• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Good Girls Don't

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 31 01 02 03 04
05 06 07 08 09 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 01 02 03 04

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Styczeń 2009
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004

Archiwum luty 2007


Mikuś na siłowni, dzień 3.

Tal jak Mikia obiecała, tak się tej obietnicy Mikia trzyma. Jakby nie lało, jakby nie piździło i jak strasznie by się nei chciało nosa pod kocem zakopać, daję na siłownię. Bo wiecie, cholerną satysfakcję daje ten ból w mięśniach, ta myśl, że się jednak dupskiem ruszyło i może w wakacje, będzie się w bikini bosko wyglądało xD

Tym razem na siłce, tylko ja i sami faceci. Aż strach lekko mnie obleciał, bo zazwyczaj są zawszze jakieś babki, a tu nic, tylko tacy sportowcy umięśnieni, na ja cię mamuśku, aż się bać zaczyna. Biegne sobię, biegnę i nagle jeden z chłopaków z mojego roku zadaje mi pytanie

-A ty mała, od kiegy chodzisz z Rodgersem?

Śmiech się pcha na gębę jak tylko o nim myślę, a co dopiero kiedy ktoś o Marka pyta :D

-Listopada. :]

Nagle okrzyk

-To ty jesteś laską naszego Marka?

Więc dziekuję, już nie będą tą laską co tu codziennie przychodzi, tylko będę laską Marka. Taki układ mi pasi, bo z obu rzeczy jestem cholernie dumna, jeśli nie z mojego bycia 'laską Marka' bardziej xD Wszyscy go znają, on zna wszystkich, a tego, że ze sobą chodzimy to byśmy za chiny nie ukryli nawet gdyby nam zależało. Do tego jak się okazało nie tylko ja trąbie całemy światu, że jestem z nim, ale on także lubi się chwalić, żę ma wspaniałą dziewczynę (Polke) xD

Co do Oxegen to chyba jadę. Chyba, bo rodzice jeszcze nie podjeli decyzji. HEH...

 

28 lutego 2007   Komentarze (4)

dylematy panni Mikii

Siłownia, prawie, że 5km. Dałabym radę i więcej, ale matka już po mnie przyjechała, więc do domu trza było iść. Jejku jakie to fajne uczucie xD

Siłownia, jak to siłownia, wypełniona lokalnymi przystojniakami. W tym jak zwykle Jasonem. Ha! śmieszne, ale mnie widok ich ciał wcale nie rusza. Słuchawki na uszy, zamknięte oczy i idziemy. Tak fajniej, tak przyjemniej. Uciekam na kilka chwil od świata, w myślach przemieżam drogi i pola, wrzosowiska i wgórza. W uszach dudni muzyka. Nie poddam się :D Będę chodzić codziennie xD i co raz więcej kilometrów, co raz więcej kalori.

Moj kochaś pisze, że tęskni. Też tęsknie. Od czasu do czasu powie, że kocha. Rzadko i tylko kilka razy. Ale za każdym razem znaczyło to dla mnie aż tyle. Bo u niego to nie od tak rzucone, kocham cię. Na codzień, na każdym kroku, przy przywitaniu, przy pożegnaniu, przy pocałunku. Dla niego to trudne.. dwa słowa, a aż tyle. Bo to z tych co o uczuciach wstydzi się rozmawiać. W ogóle to przy mnie mówi, że czuje się jak młody szczeniak. Wszystko odkrywa na nowo. Jak mu powiedziałam, że gdzieś tam w środku, zawsze jest myśl... czy inne nie były lepsze, czy ja czegoś gorzej nie robię... Na co on, że czasów przedemną nie pamięta. Że dopiero teraz wszystko smakuje tak jak smakować powinno, jak ambrozja ze złotego kielicha. Czuję to samo... i kocham, kocham straszniście.

