relationship drama.
Jak się okazało, są więcej niż dwa powody. Cały problem był jeszcze większy niż myślałam, ale myślę że juz go opanowaliśmy...
Wszystko przez jego pijango wujka podczas rodzinnej imprezy który zaczął nam radzić by szaleć póki możemy, chwytać życie za rogi itp itd. Z tym się zgadzam. Ale potem zaczął gadać jak to jesteśmy bardzo młodzi, w szczególności ja jestem bardzo młoda, i czy mieszkanie razem to napewno dobry pomysł. Czy nie zniszczymy związku siedząc sobie non stop na głowie. Czy ja czasami nie czuję się za młoda na tak poważne życie? Powinnam szaleć, upijać się, tańczy nago przy świetle księżyca... Wiecie jak to idzie dalej. Mark też był bardzo pijany więc myślałam, że nie wziął sobie tego do serca. A jednak. Przyznał mi się, że się boi, że może rzeczywiście jestem za młoda na poważny związek, że może marnuje mi życie i młodzieńcze lata.. Że może wolę być sama, szaleć jak większość studentów.
CZYSTA GŁUPOTA!!!! Gdybym chciała być szalejącą singielką to bym nią była. Gdybym nie chciała z nim mieszkać to bym z nim nie mieszkała. Nie jesteśmy tacy jak inni i napewno nie tacy jak jego wujek i żona. Nie chcę z nim non stop zrywać i sypiac z innymi ludźmi. Nie chcę "przerw", skandalu, szaleństw itd. Jestem szczęśliwa będąc z nim, mieszkając razem i czasem zamiast ostro imprezować, wolę wybrać się z nim na kolację, kilka drinków, a potem wrócić do naszego mieszkania i obejżeć razem film.
Myślę, że go trochę uspokoiłam. Jestem z nim szczęśliwa i tylko to się liczy..