• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Good Girls Don't

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 31 01 02 03 04
05 06 07 08 09 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 01 02

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Styczeń 2009
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004

Archiwum wrzesień 2005


< 1 2 >

bo prawda czasem gorsza jest, od najgorszej...

Ay... dzień jak skok z clifu i ocean przed tobą; jak skok z wodospadu, spadanie wraz z wodą; skok, z liną przywiązaną do twych nóg. Smsy z Orlą, ukrywanie komórki pod rękawem podczas Irlandzkiego. Ucieczka do WC. Od kąd wprowadzili kompletny zakaz komórek w szkole, co raz trudniej kontaktuje się ze światem zewnętrznym. Skok w górę i w dół... Śmiech pomieszany z łzami ciała nabierającego prędkości, ciała spadającego w dół. Orla będzie na imprezie. Imer będzie na imprezie. Corina będzie na imprezie. Będzie śmiech, alkohol, szaleństwa na parkiecie, szaleństwa w łazienkach, w kuchni, w barze, na barze, na stołach. Będzie trzymanie się za ręcę i udawanie trojaczki, czworaczki, bliźniaczki. I będą jego spojrzenia... pewnie będą... skierowane na nią. Motyl szaleje. Już nie z bólu, z wściekłości. Popatrz na mnie! Spójrz w końcu na mnie! To ja! Mogę mieć każdego, a chcę ciebie! Spójrz na moje długie, zgrabne ciało. Wejrzyj w moją duszę! Ale nie... ona ma to czego nie mam ja. Więcej wiosen za sobą, więcej doświadczenia, którego pewnie nawet on nie ma. Ma poczucie humoru, którego nie porobi nikt. Ona... tak, ona może pić z nim do 7nad ranem, kiedy ja muszę już wyjść o drugiej. Większa swoboda... heh... Kiedy pewna osoba dowiedziała się, że mam coś do Aarona, spojrzała na mnie zdziwiona. "Jego? Przecież możesz mieć przystojniejszego! Lepszego!", to dlaczego chcę jego? Dlaczego mam ochotę poprawić mu te czarne okularki; kiedy robi śmieszne minki, podejść i tak po prostu go pocałować śmiejąc się głośno. Dlaczego... dlaczego on?

I powiedziałam. Tak jak radziłaś mi kofanie, tak jak radziłaś mi Madelle. Nie zgrywałam aktorki. Nie plątałam się w zeznaniach. Napisałam wprost, "chodzicie ze sobą czy nie? BO ja do niego coś mam... i chcę po prostu wiedzieć co pomiędzy wami jest" odp "jaja sobie robisz? bo już się pogubiłam, gadamy teraz na serio?" moja odp "tak". Podobno, w życiu by nie powiedziała, że ja coś do niego. Że go lubię, strasznie... ale jako przyjaciela. "We'r jst kissing". Ay... powiedziałam, że zostawię go jej. NIe prawda. Będę kusić, będę go zdobywać. Znając mnie... nic mnie nie powstrzyma.

I powracająca ochota na Alana. Dziwna ochota. Mrugnięcia na lekcji, wysyłanie całusów, popisy by tylko wywołać śmiech dziewczyn siedząc za nim na lekcji Irlandzkiego lub Francuskiego, kiedy można robić co się chce. I dzisiejszy flirt

Mikuś: jesteś geyem?

Alan(zabierający rękę z kolana Michaela siedzącego obok): będę pewny dopiero kiedy umówisz się ze mną

Mikuś: przykro mi, ale z geyami się nie umawiam :P

Alan: nie kochasz mnie?

Mikuś: ależ kocham! 

Bo jego przecież nie da się nie kochać... Ostatnio tego co raz więcej. Co raz więcej wygłupów i co raz więcej zdziwionych spojrzeń. Zmieniłam się i to bardzo. Nawet on to widzi. Śmiech i głośny okrzyk "Walsh, słyszałeś to? Słyszałeś co powiedziała?". Zdziwione spojrzenie Chrisa... Mogę się założyć, że jego ukochany brat cioteczny, panicz Mc Bride miałby jeszcze bardziej zdziwioną minę. Seks w kiblu... Alan, z tobą zawsze... Dzięki tym kilku uśmiechom, wysłanym pocałunkom, doszłam do wniosku, że jeśli Aaron będzie kolejnym, który wybierze inną… Będzie kolejnym, który potem będzie żałował… jak Mc Bride; jak Daniel, który swoją drogą ciągle żałuje, błąd mojego życia błaga o spojrzenie, a ja udaję, że on nie istnieje… dla mnie to nikt; jak wielu innych, którzy po minięciu mnie na ulicy, odwracając się, a oczy mówią wszystko. Jeśli odejdziesz, już nie wracaj.

*

 Nie chcę czuć smaku szminki twej ostatniej kobiety, zapachu piżma, śladów jej ust na twym ciele. Ależ odejdź... nigdy nie smakując prawdziwego ideału kobiety... mnie... Biegnij co tchu po ścieżkach życia, by kiedyś na skrzyżowaniu naszych dróg, zatrzymać się na chwilę, nabrać tchu. By usta po raz pierwszy nie potrafiły nic powiedzieć. By oczy powiedziały całą prawdę… Co ja zrobiłem… Kiedyś… tak kiedyś… kiedy już będzie za późno.

 

28 września 2005   Komentarze (6)

Diagnoza: Obsesja...

Obsession? Więc zamknijcie mnie  w pokoju bez klamek, połóżcie na stole operacyjnym, przywiążcie łańcuchami z zimnej stali i szukajcie... szukajcie tego serca, którego podobno nie mam. Szukajcie pustkę, a znajdziecie... znajdziecie motyla...

