jego szacunek tak wygląda, to boję się, jak traktuje innych ludzi...

I czy straszne by to było, gdybym powiedziała, że go już nie kocham? Że nadal łączy nas coś... ale to już nie miłość? Bo on chyba zabił tą miłość tamtymi zimnymi słowami... jak kryształowo zimną strzałą przestrzelił mi serce i zabrał wraz z krwią, całą miłość... Nie potrafię kochać kogoś, kto mnie nie szanuje. Kto mnie nie chce w swoim życiu. Zniknął z mojego życia, nie mam już czegoś kochać. Bo wspomnieniami nie można wiecznie żyć. Tylko chwilą.

If i just layed here... would you lye with me and just forget the world...

18 sierpnia 2006   Komentarze (6)

Am I driking enough, am i smokin enough......

Choć w ramionach Lee czuję się szczęśliwa i bezpieczna to brakuje mi tego czegoś... Unoszenia się w powietrzu. Uśmiechu na ustach z byle powodu. Tej lekkości i tego szczęścia... Energi do wszystkiego. Brakuje mi miłości. Zakochania. Brakuje mi smsów długich i słodkich jak wata cukrowa... Wiem... Lee jest inny. On nie potrafi tak się obnosić z uczuciami. Choć w naszym 'związku' on więcej o nich mówi niż ja. Brakuje mi jednak tego czegoś... Wiem, to pewnie moja wina. Nie potrafię się odnaleść w tej sytuacji. Czuję coś do niego, ale nie ma tego wybuchu który łączył mnie i Oisina... Może to nas właśnie zniszczyło. Wszystko było za szybko. A jednak... byłam wtedy szczęśliwa. W 100%szczęśliwa. I nawet w domu było łatwiej. I o niczym nie zapominałam i nie byłam taka rozstrzepana...

Rodzice też widzą, że się zmieniłam. Powracam do stanu w którym byłam przed poznaniem Oisina. Kiedy nic mi się nie chciało, czas przelatywał mi przez palce. Doły łapałam z byle powodu i w domu nic nie robiłam. Rodzice prosili, zostawiali zadania, proste... takie jak znajdź bilety na necie, wyprasuj pranie, zrób obiad... Obiadu pewnie też bym nie robiła, gdybym sama siebie nakarmić nie musiała. Choć gdyby nie jęczący brat sama bym nic nie jadła (tak było podczas festiwalu, brata nie miałam na głowie, to sama jakoś czasu jeść nie miałam). Zamykam się w pokoju i rysuję... słuchając muzyki. Albo siędzę przy tym wykańczającym oczy monitorze i nie wiem po cholere... Już nic tak naprawdę nie wiem. Tylko przy Lee wszystko staje się jasne... on daje mi tą odrobinę szczęścia której tak strasznie potrzebuje. A jednak gram z nim w gry, o których sam nawet nie wie. Idiotyczne "nie napiszę do niego, niech zatęskni" i kończy się na tym, że do niego sama pisze. Gram z nim, a tak naprawdę sama ze sobą. Jak to zrobić, by się nie zakochać, kiedy właśnie tego zakochania mi brakuje. Czysty bezsens. Wykańczam się sama psychicznie...

A przecież w Lee znajduję to wszystko czego mi brakowało w Oisinie... Oisin to taka pierdoła była życiowa, bez pracy, bez nawet myśli o samochodzie. Zresztą on z bogatej rodziny. Matka mu kasę da, matka go zawiezie. Lee ciężko pracuje, żeby potem mieć ubaw. Ale nareszcie ktoś za mnie płaci na karuzeli, ktoś kupuje mi kredy bo tęskni za moimi smsami. NIe spotykamy się tak często jak ja i Oisin... ale mówi, że już nie długo. Cztery koła z Mathew kupują, wtedy obiecał, że będziemy widywali się częściej. W naszym związku brakuje jednego... stabilności. I nie wiem czy po nią nie sięgnę... Szalony pomysł. Ładować się w kolejny związek. W tej chwili mam straszną ochotę to zrobić... ale wiem, że jutro będę tego żałowała... Dlatego przemyślę to... prześpie się z tym. I w cholere, dam sobie trochę czasu... Jeszcze trochę...

... bo o Oisinie jeszcze niestety, nie przestałam myśleć. Nawet jeśli te myśli są już zupełnie inne niż kiedyś...

17 sierpnia 2006   Komentarze (5)

...

Nie było kina... był festiwal kilka miasteczek obok :D Ja, Lisa, Dom i Lee. Duuużo alkoholu.

