• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Good Girls Don't

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 31 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Styczeń 2009
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004

Archiwum 08 kwietnia 2006


Głupia... głupia powinni mówić mi...

Przez ostatnie kilka dni wiele się działo. Nie pisałam z braku czasu. Hanna u mnie siedziała i jako tako wspierała mnie psychicznie. Choć prawda jest taka, że ta laska jest świetna do stawiania od razu na nogi. Niestety przy niej nie da się użalać nad sobą i rozmyślać co, dlaczego i jak. Hmm... zacznijmy może dzień po dniu.

Czwartek: Nadziei czas.

Nie ważne dlaczego i jak. Napisałam do Jasona. Ciekawa byłam jak mu poszła prezentacja projektu. Zaczęliśmy smsować. Jak zadawnych czasów. Potem nie odpisał. Już nie poczułam rozczarowania, nie sprawdzałam komórki co kilka minut. Było już inaczej. Na pytanie "kręcicie ze sobą" odpowiadam z lekkim uśmiechem na ustach "nie". Nie czuję bólu. Obudziłąm się o 2nad ranem. Jak za dawnych czasów. Odpisał, przeprosił, że tak późno. Smsowaliśmy do 3. Śmiałam się w poduszkę próbując rozszyfrować jego wiadomości. "pije z kumplami z uniwerku, ale w cholere, nie potrafią panować nad alkoholem tak jak ja". Tak... może na początku panował. Po godzinie smsy stawały się co raz mniej czytelne. Potem nie odpisał. Nie mogłam usnąć. Może rzeczywiście był zestresowany egzaminem? To była ostatnia noc. Nie warto myśleć. To prowadzi do szaleństwa. I odpisał z samego rana. Przeprosił, iż nie odpisał na smsa. Zgubił komórkę po pijaku. Hmm... nie wiem jak to teraz będzie. Ale co ma być niech będzie. Przez chwilę wrócił tamten Jason. Lekka nadzieja tli się w tyle głowy.

Piątek: Szaleństwa Czas.

Popcorn Party. Hanna nocowała u mnie gdyż jej rodzice wyjechali na weekend. Prosto po szkółce do domu. I jak to przed imprezą, mnóstwo ciuchów wszędzie, kosmetyków, gumek itp. itd. Norma. Potem była impreza, tooony ludzi. Popcorn wyrzucany na tłum przez maszynę. Ślisko, tłusto i słono było. Ciekawie :D Popcorn miałam wszędzie, w szczęgolności za bluską, która była dość bardzo wydekoltowana :P Pewny młodzieniec miał z tego ubaw. Obsypywaliśmy się popcornem. Uśmiech miałam chyba tak samo długi, jak moje sztuczne rzęsy xD W momencie kiedy zrobiło się za słodko i za... po prostu ZA uciekłyśmy z Joanne poszukać Fiony i Hanny. Potem był pewny prześliczny panicz który podszedł do nas i zaczęliśmy chwilę rozmawiać. Był to bardziej krzyk wariatów, ale od razu poczułam, że z nim mogłabym coś więcej. Potem mi uciekł porwany przez przyjaciół. Odnaleźliśmy się przypadkiem w tłumie. Otoczony tłumem dziewczyn zerkał co chwilę na mnie. Patrzyliśmy sobie w oczy, ale nic się nie wydażyło. Coś mi nie pasowało. Widziałam, że chce. Więc czemu nie? Dziewczyny znowu porwały mnie w tłum. Padłyśmy na kanapy. Pijana Lisa wylądowała mi na kolanach. Chichot. Mój książe siedział tuż obok nas. Znał Lise i Char. Wykorzystałam Lisę która była tak pijana, że i tak wszystko jej wisiało. Miała się go zapytać czy ma dziewczynę, a jeśli nie, to czy mnie shiftnie. Lisa wszystko pomieszała. Myślałam, że ją zabiję, ale odpowiedź była taka, że gdyby nie miał dziewczyny to z przyjemnością. Lecz Aj... co za kosz. Uszła ze mnie cała energia uwodzicielki. Potem stałyśmy na dworze i dziewczyny poszły sobie kupić coś do jedzenia (fiona&Joanne). Do mnie i do hanny dołączył Słodki Młodziak. Znam go dobrze, nasze matki się kolegują. Zresztą nie ważne. Były Hugi, i zaczynały to już być Hugi bez powodów. W końcu Hanna już nie wytrzymała "shiftnij go i przestań tak sie do niego kleić!". To był flirt... a jej tekst trochę skomplikował sprawy. Bo ja się bawiłam Aidenem. Taka delikatna, nieszkodliwa zabawa. Chciałam zobaczyć czy się odważy mnie zapytać. Hanna zniszczyła wszystko, bo pytanie zadała za niego. Plan zgrywania głupiej blondynki szlak trafił. Zrobiło się nerwowo, dziwnie. Dałam mu kosza, powiedziałam, że jest za młody. On ciągnął temat. Ciągnął i ciągnał. Hanna mu pomagała bo ją to bawiło. A mi go szkoda było. To już piąty który dostał tego wieczoru kosza. Ja sama dostałam kosza dopiero co i wiedziałam jakie to uczucie... A on... cóż, już od dawna coś do mnie miał. Jego słodkie oczy, przyjemny delikatny zapach. Za nim się zorientowałam ciągnęłam go już za dłoń. Za nim się zorientowałam oparłam się o mur i przyciągnęłam do siebie. Głupie hormony, głupia chcica, głupie uczucia niechcianej. Głupia zabawa. Żałuje. Za młody chłopak. Reputacja mi się rypie. Z 20latków, zeskakuje do... no właśnie, nawet nie wiem do końca ile ma lat. I nie chcę wiedzieć. Boże, że widzisz i nie grzmisz to cud!