Mówią, że w jej oczach miłość... Mówią, że motylem ona... Mówią... lecz słucha tylko pustka.

Był ból... oczywiste, że był ból, jeśli była zazdrość. Jeśli zazdrość, to coś bliskiego miłości. Fascynacja. Były kwiaty od przyjaciela, było Shardone (wino z bąbelkami) pite na plaży, były dwa kieliszki i drobinki dwóch innych. Były gwiazdy, szum morza i przyjaciele. Był śmiech i wszystko to co miało być. Choć Niedzielnego poranka czułam okropny ból, wieczorem czułam się strasznie szczęśliwa. I wiecie co? Tak szczerze? Myślałam, że fascynacja minęła. Nie wysłałam zaplanowanego smsesa. Dałam sobie luzu na jakiś czas. Brak jego twarzy, jego oczu, kruczoczarnych włosów, troszeczkę zapuszczonych, lekkich loczków... oj, zapowiada się wizyta u fryzjera znając tego panicza. Brak... lekkie ukłucie i szybkie zapomnienie. Od czego są przyjaciele. A potem... cóż, stało się. Moje imię wypowiedziane głosem, który ostatnio doprowadza mnie o przyjemne ciepło, ciepło i zaczepka przykryta obojętnością. Minus tego panicza... kolejny który boi się opinii kumpli, nie każdy temat oprócz... muzyki. Przypominam nam to kogoś? Pan Mc Bride, tylko u niego to była piłka nożna i golf. Chwali się. Szybki obrót, szybkie bicie serca. Mam twoją książkę. Znaczy się, chyba raczej jego książkę, która przez rok będzie moja. Książka, którą dotykały jego ręce... dziwnie pchający się uśmiech, gdy na nią patrzę. I te jego oczy... źródło duszy którą chciałabym poznać do głębi... Ciało, które chciałabym dotykać... Fascynacja, która przerodziła się w Obsesje. Nic nie poradzę...

Czwartek... Impreza Staffowa... myśli, nieustannie krążące po mej głowie... Może właśnie tego wieczora?

Obsesja... w białym pokoju bez klamek...

 

 

27 września 2005   Komentarze (4)

Don't you wish your girlfriend was just like...

„ So You’r with her… not with me… oh how lovely it must be…”

 

I pewnie jest… wspaniale. Bo ona jest wspaniała…NIe mogłabym napisać o niej złego słowa...  Szkoda tylko, że motyl tak strasznie cierpi… Szkoda, że serce, znowu dało się namówić motylkowi… że warto. Szkoda…

 

„Wen she laughs… don’t think of me… When she smiles… don’t think of me…”

 

Kiedy się dowiedziałam, myślałam, że to żart. To żart… prawda? Ale jego cisza i ucieczka spojrzeniem zapewniła mnie bardziej, niż kelnerka, moja przyszła superviserka, która widziała nagranie z kamery przed hotelem. Ona mogła żartować, ale nie Aarona mina. Roześmiałam się głośno, mówiłam wam już, że świetna ze mnie aktorka? I przyjaciółka… heh… Minięcie się, mój śmiech „A więc ty i Orla”, spojrzenie, którego do teraz nie potrafię rozszyfrować. „Ay”… jakbym słyszała Noela. To Ay, wbiło kolec lodu w motylka. Tylko motyl… nie ciało… tylko motyl cierpiał. Ciało się śmiało, wysłało machnięcie głową i spojrzenie a la „nie próżnujesz”. Lecz Niki chyba coś przechwycił. Cała energia we mnie, umarła. Wykończona fizycznie po ostatnim tygodniu, kilku dniach pracy z rzędu, treningu samo obrony… Tylko motylek trzymał mnie w powietrzu, teraz upadłam na ziemię… Czarny Anioł znowu odebrał mi skrzydła i kazał zostać pomiędzy niebem, a piekłem… Tyle razy obiecałam sobie, nigdy więcej nie pozwól by ktoś trzymał twoje skrzydła, zaczyna się od jednego pióra… kończy się z powrotem na ziemi. Usypiający efekt świeczek… nieklejąca się rozmowa z Orlą. Obie usypiałyśmy stojąc. Wesele było drętwe… żadnych klientów, przekrętów, dolewek wina, podrywów… Ech… Nie dawałam po sobie poznać, że jestem załamana… że Motylek cierpi, że serce pojękuje i roni łzy. I te jego oczy… zmartwione spojrzenie „All rite?” no jasne… a co miałoby być nie tak. Oprócz tego, że mam krwiaka na ramieniu po ściganiu się z Orlą na korytarzu, oprócz tego, że doprawił krwiaka w kolorach, uderzeniem mnie drzwiami i oprócz tego, że Trisha mi przywaliła w to miejsce ścierką, nie nic. Naprawdę, nic oprócz tego… Zmęczony uśmiech i to spojrzenie… Aż chciało by się krzyknąć, przestań… przestań traktować mnie jak kogoś sobie bliskiego, jak… przyjaciółkę. Jak kogoś na kimś ci zależy, bo to tylko bardziej boli…

 

Wzięta zmiana za Ewelinę, na restauracji po weselu, niech spędzi ten ostatni wieczór ze swoją psiapsiółą. Zamiast 10godzin w pracy, a niech będzie te 12. Weszłam na salę, Anette załatwiła nam do pomocy jeszcze Orle… Teraz się cieszę, że to z nią pracowałam.

Motylek: a ty z Aaronem planujesz coś ten… na poważnie?