Dylema... 8 i 9festiwal rockowy. 200euro za bilet. Mark nie jedzie. Cała moja paczka jedzie. Nie wiem, czy chce mi się bez niego jechać. Jakoś tak... to nie będzie już to. Bilety trzeba już kupić jutro lub w piątek. I co ja mam zrobić? Jechać... nie jechać? A potem żałoważ, kiedy inni będą opowiadać? No to jechać? I siedzieć w namiocie i tęsknić? Przed oczami migające całujące się pary, a ja... sama? Odganiająca napalonych świrusów? Kto mnie przed nimi ochroni. Kto przytuli w nocy, siedząc na trawie pod gwiazdami? Nie może... rozumiem powody. Może za rok... Tak, może za rok. Razem. Nie wiem... Naprawdę nie wiem... Rodzicom też się nie uśmiecha, że ja sama. Bez niego. Bo ostatnio to gdzie kolwiek mogę, ale z nim. Bez niego, już nie tak dobrze... Dziwne, a ja kiedyś się bałam, że mnie nigdzie z nim nie będą puszczać xD

27 lutego 2007   Komentarze (4)

trzepiotka na siłowni.

Namówiona przez matule wybrałam się na siłkę. Jakoś specjalnie się nie stroiłam, pierwsza lepsza biały podkoszulek, dresiątka i dajemy na siłownie :D buteleczka w ręku, włosy byle jak związane, byle się trzymały. Mikia trzepiotka. Zaczynam biec na bieżni, robię się czerwona, zauważam w lustrze przedemną, że mam na sobie czarny stanik, macham na to ręką. 2km... czuję, że ktoś mnie obserwuje. Gadam i śmieje się z koleżankami mamy i matką we własnej osobie, dumna z siebie, że idę, idę i nie jestem zmęczona. Podnoszę wzrok, w odbiciu widzę, że rzeczywiście ktoś mnie obserwuje. Ten ktoś szybko patrzy w inną stronę, udaję, że trenuje, ale ja widziałam. Widziałam TO spojrzenie. Tylko, że TO mnie już nie rusza. Śmiech pod nosem i przyspieszenie. Markowi o owym wydażeniu nie powiem. Jasona nigdy nie mam zamiaru wspominać. Co ja w nim widziałam? Przystojny... no dobra. Umięśniony...no dobra. Ale niski. CHOOOOOOOOOLERNIE niski. I w ogóle, nie mój Mark. :P

Kofanie przyjeżdża już w piątek. Och, Ech i Ach. Oboje odliczamy już dni :D Piątek u mnie, sobota (dzień) u mnie, wieczór na 18mojej kumpeli, niedziela... kto wie. Może plaża? Siłownia przez owe dni nie będzie potrzebna. Obiecał, że już on mnie wymęczy xD już się boję, hehe.

Idealnie nie jest, są małe problemiki, małe rzeczy które wkurzają jego, wkurzają mnie. Ale przeskoczymy :D

Bo podobno kiedy się na nas patrzy, to uśmiech pcha się na gębę. :D Mnie napewno :P

Teraz zimny prysznic... aj ten przyjemny ból w mięśniach :P

26 lutego 2007   Komentarze (4)

bom ja wariatka

Odliczam dni do MCR. To już nawet o sam koncert nie chodzi, ani o wyprawę, ani o szaleństwo z moją paczką. Tylko o tą noc, wspólnie spędzoną. Nareszcie sami, kompletnie sami. Tylko o tym potrafię myśleć. I jego ciele... Tych umięśnionych ramionach i wysportowanym ciele które mnie doprowadza do kompleksów. Idealna klata, wysportowany brzuch, boskie ciało. A ja taka rozpuszczona, leniwa, na tyłku siedząca czekoladę wżerająca (dobra dobra, belgijskie czekoladki od niego to mam prawo!). Z matką się umówiłyśmy, że jak tylko wrócą mi siły to dajemy na siłownie. Nie ma co. A jak Mark wróci do domu i zrobi sie ciepło to zaczynamy biegać po plażach i wrzosowiskach :D

Katuję się Set The Fire To The Third Bar Snow Patrolu. Okres mam i przewrażliwiona jestem. Mocno. Tragicznie. Do tego stopnia, że tylko z mostu się rzucić, jesli się mieszka ze mną pod jednym dachem.