Lee się sprawdził... Pod każdym kątem i punktem w regulaminie. Kiedy od pomieszania alkoholi żołądek zaczął mi się buntować, trzymał włosy, masował plecy (wiecie, że pomaga?). Potem tulił w ramionach kiedy było mi zimno. Ktoś wspomniał wczesniej o Oisinie... utknęło to we mnie. Więc kiedy siedzieliśmy sami na trawie, a w okół nic tylko dzicz... coś we mnie pękło. Byłam osłabiona psychicznie i fizycznie. Jemu naprawdę na mnie zależy. A ja nie potrafię zapomnieć o moim byłym... Przeprosiłam go... za wszystko. I wiecie? Przy nim nie musiałam płakać. Oboje po prostu rozmawialiśmy, długo... Pomogło nam to obu. Widzę, że ten związek będzie inny... Może dlatego, że zaczynamy go od przyjaźni. Że nie rzucam się od razu w kocham cię i nie potrafię bez ciebie żyć. Tak jest lepiej... Niech mnie pozna najpierw, dogłębnie i w każdym milimetrze mojej duszy. Żeby potem nie było, tak jak powiedział Oisin "wydaję mi się, że cię nigdy nie znałem". Zaczynam tęsknić za Lee... tak naprawdę... tak jak tęskniłam za Ois przez te dni kiedy się nie widzieliśmy. Podobno jestem najwspanialszą rzeczą jaka mu się przytrafiła... Jedyną osobą której wie, że może zaufać. Miło słyszeć takie rzeczy. Cieszę się, że przy mnie jest inny. Bardziej otwarty... nareszcie szczęśliwy :)

Dom także przeszedł przez wszelkie próby które zadałam mu nie świadomie, albo raczej zadał nam los. Facet ma prawo mnie nienawidzić do szczętnie, a okazał się najlepszym przyjacielem jakiego kiedykolwiek miałam. Wysłucha, pocieszy, obejmie i nie oczekuje niczego wzamian. Tylko przyjaźni. Byłam z innym facetem, mógł mnie olać i zostawić w cholere. Ale to on przyniósł mi wodę, potem wrócił po 15minutach by sprawdzić czy wszystko wporządku, czy Lee nie potrzebuje pomocy (gdybym np. im odjechała xD ale aż tak pijana nie byłam). Wsadził mnie do taksówki i upewnił się, że dojechałam do domu. Opiekował się mną i Lisą, choć przecież nie musiał.

Podsumuwując... wieczór udany :) Powoli pozbywam się doszczętnie Oisina z systemu.... Uda mi się jakoś... prawda?

15 sierpnia 2006   Komentarze (7)

u made me face anothr day.. alone...

Pogubiłam się... Głupio było myśleć, że nic do niego nie czuję. Nie możliwe bym nic do nie nie czuła. To nie tak, że jednego dnia kochasz a drugiego, mówisz sobie nie i się kończy. Umiem odsuwać od siebie uczucia, nie pozwalać by ich jęki dosięgały moje serce...  Tylko, że kiedyś w końću trzeba je usłyszeć. Trzeba się obudzić... Doszło do całkowitego przebudzenia. Romantyczna piosenka w radiu... W głowie mi nie Lee, a Oisin. Ten który mnie zranił, wbił kryształowy nóż w serce i wyrwał go, zabierając ze sobą kawał mięśnia. Mnóstwo krwi. Czuję się słaba... Wiem... jutro doładuję baterię. Pocałunki Lee, jego obecność... to powinno starczyć. A jednak... brakuje mi tamtego... Gdzieś jeszcze tli się głupia nadzieję, że bedzie tak jak kiedyś... Serce i rozum wiedzą, że tak nie będzie. Może nawet nie być przyjaźni. Bo on... nie potrafi zapomnieć. Nie potrafi posunąć się do przodu. Sam uwięził siebie i wyżywa się na mnie. Rozumiem go... W końcu kiedyś go kochałam... nadal... kocham? Już nie tak jak kiedyś... Może dlatego nie potrafię go nienawidzić, nie potrafię się gniewać. Chcę tylko przyjaźni. Jego uśmiechu, tych pięknych oczu bez nienawiści. Chciałabym móc się w niego wtulić i powiedzieć mu o wszystkim. Wiem też, że on mnie nie nienawidzi. Chciałby... myśli, że byłoby mu łatwiej. Nie tędy droga kochanie...

Jutro urodziny... wyjazd do kina. Jakoś się nie cieszę... heh...

I feel so unloved... I know that I need you to help me make it through at night...

Gdyby to było moje Eire... to naiwne opowiadanie... chyba te z czytelniczek wiedzą, jakby to się potoczyło. Naiwnie i romantycznie. N. objąłby Vikę, nie pozwalając jej uciec. Nie pozwalając by im obu mówiła, że tak nie można. Że to już koniec. Pocałowałby ją tak jak uwielbia ona być całowana i tylko przez niego... Byłoby "nigdy nie przestałem cię kochać". Uwięził by ją przy sobie... sprawiając, że stałaby się znowu najszczęśliwszą kobietą na świecie. Niestety... to nie ta miłość... Nie ta bajka. To życie... heh... Czasami żałuję, że to nie mój romantyczny dramat... Wszystko choć takie trudne... jednak dużo łatwiejsze. Bo zawsze zwyciężała miłość... Tu niestety magi miłości brak... bo miłości także brak...

13 sierpnia 2006   Komentarze (6)
< 1 2 >
Czarna-roza | Blogi