Orla: Nie tam, od tak… może czasami coś…

Obsługując klientów, pozwoliłam motylkowi rozmawiać z sercem. Pozwoliłam, by mózg przestał się wtrącać. Może jednak motylek ma rację… Może nie warto się poddawać, tylko dlatego, że jest z twoją najlepszą kumpelą z pracy… Tylko raz się całowali… no dobra dwa, ale to było rok temu… Rozmowa z Aaronem, poszukiwanie zapalniczki. Jest na moim terytorium, w miejscu gdzie świece, kwiaty, lekki zapach wina i jazzowa muzyka, sprawiają, że motylek już nie płacze. Naprawdę, już mnie to tak strasznie nie bolało. Pojawienie się Orli obok nas. Nie zostałam odsunięta na bok… nie było spojrzeń w jej stronę, uśmiechów, okazywania jakichkolwiek uczuć. Nadal rozmowa została prowadzona głównie pomiędzy nami. Szturchanie się… Mikuś, Orla, Aaron… Jak zawsze. Robienie sobie jaj z nich, dokuczanie, taktyka świetnej aktorki. Spojrzenie to na nią, to na niego. Chamski uśmiech. Zauważył, ale nie zrozumiał. Chyba jednak, dla nich obu, to nic… Taki wybryk… 18latka (dobra prawie 19) wypiła trochę i chciała po prostu miło spędzić chwile, z chłopakiem którego bardzo lubiła i jej się podobał. 16latek (no dobra, prawie 17) miał ochotę pocałować swoją qmpelę. Koniec. Nic więcej. Od tak, taka zabawa. Może jeszcze kiedyś, ale nie róbmy z tego czegoś wielkiego. Takie odniosłam wrażenie… Bo inaczej reaguje osoba, kiedy śpiewasz „Love is In the air” stojąc i czekając aż pudding karmelowy podgrzeje się w mikrofalówce. Taka osoba, nie podchodzi do ciebie i pyta się „why, who do u fancy this weather?” (czemu, w kim się teraz bujasz?). Taka osoba od razu wie, o co chodzi. Taka osoba ucieka wzrokiem. Taka osoba, już kiedyś uciekała. Wtedy to była Shona. Wtedy tak nie bolało… bo ją mogłam nienawidzić, mogłam go zdobyć. Tutaj… gdybym wiedziała, że Orla go kocha… życzyłabym im szczęścia. Szczerze. To pytanie, wypowiedziane, jakoś tak dziwnie… i moja dziwna odpowiedź… odpowiedź motyla „You!”. Byłam szczera… w końcu to jego ‘fancy our polish bitch”. W końcu to do niego czuje mięte motylek... Bo gdyby nie czuł, nie bolało by tak mocno...

„Ten pudding dla mnie?”

„Niestety, nie kocham cię aż tak bardzo”.

Uśmiech na twarzy, pobłażliwy. Czy on na serio myślał, że mu powiem? Iż dowie się, kogo kocha motylek? I coś było… choć już mniej… i dopiero kiedy, oddaliłam wyobrażenie, jak całują się pod wiszącymi na ścianie kwiatami. Jak ona dotyka jego skóry… bezkarnie… Bo ja kiedy czuje jego dotyk, czuje dreszcze. Dopiero, kiedy motyl przestał cierpieć, tak strasznie… Byłam wstanie ich zaakceptować razem. Byłam wstanie zauważyć, że to nie koniec… Że coś się chyba dzieje. Coś, co nie podoba się Nikiemu…

 

“Does it bother you when I’m not there…” czy bolało by go… gdybym zniknęła? Gdyby skończyła się nasza… znajomość? Nawet Dido nie pomaga... ani szept Żebrowskiego i boski głoś Jopkowej... Nawet oni... heh...

 

I myśli motyla… jak także i mrocznej strony Czarnej Róży… Na Staf party jej nie będzie… I może… może oboje poczujemy zapach papryki I cynamonu… smak ust I dotyku, już nie przypadkiem I nie przyjacielskiego…

 

25 września 2005   Komentarze (5)

Obsession...

Poprzednia notka była napisana szybko… pełna żalu do samej siebie. Nie madelle… nie była o Aaronie. Gdybym była z Aaronem, byłoby inaczej… zupełnie inaczej. Jestem sama. Nawet wtedy, kiedy byłam z Nim, czułam się samotna. On… Niemiec, w którym zabujało się kilka moich koleżanek. Facet, który w ogóle mnie nie pociągał. Może przez te kilka chwil, kiedy mnie obejmował i wręczył do ręki kartkę… Imponowało mi, że zdobywa mnie w tak śmiały, a zarazem nieśmiały sposób. Wczoraj czułam się jak szmata… choć przecież, dzięki mnie ten chłopak czuł się szczęśliwy i kochany. Wierzył w coś, czego nie było… ale przecież jestem dobrą aktorką… Nadal dziwi mnie, jak bardzo pozbawiłam się uczuć. Odsunęłam serce, które przecież krzyczało, że do niego nic nie czuje. Nie było zapachu mięty… nie było zapachu papryki pomieszanej z cynamonem… Był zapach, który doprowadzał mnie do mdłości… zapach miłości, której nie potrafiłam odwzajemnić. Jego już nie ma… to był tylko jeden wieczór i chłopiec wrócił do Niemiec. Już się nigdy nie spotkamy… pewnie będzie pisał listy, ale czy ja odpiszę… nie wiem.