Skarb się martwi, że to od pigułek. Postawiłam mu jasno, że nie. Skoki nastrojów mogą byś skutkiem ubocznym, ale u mnie to co innego. U MNIE TO OKRES. Ale oczywiście tak mu nie powiedziałam. Jeszcze chłop by się wystraszył, że go jakoś szantażuje lub torturuje emocjonalnie, więc spokojnie do niego mówię kochanie, nie martw się, mam tak co miesiąc. Załapała chłopina od razu. Zresztą on stary jest, mądry i dojrzały i jak mówię miesiączka to nie szaleje i nie skacze mi po pokoju wyrywając sobie włosy z głowy xD Jak gadaliśmy o pigułce i pytał się kiedy wezme, nawet się nie skrzwił kiedy mu powiedziałam, że dopiero kiedy dostane okres. Tylko zapytał kiedy to będzie, za ile skończy się pierwszy cykl i kiedy już będzie działać. Naprawdę się facet przejmuje, aż dziw :P

Gdybym się chciała dobić, to bym sobie jeszcze puściła Run (S.P.), ale aż taka masochistka nie jestem.

Z matką obejrzałyśmy sobie Ja wam jeszcze pokażę. Zawiodłam się straszniście. Aktorów pozmieniali, TRAAAAGEDIA. Gdzie moja Stenka, gdzie ukochany Żmijewski? Lista jest długa. I dobra dobra, może dla nie których Nigdy w Życiu było cienkie, ale to to już szmatło straszne. Po prostu nie to na co miałam ochotę. Nie moje Nigdy w Życiu z kochaną Danutą. I jak może Deląg, zastąpić Żmijewskiego? Nie ma mowy. Aż szkoda mi tych 10złoty czy ile to tam kosztowało. Nie moja kasa tylko matki, więc jeszcze bardziej szkoda. Tytuł powinnni dać "Tyle Chałasu o nic". Zawiedziona... cholernie zawiedziona...

*

 I find the map and draw a straight line
Over rivers, farms, and state lines
The distance from 'A' to where you'd be
It's only finger-lengths that I see
I touch the place where I'd find your face
My finger in creases of distant dark places

I hang my coat up in the first bar
There is no peace that I've found so far
The laughter penetrates my silence
As drunken men find flaws in science

Their words mostly noises
Ghosts with just voices
Your words in my memory
Are like music to me

And miles from where you are,
I lay down on the cold ground
I, I pray that something picks me up
And sets me down in your warm arms

After I have travelled so far
We'd set the fire to the third bar
We'd share each other like an island
Until exhausted, close our eyelids
And dreaming, pick up from
The last place we left off
Your soft skin is weeping
A joy you can't keep in

And miles from where you are,
I lay down on the cold ground
And I, I pray that something picks me up
and sets me down in your warm arms

And miles from where you are,
I lay down on the cold ground
and I, I pray that something picks me up
and sets me down in your warm arms

(Set The Fire To the Third Bard by Snow Patrol)

22 lutego 2007   Komentarze (3)

weird world...

Następująca notka będzie w kilku wątkach, a może raczej punktach.

Kofanie już pojechało... Wróci za dwa tygodnie na 18stke mojej kumpeli. Dostaliśmy wspólne zaproszenie i już go poinformowałam, że musi ze mną iść i nie ma wyboru! Środowisko moich świrusów w końcu musi go poznać jako mojego chłopaka, a nie jednego z Rodgersów :P Do tego Trici strasznie zależy by wkońcu poznać to moje cudo i nie tylko z opowieści :] A mnie szczerze bez niego nigdzie się nie chce chodzić :(

Coś  ciekawego wam pokażę. Zdjęcie z urodzin Adriana, przyjaciela Marka. Na nim on i jego paczka. Co w tym takiego ciekawego? O tuż on i Jason stoją tuż obok siebie, najlepsi przyjaciele od dziecka. Dla jednego kiedyś straciłam głowę, ale wiek dla niego był za dużą przeszkodą. W drugim się zakochałam, a on już na wiek nie patrzył, tylko na mnie xD mówią, że miłość jest ślepa, nasza rzecziwiście nie patrzyła na żadne przeszkody.

