białe jezioro, w szklanej półkuli...
Wniosek dziejszego dnia jest jeden, alkohol to jednak wynalazek nie dla mnie. Chodź mówią, iż pasujemy do siebie idealnie. Możne sobie mnie po prostu wyobrazić z butelką wódki (komplement z ust chłopaka na 4roku, miły gościu, chodź to jeden z tych co lubią zalać się w trupa). Dziwne to... faceci do mnie lgnął, ale nigdy ci których chciałabym by lgneli. Ktoś mi dzisiaj powiedział, ze to dlatego, iż zawsze wybieram tych, z którymi z góry wiem, że będzie trudno... Takie zboczenie. Lubie wyzwania.
Dzisiaj miałam kaca moralnego, jutro pewnie będę miała pewnie kaca fizycznego. Ale czy ja miałam taki duży wybór? Butelka białego wina stoi pusta, kieliszki święcą ostatmini kropelkami, które spijam zmęczonymi ustami. Za wiele razy je zagryzłam... taki trik... nałóg... oj kiedyś nabawię się krwiaka. Cóż miałam zrobić, jak nie wypić tej butelki wina z Anią i matulą? Tak do towarzystwa, by zapić smutki... Chyba zawaliłam francuski... albo inaczej, zdać zdałam, ale zwaliłam robotę, świetnej oceny to ja miec nie będe. Dlatego patrzę tęsknie na chłodzące się wino w lodówce. Mamy całą kolekcje, największą mam ochotę na Różowe Black Tower... Ach...
A misio spowodował, że laleczka upuściła buteleczkę z perfumewonym żelem pod prysznic... bo misio lubi zaskakiwać i pracować, kiedy żaden inny 5roczniak nie pracuje. Lubi tak zajść laleczkę od tyłu i tuż nad uchem powiedzieć "excuse me", tym jego misiowatym głosem. I laleczka się przesunęła, i laleczka się uśmiechnęła i laleczka przeklnęła na widok potrąconego żelu. Potem misio się zapatrzył w laleczkę i wjechał wózkiem w kogoś innego... biedny misio, bluzeczke też mu się podobała. Elegancka, za obcisła, za krótka, za bardzo rozpięta u góry i u dołu, w przezroczyste paseczki i czarna bielizna... Kilku jego kolegów też zaniemówiło.
A wino kusi... nie, nie będę już piła, bo świat jeszcze spróbuje spłatać mi figla. Dobrze, że przynajmniej nie muszę bić do lusterka...
I przyznam się, tak otwarcie, nie owijając niczego w bawełne. Uzależniłam się od Ruairiego... Dzisiaj z nim krótko gadałam... po szkole prosto do domu, musiałam do niego zasmsować... komórka zaraz będzie wyła z głodu, a cała kasa na niego poszła... Już dawno nie byłam od nikogo uzalezniona... dziwne uczucie... Podstępem namówiłam go by w piątek poszedł na dyskoteke. Od kilku dni, nie wiedział czy pójdzie... bo jak pójdzie w piątek, to już nie w sobote, bo go nie wpuszczą. No to okrutna mikia, napisała "who will make me laugh then if u won't be there?" czyli kto mnie rozśmieszy skoro ciebie nie będzie? Jestem uzależniona od niego i jego smsów... ale to nie miłość. Narazie... W żartach mówimy, że Ruairi jest Hanny... chłopakiem, nażeczonym... bo on uwielbia jej tatę, a więc teraz ożeni się z Hanną by być bliżej z teściem. Ale to tylko żarty... bo on jest mój... jest moim "chłopakiem"... i gdyby Hanna powiedziała, że się w nim zakochała... nie wiem co bym zrobiła. Nie potrafię sobie go wyobrazić gadającego tak z inną... Zazdrość? Heh... za dużo myślę, to przez to wino...
Pustka butelka, puste szklanki... cholera, chciałąbym się zalać. Zawalony francuski mnie dołuje i nawet świetnie zdana historia mnie nie pociesza. Francuski... a mi tak zależało na francuskim... Trzy języki na C.V. Oba "fluent" płynnie znane. Tak bardzo mi na tym zależy... Jeszcze to osiągnę... tylko wynik... załamujący będzie... heh... Dawajcie to wino... na koszt firmy...
***
I coś co zrozumieją tylko osoby czytające Eire. Fragment do którego mam specjalny sentyment...
I ten żal, że między mną a nim nigdy nie było tak jak sobie wymarzyłam... między mną nigdy z nikim nie było tak... jak między nimi... źle, dobrze, ale zawsze na koniec razem... piernik z babeczką czekoladową. heh... kelner, gdzie to wino?
***
I jeszcze wiersz, tak na dobranoc. Słowa znalezione między zeszytami wspomnieni, kartek przesiąkniętymi łzami... z czasów kiedy jeszcze pewnego mężczyznę kochałam. Ale ten wiersz, chyba nigdy się nie zestarzeje...