 

Już jest dobrze… już nie czuję się tak źle. Gratulacje od kilku dziewczyn… wyrwałaś Niemca… heh… Ale to nie one poprawiły mi humor. Nie szturchanie w pracy, Słoneczka i wygłupy… Serduszko przestało nienawidzić siebie, kiedy poczuło zapach mielonej papryki i cynamonu… Kiedy odwróciłam się przez ramię, a on stał tam gdzie zawsze… nie mogąc powstrzymać uśmiechu. Te pytanie w oczach do samego siebie, co się dzieje? Nie rozumienie, czemu kąciki ust podnoszą się tylko, kiedy pojawia się ona. Coś zaczęło się dziać w chwili, kiedy… kiedy postanowiłam dać mu czas. Kiedy przestałam tak bardzo pragnąć dotyku, ust… Kiedy zaczęłam pragnąć jego serca. Wygłupy… z nim… Dokuczanie… sobie nawzajem, by zwrócić na siebie uwagę. Coś, co jest, ale czego nie rozumiem. Ukradkowe spojrzenia, kącikami oczu… Jest dużo sprytniejszy niż Noel. On nie potrafił się kryć, czytałam z niego jak z książki. Po Aaronie tylko widzę, że nie rozumiejąc, co się dzieje, próbuje to ukryć. Nie robiłam nic… a chyba go pociągałam. I tylko dwa razy przyłapałam go na spojrzeniu, powodując opuszczenie głowy, odwrócenie wzroku… prowokacje. Tylko jedno spojrzenie… sobie w oczy. Nie potrafiliśmy zachować poważnej miny. Zapach papryki i cynamonu… on też go poczuł… Uśmiech, kiedy przechodząc przez recepcje pstrykam melodie piosenki granej na Sali balowej. Od pstryknięcie na ostatnie dwa takty. Uczucie w sercu… i motylek, lecz taki inny…

Rozmowa w czwórkę. Przy barze. JA, Ania, Una(menagerka bar food’u) i on. Propozycja postawienia nam wszystkim drinka. ‘Bacardiego z Colą? Nie, raczej z 7upem, ty tylko wódkę pijesz z Colą, dobrze pamiętam?” Jak on dobrze mnie zna… Pragnienie, by zostać z nimi… z nim. By sączyć drinka zrobionego przez jego zręczne ręce. By pieścić ustami słomkę, patrząc mu w oczy. Pieścić spojrzeniem kąciki jego ust, zatapiać się w błękitnej szarości jego oczu… Śmiać się w raz z nim. By patrzyć jak się płoszy, jak jelonek, gdy Una chwali moją urodę, gdy nie wierzy, że nie mam chłopaka. Gdy patrząc na niego mówi „to nie możliwe by jakikolwiek facet był w stanie oprzeć się twojej urodzie, piękna jest prawda?”. Aaron… to nie możliwie, by te wszystkie znaki, były urojeniem. Bym ci się przynajmniej trochę nie podobała… Tyle nas łączy… tylu facetów mnie pragnie, nie mówiąc o tym głośno, czemu nie mógłbyś być jednym tyld nich? W przyszłą niedzielę coś się stanie i ta ruda lalka mi nie przeszkodzi. Nie będziesz się modlił do sufitu, by już nie płakała ci w koszulę… nie będziesz jej pocieszał tak jak wczoraj, wzbudzając falę zazdrości w moim sercu… Bo niebo i piekło mi pomoże… Sam diabeł mi pomoże, jeśli będzie musiał…

 

I będzie dobrze… bo być dobrze musi…

 

…I wanna be that everything u need… a love without a cure… the closest thing to alcohol that calls you back for more…

 

18 września 2005   Komentarze (5)

i hate myself

Emocjonalna dziwka... Matka Teresa... wolę to drugie. Pocałunki... trzymanie się za rękę pod stolikiem, jego spojrzenie, nie ustanne... stykanie stopami... trzymanie za rękę i już nie krycie się z uczuciami... jedno stronnymi... bo on się we mnie zakochał... tak bardzo pragnął miłości... podążanie za jego krokami, nie rozłączność rąk...  kominek, beżowa narzuta na kanapie... ogień... złonczone ręcę, jego ramię dodajace mi ciepła... Pocałunki we włosy... myśli w głowie... on jest szczęśliwy, jest kochany, to dlaczego ja nic nie czuję... Pocałunek na pożegnanie. Emocjonalna dziwka... miałam otwarte oczy przez ostatnie dwie sekundy pocałunku. Matka teresa... to była litość! Choć nie chciałam by nią była... Nienawidzę siebie za to... Pocałunki nie smakowały tak dobrze, jak powinny smakować... nigdy nie smakowały... wszystkich facetów wybieram błędnie. Niech będą szczęśliwi. Tyle razy byłam zimna, okrutna... wczoraj nie chciałam być po raz setny tą która odmawia... która łamie serce. Byłam czuła... aktorka ze mnie świetna... Matka Teresa... Nienawidzę się...

 

17 września 2005   Komentarze (5)

zamieszanie w okół niechcianego misia......

Cisza… Na sercu. Spokój duszy… Nie daję się, żadnemu dołowi. Węgielka nie widziałam od kilku dni i jest mi z tym dobrze. Nie ma już szaleństw. Cisza… uspokoiłam się. Zdobywać będę go powoli, na swój sposób. Zdobywać go będę, kiedy mi się będzie chciało. Teraz potrzebuje ciepła polaru i by wszyscy faceci dali mi spokój. Tak działa, moi mili, przeziębienie. Uśmiechy przyjaciół, śmiech, kiedy siedząc w kącie Sali macham stopą w takt muzyki. Uśmiech na mojej twarzy i spojrzenia facetów, kiedy poprawiam słuchawki w uszach, palcem pieszczę odtwarzacz MP3 Aliego. Kolejny przyjaciel do kolekcji. To bardzo dobrze. Smak ciasteczek z drobinkami czekoladowymi, od ciasteczkowego potwora (jeszcze raz Aliego). Zmartwione spojrzenia, kiedy kicham po raz dwudziesty piąty, a może osiemdziesiąty szósty. To wszystko wasza wina! Dlaczego tak późno jeden z was zaoferował mi kurtkę kilka zimnych wieczorów w tył? Przyjaźń przeplatana miłością, dadzą sobie radę.