Photobucket - Video and Image Hosting

Ten w beżowej bluzce, z lewej strony, to Jason. Obok niego w bluzce w paski moje kofanie Mark :] potem Adrian, James i Paul. Teraz gdy tak pomyślę, to z wymienionych tylko Adrian nigdy do mnie nie zarywał. Niestety ja, gdy tylko wymieniłam z Markiem kilka zdań, już żadnego z nich nie widziałam. Tamtego wieczoru on był mój, ja byłam jego... i tak już zostało :] Wszyscy mnie szybko polubili i zaakceptowali jako Marka dziewczynę. Że u nich w paczce ciężko o status dziewczyny, tej na stałe, tej na poważnie, tej do której czuje się mocną mięte, wraz z info, że Mark ze mną jest na poważnie, wzrosł ich szacunek do mnie :D Tylko Jason mnie nie akceptuje, się do mnie raczej nie odzywa i mój temat jest nie poruszany pomiędzy Markiem, a Jasonem. Mnie to cieszy, bo jeszcze by się skończyło na tym, że Mark by mu w morde dał :/ Zresztą Jason nie należy do ich paczki, więc rzadko go widuję, a on rzadko widuje mnie z Markiem. Niech tak pozostanie.

*

Byłam dzisiaj na genialnych zakupach z matką. Ta kobieta ma talent do wyszukiwania super oryginalnych i genialnych rzeczy! Dowiedziałam się także, że od tej pory czas na bardziej poważny styl. W końcu mam starszego faceta, zaczynam chodzić do pożadnych klubów, koniec taniej punkówy xD Pomysł mi się spodobał, bo ciuszki znalazła mi genialne. Lata 70 na których teraz świat mody dostał świra. Bluzki/sukienki i do tego leginsy 3/4 albo rajstopy bez stóp w wystrzałowych kolorach. Płaszcz o którym zawsze marzyłam, ale nigdy nie miałam kasy by go sobie sama kupić. Matka znalazła go na wyprzedaży. Dokładnie ten i dokładnie ten rozmiar. I tak był drogi. Włożyłam go na siebie i spojrzałam smutno, nie ma mowy bym go kupiła... Wtedy matula powiedziała, że od tej pory tak chce bym się ubierała i że go na 100% bierzemy. Teraz jeszcze trza się będzie wybrać na polowanie bucików. :]

*

Choroba mnie rozwala. Dzisiaj mnie dopadło już mocno i czuję, że rozłoży mnie całkowicie albo jutro lub we wtorek :(  Do tego zara okres, też jakoś na dniach więc pewnie w ogóle umieranie będzie w łóżku! TRAGEDIA! :P

Że teraz mam tydzień przerwy to obiecuję, że ponadrabiam wszelakie nadległości na waszych blogaskach! Nie zapomniałam o was, tylko najnormalniej w świecie nie miałam na nic czasu :P

Pozdrawiam cieplutko :**********************************

 

19 lutego 2007   Komentarze (9)

tak trudno jest pyłek strachu strzepnąć...

Wczorajsza sobota była jedną z najlepszych sobót w moim życiu. Wieczór był przecudowny. Rising of Hanibal, potem kilka drinków z jego kumplami z Letterkenny, w jednym z tamtejszych klubów. Weszłam bez problemu. Moje kofanie nie piło, bo oczywiście prowadziło... :] Oczywiście po jakimś czasie, ciała zaczęły się denerować i się wymknęliśmy, żegnając się szybko z wszystkimi. Nasz cichy zakątek w górach... ach... xD

*

On: Nie wiem jak ci to wytłumaczyć...
Moi: coś jest nie tak?
On: Denerwuję się..
Moi: Ale czym?
On: To trudne do określenia.. Boję się, że wszystko schrzanie. Zrobię coś źle...
Moi: Nie bój się, nie schrzanisz.
On: Ale to nie takie proste... nie potrafię tego wytłumaczyć...

