• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Good Girls Don't

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
31 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 01 02 03 04 05 06

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Styczeń 2009
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004

Archiwum 13 lutego 2005


Adam i Charmaine...

Adam jest wraz z Nikim w zespole rockowym. Przyjaciele, oni, Paddy(taki rudzielec), Ali (twój książe, Madziu) i inni rockmeni. Adam na serio daje czadu na perkusji, ma chłopak talent. Nasze mamy się kumplują, nawet w tym roku byli w Polsce, w Krakowie i zakopanym. Ale ja się z Adamem jakoś nie specjalnie kumpluje, fajny jest, ale nie mamy wspólnych tematów, to nie tak jak z Nikim... z nim to co innego. Ale nie ważne. Adam swego czasu miał rwanie, chodził z Patricą, potem siostrą Aliego, i wieloma innymi. Ale teraz chodzi z Charmain i już długo. Do piątki patrzyłam na ich związek z przymrużeniem oka, nic poważnego. I chyba nadal tak uważam. Oni bardziej jak przyjaciele są... łaskoczą się, dogryzają sobie. Ale potem na breaku widziałam jak razem siedzieli. Ona bawiła się jego komą i opiarając się o ściane, trzynała nogi zgięte nadj ego nogami(Adam siedział w rogu korytarza) i Adam położył rękę na jej udzie i wystukiwał melodie. Heh... wtedy pomyślałam, że jednak to nie jest tylko na pokaz, oni na serio ze sobą chodzą. Tylko, że Charmain mi powiedziała, że ona go nie kocha. Szaleje za nim, ale to nie miłość. Patricia na to "kochasz go koszasz!" ona na to "nie nie kocham, czy ja o nim non stop gadam?". Heh, czasem się zastanawiam, co ja robię z tymi dzieciakami w jednej klasie. Charmain to wspaniała dziewczyna, ale troche... dziecinna. Już widać po jej związdku z Adamem. Byłam zazdrosna, nie o Adama, tylko o to, że ona ma chłopaka. Ale wiecie... ona sama nie traktuje tego poważnie. Mówi wszystkim, że go nie kocha, że to taka miłostka. Czy to normalne? Być z nim i go nie kochać?

13 lutego 2005   Komentarze (2)

life is good...

Poszłam sobie dzisiaj do miasta na spacer i kupić gazetkę. Spotkałam Briana, to się nazywa "zbieg okoliczności" ;) Nom i zaczęliśmy gadać i on do mnie "słyszałem, że zaproponowali ci, byś pracowała na stałe w hotelu". - bo ja wam jeszcze nie pisałam. Chcą bym na stałe pracowała podczas weekendów, nie tylko podczas imprez i wesel kiedy potrzebują ludzi, ale także jako kelnerka na stałe, nawet jeśli nic wielkiego się nie dzieje, oprócz normalnego niedzielnego obiadku. Zgodziłam się, a Brian jak się okazało, strasznie się tym ucieszył. No i tak gadamy, że teraz będę go częściej widywała po pracy pijanego ;P On oczywiście, zapierał sie, że już nie pije (ostatnio jak zaszaleli podczas imprezy to sie z kumplem obudzili godzine stąd =P). Powiedzmy, że mu wierzę. I on nagle wyjechał z tekstem "fuck, gdyby nie ten delikatny, ledwo słyszalny akcent i twoja uroda, to w życiu bym nie powiedział, że nie jesteś irlandką". Ciągle mi powtarza i jak to on nie może uwierzyć, że ja tak nawijam po angielsku, jak irlandka. Nawet podobno nabieram Donegalskiego akcentu ;) Prześmieszny gościu jest. Heh, dlaczego każdy fajny chłopak musi być draniem? On na kumpla idaelnie się nadaje, ale na chłopaka... zabiłabym go najpierw. On jest wspaniałym kumplem, ale to jego czar. Oczarowuje panienki, te idą na jego słodkie oczęta, ciepły głos, poczucie humory i komplementy... a później budzą się obok niego rano(chłopak ma dopiero 16lat). Chodzi z dziewczynami przez... tydzień? Dwa to już rekord. Potem je zostawia i obgaduje. Że ta to dobrze opciąga, a z tą to dobrze od tyłu... On chodził z Shoną, strasznie fajna dziewczyna i porządna. Byli tylko razem na Promie, nadal się przyjaźnią, ale ja pamiętam jak mówił do jednego z kucharzy(on już nie pracuje, ale też polak), że Shona dobrze obciąga. Tak się wtedy na niego wkurwiłam... Ale od tamtej pory już rzadziej wyjeżdża z takimi tekstami, a jak już, to nie przy mnie. Mnie szanuje, bo wiecie... gdyby tylko nie szanował, to by najpierw ode mnie dostał w ryja, a zaraz potem od mojego ojca. Do tego już nigdy by się nie pokazał w pracy, ojciec by go tasakiem zarąbał. A kiedyś nie rozumiałam, o co ta cała afera, że ja z nim flirtuje. Ojciec tak mnie ochrzanił... teraz rozumiem. Z nim można się wygłupiać, ale nic na poważnie. Cóż, choć drań, to tak jak mówiłam, fajny kumpel. I jeśli chce się z nim być tylko kumplami, to jest na serio wporządku. Dlatego, ja nie mam zamiaru tego posuwać do przodu. A jeśli go spotkam w piątek, może kilka tańców i tyle. Żadnego lizania sie, a ni nic. Nie chcę być kolejną laską, którą wyrwie po pijanemu. Choć on by się chyba jednak nie odważył... zna mojego ojca, a na serio, gościu jak się wkurwi... na serio, potrafi zabić. W szczególności kiedy chodzi o jego małą córeczkę ;)