 

Prezentacja w hotelu… mrugające ekrany, sześćdziesiąt osiem osób w mundurkach o odcieniu wina. Specjalna prezentacja dla TY students (Transition Year students), prezentacja nowej technologii internetowej. Zdjęcia całej grupy. Wymienienie mojego imienia i ucieczka… Bosh, jak ja nie lubię jak ludzie robią mi zdjęcia! Dlaczego zawsze mnie? Spisek dziennikarza i nauczycielki z mojej szkoły. „Gdzie jest Michaela? Mam nadzieję, że jeszcze nie wyszła”. Ucieczka się nie powiodła. Znaleziono jeszcze jednego chłopaka mojego wzrostu i jedną dziewczynę. Dlaczego jestem taka ważna? Fcuk… Ustawianie w tysiącu pozycjach, nachylona nad Mauricem, który udaje, że pracuje na laptopie. Uśmiech i spojrzenie, ręka oparta o oparcie krzesła. Skąd się to wszystko wzięło? „Idealnie!”. Mruganie flashu, gwiazdy przed oczami, ale ciało nie przesunęło się o milimetr dopóki fotograf sobie tego nie zażyczył. Odgarnięcie włosów i w tym samym momencie odblask lampy w aparacie. Miał przecież poczekać! „Urocze zdjęcie”. Bosh… mówiłam, już, że fotografowie doprowadzają mnie do szału? A co dopiero ludzie, którzy przyznają im racje! Kolejny uśmiech, spojrzenie na ekran, na obiektyw… Zdjęcie, pewnie na pierwszą stronę gazet znając moje szczęście. I choć nie lubię oglądać swoich zdjęć… podczas takiej sesji ruchy wykonują się same… I te komentarze… Ludzie! Zastanowię się! Dajcie mi kilka lat! Wyślę to cholerne zdjęcie, tylko dajcie mi spokój! I choć to miłe… słyszeć komplementy, nie wiem czy chciałabym być modelką… Bo choć mam to wrodzone… kocham być wielbiona… wychodzę źle na zdjęciach! Pytanie pozostaje… dlaczego w takim razie, zawsze mnie robią zdjęcie podczas wszelakich festiwalów… dlaczego, zawsze na zdjęciach widać mnie w tłumie. Tak jak w tym tygodniowym wydaniu gazety, na głównym planie. Tak jak w przyszłym tygodniu, jako główny punkt na zdjęciu… „Bo jesteś śliczna!”. Bo jestem stuknięta… Wariaci zawsze interesują publikę… I dobrze… wyślę to zdjęcie do jakiejś młodzieżowej gazety… ale mówię z góry… nie zainteresują się mną…

 

Wyniki… Następujące.

 

Angielski               B                (tylko dwa A na roku, czyli tylko 2soby dostały A)

 

Matma                  B                (żadnego A na roku)

 

History                 B               

 

Geography            B

 

French                 C                (zawaliłam sprawę)

 

Art.                       A                (Jedna, z 4 która dostała A)

 

Science                 C                (zawaliłam sprawę)

 

H.Ec.                    B

 

C.S.P.E.               C

 

Wszystkie z wyższego poziomu…

 

Jak się podobały zdjęcia?

 

I proszę… niech nikt nie pisze, że jestem przemądrzałą, zakochaną w sobie idiotkę… Bo ja naprawdę nie rozumiem całego tego zamieszania wokół mojej osoby… Do nie dawno byłam niechcianym pączusiem…

 

15 września 2005   Komentarze (2)

Być głupim i mądrym za jednym razem, to...

Przez ostatnie kilka dni wiele się działo. Zrobiłam wiele głupich i mądrych rzeczy. Wyimprezowałam się, nawet jeśli end of parting jeszcze nie nadszedł. Łapie mnie przeziębienie, dlatego siedzę teraz owinięta w czerwony polar, a nie na imprezie urodzinowej Remiego. W końcu muszę się wyspać! I to bez alkoholu. Alkoholiczka ze mnie tragiczna...

*Martin*

Pewność siebie trochę się jebła... i znowu podskoczyła do góry. I tak w kółko. Skaczę i się śmieje, jestem sobą i ludzie mnie... lubią. Śmieje się, właczam swój wdzięk, delikatnie kuszę... dostaje kosza. Nie żebym się przejmowała. To kobieta wybiera faceta. To kobieta wybiera chwilę, a ja chciałam się zabawić. On nie chciał? Trudno. NIe zmieniło to niczego, tylko tyle, że Mikuś przestała kusić i zachciało jej się spać o 2nad ranem. I co z tego? To już poszło w zapomnienie. Miły wieczór... bardzo miły. I przyjaźń tam gdzie powinna być. Co z tego, że są pytania, że jest śmiech "on cię kocha!". Przynajmniej on mnie kocha...

*Aaron*

Skoki i powroty na ziemię. Nie widzę tego czegoś w jego oczach. To tam podobno jest... nie potrafię go rozgryść. Te niebieskie, piękne oczy... takie ciepłe, uśmiechnięte, takie... moje, kiedy jesteśmy sami, kiedy jesteśmy w pracy, kiedy nie ma jego kumpli. Takie obojętne, uciekające, niepewne, kiedy oni są przy nim... w szkole. De ja vu? Nie, już nie będę tak pisać. Faceci są jacy są. Ten strach przed tym, co oni pomyślą. Nie winię go. Jeszcze będzie wiele okazji by się do niego zbliżyć. Nie koniecznie tak chamsko, jak kusiłam ostatniego królewicza. Staję się strasznie... kocia po WKD. Ostra... niestety. "No more WKD for this lady!" - zgadzam się...