Przerwa. Kiedyś mi tłumaczył. Ja też się boję, ale czy ta cała bojaźń ma sens? Tak, boję się, że zrobię coś źle, nie tak jak robiły to inne... On boi się, że posunie się za daleko.. Przynajmniej tak mi kiedyś tłumaczył. Teraz nie wiem czy chodzi o to samo, czy o co innego. Ma mi to dzisiaj wyjaśnić. Nie musi.

Tak, cholernie się boję, że go stracę. Próbuję z tym walczyć, bo strachem nie da się żyć. Po prostu nie idzie tak!

Bo co jeśli się okażę, że jednak istnieje druga taka jak ja? Albo co gorsze... lepsza? Heh...

Wszystko pewnie dlatego, że przyzwyczaiłam się do tego, że co piękne nie trwa wiecznie. Oj żeby to trwało... żeby trwało wieki!

18 lutego 2007   Komentarze (5)

smoke me... drink me..

Wsiadłam do samochodu, oczy mu się zaświeciły. Nie miałam zamiaru czekać, aż ta jego nieśmiałość minie. Pocałowałam go odrazu... Ach, jak ja za tym tęskniłam. Jak ja za NIM tęskniłam. Jest to tęsknota nie do wyobrażenia.

Jego dotyk... Smak ust... Szczęścia, które mnie ogarnęło, nie wsposób opisać. Nigdy wczęśniej za nikim tak nie tęskniłam, nikogo tak nie pragnęłam. 3tygodnie dały się nam mocno we znaki :P

Potem jego rozmowa przez telefon... Pijany, denerwujący, pierdolący głupoty, przyjaciel. Mark nie potrzebnie próbował mu przemówić do rozsądku. Wiedziałam, że ta rozmowa długo potrwa. Zaczęłam całować jego szyje, lekko się w nią wgryzając, potem zaczęłam się bawić jego uchem... lekko zamruczał. Rozmowę szybko skończył. Ja już wiem jak sprawić by wszystkie rozmowy poszły na bok.

Czerwona róża i czarna opaska na rękę z granatowym misiaczkiem. Takim ślicznym, takim słodkim, takim w moim stylu :P Zadziwia mnie jak dobrze mnie zna, mój styl, moje upodobania. Tak jakbyśmy się znali całe życie. Wiem, że często zgaduje, ale zawsze trafia idealnie. Na święta ulubione perfumy, teraz postać z bajki tak bardzo ukochanej kiedy byłam mała. Pamięta ktoś misiaczki z tęczami na brzuszkach? Jak one się zwały?

Na ustach nie znikający uśmiech. Jest w domu... nie długo będzie U MNIE w domu xD Wolna chałupa i my sami po długiej przerwie... sasasasasasasasasa

17 lutego 2007   Komentarze (6)

Św. Walenty, powinien obcasem zostać w...

Jak co roku, powiem tak, walentynki to beznadziejne święto. Może kiedyś było piękne, może kiedyś było inaczej... Teraz jest jak czerwony plastik. Jak może mówić tak osoba która w końcu ma chłopaka? Kogoś kto kocha? Co mi z walentynek, skoro jego nie było? W sobote będą nasze walentynki. Choć dla nas tak naprawdę walentynkami jest każy weekend kiedy mamy szansę się spotkać. Właśnie teraz prowadzi samochód, z każdą sekundą zbliżając się do mnie. To już 3tygodnie od ostatniego spotkania... Stęskniłam się strasznie. Ale chyba tak ma być. Te rozstania zbliżają nas do siebie. Pocałunki smakują lepiej, kiedy nie ma ich na codzień. Aż mi się ręcę trzesą kiedy pomyślę, że już jutro go zobaczę. Pocałuję mnie, powie, że tęsknił. Palce wplecie we włosy i pocałuję ponownie. I będzie pięknie.