Wieczór jednak był udany, nie licząc zakończenia. Taka przygoda. Potem był powrót w autobusie. Joanne obok, Hanna na kolanach. Oczy lekko przymknięte. Nie chciałam patrzeć na Ciarina i Char. Szkoda mi go. Po czasem mam ochotę przyciągnąć go do siebie i pocałować. Lecz wiem, jak bardzo jest zakochany w Char. A ona... nie jest jego warta. Po tym co mi wczoraj powiedziała, wiem, że nie jest. Nie jest warta tego uczucia. Lecz on nie wie. Niech będzie szczęśliwy. Może tak szybko nie rypnie o ziemię.

Sobota, czyli dziś: Kac moralny, a potem... potem wydażenia różne.

Kac moralny był, ale minał gdy tylko Hanna postawiła mnie na nogi. Było minęło, ludzie przestaną gadać, no i od kiedy ja traktuje facetów na poważnie? Prawda... Pana słodkiego chłopczyka potraktowałam czysto fizycznie, zadziwiam samą siebie.

Potem był spacer po mieście, wzrokiem szukanie samochodu Jasona. Głupia... wiem, ciągle to robię podświadomie. Pod hotelem zatrzymał się za nami samochód. Wystraszył mnie tak, że mało z własnej skóry nie wyskoczyłam! Zamiast tego, wskoczyłyśmy z Hanną do jego wnętrza. Nie, nie Jasona. Martina. Jak ja już dawno nie rozmawiałam z naszym kochanym Martinem! Niestety, to już nie ten sam chłopak. Śmierć jego ojca bardzo go zmieniła. Odsunął się od nas. Ale teraz czas na powrót! Jeździliśmy po mieście, śmialiśmy się jak głupi. Stęskniłam się za tym świrusem. Nawet jeśli wygląda jak cień samego siebie i oczy nadal ma wypełnione smutkiem, to nasz Martin. Zazdrosne spojrzenia dziewczyn z naszego roku. Tylko one go nie znają tak jak my. Dla nich to przystojniak z samochodem. Dla nas to nieśmiały przyjaciel, któremu potrafi zdrowo odbić. Chłopak który stracił kogoś bliskiego i potrzebował czasu by odpocząć... od wszystkiego. I nie patrzę jak mu wskoczyć na tylne siedzenie (wiadomo po co). Właśnie dlatego, to my z Hanną z nim się "woziłyśmy" i dostałyśmy otwarte zaproszenie na przejażdżki jego bryczką kiedy tylko będziemy miały ochotę. xD Mineliśmy Marka (przyjaciela Jasona, starszego brata Paula) i jego kumpla kiedy także się wozili samochodem.  Potem na bebo gadaliśmy o policji na którą o mało nie wpadliśmy kiedy chłopaki się ścigali (idioci). I wiecie?? Gdzieś w tyle głowy mam nadzieję, że Jasona szlak trafi iż "woziłam" się samochodem z przystojniakiem takim jak Martin :] Głupie... wiem.

Bo ja tak w ogóle, to strasznie głupia się ostrasznie zrobiłam.

08 kwietnia 2006   Komentarze (7)
Czarna-roza | Blogi