*Grzesiek*

"Miśka to wie za kogo się wziąść", nawet jeśli on ma dziewczynę... "ale nie żonę!". Kartka w kieszeni z jego emailem, z gg. Jego numer w komorórce. Bardzo szybko zaprzyjaźniłam się z tą grupą polaków. Wspólny wyjazd na wyspę. Zabawa w autobusie i pstrykanie zabronionych zdjęć Fionie i Debbie, ale mnie Blond Ślicznotka nie uciekła. Potem zdjęcia na promie i polki z irlandzkim chłopakiem(Nikim), zdjęcie na życzenie. Swatanie niemiecko-irlandzkie też było, achtamłodzież. Potem całą grupą (albo raczej 1/5, ale najfajniejsza ludziska są tu).

NIemoralna optymistka... witam.. choć czasem tęsknota za ciepłem jest silna, ale od czego jest koc w kratę i nie dawno przygarnięty miś? On też potrzebuje miłości... kto wie, czy nie bardziej niż ja?

Wyniki egzaminów, poczta o 9rano... powiem jedno... dobrze :] ale z dwóch przedmiotów mogłoby być dużo lepiej :P Mówiłam, cholerna, nierealistka...

Nimfomanka i femme fatale... terrible! Mental psycho tormented bitch! :D odbiło mi chyba od tego gówna z torebki na katar...

 

14 września 2005   Komentarze (2)

Beautifull Day...

Notka z wtorku...

 

Piękny dzień… prze mile spędzony dzień. Uśmiech na gębie siedzi i nie chce zejść. Już dawno nie czułam się tak dobrze. Dopiero teraz zaczęło się życie. Mam paczkę, mam można by powiedzieć, że przyjaciółkę. Odwagą zadziwiam samą siebie.

 

Piękny dzień… spędzony z kilkoma ludziskami z polski i z osobami z mojego roku. Ślady na spodniach, na czerwonym sweterku, na bluzce i we włosach. Ważne jest to, że kamień został obklejony paper mache. Ważne, że wszyscy się śmiali i bawili dobrze. Szczęście… szczęście to śmiech i słońce.

 

Piękny dzień… choć spędzony bez niego.

 

Piękny dzień… i informacja na temat Aarona… Pamiętacie jak pisałam, że podobają mu się rude suki z dużą dupą? Już nie :] Od dawna już nie. Kiedy ta postanowiła, że już ma ochotę ją shiftnąć, dał jej kosza. Dwa tygodnie temu… Wiem, chore by było, podejrzewać, że to przeze mnie. Choć to właśnie jakoś wtedy, znowu zaczęło się między nami układać… Aaron już nic do Shony nie czuje… Podobno jak ja i Adam, jej już nie trawi. Nie dziwię mu się :] Informacja, można by powiedzieć, że z pierwszej ręki. Bo kto znałby Aarona lepiej, niż jego własny brat.

 

Piękny dzień… i wymienianie się numerami w autobusie. Śmiech roznoszący się po autobusie… mój i Adama. A potem Adam udający, że myśli

 

Piękny dzień… spacer po plaży z lotniska, z Catriną. Przemiła rozmowa.

 

Piękny dzień… i jego spojrzenie, trwające kilka sekund. Jeszcze będziesz mój skarbie, obiecuję ci to.

 

Piękny dzień… i myśl, że może Hanna ma rację. Może widzi tego, czego ja nie widzę… Sposobu, z jakim na mnie patrzy. Podobno to widać, widać, że on czuje do mnie miętę. Ja czuję paprykę i cynamon.

 

 

 

14 września 2005   Dodaj komentarz

zapach papryki i cynamonu...

Nie będę już fcukować, bo na prawdę jebie mnie to, że kocham nie tego, co trzeba. Nie, kocham to za mocne słowo. Czuję miętę (albo bazylie, bo mięta oznacza miłość) do Aarona. Nie jestem już tamtą małą dziewczynką, która myślała, że kocha, co raz to innego chłopaka. Nie jestem już tą dziewczynką, która ślepo się zakochała w Noelie. Może nie pozwalam sobie, stracić głowy? Tak całkowicie i stu procentowo? Wolę zostać przy zdrowych zmysłach i tylko czuć zapach zielonego liścia, rozcieranego pomiędzy dłońmi. Nie popełniać głupich błędów, nie narzucać się. Nie okazywać tego, że na widok jego szaro-niebieskich oczu, czuję pojedynczego motylka, który zastanawia się nad wyrwaniem z pępka. Początek żywota motylków? Może… Zależy czy sobie pozwolę na kolejną hodowlę. Ostatnia zakończyła się tragedią, zamrożeniem ich wszystkich… zamrożeniem serca.

 

Wiem, wiele razy mi odbijało, Alan i wielu innych… Bosh ilu ich już było? Nie przeczę, że i tym razem może to być po prostu fascynacja. Nie przeczę, bo wiem doskonale, że to jeszcze nie jest coś głębokiego. Od co, taki mały motylek. Jeden, ale jakiś taki inny… Poważny, dojrzały. Z tym facetem mogłabym być. Tym razem na poważnie. Nie jest to powiedzenie „każda jego dziewczyna jest brzydka, bo ja przecież byłabym najpiękniejsza”. Tym razem, nie chodzi tu o inne. Pewnie wiele innych też by do niego pasowało. I tak naprawdę nie wiem, czemu myślę, że z nim byłabym szczęśliwa. Nie myślę, ja wolę to czuć. Przy nim, po raz pierwszy czuję się tak jak czuje. Bezpieczna, doceniana… i co najdziwniejsze, nie musiał mnie podrywać w żaden sposób, bym to poczuła. Nie tak jak Alan, który puszcza do mnie oczka, uśmiecha się i zabawia tekstami. To jest Alan, bad boy, nie pasowalibyśmy jednak do siebie.