W szkole jak zwykle codzienne wariactwo, ciężka nauka, a w tym wszystkim głośny śmiech. Z moją kochaną paczką nigdy nie jest nudno. Odliczanie do MCR, zostały już tylko 42dni.

Z pewnymi facetami się pożegnałam... Oni jeszcze o tym nie wiedzą, ale po tamtej imprezie postanowiłam zerwać z nimi kontakt. Lee i Shane za bardzo by namieszali. Lee nadal coś do mnie, Shane zawsze miał. Z tego Shane za bardzo nachalnie próbuje zdobyć to czego pragnie. Skończy to się źle... a dokładniej na jego głowie rozstrzaskanej o beton. Mark długo takich podchodów nie będzie tolerował. Lepiej będzie dla nas wszystkich kiedy na smsy nie będę odpowiadać.

*

A oto felieton mojej matki o walentynkach. Muszę powiedzieć, że jest genialny. Normalnie jakby słowa z ust mi wyjęła :D

Z Babskiej Perspektywy - "Walentynkowy Koszmar"

Dzień Św.Walentego przypadł w tym roku w środę, tak więc mamy do wyboru dwa weekendy na jego obchody, poprzedni i nadchodzący. Masakra. Jeden weekend to już dużo, ale dwa, nie pozostawiają żadnej szansy na ucieczkę. Dlaczego o ucieczce tu mowa? A to dlatego, że moim zdaniem to całe święto zakochanych stinks, czyli lekko zalatuje nie powiem czym. Wiem, wiem, spodziewaliście się czegoś w rodzaju -„Nadchodzi św. Walenty Wszystko, co musisz wiedzieć i co powinieneś zrobić, żeby za kilka dni przeżyć wspaniały dzień zakochanych” (ściągnęłam z Onetu) – nic z tych rzeczy. Moim zdaniem ten dzień, a jak historia tegoroczna pokazała, czasami nawet dwa weekendy, to gehenna dla ludzi samotnych, w związkach, chcących być w związkach, chcących wyplątać się z toksycznych związków oraz tych, którzy w ogóle nigdy nie chcą być w żadnych związkach. Bo w ten dzień jedni muszą udowodnić jak bardzo kochają drugich, podczas kiedy inni udają, że im wisi, że są sami i nie mają kogo kochać, ani tym bardziej, że nie są przez nikogo kochani.

Cóż wiec widzimy. Dziewczynom, bez wyjątku wszystkim, czy się do tego przyznają (nawet przed samymi sobą) czy nie, otwierają się wrzody, bo nie wiedzą czy w ogóle ich luby będzie pamiętał o tym dniu. Czy przypadkiem właśnie z tej okazji nie wyjdzie na jaw, że wcale nie są tak kochane, jak przypuszczały? Czy facet nie wymięknie i się nie uchleje z kolegami z samego rana. A jeżeli są kochane i luby pamiętał, co dostaną, czy czekoladki z Tesco, na wyprzedaży 2.49 z misiem do kompletu, porcelanową lalkę z twarzą mordercy czy bukiet róż? A jeżeli bukiet róż to wręczony publicznie, najlepiej na kolacji czy w miejscu pracy, czy rzucony niedbale na stół w kuchni z tekstem w stylu - piękne kwiatki dla mojej dzierlatki, daj babo pyska.