Swoją drogą, tak się zastanawiam, jak to jest, że Charmain ma takiego wspaniałego chłopaka, a ja nawet nie mam jakiegoś porządnego adoratora? W końcu to ciągle gadała, że to za mną się oglądają faceci... CHyba jedyna szczęściara na naszym roku. Ale... ona go nie kocha... beznadzieja... napiszę wam w następnego notce.

13 lutego 2005   Komentarze (5)

i think everythin' is goin to change... change...

Wysłałam jej smsa w dzień. Odpisała o 20... zawsze miała wolny refleks, ale tym razem to nie był refleks... nie wiedziała jak to ująć w słowa. Sms był dziwny, napisała, że o nie których rzeczach lepiej nie rozmawiać, ale lepiej mi powie... ostatnio się czuła jak "outsider", tak jak gdybym ją odsunęła na bok. Moja reakcja? Walnęłam komórkę na łóżko i pobiegłam do telefonu, oczywiście wcześniej kazałam się mamie odłąnczyć od neta. Ona wie o wszystkim, o tym co się dzieje między mną i Gemmą. Usiadłam u nich w sypialni i zadzwoniłam. Od razu odebrała. Nasza pierwsza rozmowa wyglądała tak, że ja jako mikia, nigdy nie myśląca o sobie, kazałam jej wytłumaczyć o co jej chodziło w tym smssie. Zaczęła mówić, ale tak na serio, krążyła w okół jednego tematu, który nie był wcale cetrum problemu. Chciałam się z nią jeszcze dzisiaj spotkać. Powiedziała, że musi to wszystko przemyśleć, to co powiedziała... bolało mnie to. Nie obraziła mnie, ale przecież nie ona jedyna poczuła się odrzucona? A co ja mam powiedzieć? Ale jej tego nie powiedziałam... zakończyłyśmy rozmowę. Powiedziała, że zadzwoni kiedy to przemyśli. Usiadłam na schodach i powiedziałam mamie o rozmowie. I... się popłakałam. Ja nie płaczę z błachych powodów, ale tutaj mi się przyjaźń rozpada, a ja nawet nie potrafię się z nią dogadać. Zamknęła się w sobie i... i koniec. Mama powiedziała, że mam jeszcze raz do niej zadzwonić, w szczególności, że jestem w takim stanie. Nawet się popłakać do słuchawki i jej powiedzieć, co ja czuję. A nie zawsze co ty czujesz, i obwiniać siebie. Heh, zrobiłam tak... Zadzwoniłam ponownie, głos miałam mokry, a i łzy płynęły co jakiś czas. Powiedziałam jej, jak ja się czułam przez ostatnie dwa tygodnie. Powiedziałam, jej wszystko co leżało mi na sercu. I... Gemma się otworzyła. Nie ważne co mi powiedziała, nie ma sensu tego rozgrzebywać, ale teraz wiem, żę będzie lepiej. Ja byłam tą co płakała, choć ona była tą która czuła się bardziej skrzywdzona. Nie przezemnie... przyznała się, żę to był system ochronny. Bała się, że nastąpiło deja vu. Tracey zaprzyjaźniła się z Patricią, każdy lunch spędzały razem, kiedy Gemma jechała do domu. Zaczęły jeździć na dyskoteki i... Tracey ją zostawiła. Pierwszego dnia szkoły, kiedy Gemma powiedziała "siema" Tracey się do niej odwróciła tyłem i odeszła i nigdy się już więcej nie odezwała. Wytłumaczyłam jej, że ja taka nie jestem. Że z Hanną nigdy się tak nie zaprzyjaźnię jak z nią... bo ona jedyna rozumie mnie bez słów... Zeszłyśmy do tego, że jutro, ale po jutrze się spotkamy. Będziemu musiały bo żadna z nas nie chce by ta przyjaźń się rozpadła. Ona myślała, że ja na nią leje. Użyła bardziej dobranych słów, ale tak właśnie myślała... że tak jak Tracey, zostawię ją samą. Ale ja taka nie jestem... do jasnej cholery! NIE JESTEM!!! Powiedziałam jej to, chyba z sześć razy. Teraz musi być lepiej... musi... po prostu musi... już nic innego nie mogę zrobić. Czekam na jej telefon albo smsa, że chce się spotkać. I pewnie jak wierny piesek będę czekać, bo już taka jestem... Nie pozwolę by taka jedna głupota zniszczyła wszystko... nie pozwolę...

13 lutego 2005   Komentarze (3)
Czarna-roza | Blogi