 

Na razie poznaję Aarona. Co raz bardziej. Poznaję wersję „bez Niki’ową”, czyli Aaron bez swojego najlepszego przyjaciela. Podoba mi się ta wersja. Podoba mi się cholernie. I nie jest to tylko oparte na mijaniu się w pracy i w szkole, na krótkich rozmowach 3minutowych, kiedy oboje mamy przerwę. Jest to oparte na kilku długich rozmowach. Ja zawsze pijąca wtedy Bacardiego z Colą lub 7up’em, on jakieś piwo. Wczoraj, rozluźniłam się do granic możliwości. Po pracy oczywiście. Corina wyjeżdża na studia, tak samo Imer i Orla. Moje najlepsze kumpele z pracy. Chłopaki postawili mi drinka (vodka + cola, nie to samo co polska vodka, ale i to dobre). Dziewczyny ryczały z Shoną w kiblu (ta to ma problemy… dlatego cieszę się, że jestem optymistką, przynajmniej nie grozi mi depresja dlatego, że mój były chodzi z największą dziwką w mieście). Ja prowadziłam ciekawe rozmowy z chłopakami. Potem z dziewczynami siadłyśmy przy barze, ja, Imer i ORLA. Imer szczotkowała zęby, CAŁA IMER. Ojciec przyjechał i o dziwo, postawił mi drinka (bacardi z 7upem) i poszedł posiedzieć z chłopakami. Aaron przyłączył się do mnie i do Imer, on także trafił do mojej menowej gablotki, robiąc minę a la prawdziwy ŚWIR. I zadziwiający mnie fakt. Wszystko w nim uwielbiam. Ruairi ma triki nerwowe (ciągle musi coś robić łapami, nie umie usiedzieć na miejscu), to mnie czasem doprowadza do szału. Za to Aaron… u niego ciągły ruch rąk jest wywołany nagłym przypływem chęci zagrania na gitarze. Normalnie jest spokojny, żadnych zaskakujących ruchów. Wczoraj za to chodził i wybijał w skomplikowany i szybki sposób rytm jakiejś piosenki. Kolejna rzecz którą w nim uwielbiam… to, że żyje muzyką. Potem, mijając mnie robił to także po to, żeby mnie wkurzyć. Ja nie potrafię tak szybko i rytmicznie! On tylko się uśmiechał, nie… nie jak Adam. Kiedyś wydawało mi się, że tak samo jak on… Ale w jego uśmiechu jest coś więcej niż zaczepka i przyjaźń… jest coś, czego nie potrafię rozszyfrować. Pociąga mnie też fakt, że on nie jest mój. Dobrzy kumple, szturchnięcie na pożegnanie by zaakcentować „c ya” i przyłączyć się tym do krzyków „jeszcze nie idź!”. Ściskanie dziewczyn i łzy w oczach. Wsiadanie do samochodu, nieobecność umysłowa kiedy ojciec coś do mnie mówi. Tylko wspomnienie dotykanie jego łańcuszka na jego szyi. Zdjął go… dla mnie. Coś, czego z Adamem obiecali nigdy już nie robić (łańcuszki zostają kradzione przez dziewczyny i wracają po tygodniu). Coś było w tej rozmowie sam na sam, co mnie poruszyło. Nie… to nie ten facet, którego podrywa się tekstem „za lekcje gitary zapłacę ci w naturze”. Jemu to nie imponuje, to lekki żart, bez podtekstów. Zastanawiam się, czy by go naprawdę nie poprosić o lekcje gitary… kiedyś :] Po lekcjach gitary w szkole, żeby nie zrobić z siebie skończonej idiotki. Kiedy opieram się o jego ramię i oglądam wraz z nim zdjęcia w komie Imer, nie czuję napięcia… może to źle odbierze? Jest luz… i chęć zdjęcia okularów. Tamtego wieczoru, za długo nosił soczewki… oppse daisy! Moje biedaczysko… Heh… Uczucie we mnie, jest inne niż do jakiegokolwiek faceta wcześniej. Nie zależy mi na szybkim shiftnięciu, lizaniu się jak brutalnie mówi madelle. Zależy mi na nim. Nawet, jeśli musiałabym zostać tylko jego przyjaciółką… Hanna powtarza „go for it”, zapytaj się go najpierw czy mu się podobasz, potem czy cię shiftnie. Ja chcę czegoś więcej… Wtedy, kiedy była tutaj Nata, miałam ochotę na chłopaka, który byłam pewna, że nie powie nie. Nie znałam go wtedy… nie znałam go wcale. Gentelmen, który na pewno da ci swoją kurtkę, który nie myśli o dziewczynach tylko jak o obiektach do lizania. Dlatego, nie miał ich tak wielu… Ja chcę czegoś więcej… nie chcę zabawy… chcę jego… i przede wszystkim jego duszę :] Heh… Wylałam chyba już z siebie wszystko co czuję.