Wiem, co mówię, dwa lata temu byłam świadkiem jak do pracy wjechał wielki bukiet róż przyniesiony przez posłańca dla jednej z dziewczyn, co o mało nie spowodowało dwóch zgonów z zazdrości; wszystkie kobietki niby gratulowały, ale gdyby to nie było karalne, utopiłyby ją w szklance wody jak nic. Rok później już trzy bukiety były doręczone, założę się, że dziewczyny tak długo wzdychały i przewracały oczami, aż biedy facet się domyślił, że ma je wysłać tam, gdzie wszystkie inne będą mogły ją znienawidzić, ale jakże ta zawiść jest dla tej jednej, jedynej (w tym wypadku trzech jednych jedynych) budująca! Ale, ale, kwiaty czy prezent to nie wszystko, a kolacja w restauracji, a weekend w Paryżu, a podróż na Księżyc? Oczekiwania nie mają końca, bo o to właśnie chodzi, w głębi duszy nawet, jeśli mówimy – dla mnie najważniejsze, że mnie kochasz, mamy nadzieję, że kocha nas ten chłop spektakularnie. Najgorzej mają te laski, które spodziewają się pierścionka zaręczynowego, jeju, jak się cieszę, że jestem już zamężna i mam to za sobą.

A nasi biedni panowie, pochylmy się przez chwilę nad ich ciężkim losem. Muszą tego dnia szczególnie zabiegać, starać się, nadskakiwać, udowadniać i wić się w godach miłosnych, żeby tylko ich wybranka uwierzyła, że to wszystko na serio, że oni naprawdę, z całego serca tylko ją.

Najgorzej, kiedy związek jest jeszcze młodziutki, pączkujący i nie wiadomo, co się z tego wykluje. Tego dnia biedny chłopak czy mężczyzna, musi się jakoś określić, bo jak nie w Walentynki, to kiedy?

I wszędzie te serca i zakochane zwierzaki - kotki, misie, pieski, niedźwiadki Koala i inne infantylne postaci bajkowe, żeby tylko było tak  aaaaaaaaaaaaaaaa na wydechu.

Piękne to wszystko i miłe, tyle tylko, że kiedy w takiej masie, to mnie aż mdli.

Bądźmy szczerzy, ten dzień jest nie tyle świetną okazją do pokazania jak się kochamy, ile służy dla wszelkiego rodzaju biznesu, do nakręcenia koniunktury i zmuszenia nas do wydania jak największej ilości pieniędzy – na prezenty, kwiaty, biżuterię, bieliznę, na hotele, restauracje, podróże do Paryża czy Rzymu i co tam jeszcze, sami sobie dopowiedzcie. A my się dajemy w tę grę wciągnąć, wchodzimy w tę pułapkę z pieśnią na ustach, a potem leczymy przez miesiąc depresję.

I nie myślcie sobie, że jestem jakimś babochłopem, który otrzymawszy kwiaty, wali faceta bejsbolem po łbie. Ja po prostu nie lubię instytucjonalnego okazywania miłości.

Poza tym wszystkim nie wolno zapominać, że świat niestety urządzony jest tak, że mężczyźni nie mogą dać kobietom tego, czego one oczekują, z tego prostego względu, że zwykle oczekujemy za wiele. Jeżeli tylko zdamy sobie z tego sprawę i co więcej, pogodzimy się z tym, możemy stawić czoła Walentynkom. Czego Wam serdecznie życzęJ

 

 

15 lutego 2007   Komentarze (3)

misin u to death...

Jest nie tak jak powinno być... Kolejny tydzień bez niego. To już 3, jak ja to zniosę? Nic nie jest idealne wiem, ale nie lubię kiedy robi się pomiędzy nami tak nijako... tak chłodno. Tak normalnie. Jak pomiedzy dwojgiem ludzi. Dlatego nie wypominam mu pewnych rzeczy, nie poruszam pewnych tematów których nie muszę poruszać. Nie mówię o tym co zrobił, co mnie zraniło, bo po co? Dzisiaj jednak przesadził... Nie wytrzymałam, bo choć niby dobrze było, wcale nie było. Bo choć temat się skończył, za wiele przemilczałam, za mało powiedziałam...

