trzepiotka na siłowni.
Namówiona przez matule wybrałam się na siłkę. Jakoś specjalnie się nie stroiłam, pierwsza lepsza biały podkoszulek, dresiątka i dajemy na siłownie :D buteleczka w ręku, włosy byle jak związane, byle się trzymały. Mikia trzepiotka. Zaczynam biec na bieżni, robię się czerwona, zauważam w lustrze przedemną, że mam na sobie czarny stanik, macham na to ręką. 2km... czuję, że ktoś mnie obserwuje. Gadam i śmieje się z koleżankami mamy i matką we własnej osobie, dumna z siebie, że idę, idę i nie jestem zmęczona. Podnoszę wzrok, w odbiciu widzę, że rzeczywiście ktoś mnie obserwuje. Ten ktoś szybko patrzy w inną stronę, udaję, że trenuje, ale ja widziałam. Widziałam TO spojrzenie. Tylko, że TO mnie już nie rusza. Śmiech pod nosem i przyspieszenie. Markowi o owym wydażeniu nie powiem. Jasona nigdy nie mam zamiaru wspominać. Co ja w nim widziałam? Przystojny... no dobra. Umięśniony...no dobra. Ale niski. CHOOOOOOOOOLERNIE niski. I w ogóle, nie mój Mark. :P
Kofanie przyjeżdża już w piątek. Och, Ech i Ach. Oboje odliczamy już dni :D Piątek u mnie, sobota (dzień) u mnie, wieczór na 18mojej kumpeli, niedziela... kto wie. Może plaża? Siłownia przez owe dni nie będzie potrzebna. Obiecał, że już on mnie wymęczy xD już się boję, hehe.
Idealnie nie jest, są małe problemiki, małe rzeczy które wkurzają jego, wkurzają mnie. Ale przeskoczymy :D
Bo podobno kiedy się na nas patrzy, to uśmiech pcha się na gębę. :D Mnie napewno :P
Teraz zimny prysznic... aj ten przyjemny ból w mięśniach :P