 

A jutro książka od francuskiego, przez rok pieszczona jego rękoma. I nie trzeba będzie wyrzucić w błoto 2dych. O ile potem oddam ją Joshowi (najmłodszemu Rodgersowi), mogę ją sobie wziąć. O ile znowu jej nie zostawi na łóżku (szczęściara… na jego pościeli…). I wiem, że to głupie, ale czuję jakby wszystko działało tak, by między nami coś było. Jakbyśmy byli sobie przeznaczeni… Do cholery, nawet Lidka mnie lubi… I w żartach, po % się śmieje, że mnie by zaakceptowała jako synową. Ona nie akceptuje żadnej dziewczyny, jeśli jest ona dziewczyną jednego z jej synów… Myślę, że kiedyś… kiedyś może coś być.

 

Pozostaje jedna nadzieja, mylę się, że Ruairi coś do mnie ma. Mylę się i myli się wiele osób. Tym mnie pociesza Hanna. Do póki nie powie nic wprost, nie przejmuj się. Masz czas… Mam… i nie przejmuje się niczym. Jestem szczęśliwa.

BE HAPPY! - i jak idiotka uśmiecham się do jego miny na zdjęciu...

11 września 2005   Komentarze (4)

again... the sky of deap blue eyes...

FCUK! Mogę zacząć of Fcukowania? FCUK! Nawet Madelle nie ma... bo trzeba rano wstać... rozumiem... Przyjaciół trzeba zrozumieć. Więc poFCUKUJE sobie tutaj, dobrze? Dobra, a więc FCUK... heh...

Again... blue eyes... again... love?... again... The Sea of blue eyes... again... confused...

Wczoraj, niezapowiedziana impreza urodzinowa mojej mamy. Kaśka ma urodziny? Wbijamy się na impreze. Wporzo, posiedzę do 23 i pójdę do łóżka (rano szkoła). Taki był plan. Nalewam sobie Coli, wrzucam dwie kostki lodu... zaszalejmy, niech będą 4. Yes Michaela Przez przypadek upuszczam także i piątą. Odwracam się, do kuchni przez drzwi wejściowe (przód dołu mamy z tyłu, a tył z przodu, więc wszyscu używają drzwi od kuchni) wpływa grupa ludzi. Polacy... Krzysiu i... kruczoczarne włosy, piękne oczy wpatrujące się we mnie z boskim uśmiechem, luźna bluzka fcuka, wersja rockowa (ach ten mój rockman), luźne jeansy. Aaron... AARON!!!! Co on tutaj robi? Ale to może lepiej... poznał wersje Mikii na luzie. Nie wciśniętej w obcisłe jeansy, z do perfekcji zrobionym makijażem, z włosami spiętymi w bajeczny sposób. Stałam w bojówkach o tysiący kieszeni, bluzka z napisem "Army", włosami spiętymi na szybko. Szczerze, ja przecież i tak zawsze wyglądam pięknie :P

Moi:ID poproszę, Over 18only
Śliczny: Ty 18 nie masz, pani ochroniarz
Moi: nie, ja mam 19 :]
Śliczny: nawet na tyle wyglądasz

Spojrzenia... słowa... spojrzenia Krzyśka... match making? W końcu, nieświadomie zbliżając się do niego, wylądowałam na krześle obok niego. Tylko na sekundke, bo już mnie tyłek bolał, najpierw od siedzenia na ziemi, potem od dzielenia krzesła z Matką. Krzysiu wrócił z moim drinkiem (3/4 bacardiego, 1/4 Coli, ojciec kazał na odwrót, ale przecież to kochany Kris robił!). Ścisnięta pomiedzy nimi (Krisem i Aronem), czułam... czułam się dobrze. Zero napięcia, jak pomiędzy przyjaciółmi. Jak pomiędzy przyjacielem i facetem do którego coś mam. Spojrzał na mnie tymi pieknymi oczami, którym po raz pierwszy przyjżałam sie z bliska. Szaro niebieskie... jak niebo... znowu... te oczy...


Moi: nie nosisz okularów ostatnio...!
Mon garcon: tak wygodniej. w których mi lepiej? Okularach czy soczewkach?
Moi: bez

I pozostaje przy tym. Dzięki temu, że nie miał na sobie okularów, mogłam wpatrywać mu się w oczy, podziwiać ich szarość. Powoli wpadam... Matka radzi: nic nie rób, samo się rozwiązę. Albo Aaron, albo Ruairi... Hanna tak samo... najpierw okrzyk "go for it". Potem chwila zastanowienia... nie... lepiej nie. Lepiej zostaw to im.

Pytanie plącze mi się po głowie. Kris nas swata... Krysztof kombinuje... Widzę to. Jakoś dziwnie się ucieszył kiedy usiadłam pomiędzy nimi. Jakoś dziwnie mu zależy na tym, byśmy z Aaronem byli blisko, byśmy rozmawiali... Pytanie placze się nie ustannie... która z opcji jest prawdziwa?

1: Krzysiu wie, że ja mam coś do Aarona
2: Aaron coś powiedział na mój temat Krzysiowi.
3: Krzysiu próbuję zaswatać swoich dwóch najlepszych, młodocianych przyjaciół. Younger bro i younger sis

Znaleziony nowy autobus na wtorkowy wypad... 10euro na osobę jeśli znajdę jeszcze 4osoby, żeby pojechały. Problemu nie ma, Adam, Nikii i... Aaron. :] Tylko, czy Ruairiemu uda się odkręcić tamtą taksówkę?

I kac... od rana... wypiłam tylko 3drinki... (zrobione przez KRisa, czyli 99%alk. 1% coli). Pokarało mnie, za granie na dwa fronty... Za to, że serce bije mocniej do Węgielka...

Confused...

 

09 września 2005   Komentarze (4)
< 1 2 >
Czarna-roza | Blogi