"ciągle mi wypominasz tamtą niedziele... ten pocałunek w policzek, próbujesz wywołać we mnie wyrzuty sumienia które już jest tam od dawna, więc po co? to był zwykły całus w policzek, nic więcej... obiecałam, że zdjęcie zniknie z netu, że zrobię wszystko by Keri je zdjęła, dotrzymuję w końcu obietnic, więc o co chodzi?"

Przeprosił, powiedział, że wie, że ufa... Nie rozumiem, czemu nie może o tym zapomnieć. Do jasnej cholery, to był tylko pocałunek w policzek! Co z tego, że ktoś zrobił nam zdjęcie.

Heh i na pewno nie ma żadnej mojej winy w tym, że podobam się facetom. Zazdrość w nim jest słodka... do czasu.

Do tego kolejny tydzień rozłąki... juz mnie to męczy, powoli uśmierca. Ciało i serce szaleją. Tęsknią strasznie. Chcę się po prostu w niego wtulić, poczuć jego ciało tuż przy moim. Nigdy za nikim tak nie tęskniłam... Aż mi się czasem chlipać w poduszkę chce...

07 lutego 2007   Komentarze (4)

I lay dwn on de cold grnd, I, I pray dat...

Na weekend, nie wraca. Decyzja podjęta wspólnie i to ja mu kazałam zostać. Nie ma sensu by przyjeżdzał. On ma mase zakuwania, ja też. Chłop jest w polu ze swoim projektem, troszeczkę przez to, że co weekend wraca do mnie. Więc kazałam mu zostać. Cóż przeżyję, odbijemy sobie w weekend przed walentynkami ;)

Jak to z związku bywa, nagimi stopami po rozżażonym węglu, ale dajemy radę! Powoli się uczy by nie trzymać w sobie uczuć i się ze mną niby dzielić, nawet jeśli ma to być o tym co ja zrobiłam i w jakim sposób go to zraniło... Przecież w cholere inaczej się nie nauczymy! Dumna jestem z mojego ludzika :D Już się nie wyżywa, nie zachowuje jak samiec jakiegoś dzikiego gatunku, tylko jak... facet :] Wiem, że dla niego to nowość, zamiast się wyżywać na worku treningowym (albo facecie który go wkurwił) rozmawiamy. Nie ma sensu by bił Shana... było minęło. Nawet szkoda o tym tutaj pisać. :]

Mark sprawia, że z każdą chwilą zakochuję się w nim co raz bardziej. Bo widzicie, lekarz poradził mi bym zaczęła brać pigułkę anty z powodu moich silnych i bolesnych miesiączek które wykańczają mnie fizycznie. Mi to na rękę, bo i tak chciałam pigułkę... tak na przyszłość. Niedaleką przyszłość :P No i cóż, moje kofanie się przejęło. Co z efektami ubocznymi, na ile to jest skuteczne, a co jeśli mi to zaszkodzi? Kiedy mogę zacząć, czy napewno się dobrzę czuję xD okazało się że facet nie świruje na słowo okres, że jest wrażliwy, że mu na serio zależy. Zaczął szukać po internecie informacji na temat pigułek. Przejął się chyba za bardzo. Depresja mi raczej nie grozi :P Słodkie to jest.

Szkoda tylko, że za całą tą słodkość nie mogę po pocałować :(

Ostatnia niedziela mi uświadomiła, jak bardzo jestem w nim zakochana. Zero zainteresowania płcią przeciwną. Dałam kosza tylu facetem i nawet nie żałowałam. Zero jakiej kolwiek wewnętrznej reakcji. Oni to nic w porównaniu z nim. Nawet ci na widok których serce biło mocniej i szybciej. Teraz ich szept znaczył nic... Ich podchody, komplementy. Dotyk pażył, słowa nudziły.

Jednak wystarczy jedno słowo ze strony Marka i wzdycham głośno, oczy się śmieją, serce bije mocniej. Jedno słowo... nie mówiąc już o szepcie który doprowadza mnie do szaleństwa... dotyku...

ach... znowu się mikusia rozstęskniła... 

01 lutego 2007   Komentarze (3)
Czarna-roza | Blogi